Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość przyszła żona

Docieranie się...

Polecane posty

Gość przyszła żona

Tak dużo słyszymy o rozwodach... Co zrobić żeby nas to nie spotkało? Co myślicie i jakie znacie metody na łagodne "docierania się" po zamieszkaniu razem...jeszcze przed ślubem... Liczę na odzew szczęsliwych mężatek- i nie tylko. POZDRAWIAM!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uważam, że podstawą udanego związku jest chęć zbudowania takowego przez dwie połówki. Jeśli tylko jednej ze stron będzie na tym zależało to może nawet na głowie stawać a nie uda się jej to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kwiatka
powiem tak .... lepiej chyba brać slub kiedy wszystko jest jeszcze rozowe i ma sie klapki na oczkach. Zamieszkanie razem przed slubem ma swoje dobre ale i zle strony.... Po jakims czasie mieszkanie razem facet nie odczuwa potrzeby slubu bo przeciez zyjemy jak malzenstwo tyle ze bez kwitka a kobieta marzy o tym zeby raz w zyciu u brac ta biała kiecke i zeby wkoncu bylo legalnie ( i zeby mam byla zadowolona a babcia juz nie gderala i dla samej siebie ze on tak mnie kocha ze wkoncu sam wpadl na to). Ale w zyciu na "kocia" jest ten plus ze jesli facet okaze sie draniem to bierzesz walizke i wychodzisz .... Bez problemow, bez szrpania sie, dzielenia majatkowe i wywlekania wszystkich syfow przed sadem. Jest jeszcze jedne problem ... jak o nim mowic npo. majstrowi ktory przyszedl co naprawic... mąż ? nie, bo to nieprawda, facet ? prostacko... moj przyjaciel? jakos tak po niemiecku... partner?? wogole glupawo i zle sie kojarzy...Moze to glupie ale to jest problem. Przewaznie klamiemy i mowimy mazs i zona... :-)) A po paru latach wspolnego zwiazku nie dosc ze zawsze sa jakies inne wydatki a to remont a to wakacje a to zmiana samochodu i slub moze zawsze poczekac ....to dodatkowo jak juz sie zna jego od podszewki ( niestety te zle strony tez ) to az strach decydowac sie na taki krok....Wiec przemysl sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leemonkaa
Widać doświadczenia są różne, ja zamieszkalam z moim obecnie narzeczonym ponad dwa lata temu i jakoś większych problemów nie mieliśmy. Wspólne mieszkanie przed ślubem to bardzo dobra decyzja, o ile partnerzy (glupio brzmi?? dla kogo??) dojrzeli do tego kroku. Za kilka miesięcy bierzemy ślub, wbrew temu co pisze poprzedniczka, fakt, ze mieszkamy już trochę razem jak malżenstwo, nie przeszkodzilo nam w podjęciu decyzji o rzeczywistym, formalnym zawarciu związku. Wychodzenie za mąż z klapkami na oczach, patrząc jeszcze przez różowe okulary wydaje mi się glupotą i nieodpowiedzialnością. Wlaśnie wtedy jest spora szansa na to, że coś nie wyjdzie, bo oto pobierają się kobieta i mężczyzna, którzy tak naprawdę nie poznali się jeszcze zbyt dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
leemonkaa ma według mnie rację ja widzę to tak samo, oczywiści e można zamieszkać i nic z tego nie będzie bo ujawni się 1500 problemów ale chyba lepiej przed ślubem niż po?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upsa
jestem zdania ze lepiej ze soba pomieszkac przez jakis czas...ja wprowadzilam sie do narzeczonego zaraz po zareczynach, mialam gwarancje ze naprawde chce slubu, mieszkalismy ze soba ok. 9 miesiecy i potem jeszcze z pelniejsza swiadomoscia wzielismy slub

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła żona
Witam! Poruszyłam ten problem bo od 3m-cy mieszkam ze swoim przyszłym mężem i wiem, że czekają nas trudne chwile (tego nie da się uniknąć). Schylam czoło nad leemonką... Napisałaś, ze jak do tej pory, nie mieliście większych problemów. W to nie uwierzę! Na pewno je mieliście, tylko poprostu jesteście na tyle dojrzali, ze doskonale radzicie sobie z nimi a co za tym idzie poprostu szybko o nich zapominacie. To świadczy o tym, że zależy Wam żeby się dogadać. Na pewno nie są Wam obce kompromisy... Wydaje mi się, że w każdym związku są trudne chwile i tylko od nas zależy jak zachowamy się w danym momencie. Od nas zależy co będzie dalej... Właśnie od takich ludzi jak leemonkaa chciałabym nauczyć się życia we dwoje... Chciałabym nauczyć się dawać z siebie wszystko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła żona
Odsuwamy się od źródlanego tematu... Nie rozpatrujmy tutaj problemu- mieszkać czy nie mieszkać razem przed ślubem. Skupmy sie nad tym co zrobić żeby łagodnie i z sukcesem przejść przez "docieranie się" po wspólnym zamieszkaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upsa
normalnie byc otawrtym dla siebie i za wszelka cene nie stawiac na swoim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła żona
Hey upsa... zadzam się w 100% lecz przyznasz, że łatwiej jest o tym mówić niż wprowdzić w życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo ważne ...nie dopuszczać ,żeby do zwiazku wkradła się rutyna, dbać o siebie nawzajem ....-nie do przesady (nie fikać koziołków :D ) i....oczywiście nie ograniczać siebie ...zachować (każde ze stron) trochę swojego \"ja\"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upsa
to polega na nieustannym kontrolowaniu siebie czy przeginam juz czy nie:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła żona
"Sztuka kompromisów"- a może ktoś poleci książkę o zbliżonym temacie? Ja polecam: Patty Howell, Ralph Jones "Malzenstwo na medal"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła żona
upsa, tylko jak na pytanie: "czy przegiełam?", odpowiesz "tak" lub "chyba tak"- to pojawia się kolejny problem...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najważniejsze to mieszkać
po ślubie we własnym M, z dala od rodziców a szczególnie teściów! Tylko wtedy jest szansa ,żeby się dotrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upsa
ja postawiłam na refleksyjnosc i nam sie udalo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewaewa
poprostu żyć - i nie ze wszystkim iść na kompromis

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła żona
Mało osób zainteresowało się naszym tematem... Czyżby nie chcieli inwestować w przyszłość?! To smutne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewaewa
czytanie kafeteri nazywasz inwestowaniem w przyszłość??? hehe a co do tematu - to większość par jakos sobie radzi i niewidzi problemu;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła żona
No właśnie- większość par nie widzi problemu i dlatego ciągle słyszymy o powiększających się w statystykach, liczbach rozwodów. A pisząc o inwestowaniu w przyszłość nie miałam na myśli samego czytania kafeterii ale wyciąganie wniosków- nie ze swoich (bo może być za późno) lecz wcześniej popełnionych, cudzych błędów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kazdy zwiazek
jest inny,bo kazdy czlowiek jest inny. Wydaje mi sie,ze nie ma gotowych recept,bo gdyby byly,to nie byloby rozwodow w ogole. Niestety nie mozna powiedziec: zrob tak i tak,a na pewno osiagniesz sukces. To nie takie proste. Musisz sama wyczuc,co jest dla twojego zwiazku najlepsze,co mu najbardziej sluzy. Wszystko zalezy od ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszła żona
To nie tak, że nie mam pojęcia o byciu razem, o kompromisach, wspieraniu itd. Jestem ze swoim facetem prawie 4lata, sama ma 28L. więc prawie ćwiartkę życia przeżyłam. Stworzyliśmy udany związek; potrafimy się wspierać, doceniać, rozmawiać ze sobą... wszystko to przerabiamy od poniedziałku do niedzieli... Poruszyłam ten temat bo przeraża mnie rzeczywistość. Zastanawiam się co takiego dzieje się w związkach, że kochające się osoby nie potrafią się dotrzeć, nie potrafią przetrwać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez mnie to zastanawia
Caly czas glowkuje jak to jest mozliwe,ze ludzie,ktorzy sie kochaja, chca byc razem, swiata poza soba nie widza, po paru latach sie rozwodza... Duzo bym dala,zeby wiedziec,czemu tak sie dzieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewaewa
bo się nudzą bo baba im głowe suszy że po co z kolegami na impreze bo teściowa sie wpierd... bo mąż kupił 8 niezbędną wiertarke bo ktos ciekawszy znalazł się na widoku bo sytuacja finansowa sie nie poprawia bo nigdzie nie wychodzą bo kobieta tylko przy garach stoi i ma odrosty bo facet po pracy gazeta itd.... dlatego ludzie sie rozstają, a powodów można by bez końca zliczać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i jeszcze bo się nie słuchają a raczej nie potrafią się \"usłyszeć\". Czasem rozmawiamy dla samej rozmowy, bez rozumienia - czytaj usłyszenia tego co druga strona powiedziała ;) i bywa, że wiele spraw umyka, czasem bezpowrotnie. Diabeł tkwi w szczegółach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
docieranie się to poprostu otwarcie na innego np męża i oczywiście stawianie wysoko poprzeczki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×