Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jest mi tak przykro

Co powinna zrobić dziewczyna żeby jej facet się bardziej nią interesował ?

Polecane posty

Gość jest mi tak przykro

Mam wrażenie że mój z roku na rok coraz bardziej mnie olewa. Niby wiąże ze mną jakąś przyszłość ale w zasadzie to nic w tym kierunku nie robi i zsczerze to coraz częściej przestaję wierzyć, że kiedykolwiek mi się oświadczy. Przez jakiś czas coś o tym wspominał, ale to było dawno i w zasadzie to od dawna przestał o tym mówić. Mam ochotę go kopnąć w d..., bo widzę że on nie docenia mnie już tak jak w pierwszych latach związku. Coraz bardziej jest zapracowany. Nie czuje już takiej potrzeby żeby ze mną rozmawiać. Zaczynam bać się przyszłości, bo tak szczerze to nie wierzę, że poznam jeszcze kogoś kto będzie wolny i będzie chciał ze mną być. Mam 26 lat i co drugi facet w moim wieku jest już chajtnięty i ma dzieci. Załamuje mnie to wszystko powoli. Chyba jestem już w genach skazana na samotność :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka***
On na pewno jest bardzo do Ciebie przywiązany, moim zdaniem, powinnaś w to uderzyć. Powinien poczuć sie o Ciebie bardziej zazdrosny, nawet gdyby to były sytuacje aranżowane przez Ciebie- kup sobie kwiaty i powiedz, że dostałas na urodziny/imieniny od kolegi z pracy/studiów/ szkoły. Wyjdź gdzieś sama, powiedz że się umówiłaś. Tego typu rzeczy. Miej swoje tajemnice. Nie martw się, na pewno znalazłby sie ktos ok, nie można tak myśleć. Znam wiele dziewczyn, które ułożyły sobie życie po 30.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to fakt...przywiazanie...,a co za tym idzie...monotonia,po porstu czujemy sie wtedy jkabysmy odkryli wsyztsko co bylo do odkrycia...dlatego moze powinnas sprobowac zrobic cos,zeby on chcial sie uczyc Ciebie na nowo,badz bardziej tajemnicza,albo zaskocz go czyms,skoro piszesz,ze jest zapracowany,moze zrob cos czego nigdy razem nie robiliscie,ciezko mi podac konkretny pomysl,bo nie znam was,nie wiem co lubicie robic...ale odrobina szalenstwa i spontanicznosci jeszcze nikomu nie zaszkodzila,to jest jak ogien ktory trzeeba na nowo rozpalic...zatem przejdz od slow do czynow,pozwol mu sie poznac na nowo,zmien cos w sobie,zeby on znow sie poczul jak za tamtych czasow kiedy umawialiscie sie po raz pierwszy...powodzenia 🌼 :) u kazdego pryzchodzi taki czas...3maj sie cieplo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest mi tak przykro
W sumie to nawet nie spodziewam się zbyt wielu odp. na ten topik. Tak bardziej chciałam się wygadać. Wiem, że ten problem będzie pewnie trwał, ale bardzo dziękuję za cenną wskazówkę Anka. Myślę że masz rację. Nawet mnie trochę pocieszyłaś z tym układaniem sobie zycia po trzydziestce. Wiem że to co powinnam zrobić to poszukać sobie jakichś znajomych, jakichś zainteresowań i nowego środowiska, które by mnie w jakiś sposób umocniło. Chyba moim kluczowym problemem jest samotność. Mój facet jest tak zapracowany że mam go tylko w weekendy. Nawet nie mamy teraz możliwości razem zamieszkać, ale nawet gdybyśmy zamieszkali to tylko bym się bała że byśmy sobie wtedy jeszcze bardziej zobojętnieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest mi tak przykro
Spadajace jabuszko Tobie również dziękuję na radę. Musze się nad tym wszystkim zastanowić :( Jaką dokładnie taktyke działania przyjąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anus21
powinna się mocno uderzyc w głowe może wtedy nie zakładałaby takich głupich topików :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zapomnialam jeszcze o jednym...to co zauwazyla ania,ze pzreciez orpcz tego,ze jestescie razem to jestescie jednak dwoma roznymi osobami,ktore maja prawo miec swoje zycie...moze wlansi epowinnas rowniez znalezc cos dla siebie,jakies pasje,hobby,zauwaz,ze to zawsze bedzie jakis temat do podzielenia sie o tym ze swoim partnerem,ale tak jak napisalam,zakocz go czyms...to bedzie na pewno pozytywny bodziec dla waszego zwiazku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blef
Moze poprostu do siebie nie pasujecie.... 26 lat - jestes jeszcze mloda wiec nie masz sie co zalamywac jeszcze wszystko moze sie zdazyc. Przypominasz mi kogos kto do niedawna mial tez taki problem (tez ma 26 lat) a teraz jest szczesliwa w nowym zwiazku. Wkoncu troche odzyla i nie meczy sie z facetem ktory mimo dlugiego zwiazku nie zaproponowal nawet wspolnego mieszkania - bo tak bylo wygodniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kachchna
anus21--->co ty dziewucho masz okres? zły dzien? facet rzucił? włązisz na wszystkie topiki i obrażasz ludzi! jak nie masz nic mądrego do powiedzenia to idź spać!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest mi tak przykro
Dziękuję wam dziewczyny za rady 🌻. To bardzo budujace jak ktoś kto w sumie nawet nas nigdy nie widział na oczy ma w sobie życzliwość i chęć napisania czegoś co nas pocieszy. Co do niemiłych postów to nie wiem o co komuś chodzi i w sumie nie wgłębiam się w to, bo siedzę tu na kafeterii już od bardzo dawna i nie rusza mnie to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eh, jesli cie to pocieszy to mam ten sam problem.. to samo z zareczynami, to samo z zapracowaniem mojego lubego..on czy pracuje czy nie i tak jest zajety.... wszystko robimy pod niego... itdczasem mysle ze trzeba sie wziac w garsc i to skonczyc ale z drugiej strony ta glupia milosc, glupie przywiazanie, przyzwyczajenie, strach przed samotnoscia.... dla mnie zawsze kluczem do porozumeinia jest rozmowa...jego zawsze ona męczy...i te ciągłe kłotnie. wiemy ze nie pasujemy do siebie, moze to zle moze dobrze... ale działamy na siebie rowniez toksycznie i to juz jest bardzo złe... coz... czesto czuje ze powinam byc bardziej tajemnicza, robic wiecej dla siebie, ja jednak odczuwam wciaz potrzebe bycia z nim, jego bliskosci, on tej potrzeby stale nie odczuwa..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blef
Miala bys odwage cos takiego skonczyc? to przywiazanie, przyzwyczajenie strach ze bedziesz sama ze moze nikogo leprzego nie znajdziesz na leprzego nie zaslugujesz. Znam kilka osob ktore powtazaly codziennie ze musza z tym skonczyc ze to jest zle i do niczego nie prowadzi. Taki martwy punkt, toksyczny zwiazek. Dalej w tym brna z nadzieja ze jakos to bedzie, staraja sie na wszystko znalesc wytlumaczenie nic nie robiac.... no chyba ze pojawi sie ktos trzeci wtedy juz jest duzo latwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kachchna
dziewczyny ale jak to właściwie jest? bo przecież zawsze na poczatku związku jest fajnie i wydaje się że to wyjątkowy facet, a z czasem wychodzą wady i sa takie których nie jesteśmy w stanie znieśc i kończymy związek...zaczyna się następny i znów to samo i tak w kółko, ale ile można???? ja już naprawdę nie wierzę, że spotkam tego własciwego bonie wierzę już w miłość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blef
etilko bez przesady!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest mi tak przykro
Malinkaa7 --> Nie bardzo wiem o co chodzi z tym adresem ale co mi tam... mój adres warchlaczek22@o2.pl. kachchna --> i tu poruszyłaś bardzo istotny dylemat. Ktoś wyżej zapytał czy miałabym odwagę to skończyć, a ja gdybym miała tą odwagę w sobie to pewnie bym i zerwała, ale... wiadomo... Moje tłumaczenie w tym wypadku polega na tym, że myślę sobie: "A może się teraz czepiam ? Może mam dziś tylko doła ? Może chcę zerwać, bo niedługo będę mieć okres i to taki mój babski foch, który za 2 dni mi przejdzie i będę znów tęsknić za nim. Może się czepiam ? Przecież każdy ma wady, a w każdym dłuższym stażem związku jakby się uprzeć to zawsze się znajdzie coś do czego można by się przyczepić i co może stanowić doskonały powód do zerwania. Przecież nie ma idealnych mężczyzn. A co jeśli zerwę, poznam kogoś nowego kim się zafascynuję. Stan ekscytacji potrwa 2 lata a potem znów monotonia i znów najprawdopodobniej wypłyną jakieś wady partnera które mnie będą boleć, być może gorsze. I co jeśli wtedy też z nim zerwę. Może wtedy się okaże że to ja mam problem, że szukam ideałów wszczepionych od dzieciństwa przez piękne fimy które po prostu nie istnieją i z prawdziwym życiem nie mają nic wspólnego ? Może tajemnica tych związków które przetrwały do późnej starości nie tkwi w prawdziwej romantycznej miłości, tylko w czymś bardziej prozaicznym, w tym, że dwoje ludzi tkwi ze sobą pomimo wystepujacych między nimi konfliktów (nawet pomimo zdrady) , bo taki wzorzec wyniesli z domu. Dla mojego faceta to mój problem to nie problem. On nie wywołuje konfliktów. Zawsze to ja jestem zapalnikiem w kłotniach i tak wychodzi jakbym to ja była tą złą. A ja po prostu potrzebuję wiecej jego uwagi, wiecej szacunku i jakichś może konkretnych i szczerych deklaracji co do wspólnej przyszłości... :/ Jestem tradycjonalistką. Chciałabym w końcu wyjśc za mąż. Czas ucieka mi coraz szybciej. Jednak jakby brać to logicznie to on mógłby tak mnie olewać Bóg wie ile i tkwić w tym związku kolejne 4 lata i być może też bez ślubu. Problem pojawi się wtedy jak on mnie kopnie w dupę po tych kolejnych 4 latach. Tylko skąd ja mam wiedzieć co mi los szykuje. I czy tylko z powodu obawy przed jego przyszłym potencjalnym zerwaniem to ja mam zrywać tu i teraz ? A może za parę lat jednak coś ruszy w dobrym kierunku ? Może jednak stworzymy razem rodzinę ? Oto jakie myśli mnie póki co powstrzymują przed zerwaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmmm tak sie zastanawiam
CHyba jestem ostatnią osobą, która zalecałaby "wzbudz odrobinkę zazdrości", ale jakoś, jak się zastanawiam ostatnio nad tym, to dochodzę do wniosku, że to niekoniecznie jest głupie. Jeśli tylko robi się to umiejętnie, cierpliwie, sprytnie, to myślę, że to dobry pomysł. A teraz coś innego. Napisałaś, że masz 26 lat i w Twoim wieku co drugi facet jest żonaty i ma dzieci.... Ten rodzaj spojrzenia na świat jest mi znany:), może nie do końca ten wymiar...., ale jakieś 4 lata temu (mając zaledwie 20 lat), sądziłam, że prawie każdy normalny, wartościowy facet jest zajęty.... Jeśli tylko człowiek spróbuje wyrwać się ze swojego kręgu znajomych, by poznać nowych ludzi, odkryje również jakichś wartościowych mężczyzn, niekoniecznie żonatych. Mój mąż żonaty jest od półtora miesiąca, a zajęty od trzech lat. Do tej pory nie wierzę w swoje szczęście i szczerze mówiąc dziwiłam się jednej rzeczy, jak to możliwe, że jestem jego pierwszą kobietą (poznaliśmy się, jak mój mąż miał 24 lata), jak to możliwe, że żadna baba wcześniej " nie odkryła" Go. To naprawdę super facet, ambitny, wykształcony, wrażliwy, otwarty, całkowity orędownik równouprawnienia w pracach domowych, do tego przystojny. Cały sekret tkwił w jego otoczeniu. On po podstawówce poszedł do męskiej klasy technikum, a następnie na kierunek studiów, na którym była jedna dziewczyna... nic dziwnego, że trudno było Go odnaleźć, skoro się tak dobrze "kamuflował":) Napisałam to nie dlatego, żebyś czym prędzej wyruszyła na łowy na jakąś uczelnię techniczną:)..., ale dlatego, byś uwierzyła, że naprawdę można chyba w każdym wieku odnaleźć fantastycznego człowieka, jasne, że po 30-stce trudniej, póxniej jeszcze trudniej ...., ale nie jest to niemożliwe. Uwierz w to, że masz różne możliwości i z tą świadomością spróbuj powalczyć o to co masz;) POZDRAWIAM:)):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmmm tak sie zastanawiam
Przeczytałam dokładnie Twój ostatni post i przyszło mi coś do głowy. Czy nie jest czasem tak, że brak perspektyw na przyszłość (brak oświadczyn itp.) powoduje, że jesteś bardziej nabuzowana, widzisz świat w gorszych barwach... Na wiele kobiet to przychodzi, ja miałam inne przeboje, ale też były. Może zwyczajnie pogadaj ze swoim facetem. Nie zrywaj, ale jeśli Ci naprawdę zależy ( a wydaje mi się, że tak), to zwyczajnie powiedz jak człowiek człowiekowi, że marzysz o stabilizacji, że nie potrafisz dalej żyć z dnia na dzień, że doszłaś do momentu, w którym potzrebujesz wyraziście nakreślonej przyszłości. Jak najbardziej masz do tego prawo i nie duś się ze swoimi przemyśleniami i pragnieniami sama, powiedz mu o tym. Wydaje mi się, że w Wasz związek wcale nie tyle wkradla się nuda, co zawieszenie... nie wiadomo dokąd zmierzacie. Jeśli odpowiednio przedstawisz sytuację, to powinnaś dość szybko otrzymać odpowiedz na tyle jasną, by wiedzieć, czy tracisz czas, czy nie... a to chyba jest najlepsze, bo jednak lepsza gorzka prawda, niż słodkie kłamstwo. Trzymam kciuki za Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest mi tak przykro
hmmmm tak sie zastanawiam --> Cieszę się że się odezwałaś. Bardzo mądrze piszesz. Naprawdę bardzo mądrze. Trafiłas w samo sedno. Jestem właśnie taka nabuzowana. Ja to miewam ostatnimi czasy. To mi czasami wręcz odbiera zdolnośc trzeźwego myślenia. To są takie etapy jak sinusoida. Przez kilka tygodni jakoś z tym żyję i się nad tym głebiej nie zastanawiam, by po pewnym czasie jakieś Jego zachowanie lub zasłyszane od niego zdanie wziąść nadmiernie do siebie i dorobić sobie do tego własną interpretację, a w koncu użalac się nad sobą lub wywołać jakąś kłotnię ale jakby na około i grubo owijając temat w bawełnę. A dzisiaj jestem nabuzowana szczególnie i pewnie dlatego właśnie dziś założyłam ten topik :/ Ta poważna rozmowa z nim to byłoby jak najbardziej zdrowe postępowanie. Jedyny problem w tym, że mnie jest bardzo ciężko o tym mówić, bo w pewnym sensie uważam to za poniżające :( Wiecie pewnie o co chodzi. Wypłynęłyby wówczas ze mnie wszystkie te rzeczy, które mężczyźni uważają za tak groteskowe. Ten słynny babski pęd do ołtarza i te sprawy... Nie wiem jak się za to zabiorę, ale wiem że w końcu nadejdzie taki czas że nie wytrzymam i tą rozmowę sprowokuję. Całkiem też trafne spostrzeżenie w Twym pierwszym poście co do wyrwania się ze swojego środowiska. Niestety wiele w tym prawdy. Wiele ludzi jest uwiezionych w samotności ponieważ w ich otoczeniu akurat nie ma tych ludzi których właśnie tak bardzo poszukują. I tu jest prawdziwe wyzwanie, w jakie obce środowisko i w jaki sposób się wkręcić, aby móc kogoś poznać kto byłby dokładnie w naszym typie. Tu już nawet nie chodzi tylko o miłość, ale również o przyjaźń lub choćby o zwykłe koleżeństwo. Ale tu już szukanie możliwości należy tylko do mnie. Jestem ciekawa w jakie Ty środowisko się wkręciłaś, że się dokopałaś do swojego szczęścia. Pozdrawiam serdecznie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Balbinka29
Ha. Miałam ten sam problem. Dokładnie. Im ja potrzebowałam więcej uwagi, bliskości, ciepła, tym on bardziej się oddalał. Własnie to skończyliśmy. 3,5 roku i nie było mowy nawet o wspólnym mieszkaniu, a ja dostawałam szału siedząc sama w pustych ścianach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmmm tak sie zastanawiam
Witam ponownie:) Zaglądnęłam tutaj, ponieważ byłam ciekawa jak sobie radzisz. To co napisałam, jest czymś co zrozumiałam obserwując ludzi i samą siebie, stąd może prawdziwość tych mechanizmów, które pojawiają się dość powszechnie. Piszę z pasją, ponieważ jestem takim "poprawiaczem świata":), bo wiem też, jak łatwo wpaść w sidła swojej psychiki. Ja kiedyś wpadłam, nie wierzyłam w miłość, myślałam, że już nikogo nie spotkam, pomimo, że miałam zaledwie 20 lat. Teraz wydaje mi się, że moja ówczesna postawa była irracjonalna, ale jednak człowiek nie może wyzwolić się od swojego danego stanu psychicznego, stanąc z boku, ocenić sprawy obiektywnie, wrócić do siebie i działać racjonalnie. Moje szczęście spotkałam... w internecie. Ani on ani ja nie szukaliśmy w internecie miłości, jednak w życiu oboje tęskniliśmy do prawdziwego uczucia, mieliśmy niebywałe szczęście i jak widać przeznaczenie nas połączyło. Widzę teraz jak dziwnie rozumowałam. Głupio to zabrzmi, ale miłość można spotkać w internecie, w sklepie, wszędzie, nawet w miejscach, gdzie najmniej spodziewamy się jej spotkania. A co do Twojej obecnej sytuacji. Wiem, że kobieta chciałaby, aby zawsze pewne sprawy wychodziły od mężczyzny. Jednak musimy mówić o naszych potrzebach, poza tym nie możemy mieć tego tyu oporów wobec kogoś, kto ma być naszą najbliższą osobą, najbliższym powiernikiem. Nie nalegaj, nie rób scen, nie oświadczaj się mężczyznie, ale poprostu porozmawiaj o przyszłości. Zobaczysz, zbierzesz się do tego, a my Ci w tym pomożemy. Pozdrawiam Cię i życzę dobrego dnia🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 20 lat i chciałabym również się was poradzić. Jestem z chłopakiem od 4 lat i jest coraz gorzej:( Tzn bywają dni ze jest nam razem dobrze, ze zauwaza mnie w tym swoim zapracowanym zyciu jednak czasami jest tak ze potrafi caly dzien w ogole sie do mnie nie odezwac. On widzi tylko prace, potrafi siedziec tam całe dnie i nawet weekendy, nie wiem co mam zrobic zeby pokazal mi troche zainteresowania? Rozmawialam juz z nim o tym wiele razy, obiecywal ze postara sie cos z tym zrobic ze nie zawsze wszystko zalezy od niego. Jak mowie ze mnie po prostu "olewa" to on twierdzi ze nie lezy wtedy dlatego sie nie odzywa po prostu nie ma czasu, ale to powtarza sie caly czas:( Nie umiem juz tego zniesc chociaz bardzo bym chciala. Wiele razy mam mysli zeby z nim zerwac ale czegos sie boje, moze tego ze juz nie spotkam chlopaka z ktorym bede szczesliwa. A najgorsze jest to ze jak z nim zerwalam, napisalam jemu to w sms( oczywiscie na spotkanie nie mial czasu) to nawet nic nie napisal. Probowal sie tylko dodzwonic do mnie jednak nie odebralam i od wtedy cisza:( Nie wiem co mam robic...Wiem ze jestem jeszcze mloda i wszystko przede mna ale strach przed samotnoscia jest ogromny. Prosze doradzcie mi cos, pomozcie bo momentami nie mam juz sily na nic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×