Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kamilka24

Dla wszystkich,które ocierają teraz łezki po NIM.

Polecane posty

Gość przeżywam teraz coś
owieczkaaa mam to samo identycznie ehh :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
ja nie wiem czy dobrze robie.. sama sobie odebralam nadzieje:( odcinajac sie od niego bo mogloby byc jeszcze roznie a tak nie mam nawet jak sprawdzic co u niego jedynie tyle co odczytam jego opisy i moge wiedziec czasem jak ma sampoczucie itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też żyję nadzieją.. troche to naiwne wierzyć ale nie potrafię zapomnieć i odejść.. czuję, że mnie to stopniowo niszczy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
owieczkaaa ale jakie wlasciwie sa wasze relacje czy ja dobrze rozumiem ze wy mimo tego jestescie razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakaśona
Para, ja tez jestem dużo starsza od Kamilki, może starsza od Ciebie. Wiele złego spotkało mnie w życiu, ciagle spotyka. Uwierz, że nigdy nie jest za późno na cokolwiek. Smutek w sercu pozostaje, człowiek staje się inny, ale zawsze trzeba wierzyć w to, że będzie lepiej. Kiedyś.....ale będzie. Gdybym w to nie wierzyła, na pewno nie pisałabym dzisiaj tego posta :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
ale co wg ciebie byloby lepsze calkowite zerwanie kontaktu czy jednak mimo wszystko podtrzymywanie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wiem o u niego, z jednej strony się ciesze ale z drugiej strony jeszcze bardziej mnie to rani.. Jakbyś wiedziała, że bawi się teraz z jakąś dziewczyną to byś płakała i to całym wodospadem łez.. a jakby miał \"doła\" byś go pocieszała.. Co by było lepsze? to właśiwie zależy od tego jak i dlaczego się rozstaliście? ile ze sobą byliście? My wybraliśmy drogę przyjaciół, stwierdzając, ze jak mamy byc razem to jeszcze będziemy więc lepiej nie oddalajmy się za daleko.. To mi daje nadzieję, tylko czy podstawną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
zerwalam bo stwierdzil ze uczucie sie wypalilo bylismy ze soba 2 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeżywam teraz coś
ja wiem jedno, że nie chcę zrywać z Nim kontaktu... chyba bym się już załamała całkowicie....dopóki nie wykorzystam wszystkich środków, to będe mieć Nadzieje.. jedynen co mi n razie pozostało:( Jutro najprawdopodobnije będziemy się widzieć.. w większym gronie ale jednak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale powiedział Ci że już nic nie czuje? ja nie wiem ale taka miłość jaką ja czuje się nie wypali, bo jestem wstanie zrobić wszystko żeby być razem i znowu było dobrze.. Na Twoim miejscu bym pewnie wybadała sytuacje, co u niego słychać? czy ma już nową dziewczyne? co o Was mówi znajomym? posprawdzałabym wszystko co się da aby sprawdzić co on zuje teraz.. i zy mu Ciebie brakuje.. tylko najlepiej żeby się o tym nie dowiedział

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do: Przeżywam teraz coś I co zrobisz? jak się będziesz zachowywać? Bądź piekna i silna, niech zobaczy jak wiele stracił ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
nie ma jak tego zrobic mieszkamy z dala od siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szkoda.. ale żadnych koleżanek nie masz tam gdzie on mieszka? zreszta odpowiedz sobie na pytanie czy jakby chciał to miałby możliwość się z Tobą skontaktować.. to wszystko wyjaśni..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
ma mozliwosc zna moj numer na komorke , na gg wie gdzie mnie szukac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
mam kolezanki i kolgow ale boje sie o cokolwiek pytac bo wiem ze zostanie mu to przekazane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem co Ci poradzić.. życie przy NIM nadzieją też nie popłaca, straszna męka i w dodatku nigdy nie wiadomo czy cokolwiek się zmieni.. Z drugiej strony słyszałam, że o miłość trzeba walczyć.. ale ile trzeba poświęcić, czy jak się poniżyć (mam nadzieje, że nie) to nie bardzo wiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ponad poltora roku temu sie rozstalismy, a raczej on odszedl, ostatni raz widzielismy sie w listopadzie ubieglego roku, po tym spotkaniu nie bylo miedzy nami kontaktu az do marca tego roku, az do momentu kiedy on sie odezwal... byly rozmowy na gg tylko i jego wyznania milosne jak to on bardzo mnie kocha, mimo ze przyjaciele mowia zebym mu nie wierzyla, ze sciemnia ja nadal czekam na niego, mimo ze wyjechal za grannice. Same widzicie jaki szmat czasu minal od naszego rozstania a we mnie uczucia nadal tkwia, oczywiscie ze sie zmienilam, jestem silniejsza twardsza, ale nadal kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
sylena a masz teraz kogos , zauwazasz innych facetow czy nadal sama i czekasz z nadzieja na niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie mam teraz nikogo, co prawda jest paru facetow, ktorzy sie kolo mnie kreca(jeden bardzo sie zaangazowal, bardzo go lubie, tylko lubie...) ale od momentu rozstania nie bylam z nikim, mialam moze 2 \"przygody\" to wszystko, nie potrafie byc z nikim innym, bo nie jestem z tych, co to jeden je zostawi i juz sa z innym. Nie moge byc z jednym, myslac o innym, nie chce nikogo ranic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
moge wtracic? czesto jest tak ze na popularnych badz ciekawych topikach nie moge sie wcisnac w rozmowe i wyzalic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
Ech, juz pisze. To taki epilog, zebyscie wiedzialy ze pisze, a ze to bedzie bardzo dlugie, zebyscie nie myslaly ze olalam;) za jakies piec minut wysle cala historyjke;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
Nie wiem jak zaczac, czyli od poczatku. Pominmy kwestie \"urodzilam sie, jak mialam piec lat to...\". W zasadzie lez nie ocieram, bo nigdy nie mialam tak naprawde po kim. Pierwszego \"chlopaka\" z ktorym nawet nie chodzilam za reke po ulicy mialam w wieku niepelnych 17-tu lat. Potem seria podchodow albo ze strony plci brzydkiej albo z mojej. A to mi sie ktos nie podobal, a to ja im. Jakos tak wyszlo, ze zachcialo mi sie miec jakiegokolwiek faceta, a wiecie jak to jest ze jak sie chce czegokolwiek to w koncu bierze sie byle co. I wzielam, takiego prostaka i buraka (obiektywnie, nawet moja mama go nie lubila, a ona lubi wszystkich moich znajomych i jest pozytywnie nastawiona), ze do dzis podobnego nie spotkalam. Bylismy razem trzy miesiace, a kiedy chcialam jechac na studia (365 km od mojego rodzinnego miasta) i on zaczal miec pretensje o to ze chce studiowac, po prostu mnie otrzepalo i zerwalam. Czyli w kwestii formalnej nie mialam jak plakac. Od samego poczatku mojego \"wchodzenia\" w sprawy damsko-meskie byl przy mnie kolega. Mowilam mu o wszystkim, nie mialam przed nim tajemnic, wiem ze on przede mna tez nie. Zorientowalam sie ze on czuje do mnie wiecej niz tylko przyjazn. I zaczelam sie zastanawiac (a to zastanawianie trwalo jakies 3/4 roku) czy w zasadzie to nie bylby dobry partner dla mnie. Wszyscy mowili, ze najlepszy jaki moglby byc. W takim razie \"zabralam sie do rzeczy\". Tak, zabralam sie, ale rownoczesnie ze mna do rzeczy zabrala sie moja najlepsza przyjaciolka. Zwierzalam sie jej ze wszystkiego, znala kazdy szczegol naszych relacji z nim, dalej zwanym K. Nie wiem kiedy sytuacja wymknela mi sie z rak, bo w momencie kiedy z K. wszystko ukladalo sie wspaniale, chodzilismy razem do klubow, spacerowalismy godzinami trzymajac sie za raczki i robiac to co robia pary, moja kolezanka zepsula to wspaniale \"cos\". Siedzielismy w barze, ja obok niego, ona z jego drugiej strony. Rozmawialam z naszym kolega, wyciagnelam papierosa i odwrocilam sie do niego, zeby mi go odpalil. I zobaczylam jak K. caluje sie z moja \"przyjaciolka\". Tydzien pozniej byli razem, a ja przez nastepne pol roku myslalam co innego i nadal sie o niego staralam. Bardzo to przezylam i bylo mi ciezko. Darzylam go naprawde wielkim uczuciem, byl to pierwszy mezczyzna w moim zyciu, dla niekojarzacych - to z nim stracilam dziewictwo. Wiem, ze on byl \"rozdarty\" pomiedzy nami dwiema. A ja do konca bylam uczciwa i zrzeklam sie pozniej tego uczucia. Co najsmieszniejsze, jego samotny ojciec i moja mama sa razem i sa idealna para. A poznali sie przez nas, na studniowce. Na jesien biora slub. Wiec musze sie widywac z K. Na szczescie teraz wyjechal na rok za granice i mam spokoj. Jak mowilam, zrzeklam sie tego uczucia i wyjechalam na studia. Wierzac, ze juz nigdy nic takiego mi sie nie przytrafi, przeciez ucze sie na bledach. Niestety, przytrafilo mi sie. A dowiedzialam sie o tym wczoraj, na wlasnej imprezie urodzinowo-pozegnalnej (podwojne urodziny moje i kolezanki z pokoju oraz pozegnanie ze znajomymi z akademika). W listopadzie 2005 poznalam swietnego faceta. Prawda, ze od poczatku przypominal mi K. (wielokrotnie walkowany przez \"Tine\", \"Przyjaciolke\", \"Claudie\" i inne temat - ciagle ten sam typ faceta). Roznil sie od niego tylko w jednym - umial okazywac uczucia. Wypieralam sobie to \"zauroczenie\"? nie wiem jak to nazwac. Bo po co mi sie znowu zakochac? Dlaczego, zeby znowu mnie zranil? Rownolegle z nim poznalam swietna, jak mi sie dlugo wydawalo, dziewczyne. Robilysmy ze soba wiele, poczawszy od dlugich nocnych rozmow na pijactwie konczac. Ale pewnego razu zauwazylam ze z jakimkolwiek facetem bym nie romansowala, ona na drugi dzien musiala go miec. Pewnie dlatego, miedzy innymi, nie chcialam sie przyznac do tego, ze cos mnie ciagnie do M. A jego do mnie. To dziewczyna, ktora, pijana, nie wie co wypada a co nie. Bedac na jednej imprezie potrafi na oczach wszystkich \"obskoczyc\" wszystkich facetow, ktorzy jakos wygladaja. W tym jego. Ale patrzylam na to spokojnie, bo on sam mowil, ze dla niego jej zachowanie jest zenujace. Wczoraj wyprawilysmy z dziewczyna z pokoju dlugo (od jakiegos miesiaca) zapowiadana impreze. Strasznie mi zalezalo zeby przyszli wszyscy nasi znajomi, bo to juz raczej ostatnia impreza przed wakacjami, a nie wiadomo czy wszyscy dostana akademik w przyszlym roku. M. nie przyszedl. Mial cos wazniejszego do zrobienia. Nie spodziewalabym sie tego.Myslalam ze mu na mnie zalezy chocby jak na kolezance. Gdyby mu zalezalo to raczej by przyszedl, nawet na 15 minut. Przyszedl, to prawda. Pod koniec imprezy, zapytac czy jest A. (wlasnie ta dziewczyna, o ktorej pisalam ze podbierala mi facetow). Chcialam sie poplakac, ale bylam taka zawiedziona i zrezygnowana (czekalam na niego cala impreze, co chwile patrzylam w strone drzwi) ze nie mialam nawet sily, zeby to zrobic. Myslalam - \"Przeciez on jej nie chce, przeciez mowil, ze jej nie toleruje i ze nie lubi takiego zachowania! Przeciez to do mnie mial przyjsc, powiedziec ze byl atak terrorystyczny i nie mogl byc na urodzinach. Przeciez powiedzial ze bedzie, dzien wczesniej mowil... Mowil, ze ... Powiedzial mi tyle razy, ze...\" Wiec A. poszla do niego, a ja juz teraz wiem o czym oni rozmawiali. Bo scenariusz wszystkiego jest taki sam jak poprzednio. On jej nie lubi, nie jest w jej typie, ona woli innych facetow. Sama mi doradzala jak mam sie wobec niego zachowac. Wiem ze znowu mnie zranili. A moze ja sama dalam im sie na tacy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistka
ny typ faceta, zreszta sama doradzala mi jak z nim postepowac. Tymczasem znowu mnie zranili. A moze ja sama dalam im sie na tacy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mnie ON zostawił w poniedziałek byłam z nim dość krótko (w porównaniu do waszych 8letnich związków), ale tak naprawdę to wszystko ciągnie się o wiele, wiele dłużej niż od pierwszego dnia naszego związku, byliśmy znajomymi, potem zaczęło się coś dziać między nami, działo się wiele, różnie i przez długi czas on chce przyjaźni ja go kocham nad życie myślicie, że kiedyś uda się nam zbudować \'coś\' razem? bo albo ja będę musiała kochając go być tylko jego przyjaciółką, albo on musiałby pokonać tę barierę przez która mnie zostawił i właśnie się zastanawiam czy to jest wogóle możliwe... minęło dopiero kilka dni, jest mi bardzo ciężko, zachowuje się momentami irracjonalnie, boję się, ze wszystko zepsuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odswiezam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość novaliyka
to ja zerwalam i wiem ze zrobilam dobrze,bo mialam kilka powodow (moze nie takich waznych jak np zdrada). Pomimo tego mam wrazenie ,ze zrobilam cos strasznego i ze do konca zycia bede sama :( czesto o nim mysle, ale nie wiem czy chcialabym z nim byc na nowo... moze to syndrom "psa ogrodnika"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odswiezam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anaaaaaaaaaa
Jeszcze jakieś 2 miesiące temu też bardzo cierpiałam po stracie faceta. teraz pomimo tego że nie mam nikogo nowego potrafie się cieszyć życiem a myślałam że nie uda misię o nim zapomnieć. Jednak czas leczy rany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×