Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość strupek

...i nigdy się więcej nie obudzić!

Polecane posty

Gość ktosiczka
cholera - i teraz sie licytowac zaczniemy ... a już wiem - nie mozna nie chciec zyc tylko dlatego ze kiedys moze dostaniesz kopniaka, a moze nie dostaniesz kopniaka ? nie wiem ile masz lat, ale ja osobiscie chcialbym miec dla kogo zyc - jakbym miala dostac kopniaka - to byle nie za wczesnie ... ja poprostu nie chce byc sama na tym swiecie ... wiem ze to glupie tlumaczenie ale ... nie wazne, koniec, licytacji nie bedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po pierwsze jeśli
ktoś nas zranił, to też jako tako przeboleje nasze samobójstwo - a wiec nie jest to żadna zemsta tylko głupota... Nie łudxcie sie ,że wasze samobójstwo kogoś pogrąży. Stało sie. To tlko w filmach następują przemiany, płacz, wyrzuty sumienia.... odratowanie i żyli długo i szczęśliwie. Rzeczywistość bywa okrutna. W mojej dalekiej rodzinie powiesił sie mąż, który miał problemy w domu z żoną. To miała być min. zemsta. No i co? Ona zyje dzisiaj z innym i sie uśmiecha, a tamto? Tłumaczy tylko ,ze był słabym człowiekiem, stawia mu swieczkę na grobie i zyje dalej, jeździ na wczasy, cieszy sie nowym dzieckiem, smieje sie i tańczy. Taka zemsta w formie samobójstwa to jest raczej na samym sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po pierwsze jeśli
Ktosiaczko, ja zostałam sama po 9 latach bycia razem dla innej , kiedy miałam wspólne plany, głowę pełna marzeń... finalnie zobaczyłam też ,ze przez ten zwiążek pozbawiłam sie swoich znajomych... i praktycznie na dzień dzisiejszy jestem sama i nie mam nawet z kim sie umówić na kawę, zeby porozmawiać o tm co mnie spotkało, żeby ktoś mnie pocieszył. Też mam obawy co bedzie dalej. Na dodatek w rozgoryczeniu, troche bez sensu wypowiedziałam umowe o prace, no i z dniem dzisiejszym jestem bez pracy. Też nei jestem w najlepszej sytuacji, ale nie zamierzam sie poddać, nawet jesli jeszcze nie raz dostane kopniaka od życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mrraukocica
szczerze mówiąc to ja bym odczuła ulgę, ze się uwolnilam od takiego czlowieka jak ten mąż - a dziewczyny tylko tak mówią, bo im ciężko. Próba samobójcza /udana czy nie/ ciąży potem na calej rodzinie i wszyscy wymagają terapii. Nie wolno śmiać się z kogoś kto o tym mówi, bo to jest rozpaczliwe wolanie o uwagę. ja nie grozilam, ze sie zabiję, ale wiem, co to są myśli samobójcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po pierwsze jeśli
Nie można też użalać sie na kimś takim, tylko trzeba brać go w garść jak sam nie potrafi. Trzeba wskazać mu drogę ,ze to nie prawda ,ze samobójstwo to jedyne wyjscie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No nie mogę!! A jak pomyślę, że też kiedyś byłam taka głupia i się chciałam zabijać oprzez faceta, to mi się niedobrze robi! Wiecie wszystkie nieszczęśliwe czego Wam życzę? Żebyście jak najdszybciej osiągnęły ten stan, który mnie się udało osiagnąć. Przyznaję, że trwało to długo, ale udało się! Wam też się uda, tylko nie rozpamiętujcie przeszłości a zacznijcie wreszcie patrzeć w przyszłość. Z optymizmem trochę :) Tak, żeby to te palanty żałowały, że Was opuściły! Pokażcie, że jesteście silne i że stać Was na więcej! A i lepszy facet się wtedy trafi, jak Wy będziecie silniejsze. I nie piszcie mi tu, że się mądrzę, bo nie rozumiem. Rozumiem, bo przez to przeszłam! I wyszłam z tego mądrzejsza i silniejsza. Wam tego z całego serca w Nowym Roku życzę! Będzie dobrze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a już wiem
a ja myślę, że wszystko zależy od wrazliwości osoby będącej "powodem" samobójstwa. I od możliwości wytłumaczenia sobie że to nie przeze mnie....Nie mówię o moich uczuciach moim bliskim bo nie chcę słyszeć słów weź się w garść, przestań się nad sobą użąlać czy inni mają gorzej itp. Wiem, że powinnam iść do specjalisty ale.... jest wiele ale których tu nie opiszę. Więć pewnie nie pójdę - a jeśli pójdę to tylko po to by dostać magiczne tabletki , które dadzą mi spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a TMT ma 23 i nigdy nie mial
dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktosiczka
chyba zle napisalam - ja NIE MOGE byc sama, jestem na to zbyt slaba :( a moj dolek nie wynika z tego ze mnie facet rzucil, tylko raczej z braku perspektyw na przyszlosc :( ale o mnie sie nie martwcie pewnie bede miala pecha i bede sie meczyc jeszcze przez dziesiatki lat ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bejbi swinka z
moze, mozesz...ja juz tak dostalam w tylek, ze zrouzmialam, ze mogę a nawet powinnam przez jakis czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..tak sobie czytam..
.. i tak sobie myślę..co takiego musiałoby się stać..żebym chciała skończyć swoje życie.. ..ech.. ..nigdy nie było pasmem szczęścia..ba..nawet nigdy nie miało nici szczęścia wplecionych w materię z jakiego się składa..ale kilka fajnych..takich moich momentów w nim przecież było.. ..hmm.. ..były i zdrady ze strony mojego męża.. i stek niepowodzeń..ale..hmm.. ..wiecie co..?..nauczyłam się po prostu kochać siebie.. .. i to chyba jest najlepsze lekarstwo.. ..na wszystko.. ..kocham siebie.. i życie kocham..i wiem..że jak będzie się kończyło..to pazurami się wbiję w nie..by trwało jeszcze chwilę dłużej..mimo wszystko..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strupek
ale wcale nie chodzi o to, by poprzez skończenie ze sobą na kimkolwiek się mścić! Nie, nie, nie! To jest raczej przejaw bezsilności wobec życia, wobec ciężaru, jaki rzuciło nam na barki. Kogoś porażka motywuje do jeszcze bardziej zajadłej walki o siebie, a kogoś innego po prostu niweczy. Wiecie, to dziwne, ale w samym epicentrum mojego małżeńskiego kryzysu miałam w sobie mnóstwo siły, energii i wiary. Długo walczyłam, ale przyszedł moment, w którym stwierdziłam, że czas zejść ze sceny. Mimo, iż z przeprowadzonego przeze mnie bilansu wyszło, że w zasadzie nie tracę, a raczej zyskuję, bo uwalniam się od egoisty, egocentryka i oszusta, to z dnia na dzień coraz bardziej cierpię. Nie umiem tego wyjaśnić, to tak, jakbym nie chciała przyjąć do siebie faktów. Teraz, w kilka miesięcy po rozwodzie, kiedy sprawy zawodowe (wreszcie!) układają się bez zastrzeżeń, kiedy przestałam być cieniem człowieka, przeszłość tak mnie obezwładnia, że o niczym innym nie potrafię myśleć. To tak, jakby adrenalina była środkiem znieczulającym, a skoro opadła, to wszystkie zadane mi przez męża rany zaczęły podwójnie boleć. Ja też nie potrafię być sama, ale co gorsza, nie mam siły i wiary, by otworzyć się na nowe znajomości. Przypomina to trochę walkę anorektyczki, do której trochę za późno dotarła świadomość, że musi jeść, by nadal żyć. Chciałaby zmusić się do przełknięcia najdrobniejszego kęsa, ale nie jest już w stanie. Ja właśnie znalazłam się w takim wewnętrznym impasie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozerwana
Ciesz się przynajmniej z tego, że wielką traumę, jaką jest rozwód masz już za sobą. Ja stoje właśnie przed tym przeżyciem, przed spotkaniem w sali sądowej z mężem po przeciwległej stronie barykady!!Z mężem, który był jedyną miłością mojego życia, któremu oddałam całą siebie, któremu poświęciłąm swoją młodość i urodziłam dzieci...Dzieci, które teraz porzuciłą dla kochanki i jej potomstwa I co ja mam powiedzieć..Ty wychodzisz na prostą i tylko od Ciebie zależy, jak długo będziesz karmić się wspomnieniami. Zamknij ten rozdział i rozpocznij nowe Zycie!!! Ja tak włąśnie sobie tłumaczę.. Dla Ciebie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strupek
Bardzo Ci współczuję rozerwana, po rozwodzie moje serce rozpadło się na miliony kawałków. Ja to nie ja. Jestem teraz zbiorem kontrastów, skrajnych uczuć i emocji. Zrobiłam kilka rzeczy, z których nie jestem dumna. O to wszystko obwiniam byłego męża. Niby sami odpowiadamy za czyny, a jednak... jednak pchnięci przez zbieg okoliczności, sprowokowani przez ludzi, którzy mieli być wsparciem do końca życia, a stali się katami, robimy coś, co nie jest w zgodzie z naszą naturą. Masz rację, przeszłam rozwód, a raczej ciągle go jeszcze przechodzę. Jeśli mogę Ci coś radzić, to nie gódź się na żadne "obiady na pożegnanie", ja nie posłuchałam przyjaciółki, a teraz b. tego żałuję. Najlepiej zaraz po sprawie iść w swoją stronę. To tak bardzo boli, gdy widzisz po drugiej stronie sali człowieka, z którym przez długie lata dzieliłaś smutki i radości , i słyszysz, jak głośno i z przekonaniem mówi: nie czuję już nic do żony, stała się mi całkiem obojętna... To prawda, że trzeba zamknąć przeszłość, tylko niech mi ktoś jeszcze powie, jak to zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Fi ga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozerwana
Do "Strupek" wiem, że to wszystko, co teraz przeżywasz, jest jeszcze przede mną. Mój mąż zapewne nigdy ni nie powie a tym bardziej w sali sądowej, że nic do mnie nie czuje, że nie kocha...bo jeszcze w dzień sylwestra, który spędził z nią i do której odszedł, klękał i błagał o powrót i wykrzykiwał swoją miłość A ja w dalszym ciągu wierzyła, że tak jest..Dziś wiem, że jest podłym manipulantem, że chciał wzbudzić we mnie poczucie winy..by odejść z czystym sumieniem Wiesz, Strupek, na dzień dzisiejszy nie chcę go widzieć na oczy i nie wyobrażam sobie pożegnalnych obiadków nim Mam żal, że odszedł do niej w tym pięknym okresie, jakim są święta, a potem Nowy Rok Że nie poczekał na dzień powszedni..by przynajmniej święta były radosne...nie dla mnie, ale dla dzieci Byłam z nim 21 lat!!!! Masz dzieci??? Dla Ciebie 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strupek
rozerwana, nie, nie mam dzieci :( PORAŻKA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×