Rozterki...

Jestem z moim mężczyzną od 4,5 roku . Od pol roku jesteśmy małżeństwem. Chyba niestety niezbyt szczęśliwym :( Staram się być ugodowa i wiele rzeczy akceptować ale jeśli okażę swoją dezaprobatę wtedy zaczyna się akcja . Właśnie załatwiamy kredyt na mieszkanie - a ja się ocknęłam bo nie wiem czy jestem z nim czy z wyobrażeniem jakie o nim miałam . Cały czas mi powtaza ze nie pasujemy do siebie , a zaraz później , że mnie kocha ... A ja się błąkam w tej rzeczywistości i nie wiem o co chodzi .

Kocham go więc nie myślę racjonalnie .

myślałam też o wybraniu się do jakiegoś psychologa. może to coś da ? Kozystaliście kiedyś z pomocy w takich przypadkach?

A jak długo mieszkaliście ze sobą przed ślubem ?

3,5 roku

moze nigdy nie miałas swojego zdania i tak pokazalas ze zawsze sie z nim zgadzasz, stad jego zahowanie jak pokazesz dezaprobate.

Może tak właśnie jest . jego najdłuzszy związek przedemną to 3 m-ce . Może on niepotrafi zyc z kims dluzej . sama nie wiem durne babsko ze mnie... nie potrafie niczego porzadnie zalatwic

moze on zbyt szybko musiał się stać dorosły i teraz coś świruje ... powraca do przeszłości

głupie tłumaczenie nie potrafi zyc z kims dluzej. Były na sex to i tak te 3 tyg to dlugo jak na takie babki:P z toba był bo kocha a kochac znaczy aksjomat czyli trwale, stale ale jak ty nie bylas soba tylko ciagle nie miałas zdania, a znam takie kobiety to teraz to wychodiz, bo ilez mozna byc z osoba co nie ma wlasnego zdania, pogladow itp

To nie do końca jest tak , że nie mam zdania . ja się poprostu starałam być ugodowa ale w pewnych sprawach walczyłam o swe zdanie . Tylko w głupotach odpuszczałam zeby nie tracić zdrowia na kłutnie . ja niestety też tak jak on nie mam ugodowego charakteru i cały czas się w jakiś sposób ścieramy

Co myślicie o wizycie u psychologa ? był już ktoś ?

up

up