Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość agusia1504

....znowu to uczucie!

Polecane posty

Gość agusia1504

Hej! Napewno wiele podobnych topików było założonycj na ten sam temat...oczywiście temat MIŁOŚCI..Może kogoś zainteresuje moja sytuacja..może ktoś doradzi...Mam 22 lat i jestem w prawie 4 letnim związku..Napoczatku chyba jak u każdego zakochana po uszy, swiata poza nim nie widziałam on poza mna również (tak przynajmniej dał odczuć) Nasz uczucie rozpoczęło sie w LO sami stworzylismy sobie własny swiat odsunelismy sie od znajomych, sami sobie wystarczaliśmy i to było cudeowne.Ale po maturze zaczęła sie jak dla mnie praca, studia na ktore razem poszlismy...skonczyło sie ze trafilismy do tej samej grupy..No i znowu razem..Zaczeły sie nie dociągnięcia kłótnie...Chce jeszcze zaznaczyć ze troche odczułam przez ten czas ze kwestia wychowania przez rodziców tez robi swoje..ja to bardzo odczułam i odczuwam nadal...Zawsze musiałam sie starac o swoje sama..a moj chłopak z mniejszym wysiłkiem osiagał wszystko bo bardzo mu rodzice pomagają do snia dzisiejszego ...bedac na studiach wszystko zaczelo sie psuc..wyszlo całodniowe i nonstopowe przebywanie ze soba...kłotnie na maxa wyzywanie sie wypominanie sobie wielu rzeczy..i powroty...Ale ostatnio od roku chyba oboje czujemy ze to jest przywiazanie nie potrafimy od siebie odejsc, ale chyba tzn wyznajemy sobie miłośc.. w klotni moj chłopak tak mnie potrafi obrazic takie slowa potrafi woec mnie uzyc ze naprawde trace swoja wartosc i zamiast odejsc od niego albo wyjsc z danego miejsca..nie moge tylko kloce sie z nim albo płacze..pytam sie jak głupia dlaczego do mnie w ten sposob mowi ..Tak straciłam wartośc przy nim..ze wiem ze nie bede z nim szczesliwa..bo nawet gdy jest wspaniale pamietam to wszystko..Rozstania i powroty..meczy mnie to bardzo a nie mam tylu sił zeby stanowczo odejsc..Chociaz zrobiłam to ...to mi wypomina ze to to to tamto, z jego rodzicami od mojego odejscia wowczas od niego nie utrzymuje kontaktu..go to boli ale nie chce bo chronili w jakis sposb swego synka a psychicznie naprawde mnie tez zranili..Pragne jeszcze zaznaczyc..ze chłopak trzyma mnie jakby w klatce musze mowic wszystko co gdzie i jak..nie moge miec swoich znajomych..jest zazdrosny jak nawet utrzymuje kontakt z naszymi kolegami z LO..zle mi z tym Mam juz a moze dopiero 22 lat bardzo czuje pociag do macierzynstwa, małzenstwa..bardzo chciałabym miec kochajaca sie rodzine..on nie chce bo jeszcze sie nie wyszumiał w złosci ..naprawde mowi tak do mnie ze nie wiem kim jestem...psychicznie ma taka władze ze...czuje jakbym mdlała boli mnie brzuch i zastanwaim sie co zrobie jak odejdzie...Moze chaotycznie to wszystko napisałam..ale nie wiem co mam zrobic nie chce aby mi mlodziencze lata w taki sposon mineły..Wiem ze niszczymy sie nawzajem..ale chyba kochamy tez...1 Moze ktos był w podobnej sytuacji..Prosze o rade!Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marcyśka22
Uważam, że powinnaś z nim poważnie porozmawiać, powiedzić spokojnie o wszystkim co czujesz, również o swojej miłości do niego. Chyba powinniście od siebie odpocząć, dać sobie trochę czsu na przemyślenie wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aguśka 0001
Według mnie powinnaś powoli przyzwyczajać się do tego,że za jakiś czas nie bedziecie ze sobą.Albo on Cie zostawi albo Ty jego.A według mnie to y powinnaś to zrobić.Ja byłam kiedyś też w podobnym zwiazku(może nie do końca podobnym).Zaczeliśmy ze sobą chodzić w liceum(jak ja byłam)....i tak jakoś zleciało Nam ponad 4 latka..Koniec był właśnie taki...Nie mogliśmy ze soba dłużej przebywać, bo od razu były kłótnie.Ja byłam bardzo za Nim,on niby za mną też(ale nie tak jak ja).Mi bardzo zależało,bo był mi naprawde bliski,jedyny.Nie wyobrażałam sobie życia bez Niego.Po liceum ja poszłam do pracy,a on był w wojsku.No i tak sie zaczeło-nowe toważystwo.Gdy wracał na przepustke i znów sie ze mna kłócił.wyzywał,to miałam go serdecznie dosyć.Nigdy nie myślałam,że pierwsza go zostawie.Ale stało sie.Zaczełam dostrzegać jakim jest człowiekiem i ze mnie nie szanuje.W tym samym czasie nie wyobrażałam sobie jak mogłabym zostać sama...No ale właśnie to nowe koleżanki w pracy mi pomogły(no nie dosłownie)no ale miałam już z kim pogadać, do kogo jego porównać,z kimś pochodzic i w ogóle.No i tak w oko wpadł mi pewien chłopak.Zaczoł sie flirt i wtedy już wiedziałam że go zostawie i to zrobiłam.Flirt nie potrwał długo,ale z zwiazku uciekłam.Nie mówie że na zawsze, bo po tym za jakiś czas znów spotykałam sie z chłopakiem moim dawnym, ale znów sie rozeszliśmy.No i za jakiś czas ja głupia znów poleciałam do niego i płakałam żebyśmy wrócili-pospotykaliśmy sie i znów echo.Ale w reszcie zapomniałam juz o tamtym młodzieńczym zwiażku, bo poznałam mojego obecnego chłopaka:)Tylko że jak z NIm zaczełam śmigać to też mi sie zateskniło za tamtym i głupia poleciałam(było małe zachwianie w obecnym zwiazku)no ale po jakimś czasie znów sie ocknełam i już na zawsze sie rozeszliśmy...Zakrecone to troche, no ale tez go nie umiałam zostawić,odzwyczaić sie po takim czasie.A teraz ......już wiem napewno że do niego nie wróce.Wyleczyłam sie ....Mam moją miłość przy sobie z którą jestem już 3 latka i nie zamieniłabym go na nikogo w życiu(no na poczatku głupia byłam).I dodam że jest przeciwioeństwem tamtego!!!Jest kochany,mądry,inteligentny,zaradny,wesoły i w ogóle kochany a co najważniejsze to szanuje mnie jak nikt inny.JEST CDUDOWNY!!!Mam nadzieje że Ty też kiedyś wyleczysz się z tego zwiazku.według mnie powinnaś znależć sobie jakiś obiekt zainteresowania-a po czasie nowego chłopaka-to Cie napewno wyleczy.Daj se z Nim spokój.Jak Cie wyzywa to już napewno lepiej nigdy nie bedzie.Pamietam u siebie.Też mnie tak traktował a ja siedziałam,słuchałam, płakałam i nic.Kobieta zasługuje na szacunek.Zostaw go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agusia1504
Dzięki Agus....Wiem ze szacunek to podstawa..ale ja juz chyba mam zakodowane ze to juz tak musi byc...To ze placze i to ze nieraz jest mi zle bo musze zapier...zeby miec na zycie i to nadodatek u jego ciotki a on nie wie co to znaczy isc na 7 do pracy tak pracowac przez miesiac zeby sie wyrobic ma wszystko to o czym inny chłopak mógłby pomarzyc...Zero staran..a jak ma za duzo to złosc na maxa i wielce zmeczony ale przeciez to facet..Wiem ze tego prawdziwego szczescia juz nie bedzie ale ja jestem tak do niego przywiazana ze naprawde nie mam juz tyle sil zeby odejsc..a mu tej satysfakcji nie chce dac...Znalazłam sobie inny obiekt ale to nie było to bo myslałam o nim..teskniłam po czasie bo zaczeło mi go brakowac w tesknocie pamieta sie miłe chwile a nie te złe...ale ja chciałabym modz naprawde stworzyc normalna rodzine..Tym bardziej jest mi ciezko odejsc od niego bo mieszkamy w małym miasteczku... pracuje u jego ciotki bardzo bliskiej..i to wszystko jest takie bez sensu...Dziekuje za te wypowiedzi..Moze ktos jeszcze znalazł sie w podobnej sytuacji...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość palcia
cześć :) doskonale was dziewczyny rozumiem a szczególnie ciebie agusia1504 bo ja też jestem w podobnym związku który zamiast dawać mi szczęście on mi daje tylko ból cierpienie smutek i płacz. U mnie też kiedyś było pięknie wspaniale byliśmy zakochani w sobie po uszy mieliśmy wspólne plany zaczynamy myśleć o wspólnym mieszkaniu o wspólnym życiu o małżeństwie. Ale wszystko się popsóło i teraz są tylko kłótnie pretensje i wyżuty. Jesteśmy razem że sobą dwa lata (w grudniu mineło) a tak a od końca wakacji wtedy kiedy mieliśmy się zaręczyć (w moje urodziny) nie możemy się dogadać a to wszystko przez to że mój facet pochwalił się naszymi planami kolegą, ja wiem że nie moge zwalać winy na kolegów ale też wiem jaki oni maja na niego wielki wpłwy i jakie podejście mają do tych rzeczy do ślubu że to nie jest tylko dlatego że się kogoś kocha, że chce się z nim spędzić całe życie tylko dlatego że trzeba bo za kilka miesięcy pojawi się ktoś nowy w ich życiu. Zaręczyn nie było bo mój facet wymyślił że chce z niego zrobić pantoflaża że dla mnie liczy się papierek a nie on ( a po co mam czekać jak czuje że jest to ta właściwa osoba i chyba on też tak samo do mnie czuje) i wymyślił pretekst że on mnie bardzo kocha że chce się ożenić ale to niech będzie niespodzianka dla mnie. I jeszcze się nie doczekałam na jego niespodziankę ale za to mam teraz wieczne pretensjeo takie proste śmieszne błache rzeczy np. że czemu odrazu nie odpisuje na esemesa, że czemu dzień przed egzaminem kiedy musze się uczyć nie dam rady się z nim spotkać bo musze się uczyć, po co się spotykam z koleżankami, wieczne sprawdzanie komórki, doszło już do tego że mój facet ma do mnie o to pretensje że jestem widoczna na gg, nawet mój ton głosu jak mu się nie spodoba to może być kłótnia io wszystko. Czasem wydaje mi się że on najchętniej zamontował by mi jakąś kamere żeby wiedział ca ja robie cały czas, a sam często spotyka się z kolegami, a jak się o coś go zaptyam to uważa że to jest przesłuchanie. A najgorsze jest to że przestałam być dla niego ważna zawsze jest ktoś ważniejszy odemnie zawsze znajdzie jakieś wytlumaczenie żeby się nie spotkać, zawsze znajdzie jakiś pretekst do kłótni. Tak mnie zdołował że już przestałam czuć się atrakcyjna a czasem wydaje mi się że przestałam samą siebie lubieć i nie raz sobie obiecuje po następnej kłótni że to już koniec że to bezsensu że zasługuje na kogoś lepszego kto będzie mnie szanował doceniał kto da mi szczęście i miłość ale jakoś nie umiem tego skończyć, nie mam odwagi bo to jest to że nie chce być sama, że jest to chyba jakieś przyzwyczajenie że mimo tego jak jest jest ktoś. Nie raz mam ochote zadzwonić powiedzieć że tak dalej nie może być że to już, że fatalnie się czuje w takim związku, że nie chce być tak traktowana. Nie raz robiliśmy sobie przerwy żeby zapomnieć o tym złym i zacząć wszystko odnowa (bo mimo tego jak jest to kocham go i zawsze jak sobie o nim pomyśle to szybciej zaczyna mi bić serducho) i zawsze było tak samo na początku fantastycznie a później znowu coś nie tak. Ale teraz naprawde postanowiłam że jak teraz nam nie wyjdzie to to będzie koniec bo ja tak nie chce dalej żyć bo jak tak popatrzeć z boku na mój związek to jest więcej bólu i cierpienia niż radości a chyba na tym bycie z kimś nie polega. Wiem że na początku będzie mi ciężko ale chce życie przeżyć szczęsliwie jak nie z kimś to samej po prostu. I jedno wam dziewczyny na koniec powiem że nie warto zawracać sobie głowy dupkami oni jeszcze nas docenią i będą chcieli to wszystko naprawić ale już będzie wtedy zapóżno :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×