Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

doniczka

rodzice nie akceptują mojego chłopaka.........

Polecane posty

Pogadaj poważnie z rodzicami..Nawet jak by było trzeba to bym wzieła faceta na tą rozmowe.. niech Twoi rodzice sami sie przekonają, że nie jest taki jak myslę :P Twoi rodzice powinni szanowac Twoje wybory i decyzje ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karolina smutna
Witam wszystkich... Postanowiłam napisać tez i swoją historię , tak jak wiekszośc z Was mam podobny problem , rodzice nie akceptują mojego chlopaka ale też i mojego życia... Jestem z Moim chłopakiem prawie 2 lata. od początku mojego związku z nim były jakieś problemy , co jakiś czas słyszałam zostaw go , on nie jest dla Ciebie , znajdziesz sobie lepszego... czasami miałam chwile zwątpienia , ale nadal jesteśmy razem.Zaczełam się uczyć i mieszkać w innym mieście , aby być bliżej niego. po semestrze mój kierunek sie rozleciał , zostawiłam jego wrocilam do domu tak jak chceli rodzice. zapisałam sie do nowej szkoły na studia tak jak walczyli o to rodzice tutaj na miejscu gdzie mieszkam , (chcą po prostu odsunąć mnie od niego) zgodziłam się na to , było nam i jest trudno. lecz własnie wczoraj postanowiłam że chce zamieszkać z nim znaleśc soie prace i żyć na właśną reke. Rozpętało się piekło. Rodzice nie akceptują mojej decyzji. wyzwali mnie i jego od najgorszym. Zabronili mi wszystkiego. Powiedzieli że mam słuchać ich dopóki nie skoncze studiu tutaj , po studiach moge sobie robic co chce. oboje powiedzieli ze popamietam ich jezeli zorobie to czego nie beda chceli. nie wiem co mam robic...... boję się ich że naprawdę mnie zniszcza gdy wybiore swojego ukochanego i uciekne z domu. nie daje sobie juz radyyyyyyyyyy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość diablica003
ja bym na twoim miejscu wybrała chłopaka... też byłam w takiej sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CZarna..
Czyli nie tylko moi sa tak straszni. Karolina- widze, ze Twoi są podobni. Chca miec wpływ na wszystko, na każdą dziedzine zycia. Posłuchajcie teraz mojej historii, mimo ze jest nieco inna... Swojego chłopaka poznałam w wakacje. Tak sie złożyło, że odwiedziłam tate [nie mieszka z nami] i poznałam wielu jego kolegów, w róznym wieku. Wczesniej o X. słyszałam od ojca same pozytywy- jaki to nie jest dobry, uczciwy, poządny, spokojny, zrównowazony człowiek. Stało sie tak, zupełnie nieplanowanie, że zaczelismy byc ze sobą. Oczywiscie w ukryciu. Poniewaz było kilka problemów. X. miał żone i córeczke, choc juz dawno to małzenstwo było wyłącznie fikcją. Sądziłam, że po wakacjach ten związek [w sensie- nasz] umrze smiercią naturalną, w końcu mieszkamy kawał drogi od siebie. Ale X. jednak nie chciał z tego rezygnowac, stwierdził ze nigdy nie spotkał takiej osoby jak ja i chciałbym spedzic ze mną reszte życia... Ja oczywiscie chciałam tego równie mocno. Postanowił sie rozwiesc. Własnie jest w trakcie postepowania rozwodowego. Dodam, dla rozjasnienia sprawy, że jestem pełnoletnia a on jest ode mnie 10 lat starszy. I tu do akcji wkraczają moi cudowni rodzice. Kiedy wreszcie postanowiiśmy wyjsc z ukrycia i powiedziec im o nas, ich realcja nie była nawet taka zła jak myslałam. Nie było krzyków i awantury tylko "zastanów sie, to decyzja na całe życie " itd, itp. Ok, myslałam, że przyjeli to łagodnie. Ale nie. Kiedy chciałam sie z nim spotkac gdy przyjechał do mojego miasta, mama zaczeła mi robic straszne przeszkody. Powtarzała ze przeciez ciagle jest zonaty i nie chce zebym była jego "kochanicą". A ja chciałam sie z nim tyko zobaczyc. Teraz kiedy żona przestala być problemem, mama czepia sie córki mojego chłopaka. Ciagle słysze ze bede sie z nią musiala liczyc, ze on bedzie płacił alimenty przez kilkanascie nastepnych lat, ze zawsze bede zazdrosna o to ze bedzie ją odwiedzał... A ja mam okropone wyrzuty ze zabieram jej tatusia, choc zdązyła sie od niego odzwyczaić [pracuje poza domem juz 4 lata]. Nigdy nie robie mu żadnych wyrzutów ze ją odwiedza, ze bierze ją do siebie, ze wydaje na nia mase pieniedzy... Sama go namawiam! Moja mama tego nie rozumie. Wczoraj powiedziała mi ze postawiłaby mu ultimatum: ja albo córka. Jak tak może?! Sama będac matką! Kolejnym probemem sa pieniądze. X zarabia, i to całkiem nieźle, kupił mieszkanie, spłaca je... Ale moi rodzice twierdza ze jest niezaradny i ekstremalnie naiwny bo wczesniej jeszcze wysyłał swojej żonie wszystkie pieniądze a ona zamiast spłacać wspólne kredyty, przepuszczała je. Jak im wytłumaczyc, ze razem uda nam sie wyjsc na prostą, ze bede z nim bardzo szczesliwa bo to w gruncie rzeczy wspaniały facet? Tylko jakos kasa sie go nie trzyma... Nie moge powiedziec "mamo! ja go kocham!!!!!!" bo chce zeby wreszcie wzieła mnie powaznie a nie traktowala jak smarkule, która "gówno wie o życiu", jak to robi do tej pory... Jesli ktoś ma jakies podobne doswiadczenia to prosze o jakąs rade;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich serdecznie:) jestem w szoku, ze tyle dziewczyn ma taki problem jak ja, myslalam ze tylko moi rodzice sa tacy... dziwni (?) moja historia jest po trochu podobna do kazdej tu opisanej... Moj obecny narzeczony jest starszy ode mnie o 4 lata, ja mam 20 lat, jestem na pierwszym roku studiow, on pracuje od 4 lat, ukonczyl tylko szkole zawodowa, co mi w ogole nie przeszkadza. jestesmy ze soba 4 lata, a zaczelo sie to od tego, ze spodobal sie mojej kolezance, na poczatku bylam jego przyjaciolka, mowil mi o wszystkim, ufal bezgranicznie i razem balowalismy, mamy wspolnych znajomych (to nawet nic dziwnego, mieszkamy 300 m od siebie). Moi rodzice nie wiedzieli ze utrzymuje z nim kontakt. Pokochalam go od pierwszego wejrzenia, zaczelam o niego walczyc, chcialam zeby byl moj, walczylam bardzo dlugo, bylam wytrwala, duzo plakalam, ale w koncu pewnego dnia moj wybranek wyznal mi milosc. bardzo chcialam dzielic sie moim szczesciem ze wszystkimi, glownie tez z rodzicami, chcialam zeby go poznali, zeby zaakceptowali nasz zwiazek, zeby mogl przychodzic do mnie do domu, ale niestety w dniu kiedy postanowilam im o tym powiedziec rozpetalo sie pieklo... juz wczesniej slyszalam z ust mojej mamy jak zle mowi o jego rodzinie, a tylko dlatego ze pochodzi z wielodzietnej, biednej rodziny, jak to na wsi wszyscy wiedza o wszystkich, mowia o nich ze wszyscy z jego rodziny sa pijakami i ogolnie same naj najgorsze rzeczy. Zdazylam juz poznac mojego ukochanego, wiem ze on taki nie jest, zmienil sie dla mnie, rzucil palenie, zmienil swoje nastawienie do ludzi, zycia itd. a powracajac do tego piekla ktore sie rozpetalo po wyznaniu ze jestem z nim, to uslyszalam wiele zlych i obrazliwych slow typu: jestes dziwka. puszczasz sie na lewo i prawo, jestes taka pijaczka jak on, dziecko uposledzone jest madrzejsze od ciebie itp. oczywiscie mialam zakoaz opuszczania domu, zakaz widywania sie z nim, moje kolezanki mogly tylko do mnie przychodzic, jak wychodzilam to tylko na pol godziny lub czasami na godzine... bylo bardzo ciezko, nie jadlam nic przez caly okres mojej kary... pozniej przyjaciolki zaczely organizowac nam spotkania, bylam zdziwiona, ze ON mimo wszystko dalej chcial sie ze mna spotykac, ze mnie nadal kocha, ze chce walczyc... do tej pory widujemy sie w tajemnicy przed moimi rodzicami, zareczylismy sie i planujemy nasza wspolna przyszlosc, tylko boimy sie dnia, w ktorym znow powiem rodzicom o tym ze sie do niego wyprowadzam, nie wiemy jaka moze byc ich reakcja, czy zatrzymaja mnie w domu sila? planujemy isc po rade na komisariat policji ale moj ojciec ma wielu znajomych i duzo wplywow w roznych miejscach, boimy sie ze zniszcza nam zycie... mimo wszystko nie poddajemy sie, walczymy dalej o swoje... mam nadzieje ze skonczy sie to wszystko dobrze, tak jak u niektorych z was, ja tez wiem ze nie bede miala gdzie wrocic jesli sie do niego przeprowadze, ale nie obchodzi mnie to, chce byc z NIM i bede do konca chocby nie wiem co

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jolkabolka
Ja tez mam takie problemy.. juz nie da sie z tym zyc.. MY jestesmy juz prawie 4 lata a od jakiegos roku moim straym cos odbiłooo bo ma mniej kasy i ma niepełna rodzinę..Przykre ale prawidzwe.. ostatnio widujemy sie tylko w weekend bo on nie ma wstepu do naszego domu.. nie wiem jak to bedzie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobiecinka.......
Też tak mam, i raczej rozstanę się z chłopakiem. W sumie, to mają racje, że nie był dla mnie.:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość She83
taki problem co autorke spotkal tez moich rodzicow... moj tata tez jest mlodszy od mamy (tylko o rok), pochodzi raczej z biednej rodziny. Jak sie spotkali to byla milosc od pierwszego wejrzenia a najmlodszymi juz nie byli (byli przed 30stka). Oczywiscie moja babcia (mama mojej mamy) oraz mamy rodzenstwo byli przeciwni tej milosci. Doszlo do tego ze po slubie zamieszkali razem z babcia (wtedy bardzo trudno bylo o mieszkanie - czekali w kolejce po nie) i babcia z msciwosci zakladala rozne sprawy w sadzie na moich rodzicow (a to ze nie placa rachunkow - a placili, nawet dowody mieli na to). Pozniej ja sie urodzilam a babcia nawet nie wiedziala jak wygladam (nawet jej to nie obchodzilo) a druga sprawa rodzice bali sie mnie zostawic z nia sam na sam. Rodzice juz psychicznie nie mogli z nia wytrzymac. W koncu rodzice dostali mieszkanie i sie wyprowadzili. Przez X lat do siebie sie nie odzywali. Ale jak sie pozniej okazalo babcia poszla po rozum do glowy, przemyslala wszystko i juz dopiero na starosc z nami sie pogodzila. Takze moral z tego taki ze warto walczyc o te milosc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anka aaaaa
Jaki jest z tego morał ? Lepiej jest mieć mężczyznę z sercem niż z "papierkiem "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam podobnie co Wy dziewczyny. Mam 25 lat, spotkalam w koncu milosc swojego życia..bo nigdy w zyciu tego nie czulam, co do niego. Nie ma mowy o szczenięcej miłości, bo okres buntu i burzy hormonów mam dawno za sobą. Moj chlopak ma 27 lat. Ja mam mgr,a on srednie wyksztalcenie. Zupelnie mi to nie przeszkadza, bo swietnie się dogadujemy, on czyta duzo ksiązek...jest bardzo inteligentny, ale życie tak się potoczyło, ze nie zaczął studiów (ale mnie jesza z tym). Do sedna:)..moi rodzice jak możecie się domyslec nie akceptują go, bo oczywiscie ja zmarnuję sobie przy nim zycie, stac mne na lepszego, przystojniejszego...itp itp. Postanowilismy oboje,ze wyprowadzimy się Do Zakopanego, on ma tam rodzinę..zalatwioną mamy juz pracę i mieszkanie. Pojechal specjalnie wczesniej, zeby zobaczyc jak to wygląda za nim dolączę do niego. Moi rodzice kiedy dowiedzieli się, że chcę się wyprowadzic z Nim i do tego do Zakopanego wpadli w szał. Nie wyobrażacie sobie co sie dzialo...szantaż emocjonalny, matka uciekla z domu!!! Bo nie chce widziec jak pakuję manele i pakuję się w gówno. Wrocila dzisiaj ale ze względu na to,ze mam miec zabieg w srodę i potrzebuję spokoju. Mam nerwobole, serce mnie boli, krązenie szwankuję, placzę od tygodnia. Bo robią mi takie cos. Tata probuje wpakowac mnie w poczucie winy, że rozwalam rodzinę, że jak wyjadę to nie mam do czego wracac, ze na moj slub tez nie przyjdą, poprostu nie będę miala rodzicow, a jak mamie się cos stanie to będę ją miala na sumieniu. Wiecie jak mi cięzko...bo tak bardzo chcę sprobowac, w nowy miescie, ale i nie na zawsze. Z moim chlopakiem jestesmy pol roku, ale to nie przekresla Nas i naszych decyzji, przeciez niczym nie ryzykujemy, a moi rodzice zrobili z tego taką tragedię. Nie chcę się od nich odwracac, chcę im wysylac pieniadze, przyjezdzac, a mimo to tak postępują ze mną. wiem, że to moje zycie i mam prawo decydowac o sobie. Kocham ich, ale nie chcę rezygnoac z męzczyzny, ktory ma to cos czego nie mieli inni. Jak mysliscie...czy jesli wyjadę to jakos to wszystko się ulozy z czasem??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama...
Czy ktoś jeszcze odwiedza to forum??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie. Wpada ktoś jeszcze na to forum? Muszę przyznać, że wiele z wypowiedzi podnisło mnie na duchu i dało motywację do kontynuacji związku, który podobnie jak opisane powyżej,jest przez moich rodziców z góry spisan na straty. Wszystko przez różnicę wieku i wykształcenia, czyli norma. On jest o rok młodszy odemnie, ja mam już licencjat, on skończył tylko szkołę średnią. Płakać mi się chce, kiedy moi parentsi nie doceniają tego, jakim on jest mimo wszystko mądrym i dobrym człowiekiem, a oceniają go przez pryzmat tach cholernych konwenansów. Bo chłopak powinien być starszy, bo powinien dobrze zarabiać, bo ja jestem wykształcona, a on nie bla bla bla.... Nie sądziłam nigdy, że będę musiała walczyć o to, co w gruncie rzeczy powinno zależeć tylko odemnie. Bo to MOJE życie,MOJA miłość, MOJA decyzja i OK, niech im będzie, niech im ulży, ale może i też ewewntualnie MOJA porażka. Ale to MOJE!!! Niech żyje demokracja, heh ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barthezz26
czasem warto być wytrwałym autorka tego tematu czyli moja aktualna żona i nasz mały synek wygraliśmy z wszystkimi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×