Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Linctus

AUTOTEST PEDAGOGICZNY- a jacy Wy jestescie?

Polecane posty

Gość Linctus

Można się spierać w nieskończoność o to, jaki katalog cech nauczyciela jest optymalny, jeśli mówić o tzw. ideale pedagoga praktyka. Jedni kładą nacisk na wartości osobowościowo-moralne, inni na profesjonalizm. Sądzę jednak, że mamy tu do czynienia ze swoistym pokawałkowaniem pojęcia nauczyciel. Julian Radziewicz Autotest pedagogiczny Ten, kto prowadzi jest przewodnikiem. Ten, kto jest wzorem to przede wszystkim autorytet. Ten, kto współdziała - bywa partnerem. Ten, kto uczy skutecznie - jest po prostu mistrzem. A naprawdę, ten, kto "kocha, lubi, szanuje" - to przede wszystkim prawdziwy, normalny człowiek. Właśnie człowiek, a więc: przewodnik, autorytet, partner, mistrz. Przy czym człowiek cały, niepodzielny. Kiedy po raz pierwszy wchodzę do klasy, trzydzieści par oczu patrzy na mnie z uwagą. Na przewodnika? Na autorytet? Na mistrza? Jeszcze się nie zdążyłem przedstawić, nie zostałem sprawdzony. Nic o mnie nie wiedzą, badają. Przewodnikiem będę, kiedy pokażę drogę. Autorytetem, kiedy zostanę uznany. Mistrzem, jeśli będę miał uczniów, następnych mistrzów. Nie teraz, nie na razie, ale w przyszłości. Trzydzieści par oczu i uszu bada mnie, zgaduje, przewiduje i - jak to się uczenie mówi - antycypuje przyszłe zdarzenia, w których razem będziemy głównymi aktorami. Patrzą na mnie jak na całość. Niespokojnie i z nadzieją. Mało ich obchodzi, czy umiem to, co umiem. Mało ich obchodzi, czy będą musieli wkrótce naśladować moje słowa, miny i gesty. Ale na pewno obchodzi ich to, co ode mnie otrzymają: lęk czy bezpieczeństwo. A są naprawdę gotowi do rewanżu. Co nam dasz, to damy i tobie, albo nic z tego nie będzie! Albo i będzie - ale tylko pozór, ceremonia. Zdawkowe "dzień doooobry paaaanu" czy mechaniczna, deklamacja "kwadrat przeciwprostokątnej jest równy... * Doświadczony nauczyciel nie ulega wszakże temu oczekiwaniu. On wie, że czym innym jest to, czego oczekują od niego, od tego, czego on oczekuje od siebie i osób powierzonych jego opiece. Może ich przecież wystraszyć, a może i rozbestwić głupkowatą łagodnością. Może czegoś nauczyć, ale może też ogłupić. Może ich zespolić albo skonfliktować. Może uszlachetnić lub zdeprawować. Jak lekarz: reanimować lub uśmiercić. Może, więc coś wybiera. To zależy od jego postawy, bo ona decyduje o efektach pracy wychowawcy z uczniami. Na tę całościowo pojmowaną postawę składają się liczne i zróżnicowane komponenty, niektóre z nich uważam za najważniejsze, choć - niestety - nie zawsze doceniane przez tzw. pedagogikę naukową. * Pierwszym składnikiem (a zarazem warunkiem efektywności wychowywania) jest TAKT PEDAGOGICZNY. Rozumiem przez to taki sposób bycia, który nie obraża drugiego człowieka, bez względu na to, czy jest on przedszkolakiem, studentem czy podwładnym w pracy. Szacunek, to przywilej należny każdej osobie ludzkiej, zwłaszcza dziecku, o czym tak przejmująco i pięknie pisał Janusz Korczak. Drugim ze składników postawy wychowawczej jest POCZUCIE HUMORU. Nie chodzi tu o to, żebyśmy byli śmieszkami, błaznami, dowcipnisiami. Przez poczucie humoru rozumiem umiejętność zachowywania dystansu wobec innych i wobec siebie. Nie obojętność, nie ignorancja, ale właśnie dystans. Odróżnianie rzeczy błahych (wartych śmiechu) od poważnych (wartych zastanowienia). Nauczyciel obdarzony tą cechą nie traci czasu na drobnostki i nie rozstrzyga pozornych problemów. Ma poczucie proporcji. Po trzecie, wychowawcę musi cechować TOLERANCJA. I znów: nie pozorna łagodność, poklepywanie łobuza po kochanym łebku czy machnięcie ręką na zauważoną niegodziwość. Owszem, gotowość do zgody, ale tylko na odmienność w ramach przyjętych w naszym kręgu cywilizacyjnym norm społecznych, moralnych, obyczajowych, zdrowotnych, ekologicznych, prawnych itp. A więc: tolerancja ograniczona? Tak, ale mądrze i w naszym wspólnym ludzkim interesie. Takim, jak go uczciwie rozumiemy i uznajemy. Czwarta cecha bywa niekiedy szeroko opisywana, choć niektórzy ludzie rozumieją to dwuznacznie i pokrętnie. Jest to SPRAWIEDLIWOŚĆ. Uczniowie, na przykład, chcieliby, żeby ich traktować według tych samych kryteriów, czyli jednakowo. A zarazem czują się źle, gdy nie bierze się pod uwagę różnic w ich możliwościach i włożonym wysiłku, bo jeden jest zdolniejszy, a drugi osiąga mizerne rezultaty mimo ciężkiej, mozolnej pracy. Nauczyciel sprawiedliwy ma tu twardy orzech do zgryzienia. Jak i co oceniać: wyniki czy wysiłek? Według intuicji, sumienia to nie zawsze wystarczy. Intuicja tak, ale i wiedza o dziecku. Sumienie i wrażliwość tak, ale i wymagania programowe. I jeszcze cała szkolna technologia oceniania i promocji. No więc, może to wszystko razem? Jeżeli nawet nie zapewni to pełnej sprawiedliwości, to przynajmniej poważnie zredukuje niesprawiedliwość. Piąta cecha także bywa dyskusyjna, choć nikt nie wątpi w jej pozytywną wartość -to ODWAGA CYWILNA. Nauczyciel, który potrafi przyznać się (wobec ucznia) do błędu, nie traci autorytetu. Nawet go niespodziewanie zyskuje. Oczywiście, taką szansę ma ten dorosły, który nie musi przyznawać się do błędu co kwadrans, bo trzeba jednak zadbać o to, żeby być w oczach młodzieży mistrzem. Ale nie muszę udawać wobec moich uczniów czy studentów osoby bez skazy i wszechwiedzącego encyklopedysty, bo nie tylko się ze mnie uśmieją, ale natychmiast przestaną mi wierzyć. Żeby więc nie kusić diabła, lepiej się rzetelnie przygotować do każdego spotkania z wychowankami... I wreszcie szósta właściwość pedagoga: SPOLEGLIWOŚĆ - określenie stworzone niegdyś przez Tadeusza Kotarbińskiego, jakże ważna, zwłaszcza w. sferze opieki wychowawczej. Jak bowiem mam być przewodnikiem, autorytetem, mistrzem, jeśli moi podopieczni nie mogą na mnie polegać; nie wierzą, że zrobię dla nich wszystko, co w mojej mocy? Że przeciwnie zawsze mogę zawieść ich nadzieje i oczekiwania. Że mimo mojej obecności nie czują się przy mnie względnie bezpiecznie. Spolegliwy - to tyle co zasługujący na zaufanie. Stojący zawsze za naszymi plecami. Na którego możemy liczyć, zwłaszcza w sytuacjach opresyjnych. Mamy go przy sobie: podpowie, doradzi, obroni, wyręczy. Bądźmy szczerzy, my, dorośli, też chcemy mieć zawsze kogoś takiego! A co dopiero dziecko. Można dużo rozprawiać o skutecznej opiece, lecz jeśli pominie się sprawę spolegliwości opiekuna - jest to pustą gadaniną. * Kiedy więc próbujemy myśleć o tym, jaki "powinien być" nauczyciel jako wychowawca, spróbujmy najpierw zapytać siebie samych, czy jesteśmy taktowni, obdarzeni poczuciem humoru, tolerancyjni, sprawiedliwi, czy mamy cywilną odwagę i czy uczniowie odbierają nas jako ludzi spolegliwych. A więc: jaki jest nasz wymiar - jako ludzi, a dopiero potem - jako profesjonalistów. Każdemu z nas przyda się taki autorytet, nie tylko jako nauczycielowi, ale jako rodzicowi, zwierzchnikowi, duchownemu, trenerowi sportowemu, działaczowi społecznemu, sąsiadowi - jako człowiekowi. Julian Radziewicz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość za dużo czytania
:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chce mi sie tego czytac
:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Linctus
c.d Piąta cecha także bywa dyskusyjna, choć nikt nie wątpi w jej pozytywną wartość -to ODWAGA CYWILNA. Nauczyciel, który potrafi przyznać się (wobec ucznia) do błędu, nie traci autorytetu. Nawet go niespodziewanie zyskuje. Oczywiście, taką szansę ma ten dorosły, który nie musi przyznawać się do błędu co kwadrans, bo trzeba jednak zadbać o to, żeby być w oczach młodzieży mistrzem. Ale nie muszę udawać wobec moich uczniów czy studentów osoby bez skazy i wszechwiedzącego encyklopedysty, bo nie tylko się ze mnie uśmieją, ale natychmiast przestaną mi wierzyć. Żeby więc nie kusić diabła, lepiej się rzetelnie przygotować do każdego spotkania z wychowankami... I wreszcie szósta właściwość pedagoga: SPOLEGLIWOŚĆ - określenie stworzone niegdyś przez Tadeusza Kotarbińskiego, jakże ważna, zwłaszcza w. sferze opieki wychowawczej. Jak bowiem mam być przewodnikiem, autorytetem, mistrzem, jeśli moi podopieczni nie mogą na mnie polegać; nie wierzą, że zrobię dla nich wszystko, co w mojej mocy? Że przeciwnie zawsze mogę zawieść ich nadzieje i oczekiwania. Że mimo mojej obecności nie czują się przy mnie względnie bezpiecznie. Spolegliwy - to tyle co zasługujący na zaufanie. Stojący zawsze za naszymi plecami. Na którego możemy liczyć, zwłaszcza w sytuacjach opresyjnych. Mamy go przy sobie: podpowie, doradzi, obroni, wyręczy. Bądźmy szczerzy, my, dorośli, też chcemy mieć zawsze kogoś takiego! A co dopiero dziecko. Można dużo rozprawiać o skutecznej opiece, lecz jeśli pominie się sprawę spolegliwości opiekuna - jest to pustą gadaniną. * Kiedy więc próbujemy myśleć o tym, jaki "powinien być" nauczyciel jako wychowawca, spróbujmy najpierw zapytać siebie samych, czy jesteśmy taktowni, obdarzeni poczuciem humoru, tolerancyjni, sprawiedliwi, czy mamy cywilną odwagę i czy uczniowie odbierają nas jako ludzi spolegliwych. A więc: jaki jest nasz wymiar - jako ludzi, a dopiero potem - jako profesjonalistów. Każdemu z nas przyda się taki autorytet, nie tylko jako nauczycielowi, ale jako rodzicowi, zwierzchnikowi, duchownemu, trenerowi sportowemu, działaczowi społecznemu, sąsiadowi - jako człowiekowi. Julian Radziewicz Kafeteria - Reklama - Redakcja © 1999-2006 o2.pl Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jacy jestescie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no nonnon
to ja:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×