Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

dzika krokodylica

rozdroże...

Polecane posty

Ale mi się namieszało w życiu. Od roku jestem w związku z obcokrajowcem. 15 lat starszym ode mnie. Widujemy się rzadko, ze wzgledu na dystans. Własnie skonczyłam studia, szukam pracy, której nie mogęjakos znaleźć. Chciałam wyjechać, nie boję się i mieszkałam już za granicą, wiem ,że dam sobie radę. Ale tam gdzie chcę pracować nie mogę - brak pozwolenia na pracę. A moj luby jakos nie kwapi sie żeby mi pomóc, na wspólne mieskzanie z nim nie mam co liczyć - bo on na to nie jest gotowy. Wiec i mnie sie odechciało. Ale szczerze mówiąc liczyłam na większą pomoc z jego strony. Stoje na rozdrożu... A do tego w moim życiu pojawił się inny mężczyzna. Z tak zwanego \"odzysku\". Rozwodnik, żona od niego odeszła, zabrała córeczkę. POjawił się nagle i przez przypadek. I oczywiście w tym moemecie mojego życia, kiedy nie wiem co ze sobą zrobić. I namieszał w moim życiu. Wiem, ze mój \"zagraniczny\" związek chyli się ku końcowi, ale nie mam odwagi podjać decyzji. A drugi mężczyzna życia mi nie ułatwia. I wcale nie mam z nim romansu, bo na coś takiego bym sobie nie pozwoliła. PO prostu odnalazłam w nim bratnią duszę i boję się tego jak cholera. Brak pracy też mi nie pomaga. Już byłam zdecydowana wyjechać...Właściwie się do tego przygotowuję. A tutaj coś takiego. Jestem w rozsypce.... Nie liczę na jakieś rady, bo jak tu radzić nie znając ani mnie ani moich problemów. Ale musiałam się wygadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faktycznie masz przejebane
ale rzuć tamtą ciotę i weź tego obcokrajowca i poszukaj jeszcze pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faktycznie masz przejebane
nie chodzi o pieniądze.. przecież nienapisała, że obcokrajowiec jest bogaty :o chodzi o to, z eto bratnia dusza, czyli nie będzie się z nim nudziła no i jest na miejscu a poco jej tamten, który w ogóle nie ma zamiaru się poświęcać związek, to sztuka kompromisu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba się nie zrozumieliśmy. Związek z obcokrajowcem chyli się ku końcowi - bo daleko, różnica wieku (która wcześniej nie przeszkadzała, a teraz zaczyna), do tego brak jakiegokolwiek tzw. \"commitment\" - czyli powiedzmy zaangażowania w moje obecne problemy...Chodzi mi o to, że liczyłam na to, że jak skończe studia to on mi choć troszkę pomoże, nie mówiętutaj o byciu utrzymanką i mieszkaniu z nim skoro on tego do konca nie chce. Ale na jakiś początek pomoc w zorganizowaniu sobie życia, pracy, miejsca do mieszkania, skoro chciałby abym była blizej.... A tutaj nic...skonczyło sie na przejrzeniu jednej gazety z ogłoszeniami pracy... A moją bratnią duszą - chociaż nie wiem czy mogę go tak nazwać, bo nie znam go długo - okazała się mężczyzna, który miał już żonę, ma dziecko. Zona odeszła, na szczęście widuje sie z córką, ma jakies tam ustabilizowane zycie zawodowe ale jest sam. NIe mieszka bliziutko, ale w kraju... Ja nie wiem czy moge sobie na to wszystko pozwolić. Jeszcze miesiac temu bylam zdecydowana wyjechac szukać pracy za granicą. Nie boję sie, bo tak jak pisałam w czasie zdobywania wykształceniu niejednokrotnie wyjeżdzałam za granicę, studiowałam za granicą, pracowałam...A teraz tutaj w kraju nie mogę znaleźć pracy za pieniądze, które by mi odpowiadały.I jak już sobie troszkę poukładałam w głowie co zrobić, wyjechać, znaleźć pracę...to teraz mam mętlik w głowie. A to nie jest dobry doradca. Bo czy zostać w kraju dlatego, że osoba, którą znam niedawno mnie o to prosi...Bo chciałby sobie spróbować ułożyć życie ze mną, poznać mnie blizej... ja po prostu się pogubiłam. Pogubiłam się jak cholera..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurde spadlas mi jak z nieba.ja jestem na poczatku tego,co u ciebie chyli sie ku koncowi.zaczelam zwiazke z mezczyzna rowniez z poza polski,tez kawal drogi,starszy o 14 lat.wlasnie tego o czym piszesz sie boje.teraz jest milo,chce odwiedzic (poznalismy sie na wakacjach w pracy),ale co bedzie jak skoncze studia....nie wiem czy potrafilabym sie przeprowadzic....czas pokaze... jesli chodzi o twoj problem,to skoro obcokrajowiec taki niezaradny,to moze rzeczywiscie warto zainwestowac uczuciaw tego \"nowego\"...zreszta kto powiedzial,ze juz musisz wyjezdzac,daj sobie czas.a co na to wszystko mowi nasz rodak??chyba tez ma zdanie na ten temat...moglby sie chlopak troche ustosunkowac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem Ci tak...Doskonale wiem w jakiej jesteś sytuacji i co czujesz...I wiem, że nie jest Ci łatwo bo pewnie w głowie masz wiecej pytań niż odpowiedzi. Ja decydując sie na taki związek też miałam metlik w głowie, ale najzwyczajniej w świecie się zakochałam... tak jak pewnie ty. Nikt nie obiecywał mi złotych gór, ani tego że bedzie łatwo i byłam świadoma swojej decyzji. I nie było łatwo, było cholernie ciężko..Ale widząc, że innym osobom się udaje ja też w to wierzyłam. Bo tak - takie rzeczy się udają. Poznałam wielu ludzi w podobnej sytuacji. Im się udało...Są szczesliwi, mieszkają razem, niektórzy się pobrali...Ja też chciałam być tak szczęśliwa..I robiłam naprawdę dużo...Ale minęło sporo czasu. Ja skończyłam studia - stanęłam przed mnóstwem problemów i decyzji..I nie jest mi łatwo. A ze strony mojego lubego nie otrzymałam pożądanego wsparcia. On mnie kocha - ja jego...ok...ale do stworzenia realnego zwiazku miłość nie wystracza. Jest kilka rzeczy, które trzeba niestety zaplanowac, zorganizować. A on uważa, że powinniśmy zostawić wszystko losowi...Ale los nei znajdzie mi pracy za granicą, nie poszuka mi mieszkania itd..Tutaj trzeba zadziałać. I pozostałam z tym problemem sama...I wszystko przestało być dla mnie realne...Bo ja juz nie mam sił, żeby wszystko robić sama... Pojawił się ktoś inny, i jak to bywa - akurat w takim momencie - i to nei jest tak, że on cos zepsuł...Bo tak się nie stało. My się nawet jeszcze nie spotkaliśmy. A bardzo tego zapragnęłam. Bo to jest konkretny facet. Mówi to co myśli...I mi chyba tego brakuje...I nie wiem czy dobrze robie czy źle... Obawiam się, że w najbliższym czasie odbędziemy poważną rozmowe z moim obcokrajowcem.... Ale Tobie życzę jak najlepiej. Ja nie powiem Ci czy to co robisz jest dobre czy złe, czy ma szanse czy nie. Nie wiem tego. I ty tego nie wiesz, i nikt inny też. Kto nie ryzykuje ten nie ma :) Życzę Ci dużo szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki..wiem,ze czas pokaze,na razie chce mi sie starac.Ja Tobie rowniez zycze podjecia dobrej decyzji:)...o ile takie istnieja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Mój rodak\" cieszy się na spotkanie ze mną w ten piątek - który okazuje się 13:) I ja się cieszę. Tak zupełnie szczerze. Z \"moim obcokrajowcem\" robimy sobie chwilke przerwy na przemyślenia. No bo jest co przemyśleć... I tak się zastanawiam, czy spotkanie z \"rodakiem\" nie jest początkiem zdrady?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemon tee
Witaj Dzika krokodylica, Bylam w podobnej sytuacji.Bardzo podobnej.Jezeli jeszcze jest tak,ze z Twoim \"rodakiem\" poznalas sie przez Internet (tak wnioskuje po zdaniu\"My sie nawet jeszcze nie spotkalismy\"),to mozna powiedziec ze opisalas moja historie:) Tylko ze Twoja jest jeszcze bez zakonczenia,a moja juz dawno znalazla swoje rozwiazanie... Ja wlasnie poznalam mojego \"rodaka\" przez Internet,spotkalam sie z nim,okazal sie byc moja przyslowiowa \"druga polowka\" (on sam zawsze sie smieje i niby ze obrazony mowi ze ja jestem jego \"pierwsza polowka\"...:) ).Uplynelo troche wody w Wisle i zostawilam mojego \"obcokrajowca\" rezygnujac przy tym z mozliwosci stalej pracy i mieszkania za granica,bo pokierowalam sie glosem serca...Teraz sytuacja wyglada tak,ze szkole mojego \"rodaka\" z jezyka i planujemy \"lada moment\" wyjechac za granice razem (a propos pracy,tez mi ciezko znalezc w Polsce dobrze platna prace,za duzo sie uczylam i za dobra uczelnie skonczylam,zeby pracowac za 1200 zl...).I powiem Ci,ze jestem szczesliwa:) Jesli moge Ci napisac moje spostrzezenia: a)z obcokrajowcem nigdy nie bedzie tak samo jak z rodakiem...nawet jesli ma sie opanowany swietnie jezyk obcy,to zawsze czegos mi tak brakowalo,zawsze czulam brak 100% pewnosci w przekazywaniu uczuc,opinii b)zawsze mozna wyjechac za granice z rodakiem :) to ze zwiazesz sie z Polakiem nie znaczy ze do konca zycia bedziesz przykuta do Polski,polskiej chorej polityki,marnych zarobkow i chorej kasy chorych;) Zycze Ci trafnych i madrych decyzji:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no i wlasnie sie tego boje.w holandii zyje sie zupelnie inaczej..nie dosc,ze roznica wieku (14 lat) to jeszcze inna narodowosc.do tego ja od zawsze mieszkam w miescie,a on na wsi.no wiecej chyba roznic wymarzyc sobie nie mozna:P do tego ja typowa \"pseudozyjaca dla siebie i rodziny\",a on lazi krew oddawac,na jakies wycieczki z niepelnosprawnymi,jakies konkursy dla dzieci i takie tam.ja nigdy nie czulam sie dobra w takich tematach,moze brak pewnosci siebie,sama nie wiem.zreszta jakby to mialo wygladac w praktyce?gdzie mialabym mieszkac?gdzie pracowac?w polsce jesli dobry bog da bede pracowac w biurze...a tam?mam pracowac do konca zycia fizycznie?jak ktos mieszka od zawsze w miescie,to praca fizyczna jest dla niego w pewnym sensie uwlaczajaca-nie zrozumcie mnie zle,chyba wiecie o co mi chodzi?nie po to laze na studia,zeby potem pracowac gdzies,gdzie wystarcza podstawowka,jak nie nizej.nie wytrzymalabym tego psychicznie.poza tym ta glusza...zero rodziny,zero przyjaciol...poswiecic wszystko?wiem,ze on nie bedzie chcial pracowac w polsce,zreszta zostal tak wychowany,ze pewnie nie dalby tu rady....no i kolko sie zamyka.mam teraz powazne watpliwosci.ma mnie odwiedzic za 2 tygodnie,na pewno bedzie zadawal jakies pytania na temat przyszlosci i co ja mam mu powiedziec??on ma 37 lat,ja 23...boje sie,ze dla niego jestem jakims wyplenieniem zyciowej pustki,ze mysli,ze sciagnie sobie laleczke do siebie,ktora bedzie mu umilac zycie.ja nie potrafie grac roli malpki,chce sie spelnic zawodowo,kocham to czego sie ucze...gdyby nie fakt,ze to taki dobry czlowiek i bylabym z nim superszczesliwa,to juz dawno bym olala sprawe,a tak po prostu nie moge.... czy jest w ogole jakakolwiek szansa zebym znalazla prace taka jak typowy holender?raczej ciezko... ale Wam zycze superspotkan w \"rodakami\":] ja poki mam klapki na oczach,nikt inny mnie nie interesuje.zobaczymy co bedzie po jego wizycie, o ile w ogole do niej dojdzie,bo znajac moje szczescie to zawsze cos stanie na drodze. pozdrowka i milego dzionka!!:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lemon tee - dziękuję;) Tak jak pisałam - mam zamieszanie w głowie. Byc moze, ja wszystko wyolbrzymiam - już sama nie wiem. Niebawem spotkam się z \"rodakiem\" - zobaczymy....Też jestem po studiach, tak jak pisałam i po prostu mam dosyć ofert pracy tak jak mówisz za 1200...Boję się tylko, że się zakocham, a wtedy nie wyobrażam sobie wyjazdu. \"Rodak\" ma tutaj dziecko, firmę, dom, który wybudował dopiero niedawno... Pożyjemy - zobaczymy. Ale serdecznie Ci dziękuję Lemon... Mroowa - ja nie wiem co Ci Holendrzy w sobie mają;)))) Lernt je Nederland?;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hihih..jeszcze nie zaczelam sie uczyc.rozumiem calkiem sporo,bo to podobne pierunstwo do niemieckiego..ale planuje sie nauczyc,niezaleznie od tego czy z nim bede czy nie. wlasnie problem holandii wiaze sie z tym,ze oni maja inne pojecie o pieniadzu niz my.moim zdaniem troche wypatrzone,ale coz. jesli kiedykolwiek maialbym sie przeniesc do holandii to tylko na poczatek jako niezalezna osoba...ale to poki co przy moim statusie materialnym niemozliwe.700euro za mieszkanie by mnie pozarlo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja studiowałam w Holandii przez jeden semestr. Płaciłam za pokój 270 euro. Pokój można wynająć średnio za 300 euro...Ale wiem, że koszty życia są zupełnie nieporównywalne do tego co mamy w Polsce. Holendrzy to też bardzo specyficzny naród. Trzeba się do wielu rzeczy przyzwyczaić. Ale wiem, że jak się kocha to można;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w sumie masz racje.tylko wlasnie najgorsze z ta praca...szkoda mi trudu wlozonego w studia.poza tym uwielbiam polske,nie wyobrazam sobie zyc gdzie indziej.kocham polakow i ich zdrowe podejscie do kazdego tematu-zarowno stosunkow miedzyludzkich,gosci,pieniedzy itd...ale nie ma co gdybac...czas pokaze:]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lemon tee
Ja niestety nie znam holenderskiego,ale perfekt niemiecki - studiowalam w Wiedniu.A ceny za pokoj byly podobne jak u Ciebie,Dzika krokodylica.Mroowa,ja tez niestety mam ta "wade",ze mam sentyment do Polski i Polakow,polskich mezczyzn zwalszcza:) Sa zaradni (Austriak nie potrafi nawet gwozdzia dobrze wbic,nie mowiac o naprawieniu czegos w domu),inteligentni(Austriacy maja klapki na oczach),szanuja kobiety(mi nikt drzwi nie otwieral ani nie puszczal w przejsciu),nie sa przewrazliwieni na swoich wygladzie i nie spedzaja dlugich godzin przed lustrem(nie mowiac o farbowaniu wlosow czy malowaniu paznokci..fuj)...Mowie oczywiscie o tych "normalnych" mezczyznach,dojrzalych a nie "blokersach" czy jakis innych cudach.No ja badz co badz jestem juz pewna,ze zycie chce spedzic u boku Polaka a nie Austriaka;) Dzika krokodylica - no wlasnie,Ty masz ten "problem",ze Twoj "rodak" jest juz w pewnym sensie tu uziemiony..tzn obowiazki,zobowiazania,wobec dziecka,pracy...Ja jak nie tez bylam na "rozdrozu" zrobilam zimny rachunek sumienia - rozpisalam na kartce zalety bycia z tym i tym,po drugiej stronie wady...To nie jest wyrachowanie,ale zdrowe podejscie do sprawy i mi bardzo pomoglo.Do tych plusow i minusow dodalam jeszcze glos serca i kobieca intuicje i mialam rozwiazanie;)Nie wiem co czujesz,ale moge powiedziec ze Cie rozumiem...Zycze Ci powodzenia i mile spedzonego piatku;) Badz czujna,obserwuj,na pewno wyczujesz jakim jest czlowiekiem:) I baw sie dobrze:D -zycie ma sie tylko jedno,zawsze wychodze z zalozenia ze nie chce zalowac ze czegos nie zrobilam lub nie sprobowalam... Odwazne P.S. Sprawdz chemie miedzy Wami;) Ja z tym moim Austriakiem za Chiny ludowe nie pasowalam pod tym wzgledem.A ten ma wprost stworzony dla mnie material genetyczny:DI smakuje pycha,hihi;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lemon tea-->no wlasnie polacy zupelnie inaczej kochaja,bardziej namietnie,bez zwarzania na kase i takie tam.niestety holandia to typowo kapitalistyczny kraj,tam nikt nie boi sie mowic glosno o pieniadzach,mnie osobiscie ten temat brzydzi.staram sie rozumiec jego \"spatrzona kapitalizmem i tulipanami\" psychike,ale czasem chce mi sie z tego smiac..a zaraz potem plakac:P polske wyrobila we mnie ironizowanie i jakies takie chore podejscie do rzeczywistosci,ze nie wiem czy zdolam zyc w kraju,gdzie wszyscy sa przykladnie grzeczni :/ ciesze sie,ze znalazlyscie kogos,dla kogo warto zyc:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obudziłam sie dzisiaj z takim poczuciem niespokoju, na pewno to znacie...To ściskanie w dołku. A przecież piątek jutro...A ja zachowuję się jak nastolatka :). Ale nie potrafię tego opanować i chyba nawet nie chcę... Też nie lubię żałować rzeczy, których nie zrobiła. Jak już żałować - to tego co się zrobiło. Mam nadzieję, że nie będę żałowała... Narodowości..Temat rzeka :) Holender - człowiek praktyczny, ma przemyślane większość decyzji, nie dba o szczegóły, oszczędny, często nie przywiązujący wagi do stroju i innych takich, bardzo zaradny, BARDZO...ale mało spontaniczny - przynajmniej \"mój\" taki jest. Ale z obserwacji wiem, że nie jest wyjątkiem. Najbardziej \"denerwuje\" mnie to, że dla nich wszystko musi byc praktyczne. Dosłownie wszystko...Ach... Ja jeszcze nie chcę kalkulować, chciaż wiem, że będę musiała. Poważnie zastanowię się nad tym po piątku, albo po następnym spotkaniu - jeśli takie będzie. Dzięki kobietki, że ze mną \"rozmawiacie\"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no wlasnie ta kwestia oszczednosci mnie dobija...ja nie naleze do osob oszczednych....lubie czasem wydac kase (jak mam)dla samej przyjemnosci wydawania.poza tym uwazam,ze jak sie pusci pieniadz w ruch to zawsze do ciebie wroci:] w kwestii praktyczosci tez masz racje:D o zaradnosci to raczej bym nie powiedziala...moim zdaniem polscy mezczyzni sa tysiac razy bardziej zaradni.potrafia zalatwic wszystko-od naprawy komputera,przez auto,zlew,kafelkowanie,elektryka i sprawy w urzedach:P boje sie tego,ze bede od niego oczekiwac umiejetnosci polskiego faceta...i ze sie zawiode.... na twoim miejscu zrobilabym rachunek obydwu panow.byloby mi przykro,ze mezczyzna,z ktorym juz od tak dawna planuje przyszlosc jakos zbagatelizowal temat w najwaznijeszym momencie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lemon tee
Tylko chcialam napisac "powodzenia dzisiaj Dzika krokodylica":) Porozmawiac zawsze mozna,tym bardziej ze net daje mozliwosc pelnej anonimowosci,nie ujawniajac swoich personaliow mozna szczerze i prosto wszystko napisac,porozmawiac.Jak bedziesz miala ochote wyrzucic cos z siebie,pogadac,ot tak,po prostu, to pisz,ja prawie codziennie zagladam na kafeterie,zawsze cos ciekawego mozna znalezc,jakies praktyczne porady i zawsze mozna sie o cos spytac i przewaznie znajdzie sie ktos,kto akurat siedzi w danym temacie (ale chodzi mi glownie o inne dzialy:kosmetyki,praca,rozmowa ogolna).Mroowa,Ty tez pisz:) Stworzymy sobie kolko wzajemnego zrozumienia,haha.Chociaz ja to juz jestem "po" tym wszystkim,ale milo powspominac dawne czasy,haha:)Trzymajcie sie kobietki cieplo i piszcie gdyby cos.Buziaki :* Dzika - trzymam kciuki!;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piatek 13 padziernika był jednym z najcudowniejszych dni w moim życiu. Bardzo miło spędziłam czas, ani przez chwilę się nie nudziliśmy, buźki nam się nie zamykały - bo oboje jesteśmy gadułami...Było i zwyczajnie i romantycznie....Wszystko było. I chemia, i rozsądek, i poważne rozmowy, i te mniej poważne, szczery śmiech, smutne twarze przed pozegnaniem... Bardzo się cieszę, że doszło do tego spotkania...Jesteśmy do siebie bardzo podobni... Planujemy następne...Mam nadzieję, że niedługo...Zobaczymy jak to zorganizujemy...Mieszkamy jakieś 350 km od siebie... Jestem szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To fantastycznie ze jestes szczesliwa:) Spory kawalek od siebie mieszkacie...ja mieszkam 190km od mojego Ukochanego,wprawdzie prawie o polowe blizej niz Ty i On,ale tez widujemy sie srednio dwa razy w miesiacu,czasami co weekend,a czasami bywa ze tylko raz na 4 tygodnie.On musi sie opiekowac chorym ojcem i ma tam stala prace,ja koncze urzadzac mieszkanie i zbieram pieniadze na wyjazd za granice (chcemy wyjechac przynajmniej na rok,zarobic \"ile sie da\",wrocic i sprobowac zamieszkac juz razem,o ile da sie rozwiazac problem jego taty,albo ktos z rodzenstwa sie nim zajmie albo pojdzie do nas).Razem mieszkamy gdy on moze wziac urlop,lub gdy sa dlugie weekendy lub swieta,wtedy przyjezdza do mnie i mieszkamy u mnie,gotujemy,chodzimy na spacery,on uczy mnie grac na gitarze i pianinie,ogladamy filmy,kapiemy sie razem i spimy.To sa najpiekniejsze dni ktore kiedykolwiek przezylam,nigdy nie spotkalam kogos,kto by do mnie tak pasowal,pod wzgledem zachowania,charakteru,chemii...Tylko z wygladu odrobine sie roznimy,jest ciut ode mnie nizszy i pewno nie jest zadnym \"przystojniakim\",ale przeciez nie to sie liczy,nie mamy wplywu na nasz wyglad zewnetrzny,wzrost,rysy twarzy.Badz co badz,kocham Go i wiem ze z nim chce spedzic reszte zycia. Droga Dzika krokodylico,moze ja juz nie potrafie byc obiektywna w \"Twojej sytuacji\",bo ona szalenie przypomina moja wlasna i pewnie bede Cie namawiala zabys byla z ta \"druga polowka\",tym czlowiekiem z ktorym sie dogadujesz,ktory jest Ci bliski i podobny Tobie, a jednak nie dawala wiary powodzeniu, ze \"przeciwienstwa sie przyciagaja\".Bo to nieprawda,z przeciwienstw rodza sie tylko konflikty,doroslego czlowieka trudno zmienic,zobacz jak trudno zmienic siebie samego,wlasne przyzwyczajenia a co dopiero drugiego czlowieka...Jesli czujesz jakbyscie sie znali od wiekow,ze on Cie idalenie rozumie,jesli zdarza Wam sie mowic lub pomyslec to samo w tym samym czasie....-badz z Nim i badz z Nim szczesliwa.Zawsze znajda sie jakies \"przeciw\" (tak jak u mnie to ze mieszkamy kawalek od siebie i on nie grzeszy uroda)(i jak u Ciebie,ze tez mieszkacie od siebie i on ma juz jakis tam \"bagaz\"),ale liczy sie milosc i partnerstwo,bo \"kobieta nie moze isc przez zycie calkiem sama...\" :) Tak myslalam ze ten piatek 13-tego okaze sie byc dla Ciebie szczesliwy:)I chociaz jestes tylko moja wirtualna rozmowczynia,przez to podobienstwo naszych sytuacji czuje i podzielam Twoje szczescie:)Milego dnia Krokodylico:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Lenon Tee :) Rzeczywiście ten piątek był wyjątkowy. I tak jak pisałam - jesteśmy do siebie bardzo podobni. Rozmawialiśmy wczoraj o naszym spotkaniu...oraz o mojej i jego sobocie, które były bardzo samotne...I nie zapomnę jak On powiedział: \"Czasami mam wrażenie, że My wcale nie musimy rozmawiać, używać słów, bo w połowie Twojej wypowiedzi wiem, że, ja czuję tak samo\"...Pierwszy raz w życiu mi się to przytrafiło...I tak koło serduszka jest mi dobrze. Nie oznacza to oczywiście, że zgadzamy się we wszystkim całkowicie, mamy przecież różne zainteresowania, wywodzimy się z różnych środowisk, różnych części kraju...a jednak...Rozumiemy się. Nie zapomnę tego jak patrzył w moje oczy. Na początku czułam takie dziecięce speszenie...którego już dawno we mnie nie było. I to podobało mi się najbardziej. To nasze spotkanie przypomniało mi wiele uczuć, których już po prostu nie pamiętałam... Cokolwiek się teraz stanie - wiem, że nie będzie proste. Ja na razie szukam pracy...I wiem, że nie wyjadę, bo będę cierpiała. Szukam tutaj. Wyprowadze się z domu, wynajmę coś, stanę się jakoś tam niezależna...I wtedy zobaczymy. Zdaję sobie sprawę, że On pragnie stabilizacji. Troszkę z racji wieku, troszkę z racji tego bagażu życiowego...Ale oboje wiemy, że na to potrzeba czasu...Spotkamy się za 2 tygodnie. Do tego czasu być może uda mi się znaleźć pracę +mieszkanie. Powiem Ci tak Lemon Tee - obudziłam się wczoraj i dzisiaj z takim przyjemnym uczuciem. Z uczuciem, że jest blisko, że jest realny i że jest szansa, że będzie tylko mój. Chociaż bardzo się boję...Przede wszystkim tego bagażu oraz braku akceptacji ze strony mojej rodziny. Bo wiem, że tak bedzie...Staram się na razie o tym nie myśleć. Bo moim priorytetem jest obecnie PRACA. Bez pracy nie wyprowadzę sie od rodziców, nie bede mogła podejmować własnych decyzji, nie będę mogła walczyć o swoje.. Dziękuję Lemon...Cieszę się, że i Ty jesteś szczęśliwa...Bo chyba tylko o to chodzi w życiu;) PS. I ten mój \"rodak\" urodą również nie grzeszy. Jest troszkę wyższy ode mnie, taki misiek do przytulania, który stara się dbać o siebie jak może...Ale żadna uroda świata nie zastapi mi jego poczucia humoru, uśmiechu oraz tego jak na mnie patrzy;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Dzika Krokodylico, tak sobie pomyslalam,ze w sumie ten topic juz jest prawie wyjasniony,bo z tego co piszesz wynika ze wiesz czego juz pragniesz,ale mozemy zawsze od czasu do czasu popisac:) Po tym co napisalas doszlam do wniosku,ze ja przeciez tez nikomu (z wyjatkiem rodzicow) sie nie zwierzalam z mojego zwiazku.Nie mam przyjaciolek,psiapsiolek,kolezanek - nie utrzymuje juz z nimi kontaktu,szczerze mowiac ludzie nie sa mi potrzebni do zycia,nie czuje potrzeby chodzenia na \"ploty\",poza tym kobiety w wiekszosci potrafia tylko gadac o bzdurach lub obgadywac innych.Mnie takie rzeczy nie bawia. Moi rodzice,zwlaszcza tata,tez nie byli zachwyceni tym zwiazkiem,tato ciagle jeszcze uwaza ze jestem jego mala coreczka,ktora za wszelka cene chce ochronic przed innymi samcami,ktorzy mysla o kobiecie tylko przez pryzmat seksu.I nie do pojecia dla niego bylo,ze poznalismy sie przez Internet.(\"jak to,przeciez on mogl byc 80-letnim zboczencem!!!\").No coz,moj tato to czlowiek starej daty.Moze nie polubil mojego partnera (w przeciwienstwie do mojej mamy,bo jej chyba przypadl do gustu),ale pogodzil sie z faktem ze jestesmy razem.U mnie i mojego kochanego tez sa pewne roznice: ja jestem po studiach,on rzucil po 1 roku i poszedl do pracy,moi rodzice sa raczej zamozni,on pochodzi z biednej rodziny(chociaz teraz ma dobra prace i wiedzie mu sie w miare dobrze),moj tato zawsze chcial dla mnie przystojnego,zamoznego (\"jak to mozliwe ze on samochodu nie ma??!!!!\"),po studiach,silnego faceta,ale ja wiem ze tego mojego nie zamienilabym teraz na zadnego innego. Mysle ze moj przypadek to taka \"benadziejna\" milosc.\"Beznadziejna\",bo czuje ze nie ma juz odwrotu,a nawet jesli,to ja nie chce sie juz wycofac,nigdy... Znam sie z Nim od 8 miesiecy,miesiac od poznania pisalismy juz do siebie \" ****** Cie \" a w dwa miesiace pozniej,gdy sie spotkalismy na zywo,wiedzialam ze to ten i zaden inny:). Miedzy mna a Nim sa 3 lata roznicy i to nic w porownaniu z Wami,ale moj czasami sie martwi,ze to duzo.On tez wykazuje taka potrzebe stabilnego zwiazku,wpolnego mieszkania na stale,zalozenia rodziny,\"zaobraczkowania\" mnie i schowania w domu:D Jak do tej pory bylam w dwoch powaznych zwiazkach(ten jest trzeci) i doszlam do wniosku,ze dobrze jak mezczyzna jest starszy.Bynajmniej ja potrzebuje czasami nie tylko kochanka i partnera,ale takze opiekuna,dojrzalego i stabilnego,bezpiecznego mezczyzny,czasami kogos prawie jak ojca. Wiem ze jeszcze spory kawalek czasu bedzie nam ciezko.Dziela nas te kilometry,praca,zobowiazania i ludzie,ktorzy twierdza ze takie zwiazki nie maja szans na przetrwanie.Ale dlaczego?Dlaczego ktos poznany przez Internet ma byc gorszy od kogos poznanego w kawiarni czy parku?Ja uwazam ze wrecz odwrotnie,ze ogladajac sie za kims na ulicy,zwracamy uwage glownie na jego wyglad zewnetrzny,w takich przypadkach decydujaca role gra fizycznosc.A w zawieraniu znajomosci przez Internet pierwsze skrzypce graja osobowosc,charakter,sposob wypowiadania sie,wyrazania mysli,opinii,dopiero potem dochodzi wyglad zewnetrzny,ktory okazuje sie byc juz wtedy nieistotny,nie wymagamy juz 190cm wzrostu,pieknie wyrzezbionej klatki piersiowej i ciemnej karnacji.Bo wtedy szanuje,ceni sie kogos za jego wnetrze,za to wlasciwe \"ja\"... Rozpisalam sie,ale chcialam sie troche wygadac;) Zycze Ci powodzenia z Twoim \"rodakiem\",na pewno wszystko ulozy sie po Twojej mysli:) Duzo milosci i radosci,droga Dzika Krokodylico´i dziekuje za,jakby nie bylo swego rodzaju zaufanie ze podzielilas sie ze mna swoimi radosciami i smutkami:) To bardzo mile i bardzo to doceniam:) Dziekuje:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz rację Lemon..Już po rozdrożu...chyba Wczoraj odbyłam bardzo poważną rozmowę z \"obcokrajowcem\", do której przygotowywałam się jakiś czas. Nie był zaskoczony. I to troszkę mnie zmartwiło. Ponieważ powiedział mi , że od dłuższego czasu przewidywał tę rozmowę i był do tego przygotowany. I bardzo przykro mi się zrobiło, ponieważ ja tak długo walczyłam o ten związek, robiłam co w mojej mocy i odniosłam wrażenie, że jemu było to obojętne, gdyż wiedział, że taki zwiazek na odległość nie ma sensu...Popłakałam się - fakt - przecież tak bardzo mi na nim zawsze zależało. Rozmowa nie była przyjemna, ale była spokojna. Taka racjonalna. Nie jest mi dzisiaj z tym dobrze, ale pewnie czas podsumuje moją decyzję... Nie mam poczucia, ze pojawienie się \"rodaka\" w moim życiu było powodem podjęcia decyzji o rozstaniu, bo wiem, że było to nieuniknione i zbierałam się z tą decyzją od dłuższego czasu...Ale w tej chwili nie mam się do kogo przytulić i wypłakać na ramieniu. Wypłakałam się wczoraj w słuchawkę. Wiem, że bedzie lepiej, bo musi być... Piszę tego posta od jakichś 15 minut. Wolno mi idzie... Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Mam nadzieję , że i ja będę. Na razie nie chcę mówić moim rodzicom o całej tej sytuacji. Z jednego powodu - moi rodzice tego nie zrozumieją. Mój tata jest osobą bardzo apodyktyczną i zawsze robiliśmy wszystko pod jego dyktando. Moi rodzice nie wiedzą o związku z \"obcokrajowcem\" - a nie wiedzą dlatego, że zostałabym potępiona a może nawet wyrzucona z domu. Moi rodzice mają jakieś tam wyobrażenie o moim przyszłym mężu - nawet nie o partnerze, bo przeciez bez ślubu żyć nie można...:) Nie moge im teraz powiedzieć, że pakuję się z związek z mężczyzną 8 lat starszym ode mnie, rozwodnikiem, z dzieckiem (A ślub kościelny???)...Dostaną zawału...A moje życie stanie się piekłem. Aby przeprowadzić taką rozmowę z nimi muszę najpierw się od nich uniezależnić, wyprowadzić, zarabiać...Nigdy nie miałam w mojej mamie przyjaciółki, powierniczki - moja mama jest \"tylko\" moją mamą - i tak naprawdę - takim \"kablem\" który wszystko powtórzy tacie. I stąd te wszystkie tajemnice...I gdzieś w tym wszystkim nikt nie myśli o tym czego ja chcę i że to ja chcę być szczęśliwa a nie oni. Z drugiej strony mogę zrozumieć ich tok rozumowania. I tak jak mówisz \"córunia tatusia\"...tego nie da się przeskoczyć. Tylko - nie da się nas \"dzieci\" chronić przed światem i własnymi decyzjami przez całe życie... A co do internetu...Hmm...przez trzy lata byłam w związku który rozpoczął się przez internet. Najpierw pół roku znajomości bez widywania się a potem przyszedł i czas na pierwsze spotkanie. I udało się stworzyć związek. Troszkę na odległość. Związek z chłopakiem 2 lata starszym, studiującym ,zarabiającym, z widokami na przyszłość...Związek zaakceptowany przez rodziców. Pojawiły się plany ślubne itd...Ale, no cóż, nie udało się....I na kazdym kroku do dzisiaj słyszę pytanie: \"Nie żałujesz swojej decyzji?\"...Nie, nie żałuję..Bo nie chcę, żeby ktoś układał mi życie za mnie. A internet...W dzisiejszych czasach nie ma się czemu dziwić. Jesli tylko ludzie nie oszukują się nawzajem to rozmowy internetowe potrafia zastąpić wszystkie nieudane randki, podrywanie w barze przez jakieś \"fajtłapy\", albo \"lepkie ręce\"...tak jak mówisz Lemon..Ja też nigdy nie szukałam mężczyzny, któryby WYGLĄDAł:)) Co mi po związku z facetem, który ma piekne ciało, lśniące włosy a między uszami pusto...Zdaję sobie sprawę, że dla osób, które internetu nie znają, nie używają go tak długo jak ja (albo Ty)..to co mówimy (piszemy) jest kompletną bzdurą. Dla mnie jest to zupełnie normalne. I najważniejsze, że ani mi ani osobom, które poznałam przez internet to nie przeszkadza. Z drugiej strony miałam chyba swoiste szczęście, że nigdy nie trafiłam na oszusta:) Ale się rozpisałam. Wracam do poszukiwania pracy, bo to przecież mój pierwszy krok w stronę szczęścia. Pozdrawiam serdecznie :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okienko
nie chce mi się czytć wszystkich postów. dlaczego nie zwiążesz się z kims normalnym? Nie z obcokrajowcem, który po roku ma cię gdzieś, ani nie z rozwodnikiem!!!] Przecież są na tym świecie jeszzce normalni faceci. Rozwodnik ma swój bagaż, choćby w postaci dziecka i byęłj żóny. nie będzie ci to ułatwiało życia. Piszesz, że skonzcylas studia dopiero co. I po co brac sobie na bary starucha z dziecmi???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co dla Ciebie oznacza określenie \"ktoś normalny\"??? Idealny, nie popełniający błędów?? Nic o mnie nie wiesz, nawet nie przeczytałaś/przeczytałeś tego co pisałam a nazywasz mężczyzn, którzy pojawili się w moim życiu \"nienormalnymi\"... \"Staruch z dziećmi\"....Byłam już z \"nie-staruchem\" i bez dzieci. Robił karierę w zawrotnym tempie, wszyscy mu zazdrościli. Ale nigdy nie dał mi stabilizacji, nie potrafił oszczędzać, nie martwił się o jutro....Ja już tego nie chcę. Moje życie nigdy do prostych nie należało i nauczyłam się walczyć z przeciwnościami losu. Tak będzie i tym razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×