Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość _zdezorientowana_

Wiecie co mi powiedział?

Polecane posty

Gość _zdezorientowana_

Jestem z moim partnerem od prawie dwóch lat, od półtora roku mieszkamy razem. Kochamy się (chyba, bo już niczego ie jestem całkowicie pewna). On pierwszy, bardzo wcześnie, zaczął mówić o miłości i wspominać o małżeństwie. Ostatnio zapytałam go kiedy mi się oświadczy a on na to: "Dlaczego kobiety (!) tak dążą do małżeństwa?". Dziewczyny, wszystko mi się zawaliło w jednym momencie. Jeszcze jestem w szoku i nie wiem jak do tej jego uwagi się ustosunkować! Zaraz potem zaczął wykręcać kota ogonem, wmawiać mi że jego własne teksty były wygłaszane w jakichś kontekstach, których ja nie pamiętam, że on odpowiadał na moje pytania, na moje własne uwagi o małżeństwie. A dałabym głowę sobie uciąć że on sam, nie pytany, pierwszy zaczął mówić o sformalizowaniu związku, o pierścionku zaręczynowym (wtedy gdy ja jeszcze nawet nie czułam się zaangażowana w ten mój pierwszy związek i starałam się zachować dystans), pytać mnie czy chcę być jego żoną. Wracaliśmy potem do tych rozmów, rzadko, i on twierdził że chce być moim mężem. A teraz nagle" "Dlaczego kobiety (...) dążą (...)"! Że co zatem?? Porównał mnie do każdej, tak jakby on dostawał od całych mas kobiet propozycje ożenku! Dalej, to tak jakby moje dążenia i jego były SPRZECZNE! Zamknęłam się w sobie i przestałam czuć cokolwiek, straciłam ochotę na wszystko. Czuję się wystrychnięta na dudka, zrobiona w jajo. Czuję się jakby moje potrzeby, które wreszcie ujawniłam (wierzcie mi, zawsze była wstrzemięźliwa w mówieniu o swocih uczuciach, a jeszcze bardziej w planowaniu czegokolwiek) zostały wyśmiane. A już przeglądałam to forum, oglądałam sukienki w necie, pierścionki w sklepach. Głupia jestem. Chciałam wreszcie się wyżalić, wyrzucić to z siebie. Osoba której zaczęłam ufać, okazała się być kimś innym niż sobie wyobrażałam. Ale banał, aż trudno uwierzyć. Ale nic, będę twarda. Widzę że życie pokazuje mi że to ja muszę podjąć jakieś decyzje. Na razie wyjeżdżam na kilka dni i po raz pierwszy od czasu jak z nim jestem, nie mogę się doczekać tej rozłąki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niepotrzebnie z nim zamieszkałas , mieszkacie półtora roku razem bez lsubu, bez zareczyn.... dobrze mu jest.. slub w waszym przypadku nie zmieni niczego.. nad bedziecie mieszkac razem, razem sypiac, budzic sie itp. dlatego nie chce slubu, bo jest mu dobrze. jakbys dała mu czekac na ciebie, nie mieszkać razem.. dązyłby do tego oświadczył sie.. wiele kobiet popełnia ten bład mieszkajac z facetem nie mówie juz ze bez ślubu, ale nawet bez oświadczyn.. a póxniej on mówi \"ale ja ci niczego przeciez nie obiecywałem!\" 3mkaj sie ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zdezorientowana_
Powiedzcie, proszę, jak wam się wydaje, czy jeśli na co dzień jest wam bardzo dobrze z kimś i go kochacie ale wiecie że z tego nic nie będzie w przyszłości to warto trwać w związku dla czystej przyjemności (bo tak miło się przytulić, bo tak miło kogoś kochać) i czekać na to co przyniesie los czy zerwać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odnośnie Twego pytania mysle ze przydałaby sie w waszym przypadku powazna rozmowa czego oczekujecie po tym związku, bo trwać przy czyms bez sensu i marnowac czas... ps. ile macie lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zdezorientowana_
**Japonko**, rozumiem te racje i dziękuję ci za uwagi. Tylko w moim przypadku ja długo nie byłam dojrzała do małżeństwa a chciałam z nim być na co dzień. Nie miałam ochoty na gry by się ożenić (zresztą mój rozsądek bardzo sprzeciwia się temu związkowi) ale na codzienny kontakt i bliskość. Ale jednocześnie cieszyłam się że on tak poważnie podchodzi do naszego związku, że mówi o zaręczynach (choć na początku wiedziałam że gdyby nastąpiły, odrzuciłaby je). A teraz nam obojgu się poodmieniało, jemu w te, mi w tamte. ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że powinnaś najpierw trochę ochłonąć. Chyba zrywanie nie jest najlepszym wyjściem. Nie myśl też, że napewno z tego związku nic nie będzie. Podpisuję się pod słowami japonki. Szczera rozmowa, w miarę możliwości na spokojnie, rozmowa o uczuciach, odpowiedzialności i zamiarach. Nie rób awantur, scen, poprostu rzeczowa rozmowa. Zobaczysz co to przyniesie i wtedy podejmij decyzję. Przychylam się do pytania japonki odnośnie Waszego wieku. Pozdrawiam, uszy do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miałam prawie taką samą
sytuację. Nie bylo dokladnie jak u ciebie. Bo bardzo sie kłocilismy i ja zerwałam z nim. Minelo 2 mies, on poprosił o rozmowe na której powiedział wiele pieknych słow, że kocha że nie moze życ beze mnie itd. Potem powiedział że zrozumiał że ja potrzebuję stabilizacji w związku, wiec chce sie ożenić za rok, półtora. Wrocilam do niego a po mies, kiedy o tym wspomniałam on powiedział że naciskam na niego itd. Poczulam sie jak idiotka, naiwna, ktorej facet cos obiecał a potem udał że nic sie nie stalo. Wiem ile to potrafi zepsuć. Mi sie odechciało go nawet kochac po tym :( Nasz związek zaczął sie walić na wszystkie strony. I tak minęło pól roku od tej akcji. Wtedy moj chlopak zapytał mnie, dlaczego mu przestałam ufać, dlaczego nie okazuję mu uczuć... Wtedy wybuchłam i wspomniałam tamta sytuację. Wypłakałam się ile tylko mogłam. Powiedziałam że tym zniszczył urok całego zaręczenia i slubu. Ze teraz bedzie dla mnie upokorzeniem kiedy to zrobi. Wszytko popsuł... Wtedy on zrozumiał co zrobił i ile popsuł tymi słowami i powiedział że był głupi kiedy wypowiedział te straszne słowa. że tak na parwde nie mysli i chce sie że mną ożenić. 3 mies pozniej Piotr mi sie oświadczył, w naszą 5 rocznice. Wiem, że to piękne, że to zrobił, ale nigdy nie bede miała pewnosci, że było to zupełnie jego pomysłem i że sam tego chciał na 100%...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zdezorientowana_
Właśnie gdybyśmy byli bardzo młodzi, to luz, miałabym czas na rozważania. Tymczasem on właśnie skończył 37 a ja niedługo będę miała 30 lat. To horror jak ten czas szybko leci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli można, jeszcze jedno pytanie. Dlaczego Twój rozsądek sprzeciwia się temu związkowi??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zdezorientowana_
do dziewczyny która pisze że miała prawie taką samą sytuację: no emocjonalnie to chyba dokładnie to samo, właśnie tak się czuję jak to opisujesz i też straciłam zaufanie, nie wiem co dalej pewnie znając siebie przejdę nad tym do porządku dziennego, i tak się będę bujać, na huśtawce emocjonalnej, tak naprawdę w samotności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maleńka83
Ja czuję się podobnie w moim związku. Jesteśmy razem od 3 lat, ale jak tylko mówie o małżeństwie on zaraz zmienia temat albo sie wykręca innymi sprawami. Od niedawna zamieszkaliśmy razem, ale nie wiem czy to był dobry pomysł. Jest nam razem dobrze, kochamy się, rozumiemy, ale pod względem tego jednego tematu nie mozemy się porozumieć. Nie mogę zrozumieć, dlaczego unika małżeństwa skoro sam mi się oświadczył jeszcze rok temu. Czuję się niepewnie, nie wiem co przyniesie przyszłość, może po prostu nasza miłość pomału się wypala....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z całym szacunkiem, ale japonka nie masz do końca racji. Mieszkam ze swoim 3 lata, zamieszkaliśmy po roku znajomości, ślub w przyszłym roku. Ale na nic nie naciskałam. Sam tego chciał, sam wybrał odpowiedni moment zaręczyn. W życiu nie przyszłoby mi do głowy wybierać sukienki i myśłeć o weselu przed (!!!) oświadczynami. W zasadzie jeszcze się do tego nie zabrałąm, chociaż zaręczyliśmy się półtora roku temu. Myślę, że on się zwyczajnie wystraszył, bo czuł się ponaglany, a faceci tego zwyczajnie nie lubią. Zreszta kobiety też. Mógł pomyśleć, że skoro tak się za przeproszeniem, najarałaś na ten ślub, zależy Ci tylko na tym, a nie na nim samym. Trochę go rozumiem. Ślub nie jest wszystkim, jest dopełnieniem i nikogo nie wolno do tego zmuszać, poganiać. Porozmawiaj z nim, daj mu i sobie czas. Zbyt daleko idące wnioski wyciągasz z jego zachowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdezorientowana, chyba w każdym związku bywają sytuacje, w których nieporozumienia słowne się pojawiają. Ten temat jest szczególnie delikatny, dlatego my kobiety jesteśmy wyczulone odnośnie tego tematu nawet nie co do jednego słowa, ale co do intonacji i interpunkcji... Jednak..., Wasz wiek nie należy do szczenięcego..., myślę, że masz pełne prawo oczekiwać od Twojego partnera dojrzałości i odpowiedzialności. I co najważniejsze... MIŁOŚCI. Nie wiem, czy można kochającym nazwać tego, kto nie liczy się z potrzebami swojej partnerki, czy partnera. NIe wiem, czy chcesz mieć dzieci, jeśli tak, to przedstaw sytuację jasno, bo tak naprawdę nie masz zbyt wiele czasu na gierki z Jego strony. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wyprowadź sie od niego, powiedz ze musisz nabrać dystansu - jesli mu zalezy... przybiegnie do ciebie, a jesli nie.. jesli bedize mu dobrze... moze lepiej ze tak sie to skończy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miałam prawie taką samą
Wiem jak ci ciężko, bo ja mimo tego że moj Piotr naprawił to, zawsze bede miała zadrę w sercu.. Tego nie naprawi nigdy. Upokorzenie jest straszne!!!! Nigdy nikomu tego nie zyczę! Myslę, że powinnaś tak jak ja, wyrzucić to z siebie, inaczej wasz związek sie rozpadnie i na pewno nie bedzie to spokojny koniec. Bedziesz tak rozdrażniona, że sama to zepsujesz. I pojawi sie nienawiść. Jak pisałam wiem, że zadra na zawsze pozostanie, ale ta rozmowa na prawde pomoże Ci oczyscic umysł i zrzucic ciężar. Myslę że on postąpi jak moj Piotr- przemysli, przeprosi i pomysli o slubie. No chyba że on nie chce slubu, to sie wyniesie sam i po sprawie. Przynajmniej bedziesz miała czyste sumienie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matko wcale mu sie nie
dziwie. jeszcze te idiotki z forum cie nakreca. "polaczeni na zawsze" to brzmi jak wyrok, a nie jak wspolne szczesliwie zycie. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy. Może Twoj mężczyzna jest nieco podobny do mojego męża?? Pod jednym pewnym względem. Mój mąż nie doceniał magii zaręczyn, uważał, że zaręczyny nie są jakimś kolejnym ważnym krokiem, a jedynie \"zapowiedzią\" niedalekiego ślubu. Przyznam, że inaczej to sobie wyobrażałam. Ja myślałam, że po zaręczynach minie rok, półtora nim się pobierzemy. Jeśli mogę to tak określić... zaręczyliśmy się później niż ja do tego dojrzałam, ale pobraliśmy się bardzo szybko po zaręczynach, szybciej niż się spodziewałam:) Mój mąż niejako wychodził z założenia, że może się oświadczyć wtedy, kiedy będzie gotowy do ślubu niemal na drugi dzień (pod względem psychicznym). Męzczyzn wcale nie tak łatwo rozszyfrować i nie wszyscy są tacy sami, a to, że powiedzą coś głupiego, to często trzeba zapytać jeszcze raz, by dać im szansę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny za szybko dazycie do slubu,lub lepiej zabrzmi za szybko chcecie slub,jaka gwarancja ze po slubie bedzie dobrze?czy papierek jest wazny?czy pierscionek na palcu zareczynowy jest wazny?przeciez to wymysl spoleczny!!! tak jak jest wstep do mszy ,do ksiazki tak i do slubu,pomieszkajcie z ukochanym dlugo i dopiero pozniej moze wyjdzie wam ten slub,slub nie zmienia niczego,no moze konto w banku,tak samo z obraczka czy bez mozna zdradzac,tak samo z obraczka czy bez mozna sie klocic i tak samo z obraczka czy bez sa rozstania, ps.dziewczyny nie zmienicie myslenia panow,jestesmy romantyczkami a oni...to juz wiecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
------> matko wcale mu się nie dziwie, jak rozumiem pijesz do mojej stopki. Dla kogoś być może połączenie na zawsze z kimś to wyrok, ale dla nas to niesamowite szczęście. Nie znasz nas, nie wiesz, że pochodzimy z różnych miast, że ciągle borykaliśmy się z rozłąkami, że walczyliśmy o to, by być ze sobą. Dla nas jest to naprawdę największe szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zdezorientowana_
do Kiedyś, nie chcę wprowadzać dodatkowych wątków (tyle wspomnę że on długo nie pracował, nie zarabiał, nie ma dobrego wykształcenia, kiedyś - dawno - rozwiódł się i takie tam..., ma taką naturę że potrafi wszysko rzucić, pozrywać kontakty i zniknąć); do Japonki, dziecka nie chcę jeszcze mieć ale.. chyba właśnie dlatego że nie czuję się pewnie, niemniej zostaje mi już mało czasu, a z kolei co do wyprowadzki, zrobiłabym to ale mieszkamy u mnie ;); do wszystkich, chyba macie rację z tym że wyciągam daleko idące wnioski, heh, że się wsłuchuję na przykład nawet w intonację... (on ostatnio jest bardzo zmęczony pracą, dopiero zaczął powoli sobie wszystko układać ale chcę pozwolić i sobie odczuwać coś więcej niż cieszenie się tylko chwilą a tak naprawdę całkowitą niepewność jutra), może przesadzam już nic nie wiem ale dziękuję że naświetliłyście mi sprawę bo zdążyłam się pogubić i zacząć widzieć sprawę tylko od mojej strony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miałam prawie taką samą
i tu nie chodzi o pierścionki, wesela i całą tą resztę! tu chodzi o to, że kiedy facet mówi że chce z tobą byc do konca zycia, połączyć sie w jednosc, a potem sie wykręca to jest przykre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A tak właściwie, to co ten ślub zmieni? Czy bez niego czułabyś się gorzej? Mniej wartościowa, czy jak? Czy to dla Ciebie gwarancja tego, że będzie Twój? Tak pytam, bo dla mnie ślub nie jest aż tak istotny, żeby dlań cierpiec, zrywać, czy co tam jeszcze ;) Ale rozuiem, że mogą być inne priorytety :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
agatuś, to że nie chcesz ty brac slubu nie znaczy ze nikt nie chce. dla niektórych ślub jest czymś bardzo waznym. zdezorientowana - jesli on bedzie obstawał ze nie chce slubu zastanów sie cyz warto kontynuowac zwiazek bo problem bedzie wracał.... jak co wystaw mu walichy za drzwi :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zdezorientowana_
pobre diabła, naprawdę uważasz że mój powrót do rozmów z początku związku - w których to on nazywał coś słowami i mówił o zaręczynach i małżeństwie - po półtora roku życia pod jednym dachem, gdy mamy już tyle lat ile mamy, to za wcześnie?? to niby kiedy jest właściwa pora?? może tkwię w konwenansach, no cóż, w końcu jestem częścią społeczeństwa, ale dla mnie ślub to najlepszy dowód zaangażowania (dlatego też sama nie ponaglam, ale i nie lubię gdy ktoś wycofuje się ze swoich słów czy przekręca je, wmawia coś mi.... bosz, a może jemu wydaje się to samo?? no naprawdę, już nic nie wiem, nic nie rozumiem)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NIe wiem, czy mam prawo to powiedzieć, ale... to co napisałaś w nawiasie dużo zmienia. Po pierwsze Twój partner jest rozwiedziony, może niestety ocenia Cię przez pryzmat pierwszej żony, może z tego wypływają jego opory?? Jest też jedna rzecz, skoro nie czujesz się z nim pewnie, to zastanów się, czy poczujesz się pewniej, kiedy będziesz jego żoną?? Może warto się jeszcze zastanowić?? Ślub może być cudowny, jeśli poślubiło się odpowiedniego partnera. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zdezorientowana_
Japonka, i może przyjdzie taka chwila i ostateczne rozwiązanie, zobaczymy dzięki za słowa wsparcia dzięki wam wszystkim! na razie się otrzepię z tych emocji i wrócę do pracy, coś trzeba jeść i płacić za mieszkanie, będę podczytywać jeśli zechcecie coś napisać lub rozmowa się rozwinie pozdrawiam wszystkich cieplutko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdezorientowana- moze nie chce brac slubu bo raz juz nie wyszlo,woli wolny zwiazek,a jesli jestes z nim szczesliwa i go mocno kochasz,niczego nie zmieniaj,daj mu ZYC,niech sam postanowi ,nie nalegaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×