Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie wierzę w rodzinę

Szczęśliwe rodziny to znikomy procent

Polecane posty

Gość nie wierzę w rodzinę

Nie chce mieć dzieci. Ale moje rozumowanie jest inne niż tego pana na sąsiednim topiku, który chce się cieszyć życiem. Ja nie chcę mieć dzieci, bo nie wierzę w instytucję rodziny. Z moich obserwacji wynika, że szczęśliwe, zdrowe, normalne rodziny to znikomy procent. Wszędzie dookoła widzę ludzi męczących się w wypalonych związkach, rodziny pozbawione więzi emocjonalnej albo szarpiące się ze sobą w paroksyzmach codziennych awantur. Frustracja, brak porozumienia, kłótnie, przemoc. Ludzie żyjący obok siebie, sami w emocjonalnych związkach z kochanką/kochankiem, miłość dzieci kupujący sobie drogimi gadżetami i permisywnym wychowaniem. I ja potem na co dzień pracuję z tym młodymi z tak zwanych "dobrych domów", "dobrych rodzin", którzy kiedyś musieli być celem życia i oczkiem w głowie swoich rodziców, tylko jak to się stało, że w wieku lat nastu czują się nieszczęśliwi, wyalienowani, niekochani. Doznają przemocy albo odrzucenia, są pozostawieni sam na sam ze swoimi problemami, myślą o samobójstwie, mają depresje i nerwice, oszpecają się ubiorem, fryzują, piercingiem i makijażem, słuchają dołującej muzyki. Albo gorzej, wyrastają na młodocianych przestępców, wzorują się na kulturze blokowisk, bluza z kapturem, pieros, alkohol, co drugie słowo k.... . Dziewczyny, małe kurewi cichodajki w spódniczkach powżej majtek i z dekoltem odsłaniajacym wszystko. A potem przychodzi mamusia lekarz, tatuś wykładowca akademicki, ciężko zatroskami, że oni przecież się starają i niebo by przychylili dziecku. I może nawet czasami wierzę, że tak jest, że ich wysiłki idą na marne, bo nie są wstanie przeciwstawić się wpływowi środowiska, lansowanym wzrorcom i tak dalej; co więcej, wychowanie to nie wszystko, są jeszcze geny i nic nie poradzą na to, że dziecko jest tak czy inaczej, a głównie upośledzone moralne, amator/amatorka łatwej kasy i lekkiego życia. A ile tych młodych wykoleja się, bo faktycznie brakuje czasu, brakuje miłości, brakuje więzi. Bo żyją na co dzień w koszmarze kłócących się po całych dniach rodziców, albo w ceniu dominującego, autorytarnego rodzica tyrana gwałcącego ich potrzeby i charakter. I nawet jak pójdą na studia, zdobędą dobrą pracę, znajdą partnera i założą rodzinę, są uszkodzeni procesem wychowania, wpływem toskycznej osobowiści rodzica. Koło się zamyka. Efekt - przenoszą jego zachowania na własne dzieci, bici jak wiadomo biją, pomiatani będą pomiatać. Dziecko to wielki obowiązek i powołanie. Zrobić "dzidzię", urodzic ją i odchować to nie sztuka. Sztuka wychować szczęśliwego człowieka. A to się udaje nielicznym. Posiadanie dziecka bardzo często jest wyrazem nie altruizmu, ale egoizmu. Bo inni mają, to czemu ja mam nie mieć, bo ktoś się mną zatroszczy na starość. Tylko nim się zastroszczy, zamienisz jego życie w koszmar, a czy się zastroszczy, to też sprawa nie taka znowu pewna, innaczej nie byłoby kolejek do domu spokojnej starości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dyskósja_Ogulna
:-) A mi się wydaje, że Ty nie miałabyś nic przeciwko próbie zorganizowania sobie i komuś bliskiemu takiej rodziny. Tak wynika z Twojego tekstu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dyskósja_Ogulna
Pięknie napisałaś o takim traktowaniu "problemu" dziecka, żeby tak w dzieciństwie, jak w wieku młodzieńczym oraz już całkowicie dorosłym człowiek był szczęśliwy, z tego, że po prostu jest, a także umiał to, czego doznał w swojej rodzinie przenieść na innych, nie koniecznie najbliższych mu ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To przykre, ale niestety masz rację. Lepiej się z nikim nie wiązać, nie mieć dzieci, aniżeli potem cierpieć przez całe życie, ponieważ rodzina to instytucja, której się nie pozbędziesz. Można się rozwieść, ale trzeba płacić alimenty. Można zostawić dzieci z ojcem, ale trzeba się liczyć z tym, że zostanie się wyklętym przez społeczeństw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dyskósja_Ogulna
A to, że piszesz o rodzinie tak pesymistycznie, wcale się nie dziwię. To prawda - niezmiernie rzadko spotykamy związki piękne. Najczęściej są byle jakie albo wręcz tragiczne. Ale co się dziwić? Kiedyś, tytułem próby, usiłowałem zapytać tutaj, co to jest miłość. Nieco przewrotnie skierowałem to pytanie do pań, choć oczywiście można by było zapytać o to samo mężczyzn. I co się okazało? W przynajmniej 90% odpowiedzi albo ludzie zupełnie nie potrafili powiedzieć, co to jest miłość, albo coś bajdurzyli o jakichś "uczuciach", "motylkach w brzuszku" i różnych tam takich podobnych. To wręcz przerażające, że dorośli ludzie nie mają pojęcia, o czym mówią, odmieniając przez wszelkie znane przypadki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maargoo
Mam wspaniałą córkę,jest moja najlepszą przyjaciółką.Nigdy nie kupowałam drogich prezentów,nie przekupowałam.Rozmawiałam z nią jak z równorzędnym partnerem.Teraz zbieran owoce:jest wspaniałym CZŁOWIEKIEM.Wychowałam ją sama,ojciec jej nie chciał......warto jest mieć dzieci....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agata z bata
Margo, masz kupę szczęścia, nie wszystkie dzieci takie są. Wychowanie nic nie daje skoro dziecko wpadnie w złe towarzystwo albo urodzi się ze spapranymi genami. Ja z moją siostrą byłam wychowywana dokładnie tak samo, a jesteśmy zupełnie różne: ja ryczę jak widzę, że komuś dzieje się krzywda, a ona kopnęłaby w dupę leżącego i jeszcze by się nie obejrzała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dyskósja_Ogulna
Skoro więc ludzie powszechnie nie zdają sobie sprawę, co oznacza "kochać" drugiego człowieka, to czemu się dziwić, że jest tak żle? Inna sprawa, że nasze nowoczesne czasy bezwzględnie dewastują wszystko, co budowały pokolenia cywilizacji, nie proponując w zamian nic. Można by wiele zarzucić tzw. "tradycyjnemu modelowi" rodziny, nie mniej - w porównaniu do "nowoczesnego", tamten stary jawi się niejako modelowy. Tylko że wtedy, kobieta i mężczyzna byli kobietą i mężczzną. Dziecko było dzieckiem. Mąż mężem i głową rodziny. Żona żoną, podporą rodziny, jej najlepszym duchem a nie "partnerem". Słowo miało swoją wartość, znaczenie, ponieważ odnosiło się do pewnych niezbywalnych aksjomatów. A dzisiaj? Najbardziej urągające prawdzie i logice głupstwa przedstawia się jako właściwe, i spróbuj się którry wychylić z jęzorem, zaraz pretorianie nowoczesności i postępu rzucą się z ujadaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maargoo
Mam wielkie szczęście.Wiem,że jest coś na co nie mamy wpłlywu,ale to przecież my-rodzice kształtujemy małego czlowieka.Człowiek rodząc się jest taką czystą kartką i to w dużej mierze zależy od nas(rodziców)co napiszemy na tych kartkach.Nie możemy dziecka traktować jak by było głupsze od nas,nie możemy w dziecku zabijać jego własnego ja,jego pasji.Trzeba obserwować i pomagać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dyskósja_Ogulna
Ty, Amant? Jest sprawa poza nawiasem. Ty mi wyglądasz na tutejszego bywalca większość ludzi znasz. Czy nie wiesz może, co się stało z Rybką zwaną Wandą? Przepadła kilka dni temu jak, nie przymierzając, ryba w wodę. Osobiście mam obawy, czy aby się jej coś nie stało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najemca
nie wierze w rodzine-uwazasz sie za osobe ktora nie bedzie potrafila stworzyc szczesliwej rodziny? A moze uwazasz ze jestes idealem, a to ta druga strona na pewno wszystko spieprzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maargoo
Dziecku trzeba czasami powiedzieć,, nie",ale wiele razy pozwala się na wszystko,albo z powodu braku wolnego czasu,albo żeby mieć święty spokój i nie odpowiadać na setki pytań nudzącego się dziecka.....i jest tak ,,rób co chcesz,masz co chcesz,tylko daj mi święty spokój,bo nie mam czasu".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dyskósja_Ogulna
:-) I czasami, Margoo, po prostu dać w dupę. Kiedy sobie na to zasłuży. Miłość się dziecku należy z urzędu. Ale i pewna dyscyplina życiowa, szacunek dla ludzi, świata, przyrody - ogólnie - kindersztuba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wierzę w rodzinę
Margoo, jestem w stanie uwierzyć, bo miałaś odwagę stawić czoła sytuacji, że ojciec nie chciał Twojej córki i zostałaś samotną matką. Część tych rodzinnych nieszczęść, moim zdaniem, polega właśnie na tym, że ludzie wiążą się na siłę i są ze sobą na siłę, bo nie mają odwagi być sami, rozstać się z partnerem, przeprowadzić rozwód, rodział majątku itd. To trudne, bolesne, no i co ludzie powiedzą. Słowem konformizm czasami nakazuje ludziom tkwić w czymś, co nie ma już żadnej racji bytu, a odbija się tylko fatalnie na dzieciach. Śmieszą mnie deklaracje rodziców, którzy już nie kochają, chcieliby odejść, mają kogoś innego, ale tego nei robią "dla dobra dzieci". Klimat domu rodzinnego odbija się na dzieciach STRASZLIWIE. Pewne rzeczy odkładają się na poziomie podświadmości, nawet jak dziecko nie rozumie, co sie dzieje. A potem wszyscy się dziwią, skąd u niego nerwica somatyczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wierzę w rodzinę
Ktoś mnie tu wyrwał do osobistej odpowiedzi. Moje osobiste rodzinne doświadczenia też nie są dobre (bez przesady, ale jednak). Nie sądzę wobec tego, aby miała być wyjątkiem od opisywanych przeze mnie praw. Moja decyzja jest świadoma i przemyślana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maargoo
Moja córka nigdy nie dostała w tyłek....ja tylko gadałam,gadałam,gadałam.Nauczyłam ją tylko tego,czego i mnie nauczono ,a teraz idę do moich najwspanialszych rodziców.....ONI są już w lepszym świecie.....Zajrzę tu później.🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wierzę w rodzinę
Natomiast, margo, co do "czystej kartki" na której bedziemy (jako rodzice ) opisać. Cóż, kiedy długopis bywa brudny, skrzywiony i poharatany. Więc dobre intencje tu nie wystarczą. Przekazujemy to, czego nas samych nauczono, zapisujemy na tej kartce tan sam tekst. Nawet jeśli jesteśmy świadomi i chcemy bardzo nie popełniać tych samych błędów. Co więcej, bywa, że tan papier ma wady produkcyjne, bo ja powiedziałam, geny to jednak jeszcze inna działka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dyskósja_Ogulna
Dawanie w tyłek nie jest potrzebne, kiedy nie jest potrzebne. Dziecko musi mieć jednak świadomość, że pewne rzeczy są zagrożone nieuchronnymi sankcjami. Ta świadomość zresztą później przydaje się w dorosłym życiu, kiedy normalnie ukształtowany człowiek będzie miał świadomość, że wkładanie palców między drzwi może się dla niego krucho zakończyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maargoo
Miałam odwagę odejść,nie interesowalo mnie co ludzie powiedzą.Dziecko nawet to maleńkie widzi ,,lodową atmosferę w domu",a nam się wydaję,że dziecko jest glupie i niczego nie dostrzega.Dzieci są lepszymi obserwatorami niż my dorośli.Dzieci nie potrafią udawać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bezsensowne są te pretensje do dzieci i dorosłych, które wylała tu \"nie wierzę w rodzinę\". Zgadzam się tylko z tym, że nie wierzysz. W takim razie jej nie zakładaj. Młodość rządzi się pewnymi prawami, a w małżeństwie nie zawsze jest pięknie, bo życie jest jakie jest. Ale czy było warto- należy chyba odpowiedzieć sobie dopiero na starość, najlepiej, gdy dzieciaki usiądą przy jednym stole z nami. Dorośli popełniają wiele błędów, bo żyć to także mylić się, ale tak naprawdę trudno dociec co zepsuło konkretne dziecko- pieniądze, brak czasu ze strony rodziców, środowisko, media, czy może jeszcze coś innego? W dzieciństwie brakowało mi niemal wszystkiego, urodziłam się niechciana. Ale jestem. I mam szczęśliwą rodzinę. Myślę, że moja córka nie bedzie przez całe życie słuchać metalu, chodzić z odkrytym brzuchem i dwoma kolczykami w uchu. Ja w jej wieku też miałam różne dziwactwa, które w odpowiednim czasie zniknęły jak śnieg na wiosnę. A kto jest tu z idealnej, wzorcowej rodziny, niech się wypowie. Pewnie niewiele jest takich osób. Ale czy to powód, by rodziny nie istniały?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upopopo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upopopo
masz cos do metalu;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciesze sie, ze znajduje sie wsrod tego znikowego procenta :) Dziwne jest tylko, w obliczu tych badan statystycznych, ze wszyscy moi znajomi maja szczesliwe rodziny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×