Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 1997

Kocham tego, któremu zabroniona ja...i on mi też....

Polecane posty

Ja się uzewnętrzniam na innym topiku, ale może przeniosę sie do Was... bo tamten juz rozbudowany i tylko ja na nim piszę... a może tu mnie ktoś psytuli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam pytanie: Czy można kochać 2 facetów na raz? HISTORIA o pewnym układzie trzyosobowym, w rolach głównych: JA mój nr1 mój nr2: Zwiaze kz nim bardzo dużo mnie kosztował... znajomych, uczuć, emocji, kłótni z rodziną, zmagania ze światem... Bo on jest obcokrajowcem... Cały świat był przeciwko mnie (poza kilkoma osobami)... Nie mogłam wtedy tego udźwignąć, d otego on, który był bardzo prostym człowiekiem i tylko proste spraw yrozumiał. Nie rozumiał mojego rozdarcia między nim, a rodziną... Wtedy rodzina wygrała... A ja tak bardzo chciałam mieć z nim dzieci (pierwszy raz sie do tego przyznaję), dzielić z nim życie, choć wiedziałam, ze nie bedzie łatwo... A jednak wygrała rodzina (mama, siostra...). Mówiły, że żadna przyszłość mnie z nim nie czeka, że będą mnie na ulicy ludzie wytykać palcami, że zawsze będę gorsza... że dzieci będą nękane, że to że chciałabym mieć z nim dzieci to czysty mój własny egoizm... bo ja bym chciała, a nie myślę, jak one by cierpiały... Ale też nie myślałam, jak bardzo bym je kochała... No i ja taka rozdarta, zaczęłam się odsuwać od niego, on zaczął słuchać znajomych, którzy namawiali go, żeby poszukał innej, spróbował, bo przecież ja nie jestem jedyna na świecie... No i posłuchał, poszedł, znalazł... Dla mnie to był definitywny koniec. Przez 1,5 roku nie słyszałam o nim, nie widziałam go.... O przepraszam raz widziałam go z tą inną dziewczyną... Nagadał jej głupot, że to ja go zostawiłam... Okazało sie, że jest normalną fajną dziewczyną... Jego kłamstwa wyszły na jaw... (jak teraz to piszę, to przynajmniej coś złego mi się o nim przypomina)... Spotkałam go po roku (od tego incydentu z jego laską), w maju... w klubie (bo to taka klubowa znajomość gdzie ja siepojawiłam, to on za mną.... W końcu odważył się ze mną porozmawiać, a ja byłam wcięta, wiec pogadałam... Wzięłam jego nr telefonu, po to, żeby nie odbierać jak będzie dzwonil.... (takie przynajmniej było wytłumaczenie dla nr 1) Potem były znowu spotkania w klubach... (ja jestem od nich uzależniona Wspólne tańczenie, zabawa, śmeichy, chichy... Aż zaczęłam odbierać jego telefony... Aż sie z nim spotkałam... Potem znowu przestałam odbierać... Potem znowu spotkałam w klubie i byłam wstawiona i nawet go pocałowałam. Po tym to już musiał ze mna porozmawiać poważnie. I rozmawiał... u naszych wspólnych znajomych podczas nic nie znaczącej mojej wizyty (wersja dla nr1)... Powiedział, ze mnei kocha, że tylko mnie tutaj (w Polsce) chce, że chce mieć ze mna dzieci... A do mnie wróciło wszystko, co kiedyś miałam poukładane w głowie, jak byłam pogodzona z tym, że to właśnie z nim spedze życie, że z nim będę miała dzieci... Powiedział, żebym mu powiedziała prosto w twarz, że nie będzie mnie bolało, jak będzie z inną, że nie chcę żeby dzwonił, że zostaję z nr1 na zawsze... Wszystko powiedziałam tak, jak trzeba... Szkoda tylko, że moje serce przy tym płakało... Chciał, żebym go pocałowała... nie zrobiłam tego, a po powrocie do domu.... ŻAŁOWAŁAM!!! Ale spędziłam kilka dni z moim nr 1 i było lepiej... A nr2 nadal dzwoni, choć obiecał, że już nie bedzie... A ja odbieram zawsze, choć obiecałam, że nie będę... Ostatnio byłam chora... nadal jestem... kupił mi ciepłą bluzę, żebym mogła się ogrzać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba nie jestem w nim zakochana... bo nie myślę obsesyjnie, co robi, gdy nie jest ze mną... Nie wzrusza mnie nawet, gdy myślę, że moze być teraz z inną... Wiem tylko, że nie zniosłabym widoku jego z inną, zniszczyłoby to moje serce... A jeszcze jak myślę, że to mogłoby być tak na zawsze... Że miałby żonę i dzieci... A mój nr1... Poznałam go po kilku miesiącach od rozstania z nr2 wtedy... Miał być moim powrotem do normalności, do spokojnego życia... I jest... za spokojnie, za normalnie, bez emocji... Nudno... Albo tak sobie wmawiam... Jest bardzo dobrym człowiekiem, kocha mnie ponad życie, wiem to... Żyjemy sobie razem spokojnie, bez kłótni, awantur, emocji... Tak po prostu... Niedlugo wyjeżdżamy razem na wakacje... Może to mi pomoże... Nie odebrałam dziś telefonu od nr2 choć dzwonił z 10 razy... a z nr1 byłam na zakupach!!!! Zadzwonił... I chce do mnie przyjechać, jak się dowiedział, że jestem sama.... Oj działoby się... ale nie pozwolę mu na to.. O Boshe.... serce mi krwawi.... Wczoraj miałam małą sprzeczke z nr1... ale po rozmowie z nr2 przepełniła mnie radość i nadzieja i dobra myśl, że przecież nie jest tak źle... bo ja nie jestem zwiazana ani przysięgą małżeńską, ani dziećmi... A dzisiaj tragicznie się czuję... Nr2 rano do mnie zadzwonił... mówił, że tęskni i chce sie spotkać i co robie dziś wieczorem.... A ja na to, ze mam plany z nr1... cisza w słuchawce... i za chwilę, że on nie rozumie tego, co jest z nami... Że nawet jeżeli znajdzie sobie dziewczynę, to to nie bedzie fair, bo on zawsze bedzie miał mnie w sercu... że tylko mnie kocha... Zdałam sobie sprawę, że w tym całym układzie trzyosobowym cierpią 2 osoby... ja i nr2, a cierpiałaby i trzecia, gdyby wiedziała, co sie ze mna dzieje... To jest okrutna sytuacja... Postawiłam sie w sytuacji mojego nr1.... nawet jeżeli on nic nie wie... to jak bardzo musi go boleć, gdy wychodzę sama, a on zostaje w domu sam... I zrozumiałam też sytuację nr2... który właściwie czeka na to, zebyśmy byli razem... Cierpi, bo czeka na mnie... i łudzi się nadzieją... Chyba muszę ukrócić cierpienie w tym trzyosobowym układzie... Mnie i nr2 bedzie bolało przez trochę (mam nadzieję), a przynajmniej jednej osobie (nr1) zaoszczędzę cierpnień... chyba... Tylko jak wytrwać w tej decyzji... i czy ona jest słuszna?? To są wpisy z kilku dni. Ostatni jest z dzisiaj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malenka megi z krainy slonca
inna ona----wspolczuje,ale tylko Ty tak naprawde musisz sobie odpowiedziec czego pragniesz..wedlug mnie Ty ciagle kochasz tamtego,bronisz sie przed ta miloscia ,uciekasz,a ona wraca...nawet jak masz kogos to "to nie to"...ja postawilabym wszystko na 1 karte,na przekor wszystkim..zapytaj swego serca czy tego chce...a potem...wierze ze Ci sie uda,nie mozesz tak meczyc sie,zycie jest jedno,po co tracic go na umartwianie sie,trwanie w martwym punkcie,jesli top milosc...warto dla niej poswiecic wszystko..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mała megi... Nie wiem, czy to miłość, ale bronię się jak mogę przed tym uczuciem... jakiekolwiek ono jest... tylko, że mur robi się coraz cieńszy... Wiesz... z jednej strony jest coś normalnego, stabilnego (nr 1), z drugiej kupa emocji, motylków, iskrzenia, ale też niepewność i małe zaufanie (bo nr2 mnie zdradził kiedys)... skąd mam wiedzieć, czy teraz jest szcery??? może to tylko zauroczenie i potrzeba chwili??? Nie wiem, czy potrafiłabym byc z nr2... teraz... Ja juz dziś byłam pewna, że nie mogę tak tego ciągnąć i chce powiedzieć nr2, że zostaje na stałe z nr1, chociaż sece by mi wyskoczyło... Ale po jego telefonie, po jego słowach, ja wiem, że on sie zmienił, nie jest juz taki jak wtedy... Moze dojrzał... Może zrozumiał pewne sprawy. Tylko czy zrozumiał na zawsze czy na tą chwilę??? Skąd mam wiedzieć, czy gdybym wybrała nr2, to znowu nie skończyłoby się jak wcześniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość p. Justynaaaa
:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malenka megi z krainy slonca
mimo wszystko z tego co piszesz,czytam ze kochasz 2...te iskrzenie,emocje ,motylki przeciez nie zdarzaja sie codzien..mialam kiedys podobna sytuacje...niestety tak gdzie byly motylki -byl zonaty:( a tam gdzie mialam bezpieczenstwo--nie bylo milosci z mej strony...dzis nie jestem ani z jednym ani z drugim...ale zawsze najwazniejsze byly dla mnie te motylki,emocje,chocby mialy trwac chwile...coz z tego ze masz bezpieczenstwo,stabilizacje,jak serce jest gdzie indziej????takie jest moje zdanie, ta namietnosc (chocby trwala moment)dla mnie jest wiecej warta niz cale zycie bez niej...dlatego zawsze wszystko stawialam na jedna karte i dzis nic nie zaluje...wierze ze jeszcze wiele wspanialych chwil przede mna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
maleńka megi... Na pewno! Wszystko przed Tobą!!! Z takim podejściem (tylko zazdrościć) będziesz góry przenosić... Wiecie co... dziś szłam do domu z uśmiechem na twarzy... bo przez cały czas myślałam, jak by to było z 2... Wymyślałam różne sytuacje... Śmiesznie było (stąd uśmiech na twarzy)... 1 tak jakby nie było... Ale jest i zaraz do mnie przyjedzie... W sumie to yreyzgnowaam y wzjđcia jutro w miejsce, w którym będzie 2, bo zrobiło mi się przykro, że 1 zostanie sam... I bądź tu mądrym, dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem... A gdzie szaleństwo????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1997
jestem:) inna_ona, rzeczywiście strasznie zagmatwana ta twoja sytuacja, jedna pocieszająca rzecz to to że nie jesteś z tego co wynika z twoich wppowiedzi to to ze nie jesteś związana małżeństwem ani nie cierpia dzieci....Posluchaj swojego serca, pod warunkiem ,że nr2 wart jest tego żeby postawić dla niego wszystko na jedną kartę. Pamiętaj o tym że nie warto być z kimś z litośći...chociaż powiem ci szczerze że ja tylko z litości kiedyś odważylam się zostać przy mężu, nie mogłam patrzeć jak cierpi...i to była najlepsza decyzja jaką podjęłam w życiu. Do dziś dziękuję Bogu że nie pozwolił mi zrobić głupstwa. Wiesz czasem ta szalona miłość to tylko taki dziki poryw serca, a najbardzoiej kocha się takie osoby z którymi nie dane jest nam być, kocha się to wyobrażenie, jak mogłoby być wspaniale....Z tym, ze czesto rzeczywistość ma się nijak do tych wizji więc warto naprawdę trzeźwo rozpatrzyć wszystkie za i przeciw zanim zdecyduje się na tak drastyczny krok... Landrynka: Jesteśmy rodziną ale na zasadzie: ktoś się z kimś żeni i tak dwie rodziny się lączą. nie jesteśmy spokrewnieni. Spotykamy się bo rodzina z różnych okazji musi się spotykać, czasem po coś się do siebie dzwoni itp... A czemu nie bedziemy razem? Bo dzieli nas wszystko, małzeństwa dzieci, inne kraje... A co nas łączy? "Tam na dnie został twój ślad, głęboko tak..." Niech już tak zostanie, lepiej rozkoszować się cudownymi wspomnieniami, nie krzywdząc nikogo, tym bardziej tak jak napisałam wyżej...po tych wielkich uniesieniach przychodzi codzienność a ona jest chyba w większości związków podobna...Kocham, choć mineło juz tyle czasu, i uważam że to jest właśnie kara za to co kiedyś zrobiłam:) Pozdróweczki:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co za życie...
Dużo czasu mineło od tamtego dnia ale to wciąż do mnie powraca. Kiedyś odrzuciłam faceta który mnie kochał gdyż nie traktowałam jego oswiadczym na serio. Dziś jest moim przyjacielem, bo założyliśmy swoje rodziny i tylko w ten sposób mozemy utrzymywać z sobą kontakt. Czesto rozmawiamy z sobą, pyta dlaczego sie tak stało, mówi ze jest nieszczelsiwy w małżeńswtie, ze zmarnował sobie życie, ze mnei stracil na zawsze. Jak się spotykamy to chcemy by ta chwila trwała dłuzej, bo dobrze nam z sobą. Czekam na te spotkanie z niecierpliwoscią by móc choćna chwile go zobaczyć i sięprzytulić do jego serca. Kazde spotkanie kończy się bólem i płaczem. Zastanawiam się dlaczego tak jest? Jestem szczesliwą mężatką, kocham mojego męza całym sercem. Dlaczego widok tego faceta jest dla mnie taki znaczący? Czy to z mojej strony żal że nie jesteśmy razem czy tylko smutek, że jemu sie nie udało byc szczęśliwym... Sama nie wiem... Obwiniam siebie ze on jest nieszczęśliwy ale ja nie wiele już moge dla niego zrobic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1997
czy ty też do niego coś czujesz? Czy to tylko współczucie że nie udało mu się być szczęśliwym tak jak ty? Zastanawiające jest to że dla ludzkiego serca czas nie ma wielkiego znaczenia, mijają lata a ono reaguje tak samo...to prawda że czas leczy rany, ale prawdziwego uczucia chyba nie zabija, nawet wtedy kiedy równolegle pojawia się nowe uczucie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
łal o tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oglondajcie yotube a tam jest najlepsza bochaterka czyli paulinka sob! naprawde oglondajcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak ktos nas nie chce to nie jest dla nas odpowiedni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×