Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gosia

co jedzą nasze dzieci! przeczytaj koniecznie!

Polecane posty

Część artykułu z ostatniego Przekroju: Na zlecenie miesięcznika konsumenckiego niemieccy analitycy przebadali wodę Żywiec Zdrój. Instytut Matki i Dziecka właśnie ten produkt poleca w żywieniu najmłodszych. Badania przeprowadzono dwukrotnie, z rocznym odstępem. W obu przypadkach okazało się, że w wodzie Żywiec Zdrój jest więcej bakterii niż w tej z kranu. – Gdyby to była kranówa, sanepid odciąłby jej dopływ – uważa doktor Hałat, były główny inspektor sanitarny. Epidemiolog dodaje, że wodę z tak wielką ilością bakterii można podawać niemowlętom wyłącznie po przegotowaniu. Ale o tym na etykiecie butelki nie było i nadal nie ma słowa. Agnieszka Dunal z Wrocławia, mama trzyletniego Jasia, o bakteriach w wodzie Żywiec Zdrój dowiedziała się niedawno. Wcześniej przetestowała popularne deserki dla niemowląt. Na podłodze z lastriko. Długo i z niedowierzaniem wpatrywała się w podłogę, na której kilka godzin wcześniej rozbiła niewielki słoik. Był w nim deser owocowy dla niemowląt znanej firmy. – Nie mogłam uwierzyć! Podłoga w miejscu, gdzie rozlał się smakołyk, stała się śnieżnobiała – opowiada matka. – Zaczęłam się zastanawiać, czy to jabłko, morela, czy może dodatek witaminy C zachował się jak środek wybielający? I jaki wpływ może mieć ten cudowny wybielacz na organizm mojego dziecka? Na etykiecie deseru Agnieszka Dunal nie doczytała się, ile witamin znalazło się w słoiczku, doczytała się za to, że skład produktu został uzgodniony z Instytutem Matki i Dziecka, który reklamuje się na swej stronie internetowej jako „ekspert w opiece nad rodziną”. Postanowiła pisemnie poradzić się eksperta. Na pierwszy list Instytut nie odpowiedział. Na drugi, w ostrzejszym już tonie, przyszła odpowiedź. – Dowiedziałam się, że za jakość produktu i jego rzeczywisty skład odpowiada producent – dziwi się Agnieszka Dunal. – Czyli że naukowcy w ogóle nie badali, co znajduje się w deserze, na którym się podpisali. Oświecono mnie jeszcze, że dzięki witaminie C dzieci w Polsce nie mają szkorbutu. – Rzeczywiście wiemy na pewno, że witamina C zapobiega szkorbutowi – zapewnia Wojciech Matusewicz, ale dodaje: – Poza tym niewiele więcej wiemy. Nie ma żadnych poważnych badań, które potwierdzałyby popularną tezę, że witamina C na przykład zapobiega przeziębieniom lub je łagodzi. A dodaje się ją dziś, zwłaszcza dzieciom, do wszystkiego. Jest w kaszkach, zupkach, serkach i napojach. Tymczasem nadmiar witaminy C, także wbrew obiegowej opinii, jest szkodliwy – powoduje kamicę nerkową. Agnieszka Dunal na wszelki wypadek postanowiła bojkotować produkty rekomendowane przez Instytut Matki i Dziecka. Nie udało nam się dowiedzieć, czy uczyniła słusznie. Sławomir Janus, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka, jest zbyt zajęty, by rozmawiać z dziennikarzami. Trzeba długo czekać, by pisemnie odpowiedział na pytania, a efekt tego oczekiwania jest niejednoznaczny. „Rekomendując dany produkt spożywczy, [Instytut Matki i Dziecka – przypis autora] bierze pod uwagę jego skład, wartość odżywczą i jakość zdrowotną” – czytamy w piśmie od Sławomira Janusa, a „rekomendacje Instytutu otrzymują tylko te produkty, które produkowane są zgodnie z dobrą praktyką produkcyjną i dobrą praktyką higieniczną, w zakładach pracujących w systemach zabezpieczających jakość produkcji i gwarantujących bezpieczeństwo produktu finalnego”. wiecej: http://www.przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1507&Itemid=48

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama swoich dzieci.
Jestem ciekawa jakiej firmy te słoiczki:O:O:O:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lukrecjaaaa
Co łączy Danonki, Morlinki, wodę Żywiec Zdrój i kawę Astra? Rekomendują je nam polscy naukowcy. Za to niemieccy – wręcz przeciwnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama swoich dzieci.
Danonki też!!!!:O:O:O O nie!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiol
też czytałam :) na szczęście nie daję dziecku parówek, a co do danonków to kiedyś kupiłam i spróbowałam i wydawało mi się to tak obrzydliwie słodkie, że przerzuciłam się na zwykły jogurt :) a jednak miałam rację to samo dotyczy np. kaszek nestle, próbowałyście kiedyś jakie to świństwo jest słodkie??? np. bobovita nie jest taka słodka, trzeba uważać niestety pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie-przesłodzone są kaszki Bobovita, natomiast Nestle mają delikatniejszy smak:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiol
hmmm... myślisz, moze te dla mniejszych dzieci, bo te po roku to jakoś wydawały mi sie lepsze bobovity, zmieniłam niedawno, ale jestem w ciąży to moze mam jakieś uposledzone kubki smakowe :) dam do spróbowania mężowi :) no ale mleko nestle jest strrrrasznie słodkie, takie waniliowe albo z miodem, na razie jeszcze nie znalazłam innego, a z resztą moja córa to taki niedadek, ze i tak nie chce pic żadnego :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja to w ogóle nie wiem jak można małym dzieciom dawać tę chemię w słoiczkach typu Gerber. Przecież wiadomo, ze to jest strasznie sztuczne, czy to tak trudno zetrzeć kawałek jakbłka i marchewki na tarce? Teraz małe dzieci jedzą dużo sztucznych rzeczy, bo mamusia kupi dzieciaczkowi chpisy, lizaczka, żelki albo te ochydne strasznie słodzone serki ehhh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo chodzi o to, ze kawałek marchewki czy jabłuszka jest nafaszerowany chemią:O Gdyby było tak, jak powinno być, to warzywa i owoce do takich posilków powinny pochodzić z kontrolowanych upraw, więc zero chemii, a możliwość tak długiego przechowywania powinna być wynikiem pasteryzacji a nie nawału chemii. Zawsze uważałam takie słoiczki za zdrowe, choć sama nie używam, bo mnie na to nie stać-ale nie osądzajmy mam, które uzywają-może pracują i nie mają czasu na gotowanie, miksowanie itp?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To tak jakby powiedzieć, że nie chcą żeby ich dziecko było zdrowe i to małym kosztem, a potem przykładowo dziecko złapię jakąś paskudną i poważną chorobę to potem nie ma czasu na pracę i trzeba dużo kasy wykładać bo w Polsce wszytsko płatne. A poza tym zmiksowanie kilku warzyw nie zajmuje dużo czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wielokropki
kazdy medal ma dwie strony lekko abstrahujac od meritum tego tematu - proponuje, zeby elektron przygotowywal codziennie osobki dla calej rodziny, a najlepiej przy dziecku stawiajacym pierwsze kroki tudziez poznajacym wspanialy "dorosly" swiat na czworaka a nastepnie, zeby dal namiary na stragan na rynku, za ktory reczy glowa, ze produkty na nim wystawione pochodza ze zdrowych, niczym nie wspomaganych upraw wtedy bedziemy mogli porozmawiac o tym ile to zajmuje czasu oraz o ile zdrowsze jest od produktow gotowych oraz oczywiscie ocenic jednych i drugich zwolennikow danej metody

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kunegunda---
skandal! nabijaja nas w butelke!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kunegunda---
skandal! nabijaja nas w butelke!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość świeżo upieczona mama
Zaczynają mi włosy stwać na głowie zwłaszcza, że mam ośmiomiesięczną córcię i jestem na etapie miksowania na przmian ze słoiczkami. Co nam jednak po opowiedzeniu się za jedną czy drugą metodą, która z nich jest zdrowsza, jeśli w powietrzu fruwa nam tablina pierwiastków? Zwłaszcza tym którzy jak ja są z dużego miasta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a skąd
wiecie dziewczyny, gdzie rosły te marchewki i jabłka, które są na straganach. Ile w nich nawozu i innego dziadostwa? Ja nie wierzyłam w te zdrową zawartość słoiczków, a przekonałam się gdy mój znajomy podpisał umowę na dostawe marchwi dla Gerbera. Była badana gleba, musiał spełnić określone warunki np. odp. odległość uprawy od dróg itp. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiona.
A woda żywiec?! Rekomendują ja dla dzieci a tu strach pić samemu!!! Małi producenci musza spełnic okreslone standarty a duze koncerny dają łapówki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość danonki
to nabijanie ludzi w butelkę. Najlepszy jest normalny ser biały, jogurt naturalny i kefir. Zawierają mnóstwo wapnia, zero cukru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem studentką i dosyć dużo czasu spędzam na wydziale. Do domu wracam zmęczona ale zawsze sobie coś gotuję. A poza tym zrobienie obiadu dla całej rodziny a ugotowanie marchweki bądź też zmiksowanie jabłka trudno ze sobą porównywać. A co do zdrowych warzyw to ja akurat z tym nie mam problemu z tej przyczyny, że moi rodzice mają działkę. Nie sądzę również żeby na targowiskach były strasznie pryskane warzywa i owoce, ale najlepiej jest po prostu wybierać owoce sezonowe, nie kupować pryskanych bananów, pomarańczy i innych egoztycznych u nas nie spotykanych. A poza tym to wg mnie chodzi o to żeby podczas zakupów zastanowić się czy lepiej dziecku kupić słodki serek czy jabłko. Wiele matek idzie na łatwiznę i żeby zająć czymś dziecko (bądź też jak dziecko zaczyna płakać) to kupują takie za przeproszeniem gówna(co powoduje, że takie kilkulatki mają potem po prostu sadło). Btw sama byłam kilka razy świadkiem jak młoda mama kupiła jabłko bądź też winogrona dla dziecka lekko przetarła i dała dziecku do jedzenia... to dopiero głupota.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najbardziej tuczącą
przekąską są chipsy. bardzo modne dzisiaj, zero jakichkolwiek składników mineralnych czy witamin, sam tłuszcz i sól.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ghutr
Niemieckie laboratoria na prośbę „Świata Konsumenta” przebadały także inne rekomendowane produkty, w tym Danonki i Morlinki polecane przez Instytut Matki i Dziecka. Okazało się, że zarówno serki Danonki, po których, jak głosi reklama, dzieci mają „mocne kości”, jak i parówki Morlinki, po których „rosną w siłę”, powinny być podawane maluchom sporadycznie. – Parówki z założenia są dla dzieci za tłuste – uważa, podobnie jak eksperci „Świata Konsumenta”, Bogusława Karłowska z Państwowego Zakładu Higieny. Za tłuste są również dla warszawskiego sanepidu, który zakazał podawania parówek dzieciom w przedszkolach. – Danonki z kolei są zdecydowanie zbyt słodkie, by stosować je w codziennej diecie dziecka – twierdzi doktor Jolanta Mikołajewicz, znany warszawski lekarz pediatra. – Nadmiar cukru, zwłaszcza w połączeniu z mlekiem i jego przetworami, może zrujnować zdrowie malucha. Cukier to jedna z najbardziej szkodliwych substancji dla człowieka, a szczególnie dla małego człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wielokropki
elektronie zapewniam cie, ze opieka nad dzieckiem poznajacym swiat zasadniczo rozni sie od spedzania czasu poza domem choc duzo zalezy od tego jakie ma sie dziecko ja zwyczajnie mysle, ze nie nalezy wypowiadac sie tak radykalnie, bo latwo kogos urazic jasnym jest przeciez, ze nie bedziesz przez 2 lata podawac dziecku wylacznie zmiksowanej marchewki, czy startego jablka, a bedziesz wymyslac potrawy urozmaicone, a co za tym idzie - czasochlonne nie wszystkie dzieci na czas przygotowywania obiadow da sie zamknac w kojcu i ustalic cisze i spokoj cieszy mnie rowniez, ze masz dostep do sprawdzonej zywnosci, zapewniam cie jednak, ze wiele matek nie ma tego komfortu, a zdziwilabys sie jak wiele rzeczy pakuje sie do ziemi, zeby poprawic wyglad czy rozmiar plodow rolnych nie wszystko jest takie czarno-biale bynajmniej jednak nie neguje wypowiedzi, ze sa matki, ktore ida na latwizne do tego stopnia, zeby podac dziecku cokolwiek, zeby tylko zapchac mu tym buzie nie podciagajmy jednak pod to wszystkich matek, ktore z takich czy innych wzgledow wybieraja produkty gotowe pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woda zywiec
jest do kitu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wielokropek - święte słowa po prostu. Nic dodać nic ująć. Najbardziej właśnie jest zabawne, kiedy niektórym się wydaje, że karmienie dziecka polega na zajmującym 30 sekund przetarciu marchewki.... na szczęście większość takich przypadków weryfikuje życie :) Ja MAM to szczęście, że posiadam własny sad, ogród, warzywniak itd. Nie nawożę żadną chemią, nie pryskam - dlatego moje zbiory są w marnych ilościach i jeszcze marniejszych rozmiarach, ale nie świecą w nocy. I co? Może są zdrowe? Owszem, pewnie zdrowsze od tego co można dostać na śląskim bazarze, ale nie oszukujmy się - te wszystkie fabryki, których kominy sięgają nieba walą w niebo kosmiczne ilości syfu, który dryfuje sobie swobodnie z wiatrem i opada niczym mgiegłka, ale co lepsze - spada z deszczem 500 km dalej - kto wie, czy nie na mój ekologiczny ogródek...? A te wielkie przemysłowe kolosy, bakutile, fermy itd, które ścieki odprowadzają do rzek.... a rzeki na wiosnę zalewają łąki, a ta woda łączy się potem z wodami gruntowymi i piją sobie ją nasze ekologiczne roślinki, a jakże.... I jeszcze coś - wierzyć mi się nie chce, że w obecnych czasach można wychodować jabłka wielkości pięści bez nawozów i bez oprysków. usiłuję to zrobić od 9 lat.... Wreszcie w zeszłym roku po raz pierwszy się złamałam i opryskałam przeciwko mszycom - i to był pierwszy rok, kiedy na moich drzewach w sadzie zobaczyłam owoce.... Inaczej mszyce wpieprzały wszystko. Nie wierzę już w bobovitę, odkąd moja znajoma pod dekielkiem deserku znalzła zdechłą larwę, druga koleżanka znalazła komara.... Kaszki zarówno Bobovity jak i Nestle są ohydne w smaku - ale moja córka je uwielbia :( Co jest w mleku modyfikowanym - nawet nie chce wiedziec nie daję. A najbardziej przykre jest to, że my starzy pożeramy jakieś potworności w stylu 4 życie kurczaka, czy fosforyzujące pseudo-kiełbasy, ale jakim trzeba być człowiekiem wypranym ze wszelkich skrupółów, żeby robić biznes na faszerowaniu świństwami maleńkich dzeci? I to jeszcze pod wielką plandeką -\" przyjazny dziecku\", czy pod patronatem IMID, ech.... ale co nam pozostaje? Hodować własne dzieci jak roślinki , w namiotach tlenowych???? Chyba tylko pozostaje zamknąć oczy, iść na bazar i z pełną świadomością zafundować dzieciakowi obiadek ze: STRONTmidorów, CEZbulki, JODkiewki, RADbarbaru........ i modlić się, żeby dożyło jutra. BTW - sprawdzono, że zawartość metali ciężki w \"bazarowej\" marchewce 20-krotnie ( !!!!) przekracza dozwolone normy do spożycia ;) smacznego i dobranoc. Obyśmy się jutro obudzili po dzisiejszej kolacji - cokolwiek jedliście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×