Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

bobo20

facet niszczy mnie psychicznie a ja wciąz go KOCHAM

Polecane posty

która z pań jest w takim związku? była? jak żyjecie? jestem z M. 1,5 roku wiem że go KOCHAM ..ale on mnie nie szanuje :chodzi sam na dyskoteki (chociaż nieczęsto ALE) ,jest oschły zbytnio nie okazuje uczuć ,przez niego zawaliłam rok na studiach ...przyjaciele rodzice znajomi wszyscy mówią ze nie jest mnie wart a JA GO KOCHAM I NIE WYOBRAŻAM SOBIE ŻYCIA BEZ NIEGO...ale on mnie wykańcza psychicznie :ciągle krytykuje ,stawia warunki nawet co do mojego stroju ... jestem w depresji ,nie jem ,nie śpie... pomózcie kobitki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PoNiK
moja dziewczyna jest w takim związku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajniutki9
Wiesz cfo ja dokladnie tak samo mam ale z dziewczyna dokladnie identycznie i tak samo ja KOCHAM i tez zyje w cigej depresji i caly czas chodze wkurzony koledzy mi rowneiz mowia ze nie jest warta ciebie ale co zrobis tez jestem wielki znaku zapytania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcz mi powiedz
.....że ma naimię Marcin???Mój związek z M. jest taki sam.Wszyscy M. tacy są.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam podobnie. mój ukochany twierdzi ze wygrzewa sie w domu a potem okazuje sie że był z kolegami w pubie i to do 5 rano! ze mną nie chce mu sie wychodzić, bo jest wiecznie zmęczony po pracy. Do tego zrobił sie skąpy! mówi mi że i tak lepszego nie ma i nie znajdę! mam tego dość! a było tak pięknie jeszcze tak niedawno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słuchaj ...
studia zawaliłaś nie przez niego tylko z własnej winy. Po prostu jak go kochasz to czekaj aż ciebie zniszczy i nie uzalaj sie nad sobą, bo na pewno nikt tobie nie współczuje. Twoje zycie twój wybór. :-D Myślę, że tobie zależy tylko na spodniach, a jakie to są to dla ciebie nie jest ważne :-D Kochaj go dalej :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bobo co u Ciebie? jak zyjesz? jest troche lepiej? u mnie bylo lepiej przez tydzien od tamtego piatku( po takim zajsciu po ktorym mialbyc koniec, wystraszyl sie i byl dobra przez tydzien az do dzis:/) trzymaj sie cieplo, caluje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bobo 20
hej smutna dziewczynko .odpowiem ci na topiku u fuksji ..więc wejdz na temat :" jak zrywać z draniami " caluje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Trafiłaś na ....
nieodpowiedniego faceta, więc uciekaj od niego, jestes młoda i nie marnuj najlepszych lat swojego życia. Wierz mi młodość szybko przemija. Godzisz sie z nienormalnością kiedy widzisz, że to działanie jest na twoja szkodę, jest to tzw. "wyuczona bezradność" Starasz sie dostosować, ulegać (w imię miłości) i w rezultacie tracisz zdolność ucieczki. Pamiętaj, że nawet zwierzę osaczone nie jest bezradne, odskakuje, rwie pazurami, biegnie, ryje w ziemi, rzuca się do gardła - robi to co w danej sytuacji trzeba, To uczy natura. A tobie twój instynkt co podpowiada? On sie juz nie zmieni, a jeżeli to na gorsze. Wybór nalezy do ciebie, bo to twoje życie, pozdrawiam :-D PS Pamiętaj, każda miłość jest pierwsza i jedna jedyna - wszystko przed tobą :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
powiem tak.. ja jestem dzis najszczesliwsza. poczynilam w koncu krok by rozstac sie wlasnie z takim nieodpowiednim facetem.. i uczucie cudowne, wielka ulga.. Cudowna swiadomosc: ja wcale nie musze tego ciagnac, nie musze cierpiec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Naomi22
Strasznie mnie denerwuja takie dziewczyny jak wy . Jestescie poprostu głupie. Godzicie sie na to ze facet was nie szanuje , lekceważy. To jest wasza wina bo nikt wam nie kaze tkwic w takich chorych związakch. Dla waszego dobra jest poprostu odejsc. Ból bedzie duży ale zobaczycie ze minie !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielona green
,,jeszcz mi powiedz .....że ma naimię Marcin???Mój związek z M. jest taki sam.Wszyscy M. tacy są.\" Mój też jest Marcin, przezywa mnie i nie szanuje czepia się o wszystko. Raz nawet popchnął mnie na drzwi! wszystkie Marciny są do bani

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielona green
,,Dlaczego wybierasz bycie nieszczęśliwym? To jeden z najbardziej skomplikowanych problemów człowieka. Musi być rozpatrzony z wielką troską, nie jest przecież teoretyczny - dotyczy ciebie. Każdy z nas zwykle wybiera to, co złe, smutne, powodujące depresję, nędzne. Muszą być tego jakieś poważne przyczyny - i rzeczywiście są. Sprawa pierwsza: zasadniczą rolę odgrywa tu sposób wychowania. Jeśli jesteś nieszczęśliwy, coś na tym zyskujesz, zawsze coś zyskujesz. Jeśli jesteś szczęśliwy, zawsze tracisz. Od samego początku spostrzegawcze dziecko zaczyna zauważać różnicę. Kiedy jest nieszczęśliwe, każdy je pociesza, zyskuje więc współczucie. Każdy usiłuje być kochającym, zyskuje więc miłość. Jeszcze więcej: kiedy jest nieszczęśliwe, każdy poświęca mu swoją uwagę, zyskuje więc uwagę. Uwaga innych działa jak pożywka dla ego, stymuluje jak alkohol, daje energię, poczucie bycia kimś ważnym. Stąd ta ogromna potrzeba, pragnienie, aby ściągać na siebie uwagę. Wszyscy na ciebie patrzą - stajesz się ważny. Nikt na ciebie nie patrzy - czujesz jakby cię nie było, jakbyś nie istniał. Ludzie, którzy na ciebie patrzą, którzy o ciebie dbają, dają ci energię. Ego żyje w kontaktach z ludźmi. Im większą uwagę skupiają na tobie inni, tym większe staje się twoje ego. Jeśli nikt nie patrzy - ego znika. Jeśli wszyscy zupełnie o tobie zapomną, jak będzie funkcjonować twoje ego? Jak będziesz odczuwał, że w ogóle istniejesz? Dlatego w ludziach tkwi potrzeba przynależności do stowarzyszeń, związków, klubów. Na całym świecie istnieją kluby - Rotary, Lions, Loża Masońska - miliony klubów i stowarzyszeń. Związki te istnieją po to jedynie, by przyciągnąć uwagę do ludzi, którzy nie są w stanie zdobyć jej w inny sposób. Od najmłodszych lat dziecko uczy się następujących sposobów: wyglądaj na nieszczęśliwego, a zdobędziesz współczucie i uwagę innych, wyglądaj na chorego, a wywołasz zainteresowanie sobą. Chore dziecko staje się dyktatorem, cała rodzina musi mu ustępować, natychmiast wykonuje jego zachcianki. Kiedy jest szczęśliwe, nikt go nie słucha. Kiedy jest zdrowe, nikt nie dba o nie. Nikt nie zwraca uwagi, jeśli jest doskonałe. Od samego początku zaczynamy wybierać gorszą, smutną, pesymistyczną, ciemniejszą stronę życia. To jedna sprawa. Druga sprawa, która się z tym wiąże, jest następująca: zawsze gdy jesteś szczęśliwy, zawsze gdy jesteś pełen radości, kiedy czujesz błogosławieństwo i entuzjazm, wszyscy ci zazdroszczą. Zazdrość oznacza, że każdy jest ci przeciwny, nikt nie jest przyjazny; w takich chwilach wszyscy są twoimi wrogami. Nauczyłeś się więc ukrywać swój entuzjazm, który przysparza ci wrogów, nie okazywać swojego szczęścia, nie śmiać się. Popatrz, jak ludzie się śmieją. Robią to w sposób wyrachowany. To nie serdeczny śmiech, biorący się z głębi ich jestestwa. Najpierw patrzą na ciebie, oceniają... a potem zaczynają się śmiać. I śmieją się tylko do pewnego stopnia, do takiego, jaki jesteś w stanie tolerować, który cię nie urazi, do takiego, abyś im nie zazdrościł. Nawet nasze uśmiechy są polityczne. Śmiech zaniknął, poczucie błogostanu stało się absolutnie nieznane, entuzjazm jest prawie niemożliwy, bo niedozwolony. Gdy jesteś nieszczęśliwy, nikt nie pomyśli, że zwariowałeś, ale jeśli jesteś pełen entuzjazmu i tańczysz, każdy tak pomyśli. Odrzuca się taniec, nie akceptuje się śpiewu. Człowiek jest przepełniony szczęściem, a my myślimy, że coś jest z nim nie tak. Co za społeczeństwo! Jeśli ktoś jest przygnębiony, to wszystko w porządku - pasuje, bo całe społeczeństwo jest mniej lub więcej przygnębione. „Jest więc naszym członkiem. Przynależy do nas." Jeśli ktoś jest pełen entuzjazmu, myślimy, że popadł w szaleństwo, zwariował. „Nie przynależy do nas" i czujemy zazdrość. A z powodu tej zazdrości potępiamy go. Z powodu zazdrości będziemy próbować przywrócić go do stanu poprzedniego, czyli takiego, który, naszym zdaniem, jest normalny. Psychoanalitycy, psychiatrzy pomogą przywrócić tego człowieka do stanu normalnego... przygnębienia. Społeczeństwo nie może sobie pozwolić na entuzjazm. Entuzjazm ma moc rewolucyjną. Powtarzam: entuzjazm ma moc rewolucyjną. Jeśli ludzie będą pełni entuzjazmu, całe społeczeństwo będzie musiało się zmienić, bo przecież obecnie jego podstawą jest stan przygnębienia. Jeśli ludzie są bezgranicznie szczęśliwi, nie można ich poprowadzić na wojnę do Wietnamu, do Egiptu czy do Izraela. Nie. Ktoś bezgranicznie szczęśliwy roześmieje się i powie: „To nonsens!" Ludzie szczęśliwi nie poddają się obsesji pieniądza. Nie zmarnują całego swojego życia po to tylko, by gromadzić pieniądze. Dla nich będzie to przejaw szaleństwa, że człowiek niszczy swoje życie, zamieniając je na martwy pieniądz, umiera, by gromadzić pieniądze. A pieniądze pozostaną, kiedy jego już tu nie będzie. To absolutne szaleństwo. Ale nie dostrzeżesz go, dopóki nie osiągniesz poczucia entuzjazmu. Jeśli ludzie będą pełni entuzjazmu, wtedy cały porządek, na którym opiera się nasze społeczeństwo, będzie musiał się zmienić. To społeczeństwo opiera się na poczuciu nieszczęścia. Jest ono dla społeczeństwa najlepszą inwestycją. Toteż od samego początku tak wychowujemy swoje dzieci, by wybierały bycie nieszczęśliwymi i dlatego zawsze to robią. Co rano każdy z nas ma wybór. Wybierasz zawsze bycie nieszczęśnikiem, bo to rodzaj inwestycji. Wybierasz zawsze bycie nieszczęśnikiem, bo tak się przyzwyczaiłeś, takie masz wzorce, zawsze tak robiłeś. Umiesz to robić dobrze, stało się to jak wydeptana ścieżka. W chwili wyboru twój umysł natychmiast skłania się w tę stronę. Przygnębienie zdaje się być jakby „z górki", entuzjazm zaś „pod górkę". Entuzjazm wydaje się bardzo trudny do osiągnięcia, choć to nie jest prawda. W rzeczywistości jest całkowicie odwrotnie: entuzjazm jest „z górki", a nieszczęście „pod górkę". Bycie przygnębionym jest stanem trudnym do osiągnięcia, ale udaje ci się tego dokonać, mimo że wydaje się niemożliwe, bo przecież jest zupełnie sprzeczne z naturą. Nikt nie chce czuć się źle, a każdy CZUJE SIĘ źle. Społeczeństwo odwaliło wielki kawał roboty. Edukacja, kultura, instytucje kulturalne, rodzice, nauczyciele wykonali olbrzymią pracę. Zamienili entuzjastycznych twórców w nieszczęśliwe twory. Każde dziecko rodzi się szczęśliwe. Każde dziecko rodzi się boskie. A każdy człowiek umiera szalony. To jest twoje zadanie: znów stać się dzieckiem, odzyskać dzieciństwo. Jeśli będziemy umieli znów poczuć się jak dzieci, cała nędza zniknie. Nie twierdzę, że dzieci nie mają swoich nieszczęśliwych chwil. Mają. Ale nie żyją w stanie przygnębienia. Spróbuj to zrozumieć. Dziecko może stać się smutne, może być nieszczęśliwe, nawet bardzo nieszczęśliwe - w jakimś momencie. Ale jest tak przepełnione tym nieszczęściem, jest tak zespolone z tym nieszczęściem, że nie można go oddzielić. Dziecko nie istnieje w takiej chwili oddzielnie od swojego nieszczęścia. I wcale tego nie potrzebuje. Dziecko JEST nieszczęściem - tak mocno się w nie angażuje. A kiedy stajesz się jednością ze swoim nieszczęściem, przestaje ono być odczuwane jak nieszczęście. Jeśli stajecie się tym samym, już ten fakt zawiera w sobie pewien rodzaj piękna. Popatrz na dziecko (mam na myśli nie zepsute dziecko). Kiedy się zezłości, cała jego energia staje się złością; nie ma w nim czego innego. Zmieniło się i stało się złością. Nie „jest rozzłoszczone" - ale „stało się złością". I dostrzeż to piękno, rozkwit złości. Dziecko nigdy nie wygląda brzydko, nawet w złości wygląda pięknie. Wygląda jakby poważniej, jest bardziej pobudzone, bardziej żywotne - jak wulkan gotowy wybuchnąć. Takie małe dziecko, a tak ogromna A gdy złość ustąpi, dziecko staje się ciche. Gdy złość ustąpi, dziecko będzie nastawione pokojowo. Gdy złość ustąpi, dziecko będzie zrelaksowane. Możemy myśleć, że to okropne przeżywać taką złość, ale dziecko nie czuje się okropnie - było to dla niego nawet dość przyjemne. Jeśli potrafisz utożsamiać się z tym, co cię spotyka, będziesz czuł się szczęśliwy. Jeśli separujesz się od wszystkiego, nic nie przyniesie ci szczęścia, będziesz czuł się nędznie. To jest właśnie klucz. Wyizolowanie własnego ego to główna przyczyna popadania w nieszczęście. Spróbuj stać się jednością, unosić się wraz z tym, co przynosi życie, tkwić w tym tak intensywnie, tak zupełnie, jakby cię nie było, jakbyś się zagubił, a wtedy wszystko stanie się błogosławieństwem. Masz wybór, ale nawet nie zdawałeś sobie sprawy z tego, że go masz. Tak często wybierałeś niewłaściwie, że stało się to ślepym nawykiem; po prostu robiłeś to automatycznie. Stań się bardziej uważny. Za każdym razem gdy wybierasz coś, co powoduje u ciebie przygnębienie, pamiętaj: to jest twój wybór. Już samo to pomoże - świadomość, że to jest twój wybór i jesteś za niego odpowiedzialny, sam robisz to sobie, to twoje dzieło. Natychmiast poczujesz różnicę. Zmienią się właściwości twojego umysłu. Będzie ci łatwiej przesunąć się w kierunku szczęścia. A kiedy już zdasz sobie sprawę z tego, że to twój wybór, cała rzecz zamieni się w rodzaj gry....cd...dalej Jeśli chcesz czuć się źle - proszę bardzo, ale pamiętaj, że to na własne życzenie, i nie narzekaj. Nikt oprócz ciebie nie jest za to odpowiedzialny. To twój dramat. Jeśli go lubisz, jeśli odpowiada ci ten stan przygnębienia, jeśli chcesz spędzić swoje życie w poczuciu bycia nieszczęśliwym, to twój wybór, twoja gra. Ty ją rozgrywasz. Graj, jak umiesz najlepiej! Lecz wtedy nie chodź i nie dopytuj innych ludzi, dlaczego czujesz się tak podle. To absurd. Nie chodź i nie zwracaj głowy mistrzom i guru, pytając, jak być szczęśliwym. Tak zwani guru istnieją, bo jesteś głupcem. Robisz sobie krzywdę, a potem pytasz, jak się jej pozbyć. Ale nadal będziesz ją robił, jeśli nie zaczniesz zwracać uwagi na to, jak postępujesz. Od tej właśnie chwili spróbuj być pełen szczęścia i błogości."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja5
o rany to jest nas więcej! moj mnie doprowadził do takiego stanu że nic mi się nie chce. Nie zalezy mi na niczym i juz nie mam marzen, bo wszystkie mi równo spir...ił! Generalnie to jestem jak warzywo i naprawde nie rozumiem tego dlaczego tego nie oleje w koncu bo juz nie mam nic do stracenia. Ale jak strace jego to juz mi kompletnie nic nie zostanie.Czuje się jak taka stara baba, mam 23 a czuję się na 50. Mam ochote go zabic jak jakiemus znajomemu wymsknie się jakas swietna historia o nim i jego bylej, albo jak on wtopi z jakas luzna uwaga..A ze mna mu sie nic nie chce, bo sie zmienil..kiedys mu sie podobalo cos innego..a teraz cos innego.. Siedze teraz sama i mysle o tym jak go za to nienawidze..To chyba dobry znak, moze w koncu sie zlamię.. Czuję jak bym stałą obok siebie i patrzyła na zwolniony film.. ps. i nie szukam niczyjej uwagi, nie czerpie energii z niczyjej litosci itd poprostu pisze ze tez jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bongo fongo
Kobiety... Nas niestety pociągają skurwysyni :( Ale pomyśl, że przez niego tracisz piękne lata, życie, szczęście, a on tak naprawdę w każdej chwili może Cię zostawić. A na pewno gdzieś czeka na Ciebie mężczyzna, który uczyni Cię szczęśliwą. Bo związek powinien dodawać ochoty do życia, a nie ją odbierać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja5
aha jak mam dola to mi mowi ze za duzo mysle mysle wiec jestem;p a niektorzy wcale;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silaczka156
dzieki za zalozenie tego tematu. ja juz z bylym nie jestem od 1,5 roku, ale czasem mam napady tesknoty generalnie to on mnie porzucil po zaledwie 9 miesiacach, wczesniej wysysajac ze mnie cala radosc zycia. czego ja to nie slyszalam- ze grzywka nie taka, sukienka powinna miec pasek, do tej restauracji nie pojdzie, bo kurczaka tam nie podaja. na swieta do Polski nie przyjedzie, bo do kosciola jajek nie pojdzie poswiecic. do tego stalam sie jakas za gruba i w dodatku sprawilam, ze on tez przytyl! ja to sprawilam! i jeszcze rzekomo ograniczylam jego kontakty z kolegami a ja? ja tego wszystkiego sluchalam, czasem wywolywalam klotnie, bo w koncu jak dlugo mozna sobie pozwolac na ciagle obrazanie. uwierzylam, ze jestem zerem. zerwal, bo stwierdzil, ze palenie trawy ceni bardziej niz mnie. ciesze sie z takiego obrotu sprawy, choc czasem jeszcze przez moment zastanawiam sie, czy aby to nie moja wina byla, ze zwiazek sie rozpadl. na szczescie mam kolezanki, ktore przypominaja mi, ze chodzilam z potworem, ktory wcale mnie nie kochal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja 5
wiesz dlaczego tak myslisz? chyba oni wszyscy mają ten sam schemat działania. Jesli sluchasz dlugo o tym jaka jestes zla to na poczatku sie sprzeciwiasz, nie pozwalasz sobie na to. On przez chwile jest lepszy wiec wybaczasz. Potem historia sie powtarza kolejny i kolejny i kolejny raz a ty z biegiem czasu przyzwyczajasz sie do tego.I juz nie masz sily sie sprzeciwiac i marzysz tylko o swietym spokoju. I zaczynasz powoli wierzyc w to co on mówi. Ze jestes do niczego, ze i tak bez niego bedziesz nikim, ze nikt z toba nie wytrzyma tylko on.. I uzalezniasz sie od niego w ten sposób. A otem ciezko z tego wyjsc. Najważniejesze zeby wiedziec kiedy przestac wybaczac. To wielki blad i jesli pozwolisz zeby takie sytuacje były na pozadku dziennym to sama wydajesz na siebie wyrok. To takie moje przemyslenie a czy ktos sie ze mna zgadza to juz nie inna sprawa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, fajnie może byłoby spojrzeć sobie na to nieco inaczej: nie \"facet niszczy mnie psychicznie\" ale \"JA niszczę siebie, będąc z tym facetem\" pewnie, że trudno się z tego wyplątać, ale najgorzej, jak się człowiek czuje taki bezradny; a jak sobie dziewczyna zda sprawę, że to JEJ decyzja, że jest z nim, to może ruszyć do działania; fajnie jest sobie pomyśleć: \"ZDECYDOWAŁAM, że będę z facetem, który mnie olewa, bije, pije, poniża, itd.\" w ogóle, w tym kontekście KOCHAM to takie nic nie znacząco słowo... takie słowo-wytrych, bardzo wygodne, bo można powiedzieć: KOCHAM go i wszystko ma się z bani;) bo jakby nie było tego KOCHAM, to by się okazało, że może jestem z nim, bo: - nie mam pomysłu, co mogę zrobić, - boję się, że już nic dobrego mnie nie czeka, - itd., itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Helołczikidałt
Ja też mam coś podobnego... naszczęście mój afcet ani myśli imprezować beze mnie i chodzić do pubów... ale dyktuje mi jak mam sie ubrać :( nie wiem, moze po prostu zrezygnuje z tych strojów bo w jkoncu co mi zależy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja 5
Helołczikidałt a w co Ty sie ubierasz jesli mozna wiedziec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja 5
ps Agnie jestes genialna:) brakuje mi wlasnie kogos takiego kto pokaze mi ze mozna myslec inaczej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja 5 ---------> dziękuję, miło mi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż od dnia ślubu pije , cały czas posądza mnie o zdrady, wyzywa to jest mój trzeci mąż , dwóch pozostałych sa wogole wszyscy bardzo podobni do siebie jeśli chodzi o charakter. Wyzywają mnie, biją, poniżają, miałam już jedną próbę samobójcza przez mojego obecnego meza. Sam mnie uratowal. Co z tego dalej jest to samo... Potrzebowaliśmy poeniedzy, chciałam pożyczyć na procent jeden koleś napisał mi że za sex nie ma sprawy , później że u notariusza umowę spisze napisałam dobrze jak widzi taką sprawę , oczywiście nie pożyczyłam żadnej kasy. Mąż mnie oskarżył że jestem k***a , ściera i wogole .... Nie mam ochoty żyć mam trójkę wspaniałych dzieciaków , jestem bez pracy, a mój mąż tylko martwi się o swojego syna moje dzieci ma w d***e. Chce właśnie popełnić samobójstwo bo nic mi w życiu nie wychodzi , szkoda mi moich dzieci bo ****ardzo kocham ale nie mam wyjścia. Moi byli mężowie i obecny zgnebili mnie na tyle że nie podniosę się psychicznie z tego a dzieci muszą mieć dach nad głową i żyć jakoś , nie jestem w stanie im tego zapewnić nie teraz .... Nie chce żyć połknęłam dwie tabletki na sen bardzo mocne jeszcze tylko dwie następne i będzie po sprawie ja już nie będę szczęśliwa moje dzieci tak ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ana345
Halo, obudź się!!! Ty go nie kochasz, Ty uzależniłaś się od niego. Chcesz być szczęśliwa to kopnij go w cztery litery jak najszybciej!!! Chyba, że jesteś masochistką to proszę bardzo, jak lubisz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość car20

Proszę o pomoc... 

Od prawie pół roku jestem z facetem (tzn... już byłam), który na samym początku był czuły, wrażliwy, opiekuńczy.. no wprost kochany.. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, w pewnym momencie oszalałam na jego punkcie.. Nasz związek był bardzo dynamiczny, szybko razem zamieszkaliśmy, chwilę później zaręczyny, wszystko układało się cudownie. 

Później niestety, po jakiś dwóch miesiącach zaczęło się coś psuć, były ciągłe kłótnie, ja w pewnej chwili zaczęłam go straszyć, że odejdę no i robiłam to w zasadzie przez pewien czas dość często bo wtedy jakoś się ogarniał i zaś było dobrze.. Nagle wszystko przestalo działać, ani krzyk, ani płacz, ani prośba, rozpacz... No nic. Pewnej nocy wpadł do mieszkania z zarzutami że mam na jakimś portalu profil... Wynajął na mnie wcześniej Panią detektyw za co mnie przeprosił ale tego wieczora okazało się że udał się do niej jeszcze raz. Ja byłam święcie przekonana, że to jakiś żart... Niestety-myliłam się. Był tak bardzo tego pewien że aż nie dowierzałam. Wyrzucał mnie tej nocy z domu, strasznie cierpiałam... Był taki poważny, na szczęście udało mi się jakoś przenocować do rana, byłam w totalnej rozsypce, chyba to zauważył i nawet jakkolwiek starał się żebym już nie płakała.. O dziwo nie rozumiał tego dlaczego płaczę.. Minęły dwa dni i znowu mnie wygonił z domu, w sumie do dziś nie wiem za co. Wiedział że nie mam gdzie zbytnio pójść... Tym razem się już nie zlitował.. Po zniesieniu wszystkich rzeczy pojechałam do siostry i tam koczuję kątem do dziś. 

Od dłuższego czasu byłam winna WSZYSTKIEMU ( że nic się nie zmienia, że jest coraz gorzej, że doprowadze do tragedii (tzn cos mu się stanie) , że przyjechałam do niego bez zapowiedzi a on miał zły humor, że powiedziałam coś co mu się nie spodobało, że chciałam wrócić (zarzucił mi że chodzi mi tylko o mieszkanie), że zrobiłam z niego zero, że czegoś nie rozumiem, że go zniszczyłam, że on się gorzej czuje, że niby nic nie robię żeby było lepiej, że non stop klame, że niby myślę o innych, że nie jestem mu wierna, że gdzieś wychodzę ( a praktycznie nie ruszam się z domu no chyba że już muszę, albo do niego) i wiele wiele innych, byłam winna nawet temu że gdzieś nie zdążył.. Ale to jeszcze nic... To że każdy mój dzień wiązał się z okropną tęsknotą, bólem i okrutnym rozpaczem.. To naprawdę jeszcze nic.. Dziś doznałam po prostu szoku.. Pojechałam do niego (oczywiście bez zapowiedzi, chciałam mu zrobić niespodziankę, bo coś mu się nie spodobało i przestał odbierać. Pewnie większość kobiet ma taki odruch że jak coś się dzieje nie tak w związku i facet się rozlaczy to rozpoczyna się gorąca linia połączeń... O to również dostałam opieprz...w pewnym momencie wziął mój telefon i zaczął przeglądać (ogólnie czepiał się o każdego kolegę, a już nawet o koleżanki). Zobaczył że miałam w wyszukiwarce dawnego znajomego, również starszy ode mnie i w zasadzie to dawno temu łączyła nas przelotna znajomość... No i zaczęło się piekło, kazał mi wyjść, zarzucił sponsoring, powiedział że jestem klamczuchą, że kłame mu w żywe oczy, a ja wciąż tłumaczyłam się że nie zrobiłam nic złego, po prostu usunęłam jego telefon, a naprawdę potrzebowałam czyjejś pomocy bo od własnego faceta nie usłyszałam nawet słowa o tym, żebym wróciła. Za każdym razem próbował wysyłać mnie wszędzie... Byle nie do siebie. Zaczął okropnie krzyczeć ' wynoś się', 'wynocha', 'wyjdź stad', 'wyjdz'. Cały czas pytałam się czy mnie kocha, czy to koniec, prosiłam żeby tak nie krzyczał, chciałam go uspokoić, blagalam żeby mnie tak nie traktował.. Tłumaczyłam że tak nie traktuje się osoby która się kocha, tym bardziej że dwa dni wcześniej mówił że mnie potrzebuje i że kocha mnie tak mocno że już mocniej się nie da.. Chcialam go przytulić.. I wtedy padły słowa 'nie dotykaj mnie', 'nie jestem twój', nazwał mnie złodziejką, bo wzięłam na chwile jego telefon i schowalam za plecy żeby ze mną pogadal . Jestem w szoku do teraz. Jeszcze nikt nigdy na mnie tak nie krzyczał, jak on... Osoba która tak kocham/kochałam? Sama już nie wiem, czuję straszną pustkę, a z drugiej strony palący ból, ale jeszcze z trzeciej, gdzieś tam głęboko czuję, że byłabym w stanie mu to wybaczyć, w końcu wiem że nic złego nie zrobiłam. Nie zdradziłam go ani nic z tych rzeczy. Chcialam tworzyć z nim rodzinę, jedną całość, bo wiem że razem moglibyśmy góry przenosić... A tu coś takiego... Wykrzykiwał to że mam się wynosić i wypychał mnie z jeszcze niedawno naszego wspólnego mieszkania.. na lewo i prawo z taką wściekłością jakbym była skupiskiem całego zła świata. A ja po prostu pragnęłam być z nim na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie... Usunął mnie całkowicie że swojego życia.. Boje się bo ostatni raz tak strasznie kochałam parę lat temu. Nie umiem sobie tego jakoś poukładać nawet nie umiem tego zrozumieć. Przeciez tak strasznie się kochalismy.. Ja nadal go kocham ale to wszystko chyba za bardzo boli.. Z resztą on pewnie już nie bierze opcji powrotu pod uwagę. Nie wiem czy to dobrze czy źle.. Napisałam mu smsa z podziękowaniami za wszystkie cudowne chwile, za wszystkie zle, przeprosiłam (tak, jeszcze ja). Szkoda tylko że dla wszystkich znajdował czas tylko nie dla mnie, zwłaszcza w tym najgorszym czasie. To okropne bo ja naprawdę nadal go bardzo kocham, tylko po prostu teraz ból trochę to uczucie zagłusza... Och, co ja mam robić? 😢 ... Pomocy 😢

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×