Nasze sex-maratony

Ja z moja Żabcią kochaliśmy się codziennie, nawet w naszym biurze czekając aż wszyscy pójdą do domu. Po kilku dniach od tego momentu wzięliśmy fikcyjne 5-cio dniowe delegacje i korzystając z tego, że matka Ani pojechała do sanatorium zamieszkaliśmy u niej zgromadziwszy przedtem zapasy jedzenia. Prawie 41 godzin nie wychodziliśmy z łóżka (nie licząc posiłków i potrzeb fizjologicznych). Odstawiliśmy wtedy nasz największy jak do tej pory seks maraton, zaliczając wszystko co tylko udało nam się wymyślić z zaglądaniem członkiem do jej drugiej dziurki włącznie. Te dwa dni spowodowały, że kompletnie opadliśmy z sił i poruszaliśmy się po pokoju trzymając się mebli. Trzecią dobę pobytu w tym gnieździe miłości przespaliśmy całą wtuleni w siebie. Kolejne dwa dni wypełniliśmy mniej wyczerpującymi formami pieszczot i seksu. Takie spotkania - maratony organizowaliśmy sobie przez ponad pół roku każdego tygodnia - albo na delegacji, albo w wynajętych pokojach.