Dostałem kosza...

A tak chciałem aby coś z tego wyszło. Przegadalismy w sobotę w pubie pół nocy. Świetna dziewczyna.Z cudownym poczuciem humoru.I tak pięknie rozmazał jej sie tusz na rzęsach kiedy dyskretnie podpytałem ją o jej ostatni związek... Miekkie kolana , ścisk w gardle ...no co Wam będę tłumaczył... Tak bardzo chciałem powitać z nią ten 2006 rok.Ja, ONA a gdzieś w tle nasi znajomi.Zupełnie nas nie obchodzący.No i te spacery po lesie od których taktownie sie wymigała.To mój najwiekszy dramat bo bardzo na nie liczyłem. Teraz żałuję tylko jednego.Że dałem jej do zrozumienia że chciałbym czegos wiecej niż tylko fantastycznych wspólnych wieczorów w pubie raz w tygodniu.Bo teraz nasz znajomość nie będziejuz taka sama.Będę już patrzył na nią przez pryzmat tego co jej powiedziałem. Moje serce krwawi.Ale nie chcę aby mi przeszło.To takie cudowne uczucie. Oddaję sie \"pod opiekę\" King Crimson i ich Karmazynowego Króla. dobranoc...

i co teraz zrobisz?? Masz zamiar ja zostawic?? Stary skoro jest tego wszystkiego warta o czym piszesz to nie poddawaj sie - pamietaj wywala cie drzwiami wejdz oknem az do skutku tylko nic na sile a z glowa ... Romeo trzymam za cibie kciuki . Nie odpuszcza sie tak poprostu .

nie odpuszczaj kuj żelazo.......

Hmm jest coś takiego jak honor. Nie błagaj o uczucie bo to poniżające.

Zgadza się Gdyby cos miało być wiecej między nami to predzej czy później wyszłoby to (albo i nie) samo z siebie , naturalnie.A tak nie mam ani kobiety ani kumpeli :(

zalezy to nie rezygnuj tak prędko. Przepros ją i powiedz, że w pubie troche tobie piwko zaszumiało w głowie i moze powiedziałeś coś nie tak ......................., powodzenia :-d Robi