Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość vviicckkyy

Powód rozstania z dziewczyną - panowie.. wpisujcie dlaczego zerwaliście

Polecane posty

Gość =========
Mi nigdy nie wystarczało... zawsze zrywałam... po dwóch miesiącach, pół roku, roku czy dwóch latach... ALE raz zostałam rzucona. Powód? Okazało się, że mój facet ma inne skłonności! :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
========= jest sporo prawdy w tym co piszesz aczkolwiek dobrze wiemy,że nie musi tak być ale niestety bywa. Ło rany ale miałaś pecha :( Ale cóż pedały są dobre tylko przy rowerze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość =========
xyzed, pecha mialam, bo byl to jedyny facet w ktorym bylam zakochana :) moze wlasnie dlatego, ze nie dawal mi wszystkiego na dloni... Zawsze musialam sie starac i o niego walczyc... Młoda byłam i głupia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AdiW
U mnie bylo tak, ze za pierwszym raz ja z nia zerwalem a pozniej (za drugim) ona ze mna. Oficjalny powod drugiego rozstania byl taki ,ze to przez moje humory ona dostala hustwki nastrojow a tego nei znosi. Nie potrafila zrozumiec skad sie u mnie beirze to ze raz jest Ok a innym razem ja zastanawiam sie czy chce z nia byc, czy to ma sens. teraz juz wiem, powoli utwierdzam sie w przekonaniu ze sie dusilem w tym zwiazku bez przyszlosci. jej zaborczosc, chec posiadania mnie 24h/dobe, mimo tego ze do domu mialem 5km to gdy mieszkalismy ze soba bywalo ze bylem u rodziny raz na 2 tyg., ograniczone spotkania z przyjaciolmi, robienie wymowek o byle co, nieuzasadnione (jak dla mnie) awantury. No i najlepsze...jej teksty "jelsi Ci sie nie podoba jakas cecha we mnie to masz wybor: zaakceptuj to albo odejdz", "jelsi kiedys sie obudzisz i stwierdzisz ze juz Ci sie nie chce t ospiepszaj". Sorki dziewczyny ale takie cos naprawde nie utwierdza faceta w przekonaniu ze chce dalej tworzyc i walczyc o zwiazek, jej wybuchowosc tez mi dawala do myslenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
drama=> pozdrawiam również ==========> najprostsza sztuczka; Daj coś komuś, później to zabierz z jakiegokolwiek powodu. Następnie wspaniałomyślnie oddaj 25%, a ofiara manipulacji będzie się cieszyć jakby wygrała na loterii :P. Działa jak cholera jeśli masz dobre wyczucie czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość =========
Apostoł Nienawiści, święta racją! :) Też stosowałam takie sztuczki! ;) Ale z wiekiem się z tego wyrasta i tego typu manipulacje nie zdają egzaminu! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *luna*
===== ze mną było bardzo podobnie. Myślałam, że nie jestem "zwierzątkiem stadnym". Bałam się stałych związków. A być może miałam wyrobione zdanie na temat facetów (moje koleżanki trafiały na facetów, którzy byli w stosunku do nich nie fair) dlatego do 25 roku życia miałam zasadę; nic dwa razy się nie zdarza (tylko jeden raz tańczyłam z tym samym facetem, tylko raz pozwalałam się odprowadzić...tylko raz zadzwonić...I nic więcej! Krzywdziłam w ten sposób wielu facetów, którzy nie mogli zrozumieć o co chodzi...Dlaczego nie...Potem poznałam kogoś z pozoru bardzo podobnego i...wyszłam za niego za mąż. Facet okazał się fanatycznie wręcz zazdrosny. Nie mogłam popatrzeć (dosłownie) na nikogo innego nie mówiąc o rozmowie. O każdy uśmiech, każde spojrzenie była awantura. Nawet mi to imponowało. Do czasu. Nasza impreza weselna okazała się...obłędem. Mój mąż zrobił już na początku awanturę: "bo z nim (tzn.z jednym z gości) bawiłaś się lepiej niż ze mną" i nijak nie mogłam mu wytłumaczyć, że tak nie było a na weselu tańczy się z każdym... W efekcie w akcie demonstracji mój świeżo upieczony mąż spędził noc poślubną... na podłodze w kuchni. Taka parodia trwała nieprzerwanie trzy lata, po których poznałam Kogoś. Nie był specjalnie przystojny, ale ujął mnie intelektem, osobowością i...po raz pierwszy zdradziłam swojego męża. Zaczęłam rozumieć, że w małżeństwie nie znajduję ani rozmowy, ani zrozumienia, ani niczego, na czym powinien opierać się zdrowy związek a koledzy i jego rodzice są dla mojego męża najważniejsi. Rozmawiałam, myślałam i...zdecydowałam się odejść. Nikt nie mógł mnie zrozumieć: "taki przystojny, nie pali, nie pije, pracuje. Czego Ty możesz od niego chcieć?" A ja nie tłumaczyłam, bo nie miałam zamiaru przed nikim wylewać żalów. Mówiłam, że to moja wina. Chciałam innego życia. Z Nim. On był rozwiedziony i - najwidoczniej tak samo zakochany. Jak mawiał: po uszy. Było mnóstwo spotkań, romantyczne wycieczki, długie rozmowy...Całkiem inaczej. Adorował mnie jak boginię...W jego oczach widziałam zachwyt, miłość i szczęście. Kiedyś zapytał: dlaczego nie zamieszkamy razem? A ja spanikowana palnęłam jedyne, co przyszło mi do głowy: bo nie potrafię gotować (nieprawdę zresztą) Popatrzył zdziwiony, ale nie naciskał. Potem powiedział: ucieknijmy dokądś razem. Gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie. A ja na to: to chyba nie jest dobry pomysł. Spotykaliśmy się jeszcze ale w kilka miesięcy później powiedział, że to bez sensu, że musi się zastanowić...Że kocha mnie bardzo, ale musi mieć trochę czasu...Ja wtedy wpadłam w panikę...W jednej chwili pożałowałam, że nie zgodziłam się na wspólne zamieszkanie i w tej chwili oddałabym wszystko za cofnięcie czasu...Potem On powiedział, że nie powinniśmy się więcej spotykać. Milczenie było przeplatane Jego telefonami, że nie przeżyje jeśli natychmiast mnie nie zobaczy...choćby przez chwilkę. A ja zgadzałam się na te spotkania szczęśliwa, że Go zobaczę...Po to, by przez dwa tygodnie była cisza...Teraz jestem z kimś innym. Z Nim zdecydowałam nie spotkać się więcej. Skoro to bez sensu...Ale wciąż nie mam pojęcia o co poszło? Przecież kochał mnie szalenie...Czy to upór? Czy ambicja? A może tylko wydaje mi się, że mnie kochał...Do dziś przysyła mi życzenia na urodziny...imieniny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Dać sobą manipulować to dowód słabości. Wcale się nie dziwię, że kobiety rzucają takich gostków. Chociaż jedna znajoma Koreanka powiedziała mi, że ona nie chce faceta, którym nie da się manipulować :P Jeśli zaś facet musi manipulować swoją kobietą, to oznaka, że nie ma autorytetu :P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mecenas karol
przestaje być dziewicą, wiec trzeba znaleźć nową :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
*luna* w każdym tkwi ziarno obłędu. Czasami bujnie rozkwita. Pierdolnięty/a krzywdzi wiele osób, ale najbardziej siebie... Może dlatego zaraz po przyjściu do siebie pierwsze co robi \"ozdrowieniec\" po spojrzeniu na swoje życie wstecz, to wskoczenie z powrotem na swojego konika...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *luna*
Apostole a wiesz, teraz to ja myślę, że mogłam go skrzywdzić. Najgorsze jest to, że nie wiem kompletnie o co chodziło...Teraz już nie boli, ale kiedyś myślałam, że mnie to zabije...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *luna*
a odnośnie manipulacji...coś w tym jest. Faceci też chyba nudzą się kobitkami, którymi można manipulować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Bo ja wiem? To chyba cecha wszystkich makiawelistów niezależnie od płci - wycisnąć jak cytrynę i wyrzucić... Przy czym zaznaczam każda kobieta ma w sobie coś z makiawelistki... Ewolucja ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *luna*
Ale ja wcale nie chciałam Go wyrzucać. Przeciwnie. Ale coś jest z tym machiavellizmem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wordpower
Byłam 3 lata w związku z facetem dość uległym (nie w sensie łóżkowym tylko życiowym) to raczej ja nosiłam spodnie w tym związku... :) No i po 3 latach związku ten koleś zadzwonił do mnie i zerwał ze mną. :D Nie miał odwagi zrobić tego osobiście. Powód? "bo związek z Tobą to jak rzucanie grochem o ścianę. ja daję Ci wszystko a od ciebie nie dostaję nic. Pisze do Ciebie, dzwonię, przyjeżdżam a Ty potrafisz nie odezwać sie do mnie przez tydzień albo dłużej..." Najgorsze, ze to wszystko była szczera prawda. W ogóle nie nie było mi żal, nie rozpaczałam... Byłam tak wściekła, że ŚMIAŁ mnie rzucić, że miałam mu ochotę nakopać do dupy!!! Później chciał do mnie wrócić ale 5 dni po tym jak mnie rzucił poznałam miłość mojego życia... czyli mojego męża. I w naszym małżeństwie to zdecydowanie On nosi spodnie... Teraz wiem, ze potrzebowałam faceta, który będzie mnie trzymał mocną ręką bo takiego uległego po prostu tłamsiłam.. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *luna*
wordpower: no właśnie. To potwierdzenie powyższej tezy. Myślę, ze dobrze się stało. Myślę, że nie byłabyś z nim szczęśliwa. Nie ma tego złego... :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powód jest zawsze ten sam nie chcemy już razem z nią iść dalej przez życie. Czy wolno nam decydować z kim chcemy spędzić dalszą część naszego marnego ziemskiego żywota? Wolno? Dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *luna*
Tak, zgadza sie, ale co jeśli ślubowaliśmy iść z nią przez całe życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niegapsie
wciaz nie uzyskalam odpowiedzi na nurtujace mnie pytanie.CZY BEDAC Z KIMS KOGO KOCHACIE LUB KOCHALISCIE,JEZELI KOCHALISCIE OCZYWISCIE,bylibysciw w stanie powiedziec tej osobie ze jej nie chcecie bo sie znudzila?!?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość snoepje
Moj najostatniejszy ex zerwal ze mna z takego powodu, ze do tej pory nie wiem, czy mam sie smiac czy tez plakac. Otoz on ("tylko" po maturze - sorki, nie ublizam nikomu) zarzucil mi (studence bankowosci i finansow - studia jak najbardziej dzienne), ze jestem za malo inteligentna i pod wzgledem intelektualny nie pasujemy do siebie. Juz nawet nie chce wspominac kto go wyprowadzil z bledu, ze w zasadzie Kuala Lumpur jest stolica Malezjii a nie Tajlandii...to tak dla przykladu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana sredniolatka
Bo pil za duzo piwa i mnie wkurzal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
niegapsie=> Jak człowiek zaczyna przynudzać uczucie wygasa... Albo niekochało się go wcale. Nie można kochać nudnych ludzi. Pomyśl trochę kobieto :P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vale
Ja mam problem z samookreśleniem. Bo niby te 2lata z hakiem, i mam wrażenie, że kocham, to o było, a trzymam się nie wiem po co. Dla sentymentu, albo ycia z kimś. No zależy mi na nim, ale drażni mnie, nie podnieca już w ogole, wydaje się być ograniczony, nudny, nie czyta książek, ma skoki nastrojów i fochy, no i co jakiś czas twierdzi, że jednak papa, bo zasługuje na lepszego, i blabla. Że go kręcę, to widać, że zależy, też. Ale gdzie jakaś pasja? Powtarzam sobie, że miłość się graduje, że jest rożna, że dojrzewa, i tak dalej. Tylko to po 1olatach malżeństwa bardziej, niż na początku, nie? :P A zrywać nie chce. Hooynia z patataynią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzikie
---jednego zostawiłam, bo okazało się że jego była jest z nim w ziązy (byliśmy razem tylko 2 miesiące całe szcęscie) ---drugiego zostawiłam, bo miał drugie równorzędne życie, planował ślub z inną, wszystko było gotowe, sala, goście itp, bylismy razem !! ponad 2 lata!! i mieszkalismy razem!! ze mna tez planowal wspolne przyszle zycie (oczywiscie jak sie wydalo nie doszlo do slubu ani z tamta ani ze mna), po prostu facet byl na naszym utrzymaniu :| --trzeciego zostawilam, bo stwierdziałam, ze nie potrafie go pokochac, a kochalam jak przyjaciela, gdy pozniej prosilam o powrot- bylo juz za pozno, on ujal sie honorem, mimo ze po latach przyznal sie ze caly czas pragnal bysmy znowu byli razem powazniejszych zwiazkow nie mialam, jedynie jeszcze takie 1,2 - miesieczne, ale wtedy szlo o : niedogadywanie sie, calkowicie inne postrzeganie swiata, dziecinnosc facetow i brak powagi, niedopasowanie, albo strach. Teraz mam powaznego faceta, jestesmy razem dopiero rok i mam nadzieje, ze zadnego numeru mi nie wywinie, bo nie chce go zostawiac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość seoepwp
podkoc*uje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×