Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość chyba się zakochałam....

chyba się zakochałam w kumplu

Polecane posty

Gość chyba się zakochałam....

Mam męża-jak poradzić sobie z tym nowym uczuciem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, ja rowniez to przerabiam, z tym, ze to ona ma meza. Wszystko zalezy od tego, jak wam sie uklada, ale najwazniejsze to uzmyslowic sobie, iz uczucia towarzyszace zakochaniu kiedys przemina i zostanie szara codziennosc, codziennosc, ktora moza uczynic wszakze piekna, bowiem najlatwiej zostawic to, co rodzi problemy, a rzucic sie w ramiona nieznanego. I kto to mowi? Ktos, kto najchetniej poradzilby owe rzucenie sie w ramiona mojej kolezance. Ale, kazda historia jest inna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosenne marzenie
to chyba czy sie zakochałaś ? bo ja nic z tego nie kumam...skro masz męża czyli darzysz go uczuciem miłości....to jak mozesz sie zakochać w jego kumplu???? moze jestes zauroczona?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba się zakochałam...
wiosenne marzenie...nie wiem czy kocham męża...czy też jest to juz przywiązanie...i nie chodzi tu o Jego kumpla ale mojego osobistego;) Faktycznie nie wiem czy się zakochałam, pewnie nie, ale podoba mi się ten stan...ale nie wiem co z nim począć? Another... podajmy sobie ręce:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiosenne marzenie
a iwesz co ci powiem..moze popadlas w monotonie w zwiazku malzenskim....codziennosc...a tu nowy facet nowe przezycia moze to cie kreci...ale jak pewnie sama wiesz na poczatku zawsze jest pieknie i ekscytujaco dopiero po czasie wychodzi wszystko////

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sto
Ja mam tak średnio co kilka lat. W końcu dookoła jest ryle fascynujących kobiet. Na szczęście 99% tych związków zatrzymałem na fazie platonicznej. Tak też można...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
fajnie tak się zauroczyć,choc na chwilę. Dzieki temu życie choć na chwilę jest piekniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może jest fajnie się tak
zakochać..........jak nie rozpieprza się przy tym swojego i cudzego związku! :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Może jeszcze nie teraz...
też tak mam.. obydwoje jesteśmyw stałytch związkach, a jednak ciągnie nas do siebie jak nie wiem co... obydwoje wiemy, ze to nie fair, nieuczciwe, ale tak dobrze nam ze sobą... pragnę zauważyć, ze do seksu między nami nie doszło i zrobię wszystko, żeby NIE DOSZłO! Bo nie chcę mieć niesmaku, jakiegoś moralnego kaca, tym bardziej, że pracujemy razem... i chyba też zatrzymam ten związek w fazie platonicznej, bo ta ciekawość, to niespełnienie jest chyba najlepsze w tym wszystkim... a po ewentualnym seksie, moze niepopatrzylibyśmy sobie w oczy... a teraz to zauroczenie wzajemne jest na parwdę miłe i w zasadzie nikomu krzywdy nie robimy, chociaż... hmmmm... ale nie pójdę dalej - nie chcę zniszczyć mu małżeństwa ani sobie związku - wkrótce wakacje, obuydwoje spędzimy je z naszymi połowkami, więc moze ochłodzi się ten stan, który poniekąd jest cudowny.... 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba sie zakochałam....
Ja nie rozpieprzam żadnego związku. On jest wolny ja nie,ale nie zrobię nic czego mogłabym potem żąłować. Po prostu miło jest sobie czasem o kimś ciepło pomysleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sto
Zauroczenie jest czymś niezwykle nieuzasadnionym, rzekłbym, pozarozumowym, co w wypadku facetów (pozarozumowość) zdaje się być motorem napędowym wielu nieszczęść w trwałych związkach. Ale jeśli w całej życiowej zawierusze otrzeć się o wielkie małżeńskie bum!, którego się nie chce, to można z pokorą podejść do tak śmiesznych i niekontrolowanych reakcji chemicznych :-). Potrzeba trochę: czasu, kilku nieszczęść, które pokażą Ci, gdzie znajdujesz oparcie i determinacji w pozostawaniu wiernym zasadom-jeśli je masz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja też byłam w podobnej sytuacji. Od 3 lat kochałam sie albo i nie w moim przyjacielu, sama niewiem co to bylo za uczucie, a jestem w stalym zwiazku dosc dlugo, on tez. Wiem ze on też czuł do mnie \"cos\" to nie jest raczej milosc, bardziej jakis rodzaj zauroczenia, niestety nigdy dosłownie i prosto w oczy sobie tego nie powiedzielismy i chyba nie powiemy. Byly momenty ze mialam chcec rzucic wszystko by byc znim,tylko z nim.........o tym tez nie wiem. Teraz po kilku latach bardziej flirtowania niz romasnowania nasze stosunki bardzo sie ochlodzily,nie czuje juz motylkow w brzuchu tylko dlatego ze go widze :) ale wiem ze to uczucie we mnie jest, uspione, budzi sie czasami,a wtedy powracaja tez wspomnienia, cudownych chwil spedzonych razem ale jednak osobno.Nigdy nie zblizyliśmy sie do siebie blizej niz na kolezenska odleglosc. bardzo go szanuje za co i siebie poniekad tez,ze nie doszlo do niczego wiecej niz bysmy chcieli. Mimo ze nigdy o naszym uczuciu nie rozmawialismy, to jednak jakies magiczne fluidy miedzy nami mowily wszytko. Ach i znow klamie, powiedzial mi kiedys o swoich uczuciach a raczej napisal, ze mnie kochal :) podkreslam kochal.....ach co ja przezywalam,nawet nie wiecie jaka bylam szczesliwa ze mnie wlasnie kochal,ze czul zokolwiek. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sto
No, dobra, doigraliście się! Chcecie przyspieszonego tętna, motylków w brzuszku :-) itp. irracjonalnych doznań? No to przeczytajcie wunurzenia 36 letniego faceta. Dziesięć lat temu, jako żonaty człowiek i ojciec 10 mięsięcznego dziecka, przeprowadziłem się do innego miasta, gdzie osiedliłem się na stałe. Znalazłem satysfakcjonującą pracę, trafiłem do świetnego zespołu ludzi-do tańca i do różańca. A trzeba wiedzieć, że zawód, który wykonuję zdominowały kobiety. Już na pierwszym służbowym spotkaniu zauważyłem pewną kobietę.....ciarki przeszły mnie od stóp do głów (obie głowy mam na myśli, hihi). Na wszelkie sposoby starałem się unikać wysyłania jakichkolwiek sygnałów w jej kirunku-w końcu obrączka to nie taki niedostrzegalny przedmiocik. Jednak baba albo coś wyczuła, albo zaistniała na niespotykaną skalę zbieżność reakcji moich i jej. Wesoła i bardzo, bardzo sexi mężatka wykorzystywała każdą okazję do kontaktów, czemu nieszczególnie się sprzeciwiałem. Wszak miałem 26 lat, a w tym wieku faceci to chłopcy, którym powinno się deponować genitalia w domu i komisyjnie wydawać za pozwoleniem małżonek. Tak czy inaczej, po iwelu podchodach (wzajemnych) trafiliśmy na moment bycia twarzą w twarz poprzedzony zakrapianą bibką...Pomyślicie-stało się? Nieee-Opatrzność czuwała, ktoś przerwał zapędy, które znalałyby niechybnie wiadomy finał. Potem szło juz z górki-imieniny, urodziny, święta, organizowane w pracy przy szerszym, rzecz jasna, audytorium, lecz wycelowane na jedno. Łowienie krótkich momentów sam na sam, wpadanie sobie w objęcia i niezgrabne wycofywanie się, kiedy już, już, miał to ktoś zauważyć. Mijał czas, okrzepłem w pracy i zacząłem dowiadywać się o obiekcie moich westchnień mało ciekawych rzeczy. Fałsz, totalny egoizm i zadufanie to dość łagodne streszczenie tych sesnsacyjnych dla mnie wówczas wiadomości. Traf chciał, że przyjęto wówczas do pracy nową koleżankę, której widok był czymś, co nie dało się porównać z czymkolwiek z przeszłości. Choć miała swoje wady, przyciągała mnie z jakąś nienaturalną siłą, sprawiając, że poprzedniczka zwyczajnie odeszła w zapomnienie. Była super kumplem, dobrym współpracownikiem... Dalszy rozwój sytuacji to tylko wcześniejszy scenariusz wzbogacony o wizyty u kolegi, na których byłem nieobecny, nagle poszerzony zakres obowiązków ;-), konieczność wyjazdów itp. Wszystko jednak pozbawione tej kropki nad "i", czyli seksu. Trwało tak sobie to "niewiadomoco", aż wzajemny ładunek emocji narósł do tego stopnia, że eksplodował pocałunkiem. Cóż to był za pocałunek! Żadna z kobiet, którą spotkałem w swoim życiu, nie całuje tak namiętnie, jak Ona. Zwyczajnie byłem bliski omdlenia, a to, co wypełniało całe moje ciało jest dla mnie do dziś czymś niewypowiadalnym. W tym miejscu dodać muszę, że wszystkie opisane zdarzenia łączył jeden wspólny mianownik-alkohol.W stanie totalnej trzeźwośći nigdy żadne z nas nie było w stanie przekroczyć granicy zwyczajnego koleżeństwa i ogromnej (tylko) sympatii. Smutne, nieprawdaż? Głupie C2-H5-OH stało się wyzwolicielem ukrytych namiętności dla dwójki wariatów. Aż dziw, że nie wpadłem w alkoholizm... Opowiadać możnaby długo, dość napisać, że pewnego dnia niedopici,( czytaj:nie dość wyzwoleni) trafiliśmy pod nocny sklep, gdzie w cichym i ciemnym zakamarku całowaliśmy się jak nastolatki. Byliśmy wreszcie w takim uniesieniu, że powiedziała: zróbmy TO. Zadrżałem z radości pomieszanej z zaskoczeniem i strachem. Zawsze liczyłem na Jej mądrość, a tu mądrość diabli wzięli, a do własnej odwoływać się nie miałem wtedy zwyczaju.Zrobiliśmy,a raczej chcieliśmy. I tak nie najgorzej mi poszło, zważywszy na ilość wypitego alkoholu, ale marny był ze mnie kochanek. Do dziś pracujemy razem i choć były momenty trudne (dała mi popalić na polu zawodowym-niesłusznie), lubimy się, do dziś fascynuje mnie do tego stopnia, że śnię o Niej wyjątkowo często, a na skinienie pewnie poleciałbym z wywieszonym językiem, ale wolę nie prowokować takich sytuacji. Zacząłem od bycia w domu, dbałości o rodzinę, pielegmowania hobby i takich tam surogatów namiętności, by odnaleźć w tym głęboki sens życia, powołanie, które każdy winien kiedyś w sobie odnaleźć, jakiekolwiek by nie było. To była jedyna pełna zdrada w życiu, jakiej dopuściłem się. Wiele razy staje mi przed oczami i wiem, że nie cofnę niczego, wiem,że muszę z tym żyć i obawiam się, że nawet dokonując żywota będzie mnie dręczyć wizja jedynego aktu niewierności, jakiego się dopuściłem. I wierzcie mi-to jest okropne brzemię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak,dlatego nigdy nie dopuściłam do niczego więcej, choć sytuacje było mnogo i sama nie mogłam wytrzymać, porzadanie aż kipiało w powietrzu, ale w naszym przypadku nie doszło nawet do pocałunku, nie wliczając takich koleżeńskich w policzek. Raz czy dwa udało nam się przytulić do siebie,ale oczywiście jak i w Twoim przypadku Sto, alkohol nam dopomógł, mielismy na szczęście trzeźwe umysły na tyle,aby nie było niczegi więcej.Było cudownie nawet z tym. A gdy lezałam koło niego marzyłam o jego ustach, choc raz poczuć ich smak ....... A sny, był okres kiedy snił mi się co noc, przychodził do mnie w snach bo inaczej nie było to możliwe. jak teraz o tym piszę budzą się we mnie wspomnienia........... najgorsze było dla mnie, że gdy leżałam w nocy koło mojego faceta w moich myslach był tylko On, juz przez to miałam wurzuty sumienia, nie chcę wiedziec co stało by sie z moim sumieniem po czymś więcej. nie żałuję żadnego wydarzenia, żadnej sutuacji, czasami tylko tego, że słowa były nie takie jak powinny........a czasmi też tego ,że nigdy nie odważyłam się powiedzieć mu całej prawdy. Może wszystko potoczyło by się inaczej, bo mój terażniejszy związek, choć starałam się tak jak Ty zaangażować się wniego jak najmocniej przezywa kryzys...... Widuję go prawie codziennie, razem studiujemy, miło jest,ale to już nie to samo, chyba coś się w nas obu zmieniło. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×