Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrg

Przeczytajcie!!

Polecane posty

Gość grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrg

mam 25 lat. skończyłam studia. pracuję. jestem z chłopakiem w związku ponad 2 lata. od kilku miesięcy mieszkamy ze sobą. ogólnie jest wszystko ok, często mowiłam że to skarb a nie chłopak. tylko, że odkąd pamiętam zawsze coś było nie tak, zawsze czegoś mi brakowało w tym związku, czego? trudno powiedzieć. a może po prostu TEGO nie da się opisać słowami. a jak czegoś brakuje to chyba się zawwze szuka gdzie indziej, prawda? czy trzeba życ tak jakby niczego nie brakowało?? Kilka miesięcy temu poznałam kogoś. to ktoś kto ostatnio powtarzał mi że mnie TYLKO lubi, ale że tęskni, że się przywiązał do mnie itp. a w gruncie rzeczy myślę, że sam nie wie czego chce. od samego początku było mi z nim dobrze, ufałam bo czułam że mogę. spędzałam z nim wiele godzin na piwie, w parku itd. i nie liczył się czas, że wcześnie muszę wstać, nie liczyło się kompletnie nic! ani to że deszcz pada, że zimno, że jest późno w nocy a ja za 5 godz musze wstać do pracy. dawał mi to coś czego mi brakowało. swoją osobą. zwykłą obecnością. potem powiedział że nie mówi do widzenia, ale że tak nie może być, bo mam chłopaka, bo on czuje że to nie to itd. a ja czuję że mi go brakuje. Najgorsze jest to, że dawał mi coś co powinien dawac chłopak, dawał coś co sprawiało że byłam szczęśliwa itd. a potem zabral mi wszystko i zostawił stos wątpliwości i pytań i jakieś rozczarowanie i jakąś tęsknotę. brakuje mi go. po prostu brakuje. zastanawialam się, czy TAK jest na samym początku, że chce się żyć, że jest taka radość, tęsknota, kłębek myśli o tEJ osobie? czy potem to wszystko z biegiem czasu się wypala, staje się takie rutynowe, szare, monotonne?? czy to jednak coś innego? jest mi trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za długie
nie da się skumać o co chodzi. Napisz krócej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość black woman
Doskonale Cie rozumiem!!!!Przezywam dokładie to samo co TY!!!Pocieszeniem niech bedzie fakt,ze jestes w komfortowej sytuacji ,bo nie jestes związna przysiega małzenska nie masz dziecka...Posłuchaj mnie,jezeli juz teraz odczuwasz ze w twoim zwiazku nie jest tak jak powinno byc..od razu zdecyduj sie na ciecie!!!!Moze to bedzie bolesne dla kazdej ze stron,ale nie licz ze w przeciwnym razie wszystko nagle sie odemini i bedziesz superszczesliwa,ze on nagle obdarzy Cie tym,czym obdarzył Cie ten przyjaciel....nie licz na to!!!!Wiesz,ja od długiego czasu czułam sie w moim małżenstwie jakbym zyła obok ...przestałam sie czuc 100% kobietą,sądze ze wiesz co mam na mysli...ogólnie popadałam w stany depresyjne,tym bardziej ze z natury jestem odarzona wielka wrazliwoscią...dopatrywałam sie u siebie 100 wad...ale kilka miesięcy temu poznałam kogos kwestią przypadku,ponownie pozwoiił mi uwierzyc w siebie!!!Dał mi poczucie atrakcyjnosci (choc nie było zadnych intymnych zblizen!!)czułma sie i czuje jak ktos niezwykły....dał mi siłę,pozwlił zrozumiec rózne rzeczy..taki mój katalizatorek.....Jestesmy cudwonymi przyjaciółmi,próbujemy wyzbyc sie chorej zazdrosci o siebie,podchodzic z rozsadkiem...daje mi siłę do trwania w tej codziennej chorej monotonii....choc na poczatku miałam podobie jak ty kłebowisko mysli,a jezeli chodzi o tesknotę..cóz ona chyba jest zawsze jezeli ktos Ci nie jest obojetny...tak czy inaczej,wracajac do ciebie zrób ze swoim zyciem porzadek póki nie jest za pózno!!!! Moze ten przyjaciel czeka az w koncu zdecydujesz zgrac sie w otwarte karty czyli zerwac defintywnie z obecnym.... trzymam kciuki i głowa do góry!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrg
black woman: dziękuję za odpowiedź;) miło że jednak ktoś mnie rozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×