Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wdowa-po-franku-f

ptak i ryba, czy to możliwe?

Polecane posty

W skrzypku na dachu ojciec mówi do córki żydówki że jej prawosławny luby nie jest odpowiedni na męża ponieważ są jak ptak i ryba, mogą się kochać lecz gdzie założą gniazdo? mam problem, kocham swojego chłopaka i chcę z Nim żyć aż do śmierci a On ze mną czego jestem w 100% pewna. Od roku kłócimy się średnio raz na tydzień. głównym problemem jest kościół ale również polityka i pokrewne. ogólnie mamy całkowicie różne poglądy na wszystko i nawet takie rzeczy jak literatura czy muzyka albo film. tak naprawde to nie wiem co nas łączy i gdzie są nasze wspólne punkty ale oboje wiemy że chcemy być ze sobą. pomóżcie, czy to ma przyszłość??????????????.w dodatku jestem ateistką a On jest głęboko wierzący, przeszkadza mu że czytam literaturę traktującą o historii chrześcijaństwa-raczej obiektywną, czasem krytyczną. po prostu mnie to interesuje to taki mój konik. staraliśmy się o tym nie rozmawiac , pozniej doszla do tego polityka i posuwając sie dalej w koncu w ogole nie bedziemy mogli sie do siebie odzywac. zalezy nam na tym zwiazku, co zrobic? On twierdzi ze nie mozna z tym zyc, z ta swiadomoscia ze jego Ukochana osoba mysli w ten sposob o czyms co jest dla Niego tak wazne.jestem taka nieszczęśliwa, czemu nigdy nie może być dobrze? On bardzo dba o mnie, jest troskliwy czuły, naprawdę Mu na mnie zależy.czy to ma jakakolwiek przyszlosc???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pomaranczowy Stroz Prawosci
a wpisze ci sie....znaj Moja łaskę a tam.....nawet odpowiem nie albo jednak nie.....🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ech stróż prawości, też coś... ja jako wdowa po generale franku wiecej wiem na temat strozowania niz Ty i Twoja pomaranczowa aura. lecz teraz szaa... mów mi co mam czynić/...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmmmm.mam podobnie.jestesmy raze,jest milo,ale ja nie widze go na stale w mojej przyszlosci.za wiele nas dzieli i tego zmienic sie nie da.zycie razem byloby koszmarem.tobie tez sie nie uda.taka jest ironia zycia,wiec ciesz sie szczesciem poki mozesz,bo final twojego zwiazku jest przesadzony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On głęboko wierząc a Ty ateistka? Daj se spokój dziewczyno, nawet jak jakoś poupychacie gdzieś w zakamarkach swoje uprzedzenia wobec siebie to prawdziwe piekło rozpocznie się gdy urodzi się Wam dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to ładnie, teraz to naprawdę serce mi pęka doslownie i w przenosni... coz widze nasza przyszlosc, wyobrazam sobie ze znajdziemy jakis kompromis... nie wyobrazam sobie siebie z nikim innym, on tak samo, i co bedzie? :(:(:(:(:(:( ostatni moj chlopak zginal w wypadku samochodowym jesli strace jeszcze kogos to chyba umre, pieprzone zycie. nie znacie moze kogos komu sie udalo???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On caly czas powtarza \"chcieć to móc\" ale chyba już sam w to nie wierzy. ja naprawdę Go kocham! moze rzecz w tym zeby tych uprzedzen nigdzie nie upychac tylko sie ich pozbyc? zgodzilabym sie nawet na wypranie mojego mozgu jesli to mialoby pomóc (ech....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jaki chcesz znaleźć kompromis jeśli on jest głęboko wierzący a Ty ateistka? Zostaniesz trochę wierząca a on trochę mniej wierzący? Sprawy wiary tyczą całego życia i światopoglądu, będzie bardzo trudno pogodzić to moim zdaniem. Nie wiem czy taki związek jest możliwy na dłuższą metę. Jesli jednak kochacie się - spróbujcie :) A nuż się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz wydaje ci sie ze dacie rade.jestescie mlodzi i wydaje wam sie ze wszystko jest mozliwe.ale zycie jest okrotne,minie namietnosc i zacznie sie codziennosc,a ona wymaga silniejszych podstaw niz zakochanie - wlasnie wspolnych zasad,celow,idei,itp.bez tego zacznie sie meczarnia,codzienne utarczki,potem trzaskanie drzwiami,zdrady,ostateczne rozstanie w wielkim bolu i poszarpaniu.takie zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz to się już popłakałam. dlaczego to życie jest takie okrutne? i dlaczego to co w tej chwili pisze jest tak beznadziejnie banalne? chodzi mi to ze nadal bedziemy wierzyc w co chcemy ale on bedzie szanowal moje poglady a ja jego gdybysmy mieli dzieci to nie przeszkadzaloby mi to ani troche gdyby chodzily do kosciola itp, moze racja ze to tylko zakochanie... ale On jest takim dobrym człowiekiem... nie znajdę lepszego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ufam Twojemu zdaniu bo pewnie już to przerobiłaś/eś. wszyscy wpychają mi do głowy bzdury że miłość wszystko przezwycięży i takie pierdoły, zastanawiam się czy to w ogóle nie jest jedna wielku bujda i oszukiwanie samego siebie. jednak nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego , już tak ponad rok to funkcjonuje i wciąż uważamy zgodnie że musimy zostać razem. rok to niedługo ale chyba wystarczająco żeby kogoś pokochać i wysnuć wiele marzeń związanych z jego osobą... marzę aby któregoś dnia obudzić się i być wierząca albo żeby On zaczął patrzeć na świat tak jak ja, ale tak się chyba zbyt często nie zdarza w przyrodzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli teraz nie ma kompromisu to po slubie go na pewno nie bedzie. To tak jak z narzeczonym naduzywajacym alkoholu - dziewczyna wierzy swiecie ze cud malzenstwa i przysiegi przed oltarzem/urzednikiem USC odmieni go na lepsze. To sa tylko zludzenia! Roznice miedzy Wami moga, jak juz tutaj ktos wspomnial, prowadzic do powaznych konfliktow i jesli teraz placzesz z tego powodu to potem, gdy juz bedziecie mezem i zona - bedziesz rozpaczac, nie bedziesz miala dokad pojsc a miedzy Wami bedzie rosla niechec, milczenie (bo o czym tu rozmawiac jak prawie kazdy temat jest przyczyna konfliktu?) i w rezultacie obcosc. On jest wierzacym katolikiem wiec zapomnij o tym ze dostaniesz rozwod. Chyba ze nalezysz do typu meczennikow agnostykow - to prosze bardzo. Cierpimy zwykle na wlasne zyczenie a wybor nalezy do Ciebie. Przedstawilam tutaj prawdopodobny rozwoj wypadkow znajac juz troche zycie i majac co nieco za sabo. Wiem jednak na pewno ze slub zmienia jedynie stosunek wlasnosci i nazwisko najczesciej panny mlodej (bo sa wypadki ze mezczyzna przyjmuje nazwisko zony), samego czlowieka malzenstwo nie jest w stanie zmienic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiedz mi teraz (no, moze bardziej sobie powiedz, przyznaj sie ale szczerze i bez koloryzowania, tlumaczenia, racjonalizowania, OK?) - jaki byl ten rok? Ile Cie kosztowaly ustepstwa? Ile Cie psychicznie kosztowaly konflikty na tle roznic Miedzy Wami? Dla Twojego wlasnego dobra prosze Cie o szczerosc i to taka az do bolu - usiadz sobie dzisiaj spokojnie, wez jak chcesz kieliszek wina, piwo albo jakis inny trunek (na odwage - szczerosc wobec samego siebie wymaga naprawde choler.nej odwagi!) i porozmawiaj ze soba. Jesli chcesz mozesz wziac kartke papieru i wypisac sobie wszystkie za i p rzeciw. Za jest to ze go kochasz. Ze jest dobry, opiekunczy (sama to piszesz) i to niby ma tlumaczyc roznice miedzy Wami. Mozesz spotkac kogos rownie dobrego, opiekunczego i kochajacego o podobnych do Twoich pogladach i zainteresowaniach. Kochasz go teraz - a za kilka lat mozesz znienawidziec za te roznice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do ślubu nam jeszcze daleko, najpierw trzeba by skończyć jakieś studia... wcale nie uważam i nie uważałam nigdy że ślub zmienia człowieka(chyba ze na gorsze) tylko zastanawiam sie teraz jak dojsc do kompromisu JUZ DZIS TERAZ zeby moc cos zbudowac, jak znaleźć nasze wspolne podstawy, zeby za kilka lat móc tworzyć szczęśliwy związek, może kiedy dorosnę to zmienię poglądy narazie nic na to nie wskazuje. będę rozpaczać to pewne, i z Nim i bez Niego,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odechciewa mi się żyć :( może to głupie że wydaje mi sie ze nie ma takiej osoby z którą moglabym byc, wiem ze gdzies tam taka osoba sie znajdzie o takich pogladach jak ja i o cechach ktorych szukam, ale nie dam rady sie z Nim rozstac po prostu umrę z bólu, nie dam rady. nie jestem typem męczennika i rzadko użalam sie nad sobą ale własnie teraz dopadl mnie moment słabości, mam poszarpane nerwy moi starymi sprawami i ich konsekwencjami w dniu dzisiejszym a do tego jeszcze ta JEDYNA osoba okazuje sie nieodpowiednią i to nie przez NIEGO ale przeze MNIE , przez MOJ SWIATOPOGLAD ktory zmienic jest naprawde trudno. Oczywiscie pamietam złe chwile ale pierwsze moje skojarzenie na pytanie\"jaki byl ostatni rok\" to były te lepsze momenty, jak było słodko i wydawało Nam sie ze wszystko mozemy. Wszyscy Nam zazdroszczą że tak sie kochamy a nikt nie wie.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chwilami marzę żeby On zakochał się w jakiejś miłej dziewczynie , dobrej wierzącej, która będzie Go zawsze wspierać w Jego poczynaniach, z którą sobie ułoży życie i wychowa katolickie dzieci. żeby był szczęśliwy i zadowolony, wiem że cierpi przeze mnie. to jest naprawde dobry facet. takiego ze świecą szukać, wymierający gatunek. czego bym nei zrobila zebysmy mogli byc razem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×