Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zagubiona_

Nie potrafię kochać..

Polecane posty

Gość Zagubiona_

Jestem już trochę po 30-stce i do tej pory nigdy się nie zakochałam. Chodziłam wiele razy z chłopakami. Na początku bywało zauroczenie, częste myślenie o NIM. Ale później zmieniało się to w obojętność, czasem niechęć, czy tego chciałam czy nie. Zwykle po paru tygodniach, miesiącach (2 razy po roku) dochodziłam do wniosku że nie ma sensu się dłużej spotykać bo i tak nie będę umiała odwzajemnić ich uczucia. Nie jestem stworem bez serca. Jestem uczciwa i wrażliwa. Kocham swoje rodzeństwo. Pragnę mieć normalną rodzinę, dzieci. Ale latka lecą i wiem, że jak jeszcze poczekam mogę mieć problemy by je mieć. Jestem teraz z kimś kto mnie kocha... Ja niestety tylko go lubię. I nie wiem co robić. Jeśli odejdę to go skrzywdzę. Jeśli zostanę za pare lat może się okazać że skrzywdziłam nas oboje. Nie wyobrażam sobie też by być sama do końca życia. Może to że nie potrafię się zakochać to wina moich rodziców, którzy dali mi wszystko co mogli oprócz miłości. A może nie spotkałam swojego ideału, choć ile można na Niego czekać..? Nie wiem już co mam robić i myśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez nie potrafię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zagubiona_
Nikt nie umie nic doradzić? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trzeba byc uczciwym przede wszystkim wobec siebie-jesli czujesz,ze to nie to-odejdz,sprobuj z kims innym,a moze Ci sie uda wzbudzic w sobie czucie czegokolwiek poza sympatia sama po sobie jednak wiem,ze to sie rzadko sprawdza czuje,ze sie juz w zyciu nakochałam i nie spotka mnie nic podobnego,ze wyczerpalam juz swoj limit na uczucia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zagubiona_
Na początku znajomości wydawało mi się że to jest to, czekałam na telefony i spotkania. Później poznaje się kogoś lepiej, widzisz że mu na Tobie zależy i .. zaczynają Ci przeszkadzać jakieś jego wady których na początku się nie widziało. Chociaż jest dobry dla Ciebie zauroczenie znika i zostaje pustka :( Nie chcę krzywdzić facetów, ale niestety nie raz tak wychodziło. Czy jest sens odchodzić, szukać i znów zaczynać taki sam scenariusz?? Być sama na zawsze to lepiej chyba sobie palnąć w łep. A może być sama i tylko postarać się o dzidziusia.. Tylko czy jego wtedy nie skrzywdzę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a moze ty tez bys sprobowaladac cos z siebie na rzecz rozwijajacego sie zwiazku. solidny zwiazek to nie tylko kwiaty i szeptanie sobie do ucha ale umiejetnosc bycia ze soba i wspierania sie. latwo byc zakochanym jak sie wychoddzi tylko na romantyczne kolacyjki ale jak przychodzi codziennosc i problemy topewnie, lepiej podwinac ogon i powiedziec: nie umiem kochac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, Wy wszystkie popełniacie jeden błąd: mianowicie, za mało czytacie. Jeśli się nie ma pojęcia o miłości, to co Wy same możecie dać z siebie , jeśli nawet samych siebie nie kochacie. Zachęcam do poczytania książek o tej tematyce, wyciągnięcia wniosków i stosowania ich w praktyce. Polecam osobiście - http://www.gwp.pl/ , oraz \"Płeć mózgu\" Anne Moir i David Jessel. To na początek, żeby zrozumieć istotę miłości i różnic w jej odbiorze jakie są udziałem mężczyzn i kobiet. Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wedlug mnie problem na tym forum jest taki ze kazdy przede wsystkim mysli o sobie, co to znaczy nie umiem kochac? do momentu jak sa kolacyjki, swieczki, romantyczne slowka to wszystko ok, ale jak zazyna sie codziennosc tojuz nie? rozumiem jeszcze ze pisze to 17 latka ale kobieta ktora ma tych lat 30? a ona coz siebie daje? Nikt nie powiedzial ze zwiazki sa latwe ale na tym polega wspolne zycie, od czterech zyje z czlowiekiem, przechodzimy momenty lepsze i gorsze, wczoraj oboje mielismy paskudny dzien gdzie mielismy sie dosyc, dzis parze na tego czlowieka znowu z miloscia. zamiast patrzec sie tylko w siebie, spojrzmy tez czasem na innych i sprobujmy zrozumiec tez ich potrzeby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez nie umiem... I nigdy nie bylam w zwiazku. Jestem uczciwa i nie moglabym z kims byc nie kochajac go... kornik---> Czytam duzo :D Ale tematyka milosna niespecjalnie mnie interesuje :D I nie mam problemow z uczuciami jezeli chodzi o rodzine. Baaa... kocham tak mocno, ze za kazdego z bliskich zycie bym oddala. Mam na myskli mezczyzne - czyli jakby nie bylo obcego czlowieka ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaaa... i nie umiem kochac tyczy sie - od samego poczatku, nie ze po etapie romantycznych kolacyjek mi przeszlo... NIgdy do takich nawet nie doszlo, bo jeszcze nigdy nie zaiskrzylo :P No... raz ;) Ale to wypadek przy pracy :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do aga-umbra: to poważniejszy problem niż myślisz. Jeśli autorka nie miała możliwości we własnym domu rodzinnym przekonać się co to znaczy miłość, czerpać z niej wzorców dla swojego związku, to żadne kolacyjki, świeczki, zaklęcia nie pomogą. Ona musi się przede wszystkim nauczyć kochać samą siebie, a dopiero potem wchodzić w związki z innymi. Zaczęła od wejścia w związek i zdaje sobie sprawę, że kogoś krzywdzi.Tobie się udało, jej nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Calamity Jane: skoro nie byłaś nigdy w związku, coż możesz wiedzieć o miłości ? Książki które polecam, nie są dla przedszkolaków, to inny rodzaj literatury :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kornik---> CZy tylko mezczyzne mozna kochac...? A rodzina? A Bog? :) Sa rozne rodzaje milosci. Nie czuje sie ubozsza przez to, ze tego jednego rodzaju nie poznalam i pewnie nie poznam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To pięknie, że potrafisz kochać wymienione. Tu jednak chodzi konkretnie o przedstawione przez autorkę miłosne potyczki. Jeśli więc nie masz nic ciekawego do dodania, nie piez tu, tylko przenieś się tam, gdzie o tym, kogo kochasz będziesz się mogła pochwalić. Tu niczego nie wnosisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko z tego co ona pisze to juz nie pierwszy taki zwiazek. Przykro mi za jej dziecinstwo, ale tez nie moze obarczac za wszystko rodzicow tylko sama zdac sprawe z niektorych rzeczy. zycie jest w jej rekach i nikt za nia go nie przezyje. jest dorosla i jezeli rozumie swoj problem niech sie nie popelniac bledu rodzicow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co to może znaczyć....
Nie umiesz, bo pakujesz się w bezsensowne związki bez miłości, byle tylko z kims być. A sprawa jest prosta- albo kogos kochasz albo nie. O tym sie wie. I to nie przechodzi po roku czy po dwóch latach, tylko staje się coraz silniejsze. Tego nie da sie pomylić z niczym innym. Wiele osób przyzwyczaja się do "zwiazków" które są rodzajem transakcji. Ludzie nie kochaja się, ale są ze soba dla seksu, dla towarzystwa, dla jakichs innych korzyści. Normalne że w takiej sytuacji po pewnym czasie ma sie dośc drugiej osoby, która nas irytuje, nie spełnia oczekiwań i w dodatku jej nie kochamy...:o Poza tym przychodzi chiwla refleksji pod tytułem "co ja tutaj robię?" i człowiek ma ochotę natychmiast uciekać, kiedy dostrzeże tę sytuację trzeźwym okiem, popatrzy na swojego partnera i wzajemne relacje z boku... A najgorszą rzeczą w takich związkach jest to, że uczą przedmiotowego traktowania ludzi. W tym mi nie pasuje to, to sobie go wymienię, a w następnym mi nie pasuje co innego, więc też go wymienię. I tak można wkółko, bo nikt nie jest odealny, nawet bliski ideału. To nie polega na tym. Albo się kogoś kocha albo nie. ALbo akceptujesz drugą osobę, mimo pewnych wad, bo nie możesz bez niej życ i jest dla ciebie najważniejsza, albo nie. WYmieniać można do upadłego. Ale niesety takie zachowanie uczy ludzi przedmiotowego traktowania innych, stawiania warunków i poszukiwania partnera na ich podstawie, uczy praktycznie takiego podejścia jak do jakiegoś castingu... To jest taka pułapka. Wiele osób w nia wpada i jedni maja po 30 zwiazków w ciągu życia, ale cały czas są sami tak naprawdę, a inni maja 5 żon i 15 kochanek, a potem okazuje się, że tak naprawdę kochali tylko jedną kobietę kiedyś, ale doszło to do nich po 40 latach:o Właśnie dlatego nie warto tak traktować innych ludzi i nie warto traktowac siebie przedmiotowo. Bo moim zdaniem ktoś, kto poświęca swój czas i oddaje się (fizycznie i psychicznie) osobie, której nie kocha, traktuje sam siebie tak, jakby nie miał do siebie szacunku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aga-umbra: masz rację. to ona musi nad sobą popracować, nikt inny ale bez odpowiednich wskazówek będzie popełniała kolejne błędy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sasza G.
Zagubiona, zgadzam się z poprzedniczką - nie trafiłaś na miłość swojego życia...Ja mam 34 lata i jestem od 10 lat w małżeństwie. Przed ślubem brnęłam w związki, które się rozpadały bo ja nie umiałam kochać...podejrzewałam, że jestem wielką egoistką. Ale trafiłam na mężczyznę, który jest moją miłością cały czas. Przed ślubem koleżanka mi powiedziała: "Pamiętaj, że idąc do ołtarza musisz być pewna, że z tą właśnie osobą chcesz przeżyć życie. Nie możesz mieć CIENIA WĄTPLIWOŚCI!" oraz „Miłość to wierność wyborowi”. Ja się tego trzymałam i trzymam i się NIE zawiodłam się. Zagubiona, polecam Ci stronę www.przeznaczeni.pl zajrzyj tam, poczytaj świadectwa i nabierz wiary, że wszystko będzie dobrze. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam podobny problem jak Zagubiona...z tym ze ja kiedys kochalam ale facet bardzo zle mnie potraktowal..zdradzal i oszukiwal..potem chyba z 2 lata trwalo nim zapomnialam ...potem kolejne znajomosci..kolejne rozczrowania...po jakims czasie czlowiek jest wyjalowiony emocjonalnie...i juz mu sie nie chce...albo i nie potrafi...mam 31 lat wlasnie skonczyl sie kolejny moj zwiazek..on mnie bardzo kochal a ja ...ja tylko pozwalalam sie kochac..ale dluzej tak nie moglam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak się własnie kończy
emocjonalne kurestwo:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie ty jedna
Ja sie zakochałam dopiero w wieku 36 lat. Wcześnie bywały tylko zauroczenia które myliłam z miłoscią, ale one szybko mijały i sprawa była jasna .. że to kolejna pomyłka. Kiedy zakochałam się naprawdę to wiedziałm że warto było tak długo czekać :D Nie martw sie , i na Ciebie przyjdzie czas, czego Ci szczerze życzę 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zagubiona_
Dziękuję wszystkim za wpisy i rady :) Trochę muszę sobie jeszcze przemyśleć to wszystko. I sorki że dopiero odpisuję ale wcześniej nie mogłam. "Sarah Jezebel Deva" myślę że limitu na uczucia nie ma, jeśli potrafisz kochać to tylko już kwestia spotkania odpowiedniej osoby. Czego Tobie, "Ewusch", sobie i wszystkim z całego serca życzę.Tylko u mnie jest trochę gorzej... bo nie wiem czy potrafię pokochać. Do "aga-umbra" staram się nie tylko brać, ale również dawać wsparcie, dobre słowo czy np dobry obiadek ;) Ale to jakoś u mnie nie wpływa na powstanie uczucia nawet przy zapaleniu 1000 świeczek.. Ze swoimi problemami zawsze radziłam sobie sama, a z facetami jakoś zawsze potrafiłam się dogadać i bez kłótni znaleźć rozwiązanie jeśli był jakiś problem. "Kornik" ogólnie czytam sporo, ale może rzeczywiście poszukam sobie coś na ten temat.. Masz rację że nie chodzi o kolacyjki. Chociaż o co chodzi sama nie wiem. Siebie właściwie akurat lubię i akceptuję. Znam własne wady ale zalety również. Rodzice wzorce może mi dali, ale byli zbyt zapracowani żeby dać mi jakieś oparcie, czułość czy troskę. Mogę chyba powiedzieć, że tylko zabezpieczyli mi byt. W pierwszych latach życia gdy podobno kształtują się w dziecku uczucia wyższe właściwie wywieźli mnie do babci bo nie mieli dla mnie czasu. "Co to może znaczyć" może masz rację. Tylko u mnie te związki zaczynają się zauroczeniem. I to co u innych jest zwykle pierwszym krokiem do prawdziwej miłości u mnie staje się ostatnim jej etapem. Później jeszcze chcę dać jakąś szansę sobie i osobie której na mnie zależy. Fakt że zwykle to się źle kończy. Ale czy w ogóle istnieje PRAWDZIWA miłość od pierwszego spojrzenia? Przedmiotowe traktowanie też jest złe. Ale podobno aby związek był szczęśliwy i trwały serce powinno iść w parze z rozumem.. Ja może mam za mało tego pierwszego. (Chociaż łzy lecą mi np. po przeczytaniu historyjki o skrzywdzonym piesku.) Więc pozostaje biernie czekać aż miłość spadnie jak grom z nieba? Tylko wtedy może być już za późno na poznanie tej chyba jeszcze większej miłości. Jaką ma matka do swojego dziecka.. "Sasza G" i "Nie ty jedna" dzięki za pocieszenie. Może uda mi się wskrzesić w sobie górę optymizmu. Bo w końcu nie czuję się stworzona do życia "solo". I wiem że pozytywne myślenie czasem może bardzo pomóc :) Dzięki jeszcze raz wszystkim. I może napiszecie jak w Was rodziła się miłość.. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a moze zwyczajnie lekceważmy to,co wciskają nam media,te wzorce miłości nalezy olewać i kochać po swojemu,czy też być przywiazanym to bardziej uczciwie niż egzaltowanie się na wzorce rodem z serialu z tvn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×