Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zastanawiam sie

Mąż przy porodzie - tak czy nie?

Polecane posty

hmmm czuję, że pewne wpisy tutaj tyczyły się mojej wypowiedzi i odpiszę, bo chyba nie zrozumiano mnie dokładnie :) Trzymał mnie za rękę tylko po to, żebym mogła się \"wyżyć\" tzn. jak jedna z poprzedniczek o mało nie połamałam mu palcy ;) było mi to potrzebne oraz ułatwiało przetrwanie i tyle. Ani razu mąż nie wpadł na pomysł aby zapytać mnie \"czy boli\" lub \"jak się czujesz\". Nie należy do tego typu \"troskliwych\";) Niesetety jestem osobą dość niską ;) a łóżka były jak na złość cholernie wysokie - sięgały mi ponad pas i nie miały żadnego podestu czy czegoś podobnego (swoją drogą o czym oni myśleli projektując tak wysokie łóżka - to była jedna rzecz, która mnie naprawdę wkurzała:P). Pisząc pomagał to nie znaczy, że mnie na nie wkładał, wnosił czy coś takiego - to ja się po prostu podtrzymywałam np. jego ręki, żeby wdrapać się na to ustrojstwo :P Do toalety nie pomagał mi wejść, lecz \"zajść\" (była dość daleko do sali porodowej), czyli był obok na wypadek gdybym potrzebowała pomocy i czekał przed drzwiami, a nie wchodził za mną czy trzymał mnie w trakcie załatwiania potrzeby ;) Sama położna radziła \"bycie w pogotowiu\" :) Przecierał pot - no cóż rodziłam w czerwcu i był kur... okropny upał nawet w nocy, nie miałam nic przeciwko temu, że okazał odrobinę troski - chciał tak pomóc:) Chochliczek - gratuluję takiej zawziętości ;) Ja jestem osobom wbrew pozorom twardą, ale lubię czuć w ciężkich sytuacjach, że mam na kogo liczyć:) już taką mam naturę. Miałam tzw. bóle krzyżowe, kto je miał wie o czym piszę. Najgorszy z możliwych bóli. Dla zobrazowania, bo broń Boże nie chcę nikogo straszyć, czułam się przy każdym skurczu jakby ktoś przecinał mnie na poziomie krzyża piłą łańcuchową (trwało to 9 godzin) :o mimo tego wytrzymałam bez problemu, ani razu nie pisnęłam, a personel wyraził uznanie za tak \"profesjonalne\" podejście do porodu i współpracę z nimi :) chyba nie byłam taka beznadziejna przez to, że czasem mąż okazał trochę troski?;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha, ja mojego mezunia ugryzlam w czasie skurczu w sutka, heheh..Pod prysznic poszlam z siostra (tez byla z nami w szpitalu) ale maz przydal sie jescze w sensie praktycznym---jak zaczely mi sie part to ona zawolal personel, ja nie bylabym w stanie, a lezelismy w osobnym boksie i wchodzily tam polozne dosyc rzadko.Biorac pod uwage ze skurcze parte mialam tylko 15 min.moglabym sie nie doczekac, hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Asiek - łóżka na porodówce sa raczej przeznaczone dla wygody personelu, a nie rodzacej.ja niska nie jestem , ale wchodzenie uewazam za koszmarne doswiadczwenie poza tym lezenie na plecach i inne koszmarne pozycje tez nie sa dla pacje ntki i jej wygody moze w innych szpitalach to juz sie zmiania, ale nie licze na cud przy moim porodzie do Chochliczka podzielam twoje opinie czuje w sobie te poierwoyne instynkty i mysle, ze nie znioslabym uzalania sie meza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gaj - podejrzewam, że chodzi o ich wygodę ;) ale mogliby chociaż jakąś drabinkę zrobić ;) hi hi hi Co do pozycji tutaj na szczęście miałam pełną dowolność i bardzo mało leżałam. Głównie siedziałam, spacerowałam, a sama druga faza porodu (parcie) odbywało się w kilku pozycjach przy czym ani jedna nie była leżąca na plecach. Co do tego to personel zostawił mi całkowicie wolną rękę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
asiek ... pewnie ze nie ... Moim zdaniem, jezeli masz bardzo dobry kontakt z mezem to nie musisz przed nim udawac albo starac sie NIE obrzydzic mu siebie??!!! Chochliczek przypuszczam nigdy nie pierdnal (za przeproszeniem) przy mezu, zeby nie narazac go na brzydkie zapachy... Lepiej byc jak zwierze, jak samica ktora sie oddala od stada na czas porodu, hehe A juz stwierdzenie ze maz moglby Chochliczka blagac na kolanach a Ta bylaby i tak nieugieta jest przednie :D Pozdrawiam meza i zycze wytrwalosci w zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a, i obecność męża wyglądała, tak, że nie narzucał się ze swoją obecnością czy też dużo gadał, nie \"ślimtał\" nad moim losem i takie tam. Po prostu był obok w razie czego, dyskretnie, ale był :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
onnea- nie musisz byc wulgarna-ny poza tym rozumiem dziewczyny ktore chca rodzic zmezami, ale rozumiem tez te, ktore z roznych przyczyn tego nie chca a tak na prawde, ciekawe czy kazdy z obecnyc hfacetow, szczerze tego chcial , czy nie chcial odmawiac swojej zonie i na koniec- mysle ze wwzgledy estetyczne w zyciu maja ogromne znaczenie wiem jakie moga byc kontrargumenty, ze np nie zawsze bede piekna i ponetna, a moze kiedys trzeba bedzie mnie umyc w chporobie ok zgadzam sie z tym ale nuwazam, ze naturalizm nie zawsze jest wskazany ja po prostu zle bym sie chyba czula chociaz nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja jeszcze nie jestem w ciąży, ale chciałabym, aby mój mąż był przy mnie w takiej chwili. Przecież to wspólne dzieło obojga, więc czemu nie. Znając jednak moje szczęście to pewnie na poród mnie ktoś zawiezie i go przy mnie nie będzie, ale ja jestem na TAK!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znów ja ;) wciągnęła mnie dyskuja :) gaj - masz w zupełności rację. Oboje partnerów musi tego chcieć, a jeśli jedno ma choć trochę wątpliwości nie powinni tego robić. Nic na siłę - koniecznie. Każdy czuje przecież inaczej. Co do zgody męża to u nas było tak, że właściwie o tym nie rozmawialiśmy tylko jak zaszłam w ciążę i znajomi zapytali jak tam poród mąż stwierdził, że chce być (wcześniej wiedział, że ja chę jego obecności, ale nie za wszelką cenę). I tak już zostało. Potem jeszcze go pytałam jak zbliżał się poród czy jest pewnien decyzji - za każdym razem potwierdzał w 100%. Jak rozmawialiśmy o tym po porodzie powiedział, że nie żałuje decyzji i nie \"zniechęcił\" się do mnie. A do powrotu do seksu nie mogliśmy się doczekać ;) Jako ciekawostkę dodam, że parę lat temu nie chciałam partnera przy porodzie i wydawało mi się to bez sensu. Widać człowiek zmienia czasem zapatrywanie na pewne sprawy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chochliczek - to chyba jakieś zboczenie zawodowe ;) wyliczyłam, bo stwierdziłam, że będzie bardziej przejrzyście (choć wcześniej było w ciągu, ale zmieniłam post;)) Nie uraziłaś mnie, ale nie chciałam wyjść na kompletną niezdarę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no wlasnie, Asiek- ja tez bylam zdecydowana przeciwniczka, a teraz jak sie moj porod zbliza, to wszystkie moje poglady sie we mnie kotluja i juz sama nie wiem mysle, ze zdecyduje los- w zaleznosci gdzie bedzie moj maz gdy bede rodzic czy to on zawiezie mnie do szpitala, czy- jak zwykle porod mi wywolaja, czy nie zdazy do mniwe dojechac i pojade do rejonu karetka no coz- takie jest zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój nie chciał, bo się bał, ale go położna na izbie przyjęć przekonała, że się przyda. No i był bardzo przydatny, obserwował KTG, a jak mi kazali wejść na łóżko (sama wlazłam, bez przesady)przebili pęcherz i sobie poszli, bo rozwarcie było na 6 cm, a ja w tym momencie czuję, że rodzę (to 2 dziecko było, to wiedziałam, że to już) to kazałam mu szybko polecieć po kogoś. I całe szczęście, bo jak przylecieli to się okazało, że rozwarcie na 10 i główka wychodzi! Jakby go nie było, tobym urodziła sama, a mały był strasznie pępowiną omotany, męczyli się, żeby go wyplątać. No właśnie w takich przypadkach mąż się przydaje. Bo mnie tam za rączkę trzymać nie trzeba, przy parciu jak mu położna kazała przyginać mi głowę do klaty to tylko warknęłam, że wiem jak to się robi bo w końcu już rodziłam i nie jestem taka pierdoła, żebym własnej głowy nie potrafiła utrzymać we właściwej pozycji. Aż się położne śmiały, że nareszcie jakaś samowystarczalna rodząca, bo ta przede mną nie umiała głowy przyciskać, mąż jej musiał. Ja w sumie chciałam, żeby był przy porodzie, bo jak rodziłam córkę, to 3 godziny sama leżałam na porodówce i tak mi się cholernie nudziło to czekanie. No to stwierdziłam, że może mu się na miejscu zachce i wiecie co, nawet karty do grania wzięłam, żeby jakoś zleciało. W sumie fajnie, że go ta facetka przekonała, do dzisiaj jest bardzo zadowolony, że był i często to wspomina. I mówi, że już nikomu się nie da nabrać jak poród wygląda, bo z przesadzonych opowieści i z filmów myślał, że to jatka jakaś i na pewno zemdleje, a to w sumie nic strasznego. No ale ja uciążliwa nie byłam, nie wrzeszczałam, nie biadoliłam (twarda kobieta jestem, wstyd by mi było i ambicja nie pozwalała) tylko robiłam swoje to może dlatego ma też pozytywne wrażenia. no, tyle na ten temat, pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rodziłam z mężem i nie żałuję. Poród był dla mnie przeżyciem bardzo intymnym, ale dla mnie intymność to intymność we dwoje, bo rodziło się nie moje dziecko a nasze. Rozumiem dziewczyny, które chcą być same, rozumiem mężów, którzy czują, że tego nie wytrzymają (chociaż żal mi ich kobiet), ale nie rozumiem tego stwierdzenia, że estetyka jest taka ważna. Mąż jest mi najblizszą osobą, obiecywaliśmy sobie, że będziemy ze sobą na dobre i na złe. dlatego on ma prawo widzieć mnie w najlepszej formie i najgorszej. Bo to jest prawda o mnie, taka jestem - w szpilkach, umalowana i pachnąca, oraz zakrwawiona, krzycząca i spocona. A on musi mnie znać i taką i taką. Bo się kochamy i mamy do tego prawo. Ale to moje zdanie i nie chce przez to innych krytykować. Asiek78 dlaczego tłumaczysz się z tego, że mąż ci pomagał i opiekował się tobą? To piekne. A Chochliczek wybrał taki sposób rodzenia i to też piekne. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chochla 🖐️ Asiek 🖐️ Muachacha sie ubawiłam tym pierdzeniem....windujecie mój kiepski dziś humor w górę. Długo zastanawiałam się przed pierwszym porodem, czy chcę męża przy sobie. Przede wszystkim wątpliwości mialam co do jego zachowania po. Nie wiedziałam , czy widok żony nie wpłynie na niego \"chłodząco\". Zdecydowaliśmy jednak, że będzie. Przy drugim porodzie nie bylo już żadnych wątpliwości. Spisal się na medal - nie narzucał się, rodzilam jednak z jego pomocą - przede wszystkim psychiczną. Jest człowiekiem o wysokim poziomie poczucia humoru - i to najbardziej mi pomogło. Przy drugim porodzie w trakcie skurczów wybieraliśmy imię dla syna - ubaw po pachy - lekarz stwierdził, że dawno nie mial tak sympatycznego porodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chochla ja po prostu za dużo się naczytałam przed porodem :P Kiedy rozmawiałam z mężem i wypaliłam mu moje obawy, siadł z wrażenia i zapytał czy ja jestem przy zdrowych zmysłach... Pytałam go po porodach jak on je odebrał. Powiedział, że to były najpiękniejsze chwile w życiu jakie przeżył. No ...tyle. Nie jest przewrażliwiony - mam czasem wrażenie, że wręcz przeciwnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niebieskie oczy - tu raczej nie chodzi o tłumaczenie się, ale o to, żeby kobiety które się nad tym zastanawiają miały odpowiedni obraz zarówno przeciwniczek jak i zwolnniczek :) niech wybiorą same. Nie chciałabym też, żeby pomyślały, że kobieta jest wtedy całkowicie bezradna. Pomyślałam po prostu czy mój wpis nie był trochę niejasny - stąd dodatkowe wypowiedzi ;) Anulko ;) Jeszcze co do przywołania personelu. Przy mnie lekarza i położnej prawie wogóle nie było, więc mąż też musiał ich wołać, że rodzę. W tym samym czasie mieli kilka porodów (w tym jeden z bardzo niewspółpracującą i krzyczącą panią) i wszyscy skupili się na niej i innych, a że ja sobie radziłam to tylko co jakiś czas ktoś zajrzał. Sama pewnie bym nie skrzyknęła ich, bo obok skutecznie wszystko zagłuszno ;):P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja juz pisałam że nie chciałabym..bo mój mąż to straszny histeryk.. ma dość już na sam na widok krwi .Był kiedyś cykl filmów o porodach namawiałam go zeby ze mna obejrzał..Ja płakałam ze wzruszenia na tych filmach a on wychodził bo mu słabo było.W życiu normalnie nie jest żadnym ciamajdą..i nadaje sie do róznych exstremalnych sytuacji..Ale przy porodzie to go akurat nie widzę...W sumie to nawet nie chodzi o wygląd moj podczas rodzenia..bo po porodzie tez nie wygladałam zbyt interesująco..i to go wcale nie zraziło..Ale podczas porodu byłam skupiona na rodzeniu .Przyznaje racje tym które pisały ze przydał sie bo czuły sie pewni,e bo nikt nie zrobil im przykrośći itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysle ze dyskusja jest czysto akademicka jedne z nas chca meza inne nie chca ale podzielam twoje zdanie Chochliczek, bo wszystkie rozterki tkwia we mnie mysle ze gdyby na to spojrzec glebiej, to nie maja znaczenia widoki ani stekania, ktore beda udzialem meza ta niechec tkwi we mnie to nie sa jego obawy- ale moje jak tak sobie czytam to, co piszecie mysle, ze to ja szukam na sile estetyki, on jest osadzony w zyciu i w tym , co ono niesie tak na prawde nie wiem, czy mij mazchce byc przy porodzie, bo to ja nie do konca podejmuje ten temat kiedys go o to zapytalam, a on mi na to, ze : co z tego, ze ja bede chcial, jak nie wiem czy ty chcesz no wlasnie mysle, ze tak na prawde wszystkie watpliwosci by odeszly na korzysc wspolnego porodu, gdybym to ja sie otworzyla na obecnosc meza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gusia 1
ale sie usmialam, dobrze ze wesolo jest.. tak w skrocie..jesli chodzi o te wspaniale lozka to zgadzam sie z wami ze sa "super" ja tam musialam sie na nie wspinac to raz, a dwa jak juz na nim bylam to zjezdzalam z gory na dol..hihihi.. az w koncu w pewnym momencie pelna irytacji, zeszlam a raczej zjechalam i chodzilam..jesli chodzi o meza to super ze byl przy mnie, jakims cudem wiedzial ze ma sie nieodzywac, ma tylko byc,przynajmniej pogniotlam mu troche paluszki, raz ugryzlam :)) bo nie smialam krzyczec..generalnie bylo ok, mimo ze wszystko u mnie trwalo 19,5 godzinki, bolalo jak diabli a nawet nie dali zadnej kroplowki..hihi..aaa i zapomnialabym dobrze ze przypominal mi ze mam zamykac oczy bo inaczej to galki by mi same powypadaly..hihi.. a tak na powaznie to doskonale rozumiem dziewczyny ktore nie chca miec mezow przy sobie, ja na poczatku tez tak chcialam, ale wyszlo inaczej i bardzo sie z tego ciesze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gusia - u mnie trwało 10 godz. i 45 min (w samym szpitalu 7godz i 45min), ale były momenty, że wydawało mi się to wieki, a okazało się potem iż jak na pierworódkę \"załatwiłam\" to szybko ;) Osobiście trzymałam się jednej myśli przetrwać obecny skurcz i nie myśleć co będzie później - to pomagało ;) Moje łóżko jak na złość miało jeszcze dodatkowo ramę wystającą ponad materac - to diabelstwo dopiero utrudniało mi się dostanie na nie, ale przydało się jak siedziałam na piłce i podskakiwałam - było się czego trzymać ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do gaj... A w ktorym miejscu ja bylam wulgarna? Zacytowalam tylko chochliczka z jej naturalnymi instynktami :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zuzaaaaaaaaaaa
Wg mnie powienien być. Dziecko nie jest jedynie kobiety, ale dwojga ludzi. Argument, że mąż się napatrzy jest wg mnie marny, a jak kobieta się nacierpi to jej się nie odechce sexu, na pewien czas na pewno. Wg mnie bliskośc i wsparcie tej najbliższej osoby bardzo kobiecie pomaga. Czy mąż się nadaje na bycie przy porodzie? Jak tam se chcecie, każdy niech se sam podejmie decyzję. Mój tam wg mnie się nie nadawał, przy zatrzykach mdleje, u dentysty za każdym razem podwójne znieczulenie, ale nie miałam litości :D:D:D:D:D:D:D, wyjaśniłam, że jego obecność jest dla mnie bardzo ważna. Zdecydował się. Nie zamdlał. Było mi bardzo dobrze z mężem obok, poród nie jest dla mnie czymś przepotwornym, dużym plusem była obecność męża. Nie zniechęcił się do sexu, jestem w 9 m-cu ciąży i nie rezygnujemy z sexu, nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdecydowanie NIE
Chchliczek> wreszcie spotkałam kogoś kto ma podobnie jak ja.... a już myślałam, że sama taka inna jestem.... też mam syndrom "chorego zwierzątka".... to znaczy jak coś mnie boli to chcę być sama, wszystko mnie rozprasza i denerwuje.... wczoraj miałam potworną migrenę.... kilkanaście razy wymiotowałam.... starałam się zapanować nad bólem....za każdym razem kiedy do pokoju przychodził maż, przestawało mi się to udawać.... ja rozumiem, że robił to z troski o mnie, ale tak czy siak mnie to rozpraszało i kończyło się kolejną wizytą w talecie.... cóż chciałam się do niego uśmiechnąć, móc powiedzieć, że już mi lepiej- taką mam naturę.... a to pogarszało mój stan.... to sam przy porodzie.... konieczne minimum fachowców.... starannie dobrnych- tak abym nie musiała potrzebować pomocy osób trzecich... opłaciłam sale, lakarza i 2 położne, które super fachowo się mną zajmowali, nie do pomyślenia, jest dla mnie sytuacja w której musiałabym kogoś wołać.... obecności kogokolwiek innego bym nie zniosła.... rozumiem, że ktoś jest inny niż ja.... że może potrzebować takiego wsparcia.... ale zrozumcie i wy.... nie każdy potrzebuje takiego samego rodzaju wsparcia i obecności.... i wcale nie musi to mieć nic wspólnego z urodą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak mnie coś boli lubię cierpieć w samotności. Obecności męza bym nie zniosła, aczkolwiek on chciałby być ze mną w tym momencie. Starałam się mu to jakoś wytłumaczyć i zrozumiał, że wolałabym urodzić sama, ale chciałabym, żeby czekał pod drzwiami. Znam kobiety dla których obecność męża okazała się niezawodna, ale myślę, że to indywidualna sprawa kazdej kobiety. Na pewno pokłóciłabym się z mężem gdyby w jakiś sposób próbował wpłynąć na moją decyzję, nie zniosłabym sytuacji w której byłabym do czegoś zmuszana. Jestem bardzo uparta i moje NIE naprawdę znaczy nie, może jestem przez to konfliktowa, alr cóż taka już jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość warto podnieśc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to wymysł dzisiejszych czasów
mnie się nie podoba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość warto podnieśc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mnie sie wydaje
ze w tym momencie powinnyscie tez wziasc po uwage uczucia meza on stojac pod sala i slyszac krzyk z pewnoscia zle sie czuje nie moze nic zrobic jest bezradny i ma poczucie ze jest niewazny w tym momencie niepotrzebny tak jak to kiedys bylo gdy kobiety same rodzily

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patiko
oczywiscie ze tak, dla twojego lepszego samopoczucia i dla twojej obrony przez personlem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale tutaj sa takie TWARDE PANIE ze nie potrzebuja NIKOGO I NICZEGO... SAME SAMIUTENKIE sobie beda radzic :P Pewnie dla samej zasady zeby tak moc potem powiedziec... :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×