Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 2 tys

2 tys. zł netto

Polecane posty

Gość kiedyś RER
I jakie to szczęście, że mam jakby "wariackie papiery", tzn. dyplom ASP :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam 700 zl na reke
i pracuje w serwisie internetowym i gazecie..... Tragedia, nie? mozecie mi wspolczuc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aqq 378 212 3
najlepiej zacząć od jakieiś akwizycji droższych produktów, bo tam prowizja jest duża, a przy oazji można znaleźć ofertę bardziej odpowiednią dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedna taka 333
wszędzie piszesz o tej akwizycji, daj sobie spokój...ale sposób na zarobienie wymysliłaś/leś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kocissko
jasne nie ma co generalizowac, bo nigdy nie jest tak ze wszyscy cos tam...., ale dla tych powaznych, dobrze płacacych pracodawców ma to znaczenie. Nie da sie ukryc, ze nie jest to jedyny wyznacznik, ale istotny, bo państwowa uczelnia niczego nie daje automatycznie, tak jak prywatna automatycznie nie przekresla. Jednakze nie od dzisiaj wiadomo jest, ze na prywatne ida ci, którzy nie moga dostac sie n a państwowe, juz to o czyms swiadczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaraz rzygne
ciągle tylko uczelnie i uczelnie...a macie problem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
Jakiś czas temu byłam na rozmowie w Nordei. Ogłoszenie było z gazety, lakoniczne i brzmiało "do telemarketingu". Telefonicznie oczywiście nic się nie można dowiedzieć, tylko się można umówić na spotkanie. Agent ubezpieczeniowy, który poszukiwał telemarketera, który miałby go na spotkania umawiać - proponował takie warunki - dostajemy pieniądze jedynie od umówionego spotkania (nie powiedział ile). A jak wiadomo 90% ludzi jak słyszy w telefonie jakąś reklamę to odkłada od razu słuchawkę. Więc można siedzieć w pracy od rana do wieczora i nic nie dostać pieniędzy. Oczywiście agent ubolewał nad moim brakiem doświadczenia. O dziwo po kilku dniach zadzwoniła sekretarka z pytaniem czy chcę pracować. Znaczy to, że nikt tej pracy nie chciał. Do dzisiaj żałuję, że jej nie odpowiedziałam - SZUKACIE MURZYNA DO PRACY? Bezczelnością było proponowanie takich warunków, że nawet 1 zł na godzinę nie chcą dać. Teraz powiedziałam, że jak usłyszę jakąś ofertę pracy za darmo - to żeby sobie chociaż ulżyć (bo i tak nie będę tych ludzi już chciała widzieć na oczy) - pozwolę sobie jakiś tekst typu - ZAKŁADA PAN OBÓZ PRACY? Może zobaczę choć zakłopotanie na jego twarzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz po ogłoszeniu do telemarketingu, to nie ma co za wiele się spodziewać, w ogóle nie zwracam uwagi na takie ogłoszenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
To, że z uwagi na masową emigrację ludzi młodych, będzie coraz mniej chętnych do pracy za grosze - musi wymusić podwyższenie pensji. Tylko że pojawiają się w Polsce głupie pomysły, żeby zatrudniać w Polsce Ukraińców. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo będą duże protesty. Jak pozostałe kraje otworzą swoje granice dla Polaków, dodatkowo na rynek przestanie wchodzić wyż demograficzny, nie będzie zgody na zatrudnianie Ukraińców - to może rzeczywiście za jakieś 2 lata wyjściową pensją dla osoby z dyplomem będzie 2 tys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość warszawiakkkkk
i studiuje tzn zrobilem licencjat obecnie zarabiam 2.400 zł a około 3 lat temu zarabiałem 400zł dziennie i mówię prawdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
Do aniii Spodziewałam się choć 5 zł na godzinę. W końcu to jest chyba stawka dla pracowników fizycznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
sprostowanie - miało być "i dla pracowników fizycznych, więc tym bardziej dla telemarketerów z dyplomami"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak, ale wiadomo, że to nie jest normalna praca, także nie ma co sobie zawracać głowy tym. a jakiej Ty pracy szukasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
Powiem wam jeszcze coś - i tak dzięki emigracji Polaków nie jest tak źle jak jakieś 3 lata temu. Wtedy ludzie bali się stracić pracy nawet tej za 800 zł. Jak dostawali wymówienia to popełniali samobójstwa. Dzisiaj pracownicy zarabiający takie pieniądze sobie ją lekceważą np. poprzez częste chodzenie na zwolnienia. Jak go wyrzucą - to nie jest to dla niego tragedią - po niedlugim czasie znajdzie sobie następną za 800 zł, gdzie znów sobie "poodpoczywa" na zwolnieniach albo wyjedzie za granicę gdzie dostanie o wiele więcej. Powoli zacznie się wszystko zmieniać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
Do aniiii W zasadzie mogę podjąć każdą pracę byle dostawać te 2 tys netto. Skończyłam adminstrację - najchętniej bym pracowała w jakimś urzędzie. Ale to marzenie nierealne, bo tak trzeba mieć na bank znajomości. Gdy chodzi o rodzaj pracy to nie będą wybredna - tylko chcę zarabiać tyle żeby móc się wyprowadzić z domu i przeżyć za własne pieniądze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha. np. moja koleżanka zarabia 1700 zł, pracuje w korporacji, no i z reguły po godzinach (niepłatnych) zostaje wychodzi jej średnio 9, 10 godzin dziennie, ma bardzo dużo pracy jest sekretarką, pracuje tam od niedawna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
także jesli zarabia się \"sporo\" tuż po studiach czyli te około 2000 zł, to trzeba liczyć się z tym, że będą wymagać też sporo, kilka rzeczy na raz robić, pomagać komuś, robić za kogos, nadgodziny to norma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
Co do tych nadgodzin - to kodeks pracy mówi, że trzeba za nie płacić dodatkowo. Z przestrzeganiem kodeksu pracy też się powoli zaczyna zmieniać. Patrz przykład Biedronki i zmuszania pracownika do nadgodzin. Ludzie coraz częściej będą domagali się swoich praw w sądzie. Nawet fałszowanie dokumentacji czasu pracy nic im nie dało. Sąd uwierzył pracownikowi a nie pracodawcy. Powoli pracodawcy zaczną się bać łamania kodeksu. Bo nie opłaca im się, jak sąd i za nimi dziennikarze zrobią im złą renomę. Większość ludzi odczuwa pewnien niesmak przechodząc koło Biedronki. Myślę, że przez te procesy wytoczone przez pracowników troszeczkę stracili klientów. Głównie dlatego, że przy okazji wyszło na jaw, że zmuszali pracowników do fałszowanie terminów spożycia produktów. Pracodawcom nie będzie się też opłacało ryzykować wypłaty odszkodowania dla pracownika. Powoli skończy się też molestowanie seksualne w pracy. Wystarczy że kobieta nagra niestosowną propozycję szefa (co przy dzisiejszej technice nie jest trudne), wniesie sprawę do sądu i po kłopocie. Jak jeszcze zainteresuje sprawą dziennikarzy (o co nietrudno) to pracodawca jest skończony. Ja mówiąc o 2 tys. mam na myśli 2 tys. za 8 h. Oczywiście mogłabym zostawać dłużej, ale na warunkach kodeksu pracy. W przeciwnym razie co za różnica - pracować 8 h za 800 zł czy 12 h za 2 tys. Na jedno wychodzi. Oczywiście jak np. raz na miesiąc byłaby jakaś nieprzewidziana sytuacja, że trzeba by było zostać dłużej to nie robiłabym z tego powodu kłopotu. Jeżeli miałoby to być regułą to nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga6666
ale mi cie zal dziewczyno - powodzenia, zyj dalej w tym nierealnym swiecie, wkurzaja mnie osoby tak roszczeniowo nastwaiona do zycia jak ty, ale to tylko twoj problem - za opare lat pojdziesz i za te 800 do pracy, bo nie sadze zebys znalazla prace za 2, chociaz swoja drogga to dziwie sie rodzicom, ze takiego nieroba utrzymuja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie rozumiem, dlaczego chęć zarabiania 2000 netto wszyscy nazywają postawą roszczeniową. To że większość ludzi pracuje przez całe życie za psie pieniądze, nie znaczy że tak powinno być !!! za 800 zł netto nie da się samodzielnie utrzymać, ponieważ kwota ta wystarcza albo na zapłacenie rachunków, albo na zaopatrzenie się w niezbędne do życia artykuły, ale na obie te sprawy już nie. Nie rozumiem, co chcecie od dziewczyny, która chce móc się samodzielnie utrzymać za swoją własną pracę. W głowie jej się przewróciło, co ?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga6666
postawa roszczeniowa jest zycie na utrzymaniu rodzicow i brak prob zmiany tego stanu, bo przeciez rodzice na wszytsko daja, a tak to za ten 1000 to by chociaz dolozyla rodzicom na czynsz, alebo kupila sobie kosmetykow, alebo odlozyla na przyszly strat w zyciu, latwo siedziec na duoie i o wszytsko wolac od rodzicow - W TAKIM SENSIE JEST TO POSTWAWA ROSZCZENIOWA, a nie ze 2 tys zada bez jakichkolwiek umiejetnosci, inna sprawa to to, ze poniza cizko parcujacych ludzi nazywajac ich parobkami itd a nie kazdy ma kasiasytych rodzicow, niektorym brakuje na chleb i pracuja nawet pos tudiach na UNIWERSYTECIE za 800 zl i sie nie wywyzszaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do 2 tys...> tyko jest różnica między pracownikami biedronki, a pracownikami tego koncernu, bo w koncernie w którym pracuje moja koleżanka mimo tych nadgodzin niepłatnych i tak zarabia się przyzywoite pieniądze. koleżanka jest specyficzna taki nadgorliwiec, dlatego sama przyznaje że często sama z własnej woli zostaje po godzinach, bo chce awansowac szybko, myślę że ludzie na to liczą w dużym stopniu godząc się na te nadgodziny. ojej nie mów, że nie ma różnicy pracować 8 czy 12 h, jest różnica pracować 8 h czy 12h za 2000 zł, pracowałam 8 h dziennie, to wiem że to było sporo, no i i tak rpzez te 8 h nie byłam tak samo wydajna, a co dopiero 12 h

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czlowiek w samochodzie, zgadzam sie,ze 2000 zl to obiektywnie patrzac nie jest duzo. Dlaczego nazywamy to postawa roszczeniowa? Dlatego,ze autorka mowi: albo mi dacie 2000 zl albo nie bede pracowac w ogole. Nie bierze pod uwage w ogole tego,ze moglaby zaczac od nizszej kwoty i stopniowo dojsc do kwoty nawet wiekszej niz 2000 netto. Woli siedziec na tylku i nic nie robic. Przy czym obiektywnie patrzac ma naprawde nie za wiele do zaoferowania. No dobrze- skonczyla wyzsze studia na panstwowej uczelni-to jest duzy plus. Tyle tylko,ze kierunek taki, na ktory nie ma zbyt duzego popytu na rynku pracy obecnie. Nie ma zadnego doswiadczenia-nawet praktyk. Nie wiem,jak z jej znajomoscia jezykow obcych i komputera (i nie mowie tu o internecie, tylko o programach typu word, excel, power point itp.)-co przeciez teraz jest podstawa. Kolezanka tak naprawde oprocz dyplomu nie ma zbyt wiele do zaoferowania, bo nawet zbytniego zapalu do pracy u niej nie widze (chyba ze sie myle,to przepraszam). Ja sie jak najbardziej zgadzam,ze sytuacja na rynku pracy jest w tej chwili daleka od normalnej. Nie powinno byc tak,ze czlowiek zarabia za uczciwa prace,np 800 zl,za ktore nie ejst sie w stanie utrzymac. Ale niestety taka jest rzeczywistosc. Tez mi sie to nie podoba. Tez bm wolala dostac na start 2000 netto. Ale jest to malo realne. Niestety. Dziewczyna ma troche za bardzo utopijna i nierealistyczna wizje swiata. Nie rozumie,ze takich osob jak ona jest na peczki i ciezko jej bedzie znalezc prace za 2000 netto. Tymczasem dziewczyna stwierdza: jak nie 2000 to nic. Przepraszam ale to jest mentalnosc rozkapryszonego dziecka. Z takim podejsciem wroze jej,ze bedzie mieszkala z rodzicami gdzies tak do piecdziesiatki. Mam pytanie do autorki: jakie masz plany, gdy powiedzmy minie rok,a ty dalej nie znajdziesz pracy za 2000 netto? Bedziesz caly czas uparcie szukac bedac na garnuszku rodzicow czy obnizysz wymagania finansowe? Dziewczyno,jeszcze raz pisze- popelniasz blad moim zdaniem. Co innego,gdybyc juz w tej chwili musiala utrzyywac sie sama. Wtedy faktycznie jedynie praca za 2000 by cie urzadzala-bylabys przycisnieta do muru. A nie mozesz zrobic tak,ze podjemiesz prace powiedzmy za 1500 netto (lub nawet mniej) i bedziesz sobie juz bila punkty na swoje konto i byc moze po powiedzmy roku bedziesz juz w stanie sie usamodzielnic. A tak, nie wiadomo czy nawet za dwa lata znajdziesz cos na miare twoich oczekiwac finansowych. Chyba w ogole nie zdajesz sobie sprawy z sytuacji na rynku pracy. Pogadaj ze znajomymi,ktorzy maja podobne wyksztalcenie do twojego lub nawet lepsze i zapytaj ich ile zarabiali na starcie. Gwarantuje ci,ze nie bedzie nikogo,kto dostalby na poczatku 2000 netto (no chyba ze np w Warszawie). Dla przykladu, moja kolezanka w Dabrowie Gorniczej dostala na start 1700 brutto,a dziewczyna jest swietnie wyksztalcona (wyzsze, dwa jezyki obce, w tym jeden plynnie,komputer i miala juz wczesniej praktyki bezplatne w innych firmach). Pracowala w dziale handlowym pewnej znanej,duzej firmy i zajmowala sie kontaktami z klientami zagranicznymi (ze wzgledu na znajomosc jezykow). Teraz po dwoch latach zmienila stanowisko-pracuje ciagle w tej samej firmie,ale zostala asystentka prezesa i zarabia (razem z nadgodzinami) ok 4-5 tysiecy netto! Fakt,ze w pracy siedzi od rana do wieczora, czasem tez w weekendy. Ale glownym wymogeim na jej obecne stanowisko bylo oprocz wyzszego wyksztalcenia i j. angielskiego (plynnego) bylo DOSWIADCZENIE. Autorko, pisalas, ze czego mozna sie nauczyc np stojac na promocjach lub rozdajac ulotki-jakie doswiadczenie mozna zdobyc. Odpowiadam- pewnie niewielkie, o ile nie zadne. Ale podjemowanie takich zajec (lub innych np bezplatnych lub nisko platnych praktyk) daje twojemu potencjalnemu przelozonemu bardzo wazna informacje: jestes osoba przedsiebiorcza, nie siedzisz z zalozonymi rekami,tylko bierzesz swoj los w swoje rece, jestes zaradna, potrafisz zarobic nawet pare groszy na wlasne potrzeby. A w przypadku praktyk dajes zmu informacje,ze nie wahasz sie inwestowac w siebie, jestes chetne do nauki, masz zapal do pracy, chcesz cos robic, a to sie bardzo,ale to bardzo liczy dla potencjalnych pracodawcow. Zgadzam sie,ze wsrod ofert pracy jest duzo byle jakich ofert. Ale jest tez duzo, tzw z nieco wyzszej polki: asystentek, sekretarek, pracownikow biurowych, specjalistow do obslugi klienta (co nie zawsze wiaze sie z naciagactwem i wciskaniem kitu). Nie mowie,ze jest latwo,ale wystarczy dobrze poszukac. Wysylas swoje cv nie tylko w odpowiedzi na konkretne oferty,ale wysylac cv do wybranych przez ciebie firm,nawet jesli te firmy nie prowadza akurat rekrutacji. Uff,ale sie rozpisalam. na razie koncze. Autorko,prosze o odzew co do mojego wpisu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"albo studia albo praca\" to chyba nie te czasy :P agulabidula - nie myślałas o zrobieniu magiserki uzupełniajacej na czyms państwowym? Żeby nie miec potem problemu z pracodawcami, bo roznie ludzie o tym myslą :) 2 tys - oj biedaczko widzisz tak najezdzasz na to ze tyle jest teraz ludzi z dyplomami i przez to nie mozesz znalezc pracy za ok.3tys brutto, no coz...jakos nie jest mi przykro :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze maly komentarz do zdania: \"albo studia,albo praca\". ja tez uwazam,ze bedac na studiach dziennych nie powinno sie pracowac na pelnym etacie. Z moich obserwacji wynika,ze wtedy albo traktuje sie na odpieprz studia,albo prace,a najczesciej jedno i drugie. Zwlaszcza,gdy studia sa czasochlonne i jest na nich duzo nauki- wtedy faktycznie jest to ciezko pogodzic. Ale przeciez zawsze mozna postarac sie np o praktyki. Ja studiowalam dziennie,ale w kazde wakacje (no, prawie kazde) zalatwialam sobie krotka praktyke (ok dwa tygodnie). Jakies wielkie doswiadczenie to nie bylo,ale przynajmniej nauczylam sie obslugiwac ksero,faks, poznalam ciekawych ludzi, dowiedzialam sie,jak wyglada struktura organizacyjna i sama praca w kilku firmach. Jak bylam na czwartym roku zalatwilam sobie polroczny, bezplatny staz w pewnej firmie internetowej-polegalo to na tym,ze przychodzilam tam raz w tygodniu na piec godzin,a w pozostale dni moglam pracowac w domu-przy czym pracy nie bylo duzo. Ale za to bardzo wielu rzeczy sie nauczylam (min nawiazywac kontakty handlowe) i bylo to dla mnie naprawde cenne doswiadczenie. Mysle,ze takie praktyki i staze,to wrecz idealne rozwiazanie dla ludzi na studiach dziennych-nie sa zbyt absorbujace, a jednoczesnie pozwalaja zdobywac doswiadczenie. Dodam,ze moje studia byly trudne i czasochlonne. I moze faktycznie takie praktyki to nie jest jakies imponujace doswiadczenie. Ale przynajmniej daje pracodawcy informacje,ze dana osoba jest aktywna,a to sie liczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pracująca.....
To może ja napiszę coś od siebie... Po pierwsze, nie do pomyślenia jest dla mnie, że można w trakcie studiów kompletnie nic nie robić, nie pracować ani nic. Ja np się bardzo bardzo nie starałam, ale i tak przez całe studia dawałam korepetycje, pracowałam jako instruktor żeglarstwa, tłumacz na targach, zaliczyłam praktyki, uczenie angielskiego w szkole, uczenie ekonomii w szkole i nie pamiętam co jeszcze. Nie miałam postawy roszczeniowej, wiedziałam też, że nie chcę pracować 12 godzin dziennie (nie łudź się że będą ci płacić za nadgodziny, jeśli wymagająca praca i wyższa pensja to 10 godzin dziennie musisz liczyć). Chciałam 2400 brutto. Mam 2000. Wiem, że po pierwsze w ciągu roku pensja mi podskoczy o co najmniej 30 %. Wiem, że po 2 lat pracy tu moja wartość na rynku pracy o wiele wzrośnie. Cieszę się, bo pracuję w firmie w której mam szansę się wiele nauczyć i o profilu w jakim chciałam pracować. I nie uważam, żeby siedzenie w domu i czytanie książek w jakikolwiek sposób było lepsze od pracy i uczenia się. Skończyłam SGH dziennie, oprócz tego studiowałam 3 lata równolegle na Uniwerku i nie widzę powodu, dla którego bym się miała wywyższać. Teraz wybieram się na UW na podyplomowe. Moja koleżanka pod koniec 4 roku sgh zaczęła pracować. Zarabiała 2000 brutto. Potem zmieniła pracę, teraz rok po skończeniu studiów zarabia 5000 brutto. Siedzi czasem po 12 i więcej godzin ale coś za coś. Postawa roszczeniowa to najgorsze co może być, tak samo jak brak doświadczenia. A fakt przewracania hamburgerów też jest ważny, bo by świadczył, że COKOLWIEK robiłaś, o twojej aktywności, a tak to pracodawca może tylko pomyśleć, że święta krowa. U mnie w pracy najpierw patrzą na doświadczenie zawodowe a dopiero potem na wykształcenie. A jakbym nie dostała tej pracy, to zamiast siedzieć w domu bym poszła na bezpłatny staż, a nie siedziała sobie w domu i oglądała filmiki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra rada dla...
2 tyś, idź na ulice i sprzedawaj dupę a zobaczysz jak zarobisz nawet więcej niz 2 tyś...tylko że pewnie brzydka jesteś jak nietoperz wiec nici z 2 tys na reke...przyzwyczaj sie do 800zl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja mam takie nowe odczucia. wiem że to głupie porównywać człowieka do samochodu, ale posłuże się tu takim przykładem żeby łatwiej, to zobrazować. jeśli nie zależy nam na szybkiej sprzedazy naszego auta, to często robi się tak, że wystawia się go w ogłoszeniu, podając cenne trochę wyższą niż jego realna cena rynkowa. robi sie tak żeby po ewentualnych negocjacjach z kupującym nie być stratnym na transacji, a po drugie może trafi się ktoś, tak zwany \"amator\", który kupi go po tej trochę zawyżonej cenie przez swoją niewiedzę. podobnie jest z człowiekiem. można przy pierwszym, drugim podejściu, to się nie uda, ale już przy 3 może, uda się przekonać pracodawcę, ujmie się go swoimi poglądami, sposobem bycia i da nam kredyt zaufania płacąc 2000 zł netto, no ale to trzeba mieć spore zdolności przekonywania i posiadać wrodzony dobry wpływ na ludzi. no albo te 2000 zł netto może wyjściową sumą do negocjacji z pracodawcę, bo jesli uda się nawet wywalczyć kwotę 1600, 1700 zł, to myślę, że to będzie sukces.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 tys
To chyba przez te szkoły prywatne takie przeświadczenie, że jak ktoś przez okres studiów nie pracował to NIC NIE ROBIŁ. Może takie stwierdzenie co do studentów szkół prywatnych ma rację bytu - wszak pisałam wielokrotnie, jak tam wygląda "nauka". Ja wolałam dostawać stypendium motywacyjne (dzięki wytężonej pracy) niż zarabiać parę złotych stojąc na ulicy i rozdając ulotki. Ale waszym zdaniem lepiej było rozdawać ulotki niż odwiadzać biblioteki, bo to kształcąca praca. Nie nazywajcie 2 tys postawą roszczeniową - sami wiecie na co te pieniądze wystarczą. Refleksja natury ogólniejszej - u nas w Polsce jest jeszcze zjawisko pracy za darmo, które nazywa się wzniośle wolontariatem. Czyli żeby dostać gdzieś pracę lub tylko szansę na nią, to najpierw dana osoba musi odrobić pańszczyznę za darmo. Zawsze myślałam, że wolontariat oznacza pracę bezinteresowną, z czystego serca. Np. osoba której nie brakuje pieniędzy dla wypełnienia sobie wolnego czasu chodzi powiedzmy do domu dziecka, bo taką ma potrzebę serca. Niestety to co się powinno nazywać pańszczyznę (czyli pracą bez wynagrodzenia) nazywa się pięknie wolontariatem. Wolontariat byłby wtedy, gdyby ktoś miał pracę z wynagrodzeniem a chciałby zajmować się pomoganiem innym ludziom bo takie są jego wewnętrzne potrzeby. A nie że niejako sytuacja ekonomiczna zmusza człowieka do harowania za darmo przez pewien czas, bo inaczej szansy na godziwe życie mieć nie będzie. Jeżeli ktoś znajduje się w przymusowym położeniu to nie nazywajmy tego wolontariatem. Dla mnie to jest po prostu pańszczyzna porównywalna z tą średniowieczną. Tam też chłop pracował za darmo - po cichu licząc na uwłaszczenie. Szansa na uwłaszczenie była taka sama jak u nas na zatrudnienie - niewielka. Nie nazywajmy wolontariuszem kogoś kto po przyjściu z tej darmowej pracy sam jest żebrakiem. Gdyby mógł mieć godziwą pracę to zapomniałby szybko o "cudownym" wolontariacie. Wszyscy się denerwowali zjawiskiem obozów pracy we Włoszech. Oczywiście i dla mnie to zjawisko było karygodne. Ale czy popełnię dużą herezję gdy powiem, że w Polsce mamy podobne zjawiska tylko że to się trochę inaczej nazywa? Wymieniam dla przykładu: - darmowa praca w formie wolontariatu (z cynicznym usprawiedliwieniem - bo po 5 latach nauki nic nie umiesz i musisz się dopiero czegoś nauczyć) - zabranianie kasjerkom w hipermarketach wychodzenia do toalety przez 10 godzin - niewypłacanie pracownikom należnego wynagrodzenia przez pracodawcę (nierzadko ci ludzie mają w domu odcięty prąd i gaz - bo nie mają za co zapłacić, chociaż pracują, ale pracodawca zbankrutował i nie ma z czego płacić) W obozach pracy ludzie pracowali za darmo nie mając zapewnionych elementatnych warunków - w Polsce nierzadko też to ma miejsce tylko to się inaczej zwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×