Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black cashmere

??? gdzieś między pierwszą a nastepną miłością ???

Polecane posty

Gość cami
ehhh..pomiędzy pierwszą a następną miłością...też mieszczę się w tym przedziale.Próbowałam kilka razy..lecz brakowało tego prawdziwego uczucia...Ciągle poszukuję:( I choć wspomnienia już mnie nie męczą,to chyba podświadomie pamiętam o jego zdradzie. Minęło sporo czasu,a ja nie potrafię się zaangażować,bo ciągle w głowie zapala mi się czerwona lampka:( Mam nadzieję,że to się kiedyś skończy,bo nie znoszę samotności!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja rowniez zyje w takim zawieszeniu.bardzo chcialabym odnalezc milosc, ale wciaz mam przed oczami przeszlosc z bylym juz partnerem:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cami
spotykam wielu tych dobrych facetów..ale..nie ma iskierki..i nie decyduję się na cokolwiek (choć by mnie nie skrzywdzili - ja pewnie bym to zrobiła),ciekawe tylko czy nie czekam na próżno? czasem brak nadziei na miłość..że jeszcze kiedyś się zdarzy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Wam Kobietki!!!!!! 🌼 Troche mnie tu nie było, ale spedziłam weekend z moim meżczyzna:D ZNAM TA HISTORIE - masz całkowita racje, najlepiej pozwolic umrzec tej miłosci.... z zachowywaniem tylko tych pieknych wspomienie to bym uwazała, bo pewnego dnia moze sie okazac ze zbytnio idealizujemy te miłosc( mnie to czasem sie zdarza ;) ), trzeba tez pamietac dlaczego sie rozstalismy Podziwiam, ze udało ci sie tego dokonac, bo to jednak ciezkie zadanie... u mnie minał juz ponad rok i jeszcze nie doszłam do tego etapu, choc chyba jestem gdzies blisko. No i po drugie jedna sprawa uporac sie z tesknota, a druga zaufac po raz drugi, szczegolnie kiedy zostało sie bardzo zranionym PASTELA, CAMI - starajcie sie nie patrzec na wszystkich meżczyzn przez pryzmat byłego..... faceci sa rozni, a na to zeby zaufac, potrzeba duuzo czasu..... ja wprawdzie niemal natychmiast po rozstaniu \"wskoczyłam\" w drugi zwiazek, chociaz uwazałam, ze to nie jest dobry pomysł, bo powinnam odpoczac, ale szkoda jakos mi było nie dac temu szansy tym bardziej, ze bardzo go polubiłam... no ale, grubo ponad poł roku trwało u mnie to oswajanie sie, zreszta do tej pory ( rok i 3 miesiace!!!! - no ale \"nie odrazu przeciez Kraków zbudowano\" ;) ) trzymam jeszcze jakis dystans, ale czuje ze on sie powoli zmniejsza :) Wiem, ze najtrudniejszy pierwszy krok, ale moze warto sprobowac, wiadomo, ze to nie bedzie odrazu pełne zaufanie, ale kroczek po kroczku......... AGA _PP - tak, czasem doceniam to stonowanie i spokoj :) DLA WSZYSTKICH ZRANIONYCH SERDUSZEK 🌼 ❤️ TO TYLKO JA, HALINKO GDZIE SIE ZAPODZIAŁYSCIE????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz, za to mam problem z obecnym facetem, a raczej jego znajomymi. Nie moge znalezc z nimi wspolnego jezyka, czuje, ze traktuja mnie jak intruza( w najlepszym razie ignoruja mnie) na wspolnych imprezach, nikt do mnie nie podejdzie zapytac sie co słychac, rozmawiac z nimi udaje sie jak ja sie ich o cos spytam, ale to tez sa raczej, krotkie wymiany zdan. Cały czas jestm obca. Na poczatku jak ich poznałam, pojawiła sie lawina komentrzy i teorii - dlaczego jestesmy razem, ktore zreszta nie były miłe dla mnie.A jego najblizsi kumple patrza na mnie jakos podejrzliwie. Nie wiem czemu tak sie dzieje, nie jestem jakas wredna, złosliwa baba, ostatnia maszkara chyba tez nie. buuuuu, i tak mi smutno :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gdzies przeczytalam, ze facet nigdy nie zapomni o swojej pierwszej milosci. z kim by potem nie byl i jak bardzo by nie kochal, to wlasnie pierwsza milosc bedzie dla niego najwazniejsza i to wlasnie ja kochal najwiekszym i najprawdziwszym uczuciem. nie wiem ile w tym prawdy, ale jakos mnie to pociesza, daje satysfakcje w trudnych chwilach. wlasnie przezywam kryzys z moja pierwsza miloscia (ja zreszta tez jestem jego pierwsza) i w calym moim smutku pocieszam sie wlasnie tym, ze jakkolwiek sie to skonczy, on bedzie o mnie pamietal, ze moze rzeczywiscie to, co czul i jeszcze, pomimo tego kryzysu, czuje, bylo jest i bedzie silniejsze od tego, co kiedykowliek poczuje do kogokolwiek innego. troche to egoistyczne, ale mnie, poki co pomaga. tak wiec pierwsze milosci swoich milosci - pamietajcie o tym;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OWEN => tez tak czasem mysle(wiem, napewno, ze byłam dla niego pierwszym prawdziwym zwiazkiem), a raczej pocieszam, bo tak w głebi uwazam, ze moj eks mnie juz pogrzebał całkowicie w swoich wspomnieniach. Ma teraz całkiem nowe zycie - zona, małe dziecko, nowa praca, nowe mozliwosci, watpie, zeby pamietał o starych smieciach;) Nie wiem czemu, ale swiadomosc tego, ze tak nie jest byłaby dla mnie bardzo miła( wazna?), ja tez teraz z kims jestem(tyle tylko, ze nie na tym etapie co on) i nie wiem kompletnie na co mi to potrzebne, moze to jakas urazona ambicja albo poprostu próznosc...., jakkolwiek fajnie byłoby wiedziec ze COS dla niego znaczyałam. Faceci tak łatwo przechodza do nastepnych zwiazków, a my kobiety zawsze tak sie zadreczamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no zona, male dziecko... ale i tak jestem przekonana, ze nie pogrzebal Cie w swoich wspomnieniach, jak sie wyrazilas. wlasnie o to chodzi, ze pamieta, przekonana jestem;) o ile to co bylo miedzy wami cos dla niego znaczylo, to na pewno o tym pamieta i nigdy nie zapomni. natomiast nowy zwiazek powinieni pomoc Ci nie pamietac o najgorszym... zawsze mozna sie przytulic, zlapac za reke, pogadac... oczywiscie najpierw trzeba przejsc totalny detoks po poprzednim zwiazku, co nie jest chyba latwe. co do znajomych partnera - masakra po prostu. wlasnie o to kloce sie z moim jeszcze-nie-eks, doprowadzaja mnie do szalu jego zazdrosni koledzy, którzy sami nie potrafia sobie nikogo znalezc i chca wszytsko zepsuc. blee.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja tak bardzo nie chce byc na Waszym miejscu... Jak to czytam to tylko utwierdzam sie w przekonaniu, ze dobrze robie walczac o swoja \"pierwsza milosc\". Tylko, ze ja juz czasem jestem taka bezsilna... malutka... Tak chcialabym zeby ten koszmar sie juz skonczyl i zebym znow uwierzyla ze \"bedziemy zyc razem dlugo i szczesliwie\"... Brakuje mi twgo wszystkiego co bylo... ale chce tez wiele nowego ... byle z nim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginka, to możemy sobie przybić piątkę.. ale u mnie chyba nie ma sensu już walczyć, choć wszystko bym dała za to, żeby wróciło to, co było.. dokładnie, jak Ty - byle z nim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale ja Was doskonale rozumiem! chce walczyc, ale mam juz dosc swoich prosb, lez... ile mozna walczyc? i ile razy w tej walce przekonywac sie, ze nic juz kompletnie nie dziala? po co mam dalej siebie oszukiwac skoro on wyraznie pokazuje, ze mu nie zalezy? to wszytsko boli, boli to, ze zlamal tyle obietnic, ze nagle masa rzeczy staal sie wazniejsza ode mnie. wiec powiedzialam mu, zebysmy dali sobie na razie spokoj. on chce byc ze mna pod warunkiem, ze zaakceptuje jakies bzdury, ktore sobie po 2 latach wymyslil. bzdury ponizej mojej godnosci, wiec dlaczego mam sie upokarzac, pokazaywac, ze mi zalezy za wszelka cene, zeby wymagal ode mnie coraz wiecej? licze na to, ze jak odpoczniemy od siebie, to mu mnie zabraknie, ze cos zrozumie. nie wiem czy to cos da, bo na to, zeby zrozumiec, ze chce sie byc s kims, kogo sie kocha mnie nie potrzeba duzo czasu, a tymczasem on nie odzywa sie prawie od tygodnia. ale moze wlasnie to jest metoda, nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i oczywiscie... byle z nim... ale poki co telefon daleko ode mnie i jestem dzielna;] nie napisze pierwsza;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Owen, u mnie jest tak, że na dzień dzisiejszy on się z kimś spotyka. Z mojej strony też były łzy, krzyki, prośby... I nic, mimo że zerwanie nastąpiło z dnia na dzień, 4 godziny przed zerwaniem zapewniał, jak bardzo kocha... To mnie boli najbardziej, że to tak pstryk i już, ja nawet nie potrafię go nienawidzieć jeszcze i może dlatego tak się męczę... Jak się odezwę do niego, to są krzyki, że znowu to samo, więc postanowiłam, że od dziś się nie będę odzywać, może mi będzie lżej, a może on zatęskni i coś go ruszy... Chociaż coraz mniej chyba w to wierzę... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasem przyjdzie ktos kto doda mi sil. Tak jak przed chwilka a czasem ktos kto probuje mi otworzyc oczy. Ja tez czasem watpie. Ale trzeba byc silnym i wiedziec czego sie chce. Ale trzeba to robic tak by nie czuc sie ponizanym przez wlasne postepowanie. Tak zeby nie tracic poczucia wlasnej wrtosci. Jak to sie dzieje to pozostaje rozmowa... A jak on dalej nie rozumie to to co robisz jest juz chyba najlepszym wyjsciem choc bardzo ryzykownym. Na moj problem odpowiedzial mi ktos ze jak puscisz go wolno a on wroci i bedzie chcial wszystko razem z Toba naprawiac to juz zawsze bedzie Twoj. Nie wiem ile w tym prawdy, bo jestem dosc mloda osobka ale kto wie... moze tu jest dewiza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, Ginka, ja doskonale wiem, że te łzy, szlochy, krzyki to nie jest dobre wyjście, ja sama się z tym źle czuję i kiedy emocje ze mnie opadają, to myślę sobie, idiotko, co Ty robisz... Ale przychodzi taki moment, że wariuję, tak bardzo chcę go usłyszeć, powiedzieć, że kocham, spróbować przekonać, żeby wrócił, że nie jestem w stanie się powstrzymać... Mi też rodzina, znajomi próbują otworzyć oczy, ale ja na razie chyba nie tego oczekuję, ja chyba chcę, żeby mi ktoś powiedział - nie martw się, wszystko się ułoży, wrócicie do siebie, mimo że wiem, że być może żyję złudzeniami i to nie ma sensu... Boję się, że jak się przestanę odzywać, to on o mnie zapomni, chociaż w głębi serca wiem, że coś dla niego jeszcze znaczę i nawet, jeśli to tylko sentyment po 4 latach spędzonych razem, to to jest dla mnie ważne... Sama już nie wiem, co mam robić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja Ci chyba nie potrafie pomoc. Niestety. Ja mam tylko nadzieje, ze nie przyjdzie mi tak beznadziejenie czekac jak Ty. Z calym szcunkiem dla Ciebie. Wiem, ze jak stanie sie to najgorsze, to bede tak samo jak czekac az stanie sie cud. Zupelnie Cie rozumiem i wiem ze zadne otwieranie oczu nikomu nie pomoze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestesmy chyba jeszcze... To bardzo dluga historia: Ponad 6 lat temu poznalam wspanialego faceta. Milosc od pierwszego wejrzenia. Bardzo udany zwiazek i lzy szczescia na naszych twarzach... ze udalo nam sie w zyciu na siebie trafic.Juz kilka miesiecy pozniej zamieszkalismy razem. No i stalo sie ... w nasz zwiazek wdarla sie rutyna... i co najgorsze przekonanie, ze milosc trwa wiecznie wiec to wszystko co juz mamy nikt nam nie zabierze. Ale mamy oboje bardzo ciezki charakter. Jak trafimy na roznice zdan miedzy nami to klotnia prawie pewna. Im sie kogos poznaje bardziej tym i roznic zdan jest wiecej. Znajomi uwazali ,ze nasze czeste klotnie nie wroza nic dobrego ale my zdawalismy sie nie slyszec przestog. Rok temu on dostal propzycje pracy i doktoratu w Stanach... A mi zostaly jeszcze 2 lata studiow. Stwierdzilismy, ze damy rade. Ze to dla naszej lespszej przyszlosci. Na wymarzone wesele i lepsza perspektywe. Wyjechal. Przezylismy to oboje potwornie. Tragedia bo do tej pory zawsze codziennie bylismy razem. Wsperalismy sie w ciezkich dla nas chwilach. Nigdy nie czulismy sie samotni majac siebie przy boku. Nawet byl okres, ze chcial rzucic ta prace i wrocic do Polski... ale mielibysmy kupe pieniedzy do oddania i zadnej pracy w Polsce. (musial sie strasznie zadluzyc by moc wyjechac).Zostal. Cierpielismy strasznie i razem kombinowalismy co tu zrobic by zobaczyc sie jak najszybciej. A po 3 miesiacach zadurzul sie w kobiecie starszej od siebie o 9 lat. Mnie przekonywal do tego, ze byl ze mna przez ten caly czas nieszczesliwy. Po 3 - 4 tygodniach cos peklo. I zaprosil mnie do siebie. Moj wyjazd wiazal sie z przerwniem studiow wiec zastanawialam sie nad nim ladnych kilka dni rozwarzajac wszystkie za i przeciw. Pojechalam. Mieszkamy teraz razem i zyjemy tak jak zylismy dotad z ta roznica, ze od czasu do czasu widuje sie z ta kobieta - zwykle u niej w pracy. Zawsze byl ze mna szczery - az do bolu - wiec mysle, ze moge wierzyc w to ze do niczego miedzy nimi nie dochodzi... Ale moja wiza sie kiedys skonczy i bede musiala wrocic. On mowi, ze nie kocha mnie na razie tak jak kochal mnie wczesniej i nie rzuci dla mnie pracy w Stanach... ani tez mnie tu nie zatrzyma zeniac sie ze mna bo nie jest pewny swoich uczuc. A poza tym to nie chcialby bym kolejny raz cos dla nas robila... i zebym przerywala studia na dluzej. On jest bardzo poukladanym facetem i mysle ze poprostu bez zadnego wsparcia rodziny i przyjaciol sie pogubil. Boi sie byc ze mna bo boi sie ze ja nie bede mogla na nim polegac a nie chcialby bardzo stawiac mnie ponownie w takiej sytuacji. Jak ja mam chwile zwatpienia wtedy widze jak on o nas walczy i o to bym czula sie dobrze. No i co? Jak tu przetrwac zeby wytrwac ? Ja wiem, ze jak mnie nie kocha to lepiej rozejsc sie wczesniej niz pozniej - to jasne. Jak mnie kocha - to mnie nie bedzie chcial skrzywdzic i bedzie jednoczesnie czul powinnosc taka by porzucic prace w Stanach ( i doktorat wraz z mozliwosciami szybkiego rozwoju i duza kasa) - a to nie jest takie proste. Kazdy realnie stapajacy po ziemi czlowiek wie ze sama miloscia sie nie naje i nie ubierze. A jak nie bedzie wiedzial? To moj wyjazd sprawi, ze dystans tylu tysiecy kilometrow przyczyni sie do tego, ze sie znow bardziej do mnie zdystansuje i zapomni o tym co bylo piekne i co bylo warte podjetej przeze mnie walki - Z reszta walke podjal i on bo to on mnie zaprosil do siebie i to on postanowil sie od niej wyprowadzic. To on teraz dba o to bym czula sie tutaj dobrze... Czy mozna nam jakos pomoc? Czy jest jakies rozwiazanie dobra dla nas? A jezeli mnie nie kocha to jak do tego doszlo? Co takiego sie stalo, ze nagle przestal... Czy mozna to jeszcze naprawic i jak? Czy juz moze nie? Czy nie jest tak, ze kocha sie na dobre i na zle... a to jest tylko powazny kryzys i jak dwoje chce to sie uda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boże, jak ja to dobrze znam o czym piszecie, teraz jak was czytam przed oczyma staneły mi ostatnie miesiace z moim byłym, (az mam łzy w oczach). Nigdy nie zapomne jak pewnego wiosennego dnia na ławce w parku dotarło do mnie, ze już chyba nic nie jestem w stanie naprawić, mielismy razem zamieszkac a w wieczór przed wyprowadzka mielismy mała sprzeczke i wszystko pekło jak mydlana banka, wszytkie moje plany, marzenia, nadzieje... wtedy na ławce w parku postanowiłam, ze odejde od niego, bo walczac o ten zwiazek funduje sobie potezna dawke cierpień( miałam wrazenie, ze tylko mi zalezy jeszcze na nas) rozstalismy sie dopiero jesienia, poł roku zbierałam siły zeby to zrobic. To był dla mnie koszmar, bo zawsze o nim myslałam ze to ON ten jedyny. Moja historia, jest akurat bez happy endu, ale znam pare, ktorej po mimo wielkich problemów udało sie przetrwac, ale wymagałao to naprawde wielkich ofiar. Trzymam za was kciuki, jesli kochacie to walczcie, jesli nawet wam nie wyjdzie nigdy nie zarzucicie sobie,ze nie probowałyscie i nie bedziecie sie zastanwiac w nieskoczonosc co by było gdyby.... 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zdazylam przeczytac wszystkiego ale... Jestem w zwiazku od ponad roku.... Od 3 lat nie jestem z TAMTYM.... Dlugo sie leczylam z tego zwiazku i gdy poznalam obecnego mialam TAMTEGO gleboko bo bardzo mi dal w kosc.... A teraz.... Mysle o tamtym, jeszcze dzien przed Walentynkami go spotkalam i ... wszystko odzylo i do dzisiaj sie mecze.... ;( Duzo krzywdy mi wyrzadzil a mimo to pamietam tylko dobre chwile... Czas nie zaleczy ran, dlaej mysle, mimo iz mam teraz wspanialego faceta ktory jest przeciewienstwem bylego !!! A jednak... Ciagnie do wspomnien....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czuje sie bezradna... Nie umiem zyc bez OBECNEGO a mimo to mysle o BYLYM... Wszystko jest paranoja... Mecze sie.... Mysli mnie zabijaja.... Mam teraz to co chcialam miec-mezczyzne ktory mnie szanuje i kocha.... A ja czasem nie wiem czego tak naprawde chce....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginka -> jeśli oboje bedziecie sie starac, to napewno wam sie uda. Strasznie Ci wspólczuje i podziwiam zarazem ( choc wiem, ze z twojej strony to jest poprostu najprawdziwsza miłosc) ze jestes razem z nim, mimo tego wszystkiego. Chyba nie ma nic gorszego niz usłyszec usłyszec od ukochanej osoby, ze nie jest pewna swoich uczuc, albo co gorsza, ze przestała kochac. Mnie to wszystko wprawiało w taki stan, ze wydawało mi sie,ze za chwile umre, bo moje serce tego nie wytrzyma. Bol psychiczny sprawiał mi czysto fizyczny bol. Dostawałam takich napadów szlochu, ze wymiotowałam, nie jedna noc spedziłam obejmujac muszle. Wydawało mi sie ze tego nie przezyje, zreszta do tej pory nie wiem jak mi sie to udało;) . Czasem kiedy jest zle okazuje sie ze jestesmy silniejsze niz nam sie wydawało. Najwazniejsze to słuchac swojego serca, a bron boze znajomych, nawet jesli chca dobrze. skrywam czrny nick -> własnie napisałas cos do czego ja zmierzam.... ze nawet jesli jestesmy z kims kto nie jest idealny, rani nas i myslimy juz o rozstaniu, marzymy o kims lepszym, nie ma, zadnej gwarancji, ze jesli spotkamy ten swoj \"ideał\" bedziemy bardziej szczesliwe. Najwazniejsze to słuchac siebie, jak sie kocha trzeba walczyc, nawet jesli słono za to płacimy. czasem mysle, że jednak w wielu sytuacjach mogłam sie zachowac inaczej, ale byłam na to zbyt dumna:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam pytan do tych dziewczyn, ktore sie rozstały i sa z kims innym. Rozmawiacie czasem z obecnymi partnerami o swoich byłych. Ja bym czasem chciała porozmawiac, ale dla niego temat byłych jego i moich jest tabu. A ja chciałabym opowiedziec o tym wyrzucic to z siebie. Choc nie wiem, czy taki rozmowy robia dobrze, mam nadzieje, ze nie namieszam za bardzo jesli sprobuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie BYLY to temat tabu.... Czasem jest rozmowa o nim ale nigdy ja jej nie zaczynam bo wtedy jest klotnia :P Ale sprobuj... Tylko moze nie badz do konca szczera, bo facet nie zrozumie ze myslisz o bylym... Poza tym ja juz sie nauczylam przekonywac, ze byly to wspomnienia, to czastka mnie, ale to juz PRZESZLOSC.... Bo kochamy wyobrazenia o czlowieku a nie czlowieka, bo w koncu byl jakis powod rozstania... Mi tez jest ciezko ale z dnia na dzien juz coraz lepiej... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skrywam czarny nick - ja kocham chyba wciąż człowieka, a nie wyobrażenie o człowieku, tym bardziej, że to nie z mojej strony wyszło zerwanie.. Obiektywnie na to wszystko patrząc, to u mnie minęło mało czasu - 5 i pół tygodnia, ale dla mnie to jak 5 i pół roku.. Nie mogę się jeszcze przekonać, że to już tylko przeszłość, po prostu nie umiem. Ja też fizycznie to odchorowywuję, uszło ze mnie życie, czuję, że gasnę powoli :( a on tę moją walkę (zgadzam się, że może na razie niezbyt fortunnymi metodami) kwituje zirytowany słowami, że nie daję mu spokojnie żyć.. :( boli mnie, że dorosły facet, po 30stce, załatwił wszystko jak nastolatek, pewnie nie przypuszczał, że będę chciała walczyć.. teraz postanowiłam, że nie będę się odzywać, ciekawe, czy się doczekam kontaktu z jego strony :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kara79
Cześć Wszystkim!Od tygodnia szukałam takiego topiku.Niestety mam ten sam problem,rozstałam sie ze swoją pierwszą,wielką miłością 2lata temu.Dokładnie to on mnie zostawił.Ja walczyłam przez rok i chyba jeszcze bardziej go do siebie zniechęciłąm.Na początku tego roku spotkałm chłopaka,jest b.miły i nawet mi się podoba i gdy już myslałm,że tamten to historia...mój były zaczął nawiązywać kontakt ze mną,sugerował że moze powinnismy jeszcze raz spróbowac itd.Kiedy ja się odrodziłam ,zaczęlam budować nowy domek z kart on znowu wszystko rozwalił.Najgorsze jest to,że mój obecny chłopak chyba się troszke zaangazował a ja jestem dla niego niemiła bo...sama nie wiem dlaczego.Wiem jedno,że mój były nie nadaje się na chłopaka,męża itd.Ale nadal go kocham-chociaż przez ostatnie 1,5 roku wylałam morze łez i nasz związek był b.burzliwy.pozdrawiam,dziekuję,ze jesteście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kara79
Ale raczej trudno w to uwierzyć.Zapomniałm dodać,ze on ma dziewczynę.Mi mówi,ze do niej nic nie czuję ale jakoś nadal z nią jest.Fakt olewa ją,to widać ale to raczej nie jest dojrzałe zachowanie,prawda?pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×