Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gama81

Historia pewnej znajomości - dużo czytania ostrzegam

Polecane posty

Gość gama81

Jakieś 1,5 m-ca temu byłam na pewnym krótkim wyjeździe integracyjnym z ludźmi z pracy.Wieczorem był grill,alkohol,muzyka.Okazało się że w ośrodku w którym zamieszkaliśmy przebywają pewni ludzie z innego miasta którzy tu mieli pracę - taki sobie wyjazd zarobkowy a do domu wracali na weekendy.No i wśród nich znalazł się ktoś kto zwrócił na mnie uwagę - nazwijmy go X.Jeden z kolegów tego osobnika kilkakrotnie podchodził do mnie z informacją że X chciałby ze mną zatańczyć ale że po 2 piwkach lekko kręciło mi sie w głowie to mówiłam za każdym razem że może za 15 minut - tak minęła chyba godzina:)Aż w końcu X sam przyszedł i wyciągnął mnie do tańca.I tak to się zaczęło właśnie.Dużo gadaliśmy tego wieczoru chociaż szczegóły tej rozmowy juz mi umknęły.Pamiętam jednak że często słyszałam że MY KOBIETY jesteśmy wszystkie takie same - wykorzystujemy facetów(?),że chodzi nam tylko o kasę a jak kasa się kończy to znikamy.I że on oczywiście nie ma złych intencji...itd. Później ok. 24 każdy zaczął myśleć już tylko o śnie więc ludzie zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi.Z X-em się pożegnaliśmy i poszłam na ośrodek.Po jakiejś godzinie jak już leżałam w łóżku usłyszałam jakieś hałasy na korytarzu - okazało się że to X chodzi po pokojach moich znajomych i mnie szuka.Było mi głupio ale postanowiłam wyjść jeszcze na trochę i pobyć z nim.Na koniec wymieniliśmy się numerami telefonów i już kiedy miałam powiedzieć "dobranoc" przyciągnął mnie do siebie i pocałował.Następnego dnia o 6 napisał smsa że nie poszedł do pracy - został na ośrodku żeby spędzić ze mną trochę czasu (ja tego dnia wracałam do domu). Pół dnia omijałam go szerokim łukiem chociaż dzwonił i przysyłał smsy że w danej chwili jest tu i tu i czy mogłabym podejść i trochę z nim pogadać.Dopiero około południa sama do niego napisałam że ok, pogadajmy.Spotkaliśmy się więc i było tak fajnie i swobodnie że byłam zdziwiona że z kimś kogo ledwo poznałam mogę się tak dobrze rozumieć.Właściwie mogłabym tak godzinami...Spytał nawet czy wczoraj nie przesadził z tym pocałunkiem czym wprawił mnie w osłupienie.Pomyślałam - co za niesamowity facet.Teraz myślę - co za niesamowita naiwność :) Po południu przyszedł czas na powrót.Z X-em uścisnęliśmy sobie dłoń na pożegnanie - spytał czy może do mnie pisać, a ja powiedziałam że pewnie byle nie robił mi pobudki smsem o 6 rano.Następnego dnia odezwał się - okazało się że jedzie na kilka dni do domu.Trochę mnie zdziwiło to że kiedy był w domu nie odzywał się prawie w ogóle ale pomyślałam że wyolbrzymiam.A kiedy znów zaczął intensywnie smsować to okazało się że już jest z powrotem w tym mieście gdzie pracuje.Tydzień pisaliśmy do siebie miłe smsy - brakowało mi rozmowy z nim ale nie chciałam dzwonić pierwsza.Po tygodniu zaczęło się komplikować.On po paru piwach napisał mi smsa że "chciałby zbyt wiele a zbyt wiele nie może mieć" i moja wyobraźnia zaczęła pracować na zwiększonych obrotach.Zaczęłam pytać co to miało znaczyć (bo oczywiście pomyślałam: ma żonę - chciałby też mieć kochankę),on się wkurzył, spytał co mi chodzi po głowie i różne takie - i przestało być miło.Nie chciałam się kłócić więc nie odpisałam. Następnego dnia dostałam smsa "przepraszam za wczoraj".Postanowiłam się nie odzywać.On ze 3 razy pisał żebym sie już nie gniewała - nie zareagowałam na żadnego jego smsa.Aż w końcu napisał że OK - nie będzie mnie już męczyć i że poczeka aż sama się odezwę.A ja się uparłam.Wieczorem dzwonił do mnie chyba z 10 razy - byłam w pracy i nie odbierałam.Napisałam mu że to krótka znajomość i że nie powinien mieć problemów żeby o niej zapomnieć.Że jeśli szuka we mnie odskoczni od codzienności to jej nie znajdzie bo ja potrzebuję czegoś więcej niż przygody.A on że to nie tak jak myślę, że mu się podobam, że takie coś zdarza się bardzo rzadko itd itp.Następnego dnia zadzwonił i powiedział że chciał mnie po prostu usłyszeć. No i się zaczęło od nowa.Z tym że teraz coraz częściej rozmawialiśmy przez telefon.I znów było miło.Zaczęliśmy mówić o spotkaniu.W zasadzie to ja bardziej nalegałam.Umawialiśmy się z reguły na weekend ale oczywiście w ostatniej chwili okazywało się że jednak nie może bo na weekend wraca do domu.Po tygodniu znów zaczęło się komplikować.Coraz więcej chciałam o nim wiedzieć.Powiedziałam mu że mam podejrzenia że ma dom, swoją rodzinę...a on że to nie jest tak.Któregoś dnia zadzwonił do mnie wieczorem - rozmawialiśmy chyba prawie godzinę.Podał mi kiedyś pewne imię.Wcześniej nie miałam odwagi spytać wprost bo bałam się odpowiedzi a wtedy wreszcie spytałam kto to jest.I tak się okazało że ma córkę.Mówił że chciał mi powiedzieć wcześniej ale bał się że jak się dowiem to się wycofam i dam sobie spokój.Podczas tej rozmowy kilka razy powtarzał że muszę wiedzieć że córkę kocha nad życie i że to jego największa miłość.To zrozumiałe - ojcowie uwielbiają swoje córki.Prawie płakałam jak mi o tym mówił.Dwa dni później byłam na małej imprezie u koleżanki.Rozmawialiśmy tego wieczoru trochę przez telefon.Wiedziałam juz o córce ale zaczęłam się zastanawiać: a gdzie sie podziała matka tej dziewczynki?On stwierdził że to wszystko jest bardzo skomplikowane.Że miał kiedyś coś ważnego ale że się nie układa.Zgrabnie omijał słowo "żona","dziewczyna"...Ja mu na to że w związkach tak już bywa że dziś się nie układa ale że za tydzień, miesiąc wszystko może być już dobrze...Stwierdził że tam już nie ma szans na to żeby było dobrze.No cóż...trochę uwierzyłam a trochę nie.Kiedy kończyliśmy X życzył mi dobrej zabawy a potem zaczął dzwonić i smsować z pretensjami że mu nie odpisuję, że pewnie świetnie bawię się z jakimiś nowo poznanymi kolegami.Znów zaczęliśmy rozmawiać.Nie wiem jak do tego doszliśmy ale od słowa do słowa on wystrzelił z pytaniem: a czy my od razu musimy być parą?Ja na to że nie, nie musimy ale że pewnie on nie ma takich zamiarów co do mnie ani teraz ani nigdy nie będzie miał.Chciało mi się płakać - pomyślałam że tylko ja mogłam się wpakować w taką beznadziejną znajomość.Spytałam: to kim ja mam dla ciebie być?I jeśli nie mam być nikim istotnym w jego życiu to niech przynajmniej nie robi mi chorych jazd za to że chcę poznawać ludzi,bo szukam czegoś więcej niż przygodnych znajomości a chętnych na taką znajomość na chwilę jak on jest pełno i chodzi o to żeby znaleźć kogoś kto myśli jednak inaczej.Rzadko piję ale tego wieczoru upiłam się jak nigdy.Po tych rozmowach kontakt z X-em zaczął się rozluźniać.Olałam go i przez kilka dni jeśli odpisywałam to od niechcenia.Spytałam czy osoba o której mi mówił to jego żona ale zmieniał temat albo stwierdzał że nie wie co ma mi powiedzieć.No i oczywiście pisał jaki jest smutny biedny i w ogóle.Aż zadzwonił któregoś dnia.I gdy spytałam przyznał: tak, żona ale że nic go już z nią nie łączy itd.Ale już nie pytałam o nic więcej.Pomyslałam że żyją pewnie osobno.Chciałam żebyśmy zostali przyjaciółmi - próbowaliśmy kilka razy ale w końcu dostawałam smsa że tęskni i to mnie rozwalało.Przestałam nalegać na spotkanie.A kiedy ja przestałam to on zaczął.Mówił że chce wyjaśnić do końca swoje sprawy, że bardzo mnie polubił i że czuje jakby mnie znał nie miesiąc tylko kilka lat.Bo pomijając "trudne" tematy rozmawiało mi sie z nim bardzo dobrze. I to wyszło tak jakoś spontanicznie bardzo.We wtorek spytał: to co powiesz na czwartek?Ja że ok.To był miesiąc od naszego poznania.Spotkaliśmy się w czwartek, on przyjechał do mnie, umówiliśmy sie na mieście.Spędziliśmy razem jakieś 3,5 godz.O żonie mówił że ma trudny charakter (tak jak i on),że kilka razy byli w separacji (a są po ślubie kilka lat zaledwie), że ślub był bo teściowa nalegała bo żona była już w ciąży.Poprzytulaliśmy się trochę i naprawdę było miło.Spytał: wszystko byłoby ok gdyby nie ta żona?Wcześniej mówił jakiego to ma pecha do kobiet...Mówił też: musisz uważać na facetów bo niektórzy są prawdziwymi bydlakami, chodzi im tylko o jedno (a że niby on ma takie czyste intencje bo się po prostu zakochał we mnie...).W piątek napisał że jest rozkojarzony i ciągle o mnie myśli, że jest zaskoczony moją osobą,że jestem taka delikatna, że poprzedni dzień był miły i że chciałby znowu się spotkać, że chciałby znów móc sie do mnie przytulić... och i ach...Że szkoda że nie spotkaliśmy się wcześniej bo bylibyśmy wspaniałą rodziną, że on mógłby spędzić ze mną resztę życia.Kolejny tydzień był najdziwniejszym w całej tej znajomości.W niedzielę wieczorem przysłał mi smsa że miał ciężki dzień,że ma dość wszystkiego i że po głowie chodzą mu głupie myśli.Ja miałam wyłączoną komórkę bo dostawałam świra od ciągłego zerkania czy mam nową wiadomość i tego smsa odczytałam dopiero następnego dnia rano.Coś mu tam odpisałam.A wtedy on napisał że jest głupcem, żebym nie zawracała sobie nim głowy bo ma zbyt wiele problemów.Że życzy mi abym spotkała jakiegoś wspaniałego faceta który będzie mnie szanował i kochał ponad życie bo na to zasługuję.Rozczuliło mnie to maksymalnie.Dopiero po tygodniu dotarło do mnie że chciał zakończyć znajomość już wtedy tak by pozostało mi po nim dobre wrażenie, zanim pokaże swoje prawdziwe intencje.Ale zanim minął ten tydzień to pisaliśmy i dzwoniliśmy jeszcze do siebie.W tym czasie dostałam propozycję wspólnego wyjazdu nad morze,powiedział mi że chciałby się ze mną kochać...Dotarło do mnie że żadni przyjaciele z nas nie będą.Spytałam jak on to sobie wyobraża - spędzi ze mną 3 upojne dni i noce a potem jak gdyby nigdy nic wróci do małżonki i będzie udawał najlepszego męża na świecie.Byłam zła na siebie i na niego że ma tak opanowaną sztukę uwodzenia że bez mrugnięcia okiem dałam się nabrać.Straciliśmy kontakt na 4 dni - nie odpowiedział na jakiegoś mojego smsa więc pomyślałam:ok, to pewnie znaczy do widzenia i juz się oswajałam z tą myślą kiedy on znowu się odezwał.Że szkoda że się nie odzywam, że mnie polubił ale że ja mu nie wierzę itd.To była jego ostatnia próba.We wtorek wziął sobie wolne, ja też tego dnia nie szłam do pracy.Namawiał mnie na przyjazd do niego - nie pojechałam bo wiedziałam że wcześniej czy później przenieślibyśmy się do jego pokoju a bałam się że tam nas za bardzo poniesie.To była nasza ostatnia rozmowa.Dzień później puścił mi wieczorem sygnał.Ja kolejnego dnia napisałam mu smsa.Mija tydzień i cisza.Taka to historia.Dzięki tej znajomości zrozumiałam mechanizm postepowania mężczyzn takich jak X.Pokazać kobiecie że jest wyjątkowa,że mógłby się w niej zakochać,te slowa o zakochaniu padają po tygodniu znajomości.Działać szybko i intensywnie zanim wszystkie karty zostaną odkryte bo wtedy ta gra nie ma już sensu.Problem w tym że dziewczyny takie jak ja trafiają w swoim życiu na facetów takich jak on.I źle jeśli budzi się w nich po czymś takim chęć zemsty bo może się okazać że oberwie się potem naprawdę porządnemu chłopakowi który też po prostu chciał żeby ktoś go pokochał.Ludzie całe życie w coś ze soba grają ale gra uczuciami jest jedną z najgorszych i nie ma co generalizować bo nie wszyscy są tacy sami. Od tego czasu sporo szperałam w wypowiedziach na różnych forach dyskusyjnych,przeczytałam kilka podobnych opowieści zarówno tych co zadały się z żonatymi jak i zdradzonych żon.Wśród kochanek przeważa myśl że żałują.Wśród żon - że to kobiety które nawiązały kontakt z ich mężami są złe i pozbawione uczuć - szkoda że nie widzą zachowania swoich mężów.Najmniej poszkodowany w tej sytuacji jest chyba ten co zdradza.Ja jestem naprawdę strasznie naiwna - przez pewien czas wierzyłam X bo to on zawsze pierwszy wyciągał rękę,to on mówił że mu zależy,tęskni,a kiedy któregoś razu nie odzywałam się parę dni napisał "chyba juz całkiem dałaś sobie spokój - dlaczego?".I choć przyzwyczaiłam się do niego i polubiłam go to w słowach byłam zdecydowanie bardziej oszczędna.Kiedy mi napisał że życzy mi poznania wspaniałego chłopaka itd. to myślałam że to tak po przyjacielsku.Teraz rozumiem co miał na myśli mówiąc ze ma pecha do kobiet - szuka łatwej i nieskomplikowanej dziewczyny,którą w miarę szybko zaciągnie do łóżka a "biedaczek" trafia na takie jak ja:).Rzeczywiście pech.Gdybym nie była taka dociekliwa i gdybym dała się w tej znajomości ponieść emocjom to cierpiałabym naprawdę mocno ale przynajmniej nie zrobiłam nic czego mogłabym żałować i mam satysfakcję że on nie dostał tego czego chciał.Chociaż jestem pewna że w tym momencie ściemnia już kolejną młodą dziewczynę - bo niektórzy nigdy się chyba nie zmienią.Ale na szczęście jest dużo innych mężczyzn którzy nię krążą w poszukiwaniu jedynie okazji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A nie możesz tego pisać w jednym topicu? Po cholere zakładasz wciąż nowe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gama81
Takie to długie że się nie mieści w jednym topicu - dlatego są aż 3:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×