Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość isurance

piwrwszy kryzys malzenski

Polecane posty

Gość isurance

Pewnie zaczynam topik ktory juz byl, ale szukalam w archiwum i malo sie dowiedzialam... chcialabym spotkac na tym topiku osoby, ktore przezyly, przezywaja itp. kryzys w malzenstwie. Podobno pierwszy najgorszy? Nie wiem... moj sie ciagnie juz od 6 miesiecy i zastanawiam sie kiedy przyjdzie ten czas ze uda sie i bedzie dobrze. Ktos kiedys mi powiedzial, a moze przeczytalam ze w kazdym malzenstwie predzej czy pozniej przychodzi kryzys, wazne zeby go rozpoznac i z nim walczyc... podobno. Jestesmy malzenstwem prawie 3 lata, od stycznia mamy problemy z dogadaniem sie i zrozumieniem, z wieloma innymi sprawami tez. Czy moze sa tu osoby, ktore by chcialy pogadac i znalesc wzajemne wsparcie. Ja chcialabym... ktos jeszcze? Mamy dziwne historie za soba, pewnie jak wiele z was i chcialabym takiego zwiazku jak moi rodzice prawie ze stazem 30letnim a jednak ciagle sie kochaja. Nie mam jak spytac mojej mamy co oni robili, jak sobie radzili, bo nie chce jej martwic... moze ktos mi tu powie przepis na udany zwiazek? Wiem, ze nie ma przepisu... wiem :-( ale staram sie ratowac moje malzenstwo, bo wiem ze naprawde nie jest idealnie, ze ranimy siebie, ze serce tak bardzo boli a jednak kocham go... glupio jak idiotka kocham. O ile by bylo prosciej nie kochac i rzucic to wszystko w cholere... Zapraszam do mnie. Przepraszam ale nie mam polskich liter w programie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna zagubiona
nie jestem mężatka, ale na czym ten kryzysz Wasz polega? Wejdx sobie na topic Życie po toksycznym związku. Tam wprawdzie troche o czym innym mówią, ale sprawa braku porozumienia i kyzysu jest też poruszana. Odwiedx też topic "Kobiety a problemy w związku" Tam dziewczyny podają różne ciekawe ksiązki dtyczące relacji między ludźmi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isurance
dziekuje... wpadne, odwiedze, zobacze... moj maz mowi ze kocha, ale marzy mu sie wolnosc, moc wyjechac gdzie sie chce, moc spotkac inne kobiety, nie miec zobowiazan... gdy pytam go czy chce sie rozstac, mowi ze zastanawia sie czy to nie byloby dla nas lepsze, ze moze do siebie nie pasujemy ale mowi tez ze zdaje sobie sprawe ze te jego marzenia to marnosc, bo co innego jest wazne czyli my... ja juz nie wiem czego on chce od zycia. Sprobujemy pojsc na terapie malzenska ale nie wiem czy to cos da. Serduszko mnie strasznie boli ze ktos najblizszy mi ma takie mysli... ze nie potrafi sie zdecydowac, wolalabym zeby juz podjal decyzje, nawet o rozstaniu, ale zeby wreszcie czuc pewnosc, pewnosc i prawde. By moc zaczac ukladac sobie zycie na nowo, albo byc razem... ale z pewnoscia ze chcemy tego na 100 %

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna zagubiona
ech, to fakycznie cholernie przykre. Na pewno wybierzcie się na terapię, pomoze Wam zrozumiec czego oczekujecie od siebie. Może on czuje sie w tym związku w jakis sposób zaszczuty, oraniczony, za bardzo kontrolowany...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojeje:( Poczytaj książki, które poleca Radosnka... Ciekawe i przydatne:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
isurance: jak 3 lata temu brał ślub z Toba, to coś przyrzekał, obiecywał, brał zobowiązania na siebie, zapomniał? Mam wrażenie, że już zdecydował 3 lata temu. A teraz to niech weźmie gruby przewodnik po jakims kraju, mocno się nim walnie w łeb, a potem zaplanuje sobie z Tobą tam wakacje - z Tobą, bo Ciebie wybrał 3 lata temu. Nie rozumiem Twojej bierności: dlaczego On ma sie zdecydować, a Ty - czekasz na Jego decyzję jak na jakiś wyrok wyższej instancji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isurance
przeczytalam Mezczyzn z marsa kobiety z wenus, przeczytalam tez marsjanie i wenusjanki w sypialni, dalam mezowi, mowiac: przeczytaj prosze. nie chcial. Takajakty... nie to chyba nie tak ze jestem bierna, tylko bardzo chce uratowac ten zwiazek i nie chce mowic mu ze chce rozwodu, bo ja nie che.... tylko on chyba nie wie czego chce. A moze jestem bierna, ale nie wiem po prostu co robic... jestem po strasznej klotni wczoraj, serce mi peka, uzalam sie nad soba a wiem ze musze wziasc w garsc. dziewczyny piszcie o sobie... o swoim zyciu... dzieki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
isurance - może on odebrał to jako próbę pokazania mu, że jest coś nie tak - czyli odczytywanie tego jako \"zawiniłem\" \"nie sprawdziłem się\" - i nie chce tego dopuścić do siebie, bagatelizuje \"jest wszystko ok\" z powodu obaw?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to idź do dobrego psychologa, a nie tu na forum. Nie bądź bierna - jeśli chcesz ratować ten związek, to RÓB coś w tym kierunku. P.S. Z tego co wiem, do (ratowania) związku potrzeba dwojga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isurance
idziemy na terapie... Weszlam na forum bo chcialam dowiedziec sie jak inni sobie radza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna zagubiona
wiesz co... nie wiem czy nie byłoby dobrze spytać jednak mamy jak oni sobie radzili. Bo na pewno ich związek nie był taki idealny na jaki wyglądał. Ja kiedys jak przechodziłam kryzys w swoim związku (ale to był kryzys bez możliwości rozwiązania, dużo gorszy niż Twój) pogadałam sobie z mamą o jej życiu. Sa małżenstwem z długoletnim stażem, wyglądają teraz na bardzo dobranych, trzymają sie za rączkę... a też przechodzili przez kryzysy. Wydaje mi sie, że to zasługa mojej mamy, jej cierpliwości i dystansu. Starała sie wszystko obracać w żart, żeby złagodzić atmosferę. A mój tatuś naprawde miał ciężki charakterek .. ;)) U Ciebie jednak wychodzi chyba niedojrzałość partnera. Ile on ma lat? Macie dzieci? Moze by się Wam przydała jakas przerwa, wyjazd gdzieś osobno, choćby na urlop. Czy Twój mąż ma jakieś hobby? Jak nie ma niech czegoś poszuka, widocznie ma za dużo czasu, nudzi mu się i wymysla jakies głupoty ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isurance
taka jedna Zagubiona ...Ma za duzo hobby... podroze, sprzet elektroniczny, ja uwazam ze nie stac nas na tego typu sprawy, a on nie moze sie z tym pogodzic... bo mu sie nie marzy np. francja (chociaz to tez ciezko ) ale np. Tokio... dzieci nie mamy. On ma 30 lat... nie chce pytac mamy bo to cudowna osoba i nie chce jej martwic... za bardzo bedzie to przezywac a jak u ciebie bylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna zagubiona
tak prawde mówiąc u mnie to była od początku wielka pomyłka. Nie było co ratować bo tego związku nie powinno być. Moze i za szybko wszystko skreśliłam, no ale jeśli facet wyzywa kobietę od k.. to nie jest to normalne. nie potrafilabym mu tego nigdy tego wybaczyć, tak jak wielu innych przykrych rzeczy. On chciał ratować, moi rodzice się nie odzywali żeby się nie wtrącać, żeby mi nie doradzac. Na poczatku cos tam jeszcze mama mówiła, że mam już swoje lata, żebym jednak spróbowała, może się zmieni... a ja nie miałam już siły. Nie chciałam życ złudzeniami, że może kiedys coś się poprawi. Ale to jest calkiem inna sytuacja niż u Ciebie. Ja myślę, że Twój mąz przechodzi jakiś kryzys, jakiś przesyt związkiem. Myślę, ze zdarza sie to wielu parom. teraz tylko kwestia żeby umieć to dobrze ocenić. Czy to jest chwilowe i jest szansa naprawienia, czy jest to już definitywny kryzys. Nie wiem co Ci radzić, nie byłam w takiej sytuacji. Tzn na pewno idźcie do poradni. Może dzi ęki terapii będziecie umieli się okreslić czego chcecie. Tzn on bedzie umiał, bo on CIe trzyma w niepewnosci.Dajcie sobie jakiś na walkę o związek. Nie wiem, miesiąc, 3, pól roku, rok...Wyjedźcie gdzieś osobno. Jak możesz to wyjedź to rodziny czy znajomych, najlepiej jakbyś pojechała gdzieś ze swoimi znajomymi, szczególnie osobnikami płci męskiej.. Niech on sobie posiedzi sam, pobawi się swoimi zabawkami (może niekoniecznie od razu kobietami.. ;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isurance
A co jesli kobietami... nie wiem czy moge mu ufac... Musialas sie strasznie meczyc... to nie fair, ze tak czesto jest sie krzywdzonym, nie szanowanym, ponizanym... tak nie powinno byc. Nie moge wiecej napisac bo ide do pracy... bede jutro rano dopiero tutaj... pozdrawiam wszystkich... miejcie dobry dzien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość japońska róża
rany, jak ja się boję, że mnie coś takiego spotka. Powiedz, insurance, jak to było wcześniej między Wami? czy zdarzały się już podobne historie? Bo mój facet właśnie takie rzeczy mówił i takie niewiadomo jakie miał wątpliwości jak zaczął się zbliżać termin ustalonego zamieszkania razem. wprawdzie po jakimś czasie i wielu, wielu dłuuugich i trudnych rozmowach podtrzymał decyzję i szukamy mieszkania i jest między nami dobrze. ale ja się straszliwie boję, że te wątpliwości nie do końca zniknęły i jeszcze kiedyś się pojawią. a to strasznie trudne jest takie życie w niepewności. to dobrze, że myślisz o terapii, to bardzo dobry krok. mam nadzieję, że Twój mąż też jej chce i Wam ona pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka*
faceci to duże dzieci.... jesteśmy w podobnym wieku... tylko my mamy trochę dłuższy sataż.... więc na początku mój M. był jeszcze większym dzieciuchem niż mąż autorki ;) no, moim sposobem na wydatki jego nieplanowane.... cóż, może to brutalne, ale były osobne konta.... po prostu podzielilismy rachunki- co kto ma płacić (np ja czynsz, on prąd).... mój m. to pasjonat zegarków ;).... wcześniej nie raz zdażyło mu się kupić zegarek zamiast popłacić rachunki....liczył na mnie.... od momentu podziału byłam konsekwentna.... rok- dwa- to było dosyć uciążliwe, bo ciągle nam np wyłączli telefon, gdyż mój mąż beztrosko zapomniał zapłacić rachunku.... ale na prawdę po tych 2 latach ta "terapia" zdziałała cuda w kwestii odpowiedzialności ;) w moim związku kluczem do ułożenia naszych stosunków...oprócz miłości oczywiście ;)....była moja konsekwencja i cierpliwość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wala co do bodzia się podwala
moim zdaniem to 30 to taki głupi wiek - ostatnie podrygi szczenięcej młodości i jakaś niby granica ; często sie robi w tym wieku podsumowania. Moze twój mąż nie rozmyśla nad swoim życiem zawodowym ,ale właśnie - osobistym. Nie zadupczył wystarczająco , nie wybawił sie ,nie wyszalał. Ma takie poczucie. Współczuje ci , bo dla ciebie to musi byc bardzo przykre. Ale sądze , że on raczej myśli na głos niż coś takiego planuje. Moja propozycja to - idźcie w tango. Pojedźcie na weekend nad morze , bez rezerwowania niczego , po prostu 2 pary majtek i w pociąg. Idźcie do knajpy , schlajcie się tanim wińskiem , potem idźcie w krzaki odbyc stosunek oralny albo nieoralny , do wyboru. Ubierz się jak kurewka , zrób mu loda z knajpie. Niech sie poczuje jak student. Ja sie zbliżam do trzydziechy , mój mąż już jest grubo po. I czasem mnie nachodzą takie mysli , że kurwa pojechałabym do jakiejś syrii czy indii , olała wszystko , tu bym zapukała do drzwi , tam , zawsze ktoś by mi dał przenocowac - a tu tak ugrzęzłam , żadnych przezyc , żadnych przygód. A męża mam fantastycznego - tylko on jest spokojny , nim nie targa , on by najchetniej miał jużdziecko od dawna i siedział w domku z ogródkiem. I tak bym chciała go ruszyc z miejsca , żeby - jak już nie pojechac w dalekie kraje , to choc pójść , zabalowac do 6 rano , poobmacywac się w knajpie , seks na plaży czy cos takiego. Więcej powietrza , wiecej emocji. Ale wcale nie chcę go zostawic , nie chcęmieć innego. Tylko żeby on czasem spełnił moje zachcianki - bo jego zachcianki , czyli spokojne życie , to mamy na co dzień. Powodzenia życze w każdym razie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wala co do bodzia się podwala
No i jeszcze jedna rada - niech on sie weźmie za jakis sport. To wyzwala nardzo dobre emocje i daje wrazenie , że życie jest bardziej kolorowe. Jeździectwo polecam , tylko to troszkę kosztuje - ale można tez po prostu gdzieś się zahaczyć na koszykówkę , piłke nożną - a po meczu z kumplami na piwko. To mu da poczucie samczego spełnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wela
święte słowa WALA !!!! znasz sie na facetach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wala co do bodzia się podwala
thanks :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka*
a my w niedzielę "wrąbaliśmy" całą finlandię w pół godziny, bo dostaliśmy od klienta z podziękowaniami.... i to bez popitki.....był szalony seks i filozoficzna dyskusja.... tak że następnego dnia nie byliśmy w stanie do firmy pojechać ;) myslałam, że poumawiani klienci nas zlinczują..... ale i tak było fajnie.... tyle, że ja nie polecałabym takich "przerywników" na początek kryzysu.... raczej na jego zakończenie ;) przecież nie chodzi o to, żeby problem zatuszować, tylko żeby wyeliminować go na trwałe ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wala co do bodzia się podwala
ale jesli właśnie to jest powodem kryzysu ? Bo tak mi to wygląda - znudzenie i brak odskoczni. I wielkie prawdopodobieństwo , ze jutro będzie tak samo jak dzis , i pojutrze , i popojutrze..... A potem dziecko , pieluchy i klops. Schlanie to tylko jedna propozycja - można pojechać autostopem ,można zabawić sie w paintball , można zorganizować bieg patrolowy czy tam jak to się nazywa ze znajomymi, można pojechać na weekend sie powspinac , zmachac się , spocić , złachać. Jak co tydzień w weekend ogląda sie tv albo idzie do zaprzyjaxnionego małżeństwo na kawe i ciasto , to przeciez to jest straszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka*
wiesz ciężko powiedzieć.... za mało danych ;) mnie się tylko rzuciła w oczy ta beztroska męża autorki.... bo my mieliśmy to samo na poczatku... w sumie jakiegoś wielkiego kryzysu nie było, ale przyznam szczerze, że mnie to denerwowało.... u nas nigdy akurat nie było problemu rutyny.... prowadzimy taką firmę.... żę każdy dzień jest inny. A mamy też dziecko i wcale nie wiąże się to z jakąś tam straszną rutuyną, przynajmniej dla nas.... wręcz przeciwnie- dopiero jest mnóstwo niespodzianek- to ci dzieciak ospę z przedszkola przyniesie, to zazyczy sobie jakąś nową zabawkę- i samemu się pobawić można, to strzeli focha, to narysuje laurke, kurcze co ja bym dała, żeby mieć tyle energi co on ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka*
aaaaa my jeżdzimy w rajdach amatorsko ;) żeby nie było, że jacyś alkoholicy z nas....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wala co do bodzia się podwala
no wiem , że kazdy patrzy na to ze swojego punktu widzenia; ja dziecka nie mam , wiec nie wiem , do jakiego stopnia to rutyna , do jakiego nie - ale mysl o dziecku mnie przeraza , bo wyobrażam sobie , że jak już teraz sie tak nigdzie nie ruszymy razem , to potem juz będzie tylko gorzej; dlatego teraz naciskam na aktywne spędzanie czasu , żeby - jesli pojawiłoby się dziecko - nie było poczucia , że ono mi odbiera cos , czego jeszcze nie zdążyłam zrobic; ja sie po prostu stawiam w pozycji tego faceta , jesli on ma to samo co ja , to ja to rozumiem i mówię , co mnie by pomogło - odskocznia; raz na jakiś czas odrobinę szaleństwa i dzikości; jazda konno bez siodła przez jakieś błota , przeciaganie liny , cos , co wymaga wysiłku i ubrudzenia się; spontanicznosć w seksie - tego mi brakuje i tego oczekujęod swojego męża - wystarczy raz na jakis czas , nie musi byc na co dzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kropka*
to musisz mu o tym powiedzieć ;) co do dziecka- to nie taki diabeł straszny jak go malują ;).... ważne, żeby mieć "zdrowe" podejście... eh, a nam znowu czasem brakuje, własnie takiego rytmu w życiu.... w nas każdy dzień jest inny.... ale przez to nie ma czasu na jakieś tam rodzinne rytuały.... właśne np. na taką niedzielną kawę u znajomych.... u nas za to jest np tak.....ostatnio dzwoni do mnie klientka i chce się umówć na spodkanie w za godzinę- jest NIEDZIELA 19:00..... ja mówię do niej, że mnie nie mogę.... a ona.... "ale macie podejście do klinta"..... normalnie zozłożyła mnie na łopatki.... no i musiałam na "łeb na szyję" wracać, bo akurat jakaś baba może się ze mną spotkać tylko w niedzielę o 20:00....masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isurance
Japonska Rozo... U nas na poczatku bylo bardzo dobrze, maz oswiadczyl mi sie po 5 miesiacach chodzenia, taki byl zakochany... potem poczekalismy jeszcze rok i sie pobralismy. na samym poczatku wszystko ladnie, pieknie, cacy tylko ze wszytsko na mnie spadalo tzn. obowiazki domowea potem zaczl gadac o wyjezdzie za granice, zgodzilam sie i mieszkamy teraz od roku w innym kraju. On chce znowu gdzies sie prznosic a ja nie mam sily jechac gdzies dlaej bo potrzebuje kontaktu przynajmniej raz w roku z rodzina moja, teraz moge wsiasc w samolot i po 3 godzinach jestem, tam gdzie on chcialby wyjechac ( do kanady ) musielibysmy jezdzic i widziec rodzine raz na 3 lata mniej wiecej. Dla mnie to za duzo bo tez mam swoje potrzeby itp. Od poczatku stycznia nam sie nie uklada, klocimy sie o pierdoly ale sa tez chwile piekne i wspaniale... Jestem zmeczona tylko dawaniem z siebie a on chce sie bawic. Teraz wiem ze fascynuja go inne kobiety i tez potrafie to zrozumiec bo jest facetem, kazdy ma jakies fascynacje, marzenia. tylko z eja sie boje ze moze mnie zdradzic kiedys itp. Moze Twoj jest inny, zycze Ci z calego serca, czasem kazdy ma taki kryzysik niepewnosci ale potem to przechodzi... trzymam kciuki za ciebie i jesli nie ma teraz zadnych objaw to raczej powinnas czuc sie bezpiecznie :-) Kropka... ta faceci to bardzo duze dzieci... wasz pomysl byl naprawde swietny z tymi rachunkami... musze sie nad tym zastanowic, moze faktycznie to jest pomysl? Przemysle jak to u nas by moglo funkcjonowac w tym ze ja pracuje na pol etatu i mam o 2/3 nizsze zarobki od meza... on raczej dobrze zarabia, ja srednio... :-( I w sumie rozumiem ze mus ie nalezy cos od zycia i nie mam nic przeciwko, tylko ze nie caly czas, nie mozna kazdej zarobionej sumy wydawac na jakies przyjemnosci...a on by tak chcial, bo mowi ze kiedy bedzie sie bawic jak nie teraz... a ja mysle o kredycie na dom wlasny... rozne potrzeby, rozne cele. niestey. Bardzo madra musisz byc kobieta... bo ja jakos zawsze za malo mam konsekwencji wzgledem niego. Wala co bodzia.... Zadupczyl duzo przede mna... oj, duzo. Dopiero przy mnie sie ustatkowal, ale mial duzo zwiazkow w oparciu na seksie tylko np. i teraz mi sie wydaje ze jest ok. w lozku, ale moze mu sie tak nie wyfdaje? Staram sie urozmaicac nasze zycie pod tym wzgledem. Pojechac na weekend ot tak... mozna oczywiscie, tylko ze jest nam teraz zle , smutno, mysle ze oboje jestesmyt zranieni... ciezko mi byloby udawac ze wszystko jest ok. potrzebuje troche czasu... rozumiem Twojego meza moze ja wlasnie troszke do niego jestem podobna bo tez lubie dom i chcialabym miec dzieci... ale jestem w stanie isc na kompromisy, co weekend wychodzimy do baru razem, bawimy sie chociaz ja czasem bym chciala spokojnie odpoczac... sport... problemy z kregoslupem ma, nie moze uprawiac zadnych sportow wysilkowych... no moze plywanie... chce nas zapisac na basen, on jest za - czyli to juz jest pewne :-) Moze zachet jakos swojego meza do wiekszej aktywnosci...? Tylko jak? Dziekuje wszystkim ciagle pre na ta terapie, czekam teraz na znalezienie dobrego terapeuty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żukmruk
nie chcę, a nie "niechcę" - jestem polonistką:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×