Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Katii23

CHOROBA AFEKTYWNA DWUBIEGUNOWA...PISZCIE...

Polecane posty

Gość Meltt
Moja bliska osoba na to chorowała. Jest to przypadłość, która bardzo ciężko zdiagnozować. W naszym przypadku udało się na oddziale psychiatrycznym. Dodatkowo w/w osoba cierpiała na ADHD więc szczególnie trudno było nam wszystkim się do tego odnieść od razu. Bardzo ciężkie życie jest z taką osoba. Ta osoba nie jest zdolna do normalnego życia nawet gdy bierze już leki. Ważne jest dla tej osoby żeby ją wspierać w tym co robi i jakoś ukierunkować nigdy nie wymagać i mówić ze coś robi źle czy wmawiać, ze coś musi. Kontrolować czy bierze leki. Nie godzić sie na odstawienie leków nawet gdy będzie widoczna poprawa - po odstawieniu leków choroba uderza ze zdwojoną siłą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczerze radze daj sobie z nim
jest to choroba NIE WYLECZALNA do konca życia, mozna ja tylko podleczyc a nie wyleczyc, moja mama choruje na ta chorobe.i wiem co pisze. jest czas ze nikt nie powie ze ona jest choroba , ale i czas kiedy jest chora, nikt nie wyobraza sobie jak ciezko jest zyc z taka osoba , osoby chore w fazach nawrotu czesto popelniaja proby samobojcze , sa agresywne w stosunku do bliskich, nic im nie pasuje, sa pelne energi , a nastepnie maja czas apati sennoscii , znudzenia zyciem, osoby takie musza ciagle brac leki regularnie , ale i tak sa fazy nawrotu w przypadku mojej mamy to co 3 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Albo to pisze Ola z Klanu, albo jakieś PROWO ;) Jeśli piszesz na serio to ja ci dobrze radzę - powiedz swojemu partnerowi,że ci przykro,ale cię to przerasta i wiej gdzie pieprz rośnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość desperatka 3344
Ciesze sie, ze trafilam na ten topik. Jestem zona chorego na depresje dwubiegunowa. Wiedzialam o chorobie od poczatku znajomosci, czytalam troche o niej i swiadomie podjelam decyzje o zwiazaniu sie z nim i zalozeniu rodziny. Teraz nie wiem, czy to byl dobry pomysl. Sa chwile piekne, czule, pelne bliskosci, ale sa tez takie o ktorych chcialoby sie zapomniec. Jestem wlasnie w trakcie tego drugiego i naprawde mam ochote odejsc tym razem. Na poczatku znajomosci mowil mi, ze jego przypadek jest w miare lagodny, ze nie jest agresywny i jedyne, z czym bede musiala sie zmierzyc, to ciche dni, kiedy on jest przygnebiony. Okazalo sie to nieprawda. Jest agresywny (nigdy nie uderzyl), jest jak bomba, do ktorej lepiej nie podchodzic. Nie wiadomo, kiedy i jak wybuchnie. Po kilku wspanialych dniach, doslownie z minuty na minute popada w skrajnego dola i lepiej do niego nie podchodzic. Jak probuje nawiazac z nim kontakt, to zwraca sie to przeciwko mnie. Oskarza mnie wtedy o wszystko co popadnie, nakreca sie jakimis szczegolami, szuka pretekstu do klotni, traktuje mnie doslownie jak smiecia. Wszystko kreci sie tylko wokol niego, jego emocji, jego uczuc i jego paranoi!!! Wyobraza sobie wtedy jakies problemy, ktorych nie ma, szuka na sile czegos, zeby mnie zaatakowac. Nie wiem, co dalej z nami bedzie. Jestem zalamana, kolejny raz. Mamy dwojke malych dzieci, jeszcze nie swiadomych tego co sie dzieje. Mam do wyboru, albo rozpad rodziny, albo meczarnie do konca zycia. Najgorsze jest to, ze takie osoby nie sa wogole swiadome tego jak krzywdza swoich bliskich. Tyle sie pisze o ludziach z depresja, a troche zapomina o tych, ktorzy musza ja z nimi dzielic. To straszne nie miec wsparcia w partnerze i odgywac role klowna, ktory jest gupi i z niczego sobie nie zdaje sprawy, albo stac sie niewidzialnym i czekac na lepsze dni. Prosze innych, w podobnej sytuacji o wypowiedzi. Razem latwiej. Dodam tylko, ze maz jest na lekach. Byl pomysl odstawienia, ale boje sie tego bardzo, bo pamietam czasy, kedy staral sie sobie radzic sam (urojenia, manie przesladowcze, duza strata wagi). Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cierpię na tę chorobę i na pewno jest mi ciężko żyć.Mam już trzeciego męża i wciąż nachodzi mnie ochota na zmianę.Gdy jest mi źle,uciekam do innej miejscowości,zostawiając wszystko za sobą.Nie potrafię tak naprawdę kochać.Mam ochotę rozmawiać ze znajomymi i nieznajomymi i wtedy mówię zbyt szybko i zbyt wiele lub zamykam się w domu załamana i smutna uciekając od życia i od ludzi.Raz dopada mnie coś w rodzaju ADHD a raz lenistwo i całkowita niechęć do życia.Nie raz wydaje mi się,że jestem wszechmocna i mam nadprzyrodzone moce aby potem popaść w niemoc.Często dręczyłam rodzinę słuchając zbyt głośnej muzyki,budząc ich w nocy odkurzaniem i gotowaniem obiadu,uważając wszystkich wokół za leniów.Nie raz siedzę w letargu i płaczę aby za chwilę wsiąść na rower i przejechać wiele kilometrów.Często boli mnie głowa i czuję się bezradna.Wydaje mi się,że każdy na ulicy mi się przygląda i wtedy uciekam od ludzi.Razi mnie każda krytyka pod mym adresem .Raz się przejadam , drugim razem nic nie jem.Podejmowałam już próbę samobójczą ale odratowano mnie.Nie życzę nikomu życia z osobą,która cierpi na tę chorobę bo na pewno jest nie sposób z nią wytrzymać.Ostatnio podjęłam intensywne leczenie psychiatryczne ale tabletki znów przestają działać i poproszę lekarza o ich zmianę lub zwiększoną dawkę.Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Bardzo poważna choroba. Post powyżej cenny, bo na ogół uskarżają się ci, którzy mają chorego partnera lub partnerkę. A tu świadectwo chorej osoby. Szkoda, że wątek upadł i nikt nie pisze. Życie z afektywną dwubiegunową jest ciężkie dla obu stron. Chory ma problem z psychiką, bo jest chory, a druga osoba psychicznie wysiada, bo takie są zakręcone relacje w związku. Dziś znowu tracę siły na znoszenie tego wszystkiego. Sporo tego co napisano powyżej widzę u mojego partnera. Znoszę to bo wiem, że jest to choroba, ale czasem jest strasznie, gdy nie wiem co wynika z jego choroby a co z tak zwanej podłości, bo taką odczuwam. Nie dogadujemy się. Ciche dni coraz częściej. Ja patrzę na niego przez pryzmat jego zaburzenia. On, nie wiem, czy ma świadomość tego jak cierpię. Wiele rzeczy zależy od jego samopoczucia czy humoru. Moje potrzeby, żale wyciszam. Tuszuję problem przed rodziną czy znajomymi, aby nie pogarszać zaniedbanych relacji. Sama przeszłam sporo. Nerwicę. Łęki. Depresję. Choroby. Często ze znikomym wsparciem czy zrozumieniem z jego strony. Pracuję nad głową i duszą. Trwam. Coraz częściej mam czarne myśli. Co do życia. Co do małżeństwa. Teraz mam dół i siedzę w nim sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×