Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość M_A_T_K_A

Kłopoty z 11-nastolatkiem ...

Polecane posty

Gość O_J_C_I_E_C
a ja to bym lał w dupę ile wlezie.gówniarzeria nie może rodzicom w chodzić na głowę, wszystkiego są granice.a jak teraz sobie pozwolisz,to potem będzie za późno to dobra rada, czułości czasem na bok i wziąźć sie za twarde wychowanie,jest czas na miłość i czas na wymagania pozdrawiam cie matko ps.w głowie się nie mieści z jakim potworem żyłaś, będzie ok, buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszyskich,doskonale wiem o czym piszecie bo ja problem mam poczworny.Tylko musimy my rodzice wziąć pod uwagę to że wychowywania nie można zacząć nagle w wieku \" trudnym\".Rozmowy i wspolne prace w domu trzeba zacząć od pierwszych lat.Razem układane klocki,książeczki pluszaki,pomoc w kuchni,wspolne lepienie pierogow,pieczenie-to w sposob naturalny zbliża,jest też czas żeby dokładnie wysłuchać problemow szkolnych między kumplami.I pamiętajmy wymagając szacunku naszych dzieci do starszych ludzi np dziadkow nie pozwalajmy sobie na obrazliwe komentarze o innych ludziach przy dzieciach,tak łatwo nieraz innych krytykować. Moi chłopcy są bardzo rożni,wobec każdego muszę stosować inną \" taktykę\",jednego biorę pod włos innego sprowadzić szybko na ziemię.A plan sprzątania zawsze ja rozdzielam,bo oni nie pamiętają że w domu też trzeba pomoc.Zresztą przypomnijcie sobie wasze dziecinne lata.Co było najważniejsze? Koledzy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też matka
zagadzam się z tobą w zupełności, ankaro :))) to prawda, ze uczestniczeni dzieci w wielu czynnościach domowych bardzo zbliża i ułatwia w jakis sposób jednocześnie "wychowanie" , ot i cała prawda :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też mam syna
A mnie się przeytafiło coś niedobrego.Mój syn ma 12 lat.Wyszłam któregoś dnia na imprezę, on został sam w domu.Z imprezy odprowadził mnie kolega, chciał wejść na kawę-zgodziłam się.Syn spał,myśmy rozmawiali w kuchni.Nagle syn wstał, popatrzył an mnie ,krzyknął-co się tutaj dzieje!!!!!, nalał wody do szklanki-oblał mojego kolegę kubkiem zimnej wody , na mnie popatrzył i krzyknął-ty dziwko jebana!!!! dodam,że jestem po rozwodzie, mąż też jak M_A_T_K_I jest alkoholikiem, podnosił często na mnie rękę, a z niesamowitą regukarnością ublizał i wyzywał od najgorszych(język i wulgaryzmy z rynsztoka).Z synem ma sporadyczny kontakt.Może jest ten problem co u matki, napatrzył sie jak tatuś traktuje i powiela... :( Pozdrawiam Cię droga M_A_T_K_O :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też mam syna
nikt się nie chce wypowiedzieć, pewnie .. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DO--ja też mam syna
NO KOCHANA, TO JEST BULWERSUJĄCE, JA NIGDY BYM NIE POZWOLIŁA NA TAKIE ZACHOWANIE DZIECKA,TO NIEDOPUSZCZALNE JEST!!! W KAŻDYM RAZIE COŚ SIĘ TEŻ NIEDOBREGO Z TYM DZIECKIEM DZIEJE, BO TAK SAMO Z SIEBIE? :( NO NIE WIEM, ZATKAŁO MNIE...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kisia Misia
ojej :(((( ja jeszcze nie mam dzieci, ale jak sobie poczytam, jak trudne jest ich wychowanie, to aż sie boję ich mieć :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaznodziaja
wot ciekawyj tjema.nada pagawarit o tiem,sztoby podjat wopowiednie sriedki :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też matka
ludzie..., czemu taka znieczulica????czy wy naprawdę nie macie dzieci w domu, że nie chcecie się wypowiadać?wolicie chodzić po topikach o zdradach czy tym podobne,odezwijcie się proszę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do...bardzo łatwo jest oceniać.JA TEŻ MAM SYNAdla twojego chłopca to był szok że jest ktoś w domu niespodziewanie.Pamiętaj że nie tylko ty tragicznie przeżyłaś swoje nieudane małżeństwo ale on rownież.Każde dziecko chciałoby miec cieplutki dom pod każdym względem choć czasem zgrywa twardziela,to rownież wzorce z telewizji.Nie boj się z nim rozmawiac jak ochłoniecie powoli wroćcie do tematu,spytaj go o zdanie,może myśli że sytuacja się powtorzy?Daj mu poczucie bezpieczeństwa ale nie dawaj się obrażać powiedz mu otwarcie że bardzo cię to boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bleeeeeeeeeeeeeee
Powiem ci tyle ze jesli tak sie zdieje to koniecznie musisz mu lancuch ukrucic i stac sie ostrzejsza bo z czasem naprawde bedzie sobei pozwalac na wszystko!! 11 lat to dpoeio poczatek!!!!!!!!!!!!! Nie pozwalaj mu kobieto na cos takiego bo jesli sie przyzwyczai to juz potem nic niee zmienisz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M_A_T_K_A
Jak miło, że się tyle osóbek życzliwych sercem odezwało, widzę ,ze nie ma znowuż takiej znieczulicy, jak zasugerowała któraś forumowiczka, dziękujac wszystkim za opinie serdecznie pozdrawaiam i dalej zapraszam do dyskusji....o naszych Pociechach :)))))))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam ponownie Nie potrafie sie odnieść do Twoich kłopotów rodzinnych ( czytaj małżeńskich ) bo całe szczęście mam męża który jest dla mnie i dzieci oparciem. Myślę ze właśnie to jest główna przyczyna problemów. Ja jako dziecko tez nie miałam cudownego dzieciństwa i chyba dlatego poradzić Ci moge tylko jedno - rozmawiaj , zmuszaj dorozmowy, sama mów jeśli sie otworzysz on tez to z czasem zrobi trzeba być cierpliwym. Tylko nie rób jednego nie obarczaj go swoimi problemami mów tylko o uczuciach. Ja tak robie w sytuacjach naprawde trudnych przykład - śmierc dziadka .Junior bardzo długo nie mógł dojść do siebie .Pojawiły sie leki problemy dziwne zachowanie. Zwalałam to tez na okres dorastania ale któregoś razu siadłam z nim w pokoju i po kilkunasto minutowym molestowaniu go ,wypytywaniu okazało sie że wsytyd mu było sie przyznać ( jestem prawie dorosły) ze boi się śmierci tego że kiedys odejdziemy ze on zachoruje i umrze. Ja sama nigdy bym nie pomyślała że dla niego ( tym bardziej ze naprawdę dużo na ten temat rozmawialiśmy) będzie to stanowiło taki problem. Oczywiscie problem nie zniknął po jednej rozmowie ale przynajmniej wiedziałam co sie dzieje i inaczej podchodziłam do niektórych jego zachowań. Dlatego uważam ze trzeba rozmawiac rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać Ufff się rozpisałam pozdrawiam :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też mam syna
witaj droga Matko :) Jak widzisz , nie tylko ty miałas-masz takie przejścia, nie jesteś sama, pamiętaj a ja życzę tobie , jak również i sobie i...nam podobnym, aby sytuacje się wyklarowały i żeby było dobrze i szczęśliwie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M_A_T_K_A
Witaj kochana Młaaa :)))))) Tak, masz dużo racji, nic nie ulecza pewnie tak , jak rozmowa właśnie... W psychice dzieci, dzieje się tyleż niewyjaśnionych rzeczy, że czasami -jaką stanowić mogą dla nich powagę-nie do końca zdajemy sobie sprawę, czasem wogóle :( Ja też widzę, ile przeżycia , pewne sytuacje, czasami może brak "własciwego" dialogu zdziałał krzywdy mojemu dziecku... Mam nadzieję, ze córeczka jakoś obronną ręką z sytuacji wyszła-moze kontakt łatwiejszy-dziewczynka i ... młodsza... Mogę tylko pokładać nadzieję ,że się w niej zły "odłam" sytuacji nie rozwinie kidyś :( Do "ja też mam syna"-moja droga-jest mi bardzo, ale to bardzo przykro,że doszło do tego , iż musiałaś od tak "małego' (bo jednak) dziecka usłyszeć takie słowa... Nie oceniam Cię, ani tym bardziej Twojej pociechy, mogę sobie tylko wyobrazić, kochana, jak traumatyczne przejścia mieliście (Ty i Twoje dziecko0.... Wybacz mu i ...tak jak radzi Młaaa-duzo rozmawiaj, rozmawiaj o tym , co Cię boli-nie oceniając za każdym razem jego zachowania, nie nazywając rzeczy "bo ty to, bo ty tamto" , tylko "bo jest mi przykro, ze ty w ten sposó, a jesteś taki wspaniały i wartościowy chłopiec". Wiem oczywiście , że dawać rady jest łatwiej , niz je samemu realizować, no ale cóż... Radźmy jakos sobie współnie i wspólnie się wspierajmy :)))))) 🌻 🌻 --------------> to dla wszystkich kochanych osóbek, które tu zaglądają :)))))))))))))))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Młaaa ja sama pamiętam jak w wieku kilkunastu lat panicznie się bałam śmierci,tego że mnie pochowają żywcem,że moi rodzice umrą...ile ja się napłakałam wieczorami. I nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło.Nikt wtedy z rodziny nie odszedł,nie miałam dostępu do horrorow.Jak sobie przypomnę brrrrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta i matka
jak miło ,ze powstał taki wspaniały topik, można sobie porozmawiać o dzieciach,pochwalić się nimi, lub też pozalic.Szkoda,że nikt do tej pory na to nie wpadł.Lepiej późno niz wcale :D Ja jestem matką jedynaka.Mój jedynak ma 13 latek.Bardzo, ale to barzdo chciałam mieć więcej dzieci lecz niestety , moje drugie dziecko poszło w wieku 3-ech latek do aniołków :( Bardzo to przeżyłam,było to 5 lat temu, i choć czas leczy rany, ja się nigdy na nastepne dziecko nie zdecyduję,Taki ból i 2 lata ciąglego strachu nikomu nie życzę,. Dziekuję za każdym razem bogu ,że mam choć(albo AŻ) to jedno dziecko,Kazdego dnia się modlę , aby było zdrowe.Pamiętajcie , ze dzieci,-mimo że słyszałam opinie ze trzeba wychowywać też twado-nie są niczemu winne , to tylko dzieci i one płacą za błędy dorosłych Ceńmy , kochani to życie, póki jest, bo jest tylko jedno i jest krótkie "Kochajmy ludzi, bo tak szybko odchodzą " :((((((((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M_A_T_K_A
Do -------------> kobiety i .... Reczywiscie piękny post, piękne słowa(te ostatnie) takie prawdziwe... Wiesz, jest mi przykro ,że przeżyłaś smierć własnego dziecka, ja sobie nie wyobrażam... :( Podziwam, że sie podniosłaś, ... że -duzo tego "że" by trzeba było :) W każdym razie, przeżycie wielce tragiczne... Moze łatwiej sobie wytłumaczyc, że tak musiało być.... Cos w życiu, co nas spotyka jest po coś ... :) Bo jak innaczej tłumaczyć śmierć dziecka :( , ja nie potrafiłabym... Aż mi smutno, jak to piszę .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobita i matka
tak ankaro i tutaj prawdę mówisz :))) . Tzn. mam na myśli ,ze w którymś tam momencie życia każdego dziecka (u jednego wcześniej u drugiego później) przychodzi moment zastanawiania się nad życiem, i to nie tylko nad jego początkiem, ale nad jego końcem-co jest znacznie trudniejsze dla dzieci. i niby to takie naturalne , a u niektórych zostaje ...To prawda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta i matka
miałao być "kobieta i matka" -------> ale oczywiście to ja we własnej osobie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj kobieto,sama nigdy nie przeżywałam takiego dramatu ale w roku kiedy urodził się moj najmłodszy jego parę miesięcy starszy kolega z ulicy zmarł.Przeżywałam to mocno patrząc na nasze kochanie.Sama mam 4 urwisow w wieku 1-16.Mamy wesoło nie powiem i może kiedyś ty też jeszcze wezmiesz kogoś w ramiona.Zapewniam cię to zupełnie inne macierzyństwo w wieku powiedzmy-starszym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M_A_T_K_O, a moze zachowuj sie tak jak on. powiedz \"moze poscielilbys za mnie lozko i pozmywal naczynia i zrobil obiad. w koncu ja to caly czas robie...\" albo spytaj ile ci zaplaci za zrobienie prania, skoro on od siostry bierze kase. postaw go w takich sytuacjach niech sam poczuje. dobrze by bylo gdyby przez ajakis czas nie mial kasy i poczul ze jest odrzucony przez kolegow.. moze wtedy zrozumie ze pieniadze to nie wszystko bo wtedy zostana mu tylko ci najblizsi przyjaciele i rodzina. moze wtedy ich doceni. ja mam mlodszego duzo brata i poniewaz rodzice dlugo pracowali wlasciwie wychowywal sie ze mna, w tym samym pokoju mieszkalismy. bylam wsciekla na mame kiedy ja powiedzialam ze nie pomoge mu w czymstam bo on sie zle zachowal wobec mnie albo nie pomogl sprzatac, a mama mowila ze on taki biedny i sobie sam nie poradzi np z lekcjami io ze juz pozno (a gnojek nawet do zeszytu nie zajrzal zeby sprawdzic czy ma cos zadane i wyszlo to dopiero jak mama przejrzala zeszyt) i to bylo nie raz. w koncu jakos mame przekonalam po dlugich rozmowach na osobnosci. teraz juz z niego prawie dorosly facet i mnie juz w domu nie ma i dopiero teraz mama zauwaza co to jest niekonsekwencja. choc on juz wyrosl z buntu i teraz nie maja juz z nim klopotow ale jeszcze rok dwa lata temu... a teraz sie zakochal i codziennie pokoj sprzata, zmywa naczynia zeby rodzice dali mu 5 zl na bilet zeby mogl do dziewczyny pojechac. prasuje sobie sam rzeczy, odrabia lekcje zaraz po szkole zeby pozniej rodzice nie mieli sie do czego przyczepic, uczy sie zeby nie mial szlabanu. PS. my nie moglismy dostawac kieszonkowego bo rodzicow nie bylo stac na comiesieczne kieszonkowe ale jak zasluzylismy dostawalismy kase na rozne wyjscie np do kina czy na imprezy do znajomych. ale to bylo w nagrode za dobra nauke i pomoc w domu(nie mowie o podstawowych obowiazkach)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
canis - dokładnie taka sytuacjamiała miejsce u mnie tyle że twoja mama może dała sie przekonać czy tez zrozumiała że to nie jest dobre rozwiązanie sytuacji bo u mnie moi rodzice nadal faworyzują( tak to chyba nalezy nazwać) moją młodsza siostre . Nadal to Ona jest biedna nieszczęśliwa itp a ja ty sobie dajesz dobrze rade więc o co chodzi?? Dlatego w miom domu ( normalnie skrzywienie pod tym względem mam) moja młodsza potomka :) nie ma z powodu wieku jakichs szczególnych przywilejów. Mnie osobście doprowadzały do szału nakazy moich rodziców typu.... ustąp jej jest młodsza lub np po zjedzeniu swojej porcji lodów kiedy wyła ze chce jeszcze ..daj jej troszke swoich. Po kilku latach moja mam nie reagowała na podbieranie mi moich ciuchów bez moije zgody i zeby było jeszcze weselej oddawała je zniszczone i na to moja mama też nie reagowała. Do dnia dzisiejszego nie potrafię z siaostrą nawiązac takich naprawdę siostrzanych kontaktów. Takie problemy tez moga wpłynąć na zachowanie dzieciaka może on to odbierac jako faworyzowanie tego drugiego i obnizac poczucie własnej wartości ( bo cos ze mna jest nie tak skoro mama woli tego drugiego lub tez druga). Dlatego rozmowa i takie racjonalne podejscie do problemu, choc trudne ,moim zdaniem jest najlepszym wyjściem z sytuacji Pozdrawiam wszystkie zmartwione ale kochajace mamy :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M_A_T_K_A
Droga Canis :))) Bardzo mi miło, że tu zajrzałaś i masz rację, niekonsekwencja to swojego rodzaju "samobójstwo wychowawcze" :( - moze za drastycznie określiłam, ale jednak. Jakżesz trudno być konsekwentnym wobec własnego dziecka. Wiesz, u mnie to pozostaje jeszcze ta "trauma" (bo to jednak na dziecku sie odbija), w której żyliśmy. I ja, często, myśląc sobie "oj, przecież tyle te biedne dzieci przeżyły, mój biedny synuś..,itd" może nie "bagatelizowałam" co-zmniejszałam każdy problem, a raczej-nie byłam konsekwentna w swoich postanowieniach, czy też karach, które nakładałam na mojego synka. I pewnie też to go trochę rozjuszyło w negatywnym i aroganckim sposobie odnoszenia się (czasem !-zaznaczam, że - czasem-bo nagminne to nie jest) do mnie :( Moje dziecko było niemym świadkiem zdarzeń, rzec bym mogła tragedii, jakie rozgrywały się w domu..... Przykro mi , uwierzcie przykro mi o tym pisać, ale to prawda... W domu, niby porządnym, na pozór spokojnym, materialnie dobrze sytuowani, mąż własna firma-po studiach, ja po studiach (oczywioście nie odnoszę się do tego ,że brak wykształcenia to coś gorszego -proszę żeby nikt sobie tego nie brał do siebie) ja- pochodząca z szanujacej się rodziny, zawsze elegancka, dziecko zadbane, ułożone, potem jeden z najlepszych uczniów w szkole....I JA ....JA , która tyle czasu w tym trwałam, ...mam oczywiście sobie za złe, ale psycholog, do której swojego czasu się udałam, pmogła mi to zroumieć, ja też znalazłam się w tzw. "psychicznej" pułapce...jako żona alkoholika, sadysty, despoty.... czułam niemoc, byłam w dołku psychicznym zniżona do granic możliwości, robiłam "dobrą minę do złej gry" przed otoczeniem, znajomymi, rodziną-nie do pomyślenia by dla mnie było (wtedy) co by było jakby się dowiedzieli, itd. Tego po prostu nie da sie opisać...To trzeba przeżyć, żeby wiedzieć ile bólu, upokorzeń, walki z własnym ja, ze strachem przed mężem, strachem o własne dzieci, strachem przed zyciem wogóle, lęki, że jak mnie zabraknie, com poczną te moje biedne dzieci, które nie mają ojców....Mogłabym tak krzyczeć czasem, krzyczeć do nieba, krzyczeć gdzieś w świat...."dlaczego??????????????!!!!!!!!!!!!!!!!, po co??????????!!!!!!!!!!! , co ja zrobiłam w życiu nie tak ???????????!!!!!!!!! , dlaczego akurat moje dzieci ???????????!!!!!!!!!!!!!!....................." :((((((((((((((((((( Tylko że odzewu nie będzie, trzeba się podnieść, iść dalej, nabrać sił do życia, .......przecię są większe tragedie od moich............. Troszkę się rozkleiłam, wybaczcie.... ale i tak Wam wszytkim dziękuję... :) za: życzliwość, serce i ...za to ,ze po prostu jesteście, że wiadomno ,że nie trzeba być jednak samotnym wśród ludzi-a takie teraz to powszechne..................... Dziękuję :))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam nadzieję że wreszcie sporo kobiet odwazyło się krzyknąć nie gdy się zle dzieje,czasem nie chodzi o zrywanie małżeństwa bo nieraz można jednak posklejać,ale nasi faceci muszą wiedzieć że nie jesteśmy bezwolne i uległe niezależnie matko jak piszesz czy jesteśmy wykształceni bardziej czy mniej.Uczucia wyższe nie nabiera się wraz z fakultetami zaliczonymi ale się po prostu ma.Każdy związek tak dobże nazwany toksyczny trzeba uleczyć albo zerwać.A nasi mężowie też się dają zmieniać,wiem coś o tym.Oni też mają swoje traumy i dobrze o nich wiedzieć aby moc coś zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matko :)) Cięzko sie czta naprawdę ale powiem Ci że wiem o czym piszesz i co czujesz Moja mama dokładnie to samo pzreszła i my to widziałysmy. W tej chwili z perspektywy czasu moge Cię pocieszyc podając moja osobe jako przykład ( co nas nie zabije to wzmocni) wiem jedno o jestem tego dowodem jeśli w porę potrafiłas temu zapobiedz twoje dzieci naprawde duzo z tego wyniosa . Zapytasz pewnie co może z tego byc dobrego?? odpowiadam 1 nauczona błeędami mojej mamy nigdy nie pozwole sobie na złe traktowanie mnie lub dzieci przez męża o żadnej przemocy u mnie w domu nie ma mowy dla mnie jest to koniec związku 2.Znam swoja wartość nikt mi nie wmówi ze jestem do niczego lub gorsza bo tak komuś się wydaje. 3. Potrafię rozmawiać - nie tak pobieżnie , ale prawdziwie potrafie wywlec swoje uczucia- u mnie w domu na ten temat sie nie rozmawiało 4 .Potrafie jak lwica:)) bronić swoich dzieci i siebie stanjąc przeciwko wszystkim i wszystkiemu. Dlatego wiem ze osoby z takim doświadczeniem naprawdę potrafia w dlaszym życiu walczyc ale tez kochac i zrobic wszystko nie poświecając siebie przy okazji aby zbudowac prawdziwy kochajacy , na poczatku, związek a potem dom. Pozdrawiam i ściskam ciepło:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M_A_T_K_A
Młaaa... Owszem, to prawda, że co nas nie zabije, to nas wzmocni...Stare, ale prawdziwe "powiedzenie". Podziwiam Cię ,że po tym , co przeszłaś-a mówisz, ze pzreszłaś, potrafisz być taka, jaka jesteś... Ja pochodzę z dobrego-wręcz fantastycznego domu. Czasem rodzice się kłócili, nie powiem, ale to chyba normalne w każdym zdrowym zwiazku. Mój rodzinny dom był pełen miłosci, wzajemnego szacunku. Zresztą, dzisiaj patrząc na swoich rodziców, serce raduje sie -pełne podziwu, ze są takie wspaniałe związki, ze można kochać się nadal, a moze nawet mocniej, dojrzalej -po 30-stu latach małżeństwa. To miłe, to piękne, to wspaniałe :) Tak myślę sobie ,że może życie mnie na tyle nie zahartowało....Ale z drugiej strony, z domu wyszłam pełna domy, wpojono we mnie mnóstwo wartości wielkiej miary-tak mi się zdawało. Myślę też, że pierwsze małżeństwo-a raczej jego koniec tak mnie złamało. Zweryfikowało moje spojrzenie na świat.Stępiło mój "słuch i wzrok" względem nastepnego partnera. Bo jakże to tak mogło być (tak wówczas, jak kruszyło sie to moje pierwsze małzeństwo) że moja pierwsza wielka miłość, mój mężczyzna, który mnie tak kochał, jak mógł przestać kochać, ajk to moze być ,że coś w co wierzyłam się skończyło? Przcież mieliśmy tworzyć wspaniałą rodzinę....tyle planów ....... :((( Wydawało się to niemożliwe, pomyślałam wtedy ,ze nie ma miłości, bo jeśli ta się wypaliła to ileż razy można kochać?......... :( Ja juz nie pokocham,moje życie się kończy...... Przeżyłam załamanie nerwowe, znalazłam się w szpitalu, sterta badań, nawet tomograf komputerowy-bo ja sie nie przyznawałam,że przeżywam stresy-no to oczywiście lekarze doszukiwali się choroby .... A moja chorobą, po długich badaniach, konsultacjach, w końcu rozmowach z psychologiem-już tych szczerych, gdzie się otworzyłam,-okazało się załamanie nerwowe, a następstwem nerwica wegetatywna.... Ale ok, podniosłam się, zaczynało być dobrze...........Tylko nie mogłam się otworzyć na ludzi, na mężczyzn w szczególnośći... No i jak juz wszystko wracało powoli do normy, pojawił się "on"-mój drugi mąż. Taki dobry, wspaniały, troskliwy....Poznał moje dziecko, nie chodziliśmy na zwykłe randki, lae np.do kina, cyrku, czy na piłkę z moim synkiem (z jego inicjatywy-ja do niczego go nie zmuszałam, tylko obserwowałam, widocznie niezbyt dobrze-oj, jakie to życie przewrotne, bo uśpiło moją czujność).............. I podwójnie go pokochałam , o ile to można nazwać miłością.... :( , za jego "miłość" do mojego dziecka. A potem..., no potem to już się potoczyło z górki, karty zaczynały się stopniowo odkrywać :( , ból, ból i jeszcze raz ból. I tak, moje drogie, powiem Wam, że co nas nie zabije , to nas wzmocni. Jestem duuuuuużo, duuuuuuuuuuuużo bardziej mocniejsza, silniejsza-pomimo nawracających czasem dołów, smutków,-niż kiedyś.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też matka
witam wszystkich :) witam ciebie MATKO :) dużo, oj dużo przeszłaś kobieto, tylko podziwiać,powiem ci ,że wbrew pozorom-z życia jakie miałaś ,bardzo wydajesz się mądrą kobietą, pełna refleksyjnych i mądrych myśli.Życie przed wszystkimi nami jest jeszcze , a szczególnie przed tobą, bo tacy ludzie, jak ty zasługują na dobre zycie, a po tylku przykrych przeżyciach w końcu dla ciebie zaświeci słońce, zacznij w to wierzyc i się zspełni... życzę ci MATKO tego z całego serca, po :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość M_A_T_K_A
Dziękuję Ci ------------> też matko :) ankaro :) ja też mam nadzieję, że więcej kobiet zacznie "krzyczeć" walczyć bez strachu o swoje prawo do spokoju chociaż, o prawo do normalności dla siebie i dla dzieci.... Ja walczyłam długo o nasz zwiazek (ten drugi)......Ale na nic, wychodziłam z tego tylko bardziej potłuczona i poobijana (nie tylko fizycznie). I powiem, że czuję dumę , ogromnę dumę z samej siebie ,że mi się udało , udało się wyzwolić z traumatycznego, toksycznego związku....Może mogłam wcześniej to zrobić, ale widocznie tyle czasu (niestety) potrzebowałam, żeby się od "tego" uwolnić... Czasem, pomimo takich moich, nazwijmy to "smutkó" i zwątpień, nieprzestałam wierzyć, że jeszcze jest pisany mi KTOŚ, że ON na mnie czeka, że będziemy na dobre i złe, że czeka mnie jeszcze coś wspaniałego.................... A moje dzieci na tym nie ucierpią, o nie ,... nie pozwolę na to nigdy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Czy to źle ,że mam nadzieję, ze jeszce wierzę...w ... miłość? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psycholożka
Czytam ten topik zogromnym zaciekawieniem... :) Czy będzie nietaktem , jeśli spytam droga Matko ile masz lat? Uszanuję, jeśli nie odpowiesz i z góry przepraszam za wścibstwo :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×