Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kilka słów

nie wiem czego chcę

Polecane posty

Gość kilka słów

1. chciałabym poznać innego- ale nie mam odwagi romansować za jego plecami 2. myślę czasem że ten związek jest bez sensu, ale wcale nie chcę rozstania 3. brakuje mi jakiegoś dreszczu emocji, podniecenia- przystojnego i pociągającego faceta...mój taki nie jest 4. boję się samotności 5. kocham mojego faceta, strasznie za nim tęsknie gdy go nie ma przy mnie 6. boję się, że on rzuci mnie dla jakiejś ładniejszej, szczuplejszej, bardziej cool...znowu łapię schizy, zaczynam go szpiegować, wpadam w kompleksy 7. boję się przyszłości i czuję, że nie powinnam wiązać się z nim na stałe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jedno proste rozwiazanie ... znajdzie sie lepszy model nawet sekunde sie nie bedziesz zastanawiać :p serio ... teraz boisz sie zostać sama i to wszystko ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1.znudzenie 2.wątpliwości 3.pragnienia 4.strach 5.miłość 6.obawy 7.strach =wewnętrzny chaos ...poukładaj sobie w głowie bo zwariujesz od tych myśli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słów
dokładnie...wariuje od tych myśli... nie bardzo chce mi się wierzyć w to, że możliwy jest związek bez wątpliwości...poza tym wiem co dzieje się ze mną gdy między nami zaczyna się psuć- czarna rozpacz po prostu ale jednocześnie mam tyle pytań, tyle strachów, tyle wątpliwości i oporów...że po prostu ręce opadają z jednej strony boję się, że odchodząc stracę wielką miłość, szansę na dalszy wieloletni związek- jeśli nie małżeństwo, stracę kogoś kto mnie już nieźle zna i akceptuje i chce ze mną być...kogoś kto kiedyś był dla mnie po prostu szczytem marzeń z drugiej boję się, że zapętlę się już tak badzo, ze nie będe miała odwrotu, że zajdę w ciążę, że padną jakieś deklaracje itd. i że nie uda mi się już nigdy odejść od niego, że stracę szansę na to by jeszcze pożyć, poznać świat i innych mężczyzn :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciapolinka
jakbym czytala o sobie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokadnie
ja tak samo:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słów
hm...to nieźle, jest nas więcej...ale co w takim razie z tym zrobimy?!?!:O czy jest jakiś sposób żeby rozwiać te wątpliwości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokadnie
ja sie mecze juz 2 lata na poczatku bylo fajnie a teraz przejzralam na oczy:( nie wiem co tu mozna zrobic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no coz...
to sa okropne dylematy...ja mialam podobnie na razie jest jakos, ale to inna i barzdiej skomlikowana sytuacja ... on obcokrajowiec z bardzo dalekiego kraju, mieszkamy tez nie w polsce ...nie wiedomo, czy to budowac, czy nie, czy w koncu takie dziwne zycie pomiedzy 3 krajami mnie nie znudzi... w koncu Polske kocham najbardziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja mam bardzo podobnie...
a teraz przyszly ciezkie chwile dla naszego zwiazku, bo ja jestem tu, on jest za granica i wiem ze chce tam zostac jakis czas (kilka lat), a ja mam tu studia, no a nawet jak je skoncze to nie chce tam wyjezdzac bo mi sie tam nie podoba, poza tym nie wiem czy mozna wytrzymac taka probe czasu... i boje sie ze nasz zwiazek to jest teraz takie oszukiwanie sie, ze bedzie dobrze... stan krytyczny w ktorym nikt nie ma odwagi podjac decyzji o odlaczeniu respiratora :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słów
no tak- tylko jak temu zaradzić? czekać na jakieś oświecenie? na to że spłynie na mnie wreszcie mądrość i będę już wiedziała czego chcę? czy może odejść na jakiś czas, zaszaleć i zobaczyć czy chcę wrócić (haha...oczywiście zakładam tutaj, że on przyjął by mnie spowrotem po takim wyskoku)? a może zagłuszyć jak najlepiej te wątpliwości i po orstu starać się cieszyć z tego co mam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może stary szkolny sposób ...zeszyt- za i przeciw...i tak poświęcić na to wieczór i powaznie się zastanowić co dla mnie będzie lepsze...ile dla mnie znaczy ta osoba...i czy warto tak albo inaczej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokladnie dokladnie dokladnie
to samo mam :O tak naprawde boje sie samotnosci bo nikogo procz niego nie mam i tego ze nikt mnie nie zaakceptuje tak jak on bo on kocha z calej sily i jestem najwazniejsza osoba w jego zyciu a ja? w glebi duszy chcialabym poznac mezczyne z ktorym bedzie mi idelanie i wiem ze bede z nim do konca zycia tylko po pierwsze trzeba jeszcze go spotkac co juz nie jest latwe, po drugie nie wiadomo co bedzie po pol roku, po roku, po dwoch od poznania... bo w kazdym zwiazku do jakiegos czasu jest idealnie... wiec "siedze" w tym co mam i tak mi dni i miesiace uplywaja. czasem mysle co ja u licha jeszcze z nim robie? a zaraz potem jak moje zycie wygladaloby bez niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokladnie dokladnie dokladnie
dodam ze w zadnym wypadku nie wyobrazam sobie malzenstwa z nim, zycia razem ale ja jeszcze bardzo mloda jestem wiec na razie o tym nie mysle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słów
a tak naprawdę to jak cholera boję się tego, że on kiedyś tą decyzję podejmie za mnie...że odejdzie a ja będę latami wypominać sobie, że gdy miałam go przy boku nie doceniałam i nie kochałam go wystarczająco chciałabym wiedzieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dela
Byłam, a moze jeszcze jestem w podobnej sytuacji jak Wy... Wszystko pieknie, tylko jak myslałam o małżenstwie i dzieciach, to nie, to nie dla mnie... Twierdziłam, że jestem nowoczesna i takie tam, jeszcze za młoda:p Bałam sie odejsc i pewnie nie odeszłabym gdyby nie pojawił się ktoś, kto przebił moją bańkę złudnego bezpieczeństwa:O I odeszłam... a raczej odchodze... Juz jest to jasne, ale gdybym wiedziała, ze jestem w stanie pomyśleć o małżeństwie - nawet dziś i teraz oraz o dzieciach, tylko po prostu mezczyzna nie ten, to odeszłabym wczesniej, bo ból pomimo wszystko i wyrzuty sumienia oraz strach, ze tak odchodze czasami przerastają ludzkie wyobrazenie:o Po prostu myślałam, ze to tak zawsze, ze nigdy nie jest sie pewnym do konca, nie ma ideałów, on mnie kocha i ja jego tez, ale nie tak... nie tak jak kobieta swojego mezczyzne, chyba bardziej jak przyjaciela:( I los mnie poniekąd niemile zaskoczył:o Nic Wam nie chce radzić, to moja historia... Jeszcze bez happy end'u, ale może się uda... Tym razem naprawde wierze i chce mocno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słów
hm...nie da się ukryć, że pojawienie się "alternatywy" chyba ułatwiło by sprawę...a zresztą może i nie- tak przynajmniej nie MUSZĘ podejmować żadnych decyzji, a gdybym musiała wybierać nie byłoby już tak łatwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też czuję sie, jakbym czytała własne przemyslenia. Kto tego nigdy nie czuł, nigdy tego nie zrozumie... Mój facet kocha mnie najbardziej na swiecie, wiem ze zrobi dla mnie wszystko ... a jednak czuje ze to nie jest to... Tylko te cholerne wątpliwości, typu \"a moze mam wyidealizowany obraz miłości i nie potrafie sie przez to cieszyć tym co mam?? \". Masa tego typu wątpliwości, ze odchodząc stracę cos bardzo cennego i bede tego załować... Takie mysli to koszmar!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słów
paskudna sprawa, nie? :O wiem doskonale, że jeśli rozstała bym się z nim moje życie wyglądałoby zuepłnie inaczej- byłoby w nim więcej "miejsca", na początku wiele łez, byłaby pewnie samotność...ale jednocześnie myślę, że nabrałoby tempa, zaczęłoby się więcej dziać- bo sama zaczęłabym o to dbać żeby nie zatęsknić się na śmierć... teraz jestem jak w letargu, w ciągłym zawieszeniu, ciągle niepewna czy dobrze robię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miłoszzka
cóż... ktoś mi powiedział kiedyś że podobno nigdy nie jest tak że jest się na 100% pewnym że to własnie Ta Osoba więc... może nie przejmujcie się aż tak? ja sądzę że to naturalne, zwłaszcza jeśli związek jest dość długi, że myśli się że może gdzieś czeka ktoś lepszy Na pocieszenie powiem że ten lepszy też kiedyś zdziadzieje, znudzi się, nie będzie już tak nas podniecał. To normalne. Kwestią podstawową jest zadać pytanie samej sobie czy czujesz że naprawdę nie chcesz spędzić z tą osobą życia. Bo jeśli czujesz to całą sobą a po prostu boisz się samotności to odrzuć strach i odejdź. Ale jeśli zdajesz sobie sprawę z tego że to tylko niewinne, typowe wątpliwości, to się nie przejmuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miłoszzka
Dodam parę rzeczy żeby was pocieszyć. Każdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego że jego życie jest jedno jedyne. Tylko totalny głupek nie będzie chciał go przeżyć jak najlepiej. A kobiety... wiadomo - uczuciowe, egzaltowane, uwielbiają rozmyślać, trawić, przeżuwać, analizować. Kobieta zawsze znajdzie wątpliwości. Nie wierzcie w to co mówią niektóre dziewczyny, że z ich Miśkiem to nie mają żadnych wątpliwości. Albo kłamią, albo są w początkowej fazie związku - bo wtedy faktycznie nie widzi się żadnej wady. Z drugiej strony natomiast nie powinnyście tkwić w czymś co Was całkowicie nie satysfakconuje. Zadajcie sobie pytanie - jak było na początku? Czy byłyście śmiertelnie zakochane, czy pożądałyście go, podobał Wam się? Jeśli tak, to wątpliwości które macie teraz są normalne. Ale jeśli tak naprawdę nigdy w pełni mężczyzny nie akceptowałyście, tzn. raczej Wam się nie podobał, ani razu nie było takiego momentu że byłyście na 100% pewne że kochacie, minęło dużo czasu a Wy wciąż nie wiecie - nie ma się co oszukiwać. Musicie szukać dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaja
BRAWO Miłoszzka, madrze i prawdziwie to ujęłaś. Dodałbym tylko, że takie postępowanie Jak autorki) to nie tylko oszukiwanie siebie ale również partnera, który wcześniej czy później odczuje te wątpliwości. I co wtedy, jakie będą wyjaśnienia na jego pytania.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam tak samoa chyba sama nie wiem czego chce z jednej strony bardzo chciałabym z nim być brakuje mi go jak go nie ma a z drugiej..... sama nie wiem to nie jest do końca to o czym mażyłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupson
ahahahaha ale sie ubawiłem - naprawde niezłe to jest co wypisujecie tak drogie dziewczynki tkwijcie dalej w zwiazkach które nie daja wam tylu emocji i uczuc jakich pragniecie... po co ryzykowac i wystawiac sie na niepewność... po co być w życiu odwaznym... po co brac od zyci to czego pragniecie... tkwijcie w tej beznadzieji dalej - i sie umartwijcie... ...az sie zestarzejecie a wtedy bedzie za późno już na cokolwiek dobrego w zyciu - no bedzie za to moherowy beret do załozenia :P ...i menopauza :P pozodzenia tchórze 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słów
Miłoszzka- dzięki za Twój wpis, dał mi (i pewnie nie tylko mi;)..) do myślenia a do panów zażenowanego i dupsona powiem tak- po pierwsze może popracujcie trochę nad poziomem wypowiedzi, bo tu raczej kluturalnie rozmawiamy... poza tym- może jestem słaba i całkiem prawdopodobne jest że nie wiem czego chcę...ale nie uważam, żeby to był powód aby wieszać na mnie psy, jak widac jest wiele osób w mojej sytuacj. Na pewno również wielu facetów. Nie boję się, że nikogo nie znajdę- ale boję się, że ne znajdę nikogo kto będzie dla mnie tyle znaczył...że wpdnę z deszczu pod rynnę mamaja- no i wtedy będzie niedobrze:O może gdybym wiedziała na 100%, że on nie ma żadnych wątpliwości...ale niestety wiem, że przynajmniej kiedyś je miał. I wiem też jak czułam sie gdy mi o tym powiedział- tragicznie. A teraz- po prostu obydwoje milczymy na "powazne tematy" dotyczące naszego związku, przyszłości itd. Dupson- moherowy beret zdecydowanie mi nie grozi...a co do reszty- cóż, może i masz racje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jejku, to jest o mnie!!! :( :( Tylko słów nie umiałam znaleźć....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez jakbym słyszała siebie, ale nie tą dziś, tylko dziewczynę sprzed jakiś 5 lat. Meczyłam się strasznie. Mieszkaliśmy razem, o zaręczynach już każdy zapomniał, bo mineło od nich sporo czasu. On planował nasza przyszłość a ja myśłałam - jak tu zakończyć i własnie wtedy te skrajnie paradokslanie emocje mi towarzyszyły każdego dnia. Męczarnia !! Trzeba to urwać, czym dłużej tym gorzej. Mineło troche czasu zanim zdobyłam sie na odwagę. Ale zrobiłam to - to było wspaniałe uczucie i nagle zrzuciłam worek z pleców, nabrałam sil i \"ruszyłam w świat\" coś pieknego. Nie żaluje niczego. Teraz mam to co chcę :-) jestem szczęśliwa. Życzę Wam tego samego. Odwagi i do dzieła ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miłoszzka
filipka >> nie zgodzę się tak do końca. Ty zastanawiałaś się jak to skończyć, a to co innego niż myślenie "czy to na pewno ten". Czy naprawdę uważacie że jest jakaś kobieta która jest w 100% pewna że to Ten? Nie istnieje. I tak jak napisałam - jeśli jakaś tak uważa, to musi być w początkowej fazie związku. Potem - choćby się na rzęsach stawało - to i tak się dostrzeże w końcu wady - niektóre bez problemu do zaakceptowania, inne mogące przysparzać kłopotów. Jest takie powiedzenie - "wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma". Czyli ZAWSZE człowiekowi się będzie wydawało że gdyby był w innej sytuacji/innym miejscu/z innym partnerem - mógłby być szczęśliwszy. To pogoń za ideałami i jest zupełnie naturalne. Nikt Wam nie doradzi co macie zrobić. Usiądźcie i posłuchajcie siebie. Ale nie zastanawiajcie się, nie myślcie głową. Jak czujecie? Chcecie z nimi być czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kilka słów
odpowiedzi na Twoje ostatnie pytanie nie znam tak naprawdę;) ale co do tej pewności- to znam przynajmniej dwie osoby tak w 100% pewne i naprawdę wierzę w to, że nie kłamią...no ale 2 osoby to raczej nie wiele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×