Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Smutna optymistka

rozstania po 30 latach

Polecane posty

Mam 30 lat. Dwoje dzieci 9 i 7 lat. od 10 lat tkwię w małżeństwie, które z każdym dniem coraz bardziej mi ciąży. Pracujemy z mężem w jednej firmie, w róznych miejscach, ale w jednej firmie. Przez pierwsze 5 lat małżeństwa zajmowałam sie domem i dziećmi. Juz wtedy pojawiały sie problemy, bo nie miałam nawet z kim porozmawiac a on albo w pracy albo zmęczony po pracy. Po 5 latach takiego zycia znalazłam pracę, niestety w tej samej firmie. Szybko awansowałam na stanoiwsko kierownicze i to bardzo mnie cieszyło. Bo był to mój sukces. Z perpsektywy czasu zauważam, ze od tamtej chwili wiele sie zmieniło w moim małżeństwie. Z racji pracy w jednej firmie nie potrafilismy zostawić spraw słuzbowych w pracy, wszystko przenosiło sie do domu, ja na stanowisku kierowniczym mąż jako pracownik na niższym szczeblu organizacyjnym. Ja na firme patrzyłam z punktu widzenia kierującego mąż od strony pracownika i tu ZAWSZE był konflikt. Ciągłe napięcia, konflikty sprawiły ze dziś juz nie potrafimy normalnie rozmawiać a życie stało sie strasznie męczące. W miedzyczasie poznałam mężczyzne. Z którym z róznych wzgledów nie bede na co dzień, ale pokazał mi jak mozna kochać, rozmawiać, odnosić się do siebie wzajemnie. Ostatnio rozważam złozenie wniosku o separację. Nie dlatego że kocham innego mężczyzne ale dlatego, ze tęksnie za spokojem, za przespanymi nocami, za dniami bez kłotni i wzajemnych oskarżeń. Nie wiem co mam zrobić. Mam dzieci, boje się ze jesli to zrobie to nigdy mi tego nie wybaczą. Boje sie, że przeze mnie będa miały problemy. Męczy mnie to psychicznie. Co ja mam zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie GRACE nie jestes naiwna, po prostu z oczu zaczęły spadać tobie tzw. różowe okulary ... :-D Każda z nas to ma i to przechodzi, patrzymy wtedy na swiat zupełnie inaczej i na naszych wspaniałych, cudownych mężów również, budzimy się ze snu ... jedni wcześniej, drudzy później ... i nie wiem czy to zalezy od danej osoby, czy od siły uczucia ....?????????????????? Może dlatego, że my kobiety kochamy, kochamy mimo wszystko i wierzymy, że on to ten nasz jeden jedyny inny jak wszyscy pozostali, niepowtarzalny, cudowny ... No ale cóż, przecież milośc jest cudowna i co by nie powiedzieć warto kochać i być kochaną /ym :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz co, 42? Widzę między nami podobieństwa. 2006 rok był również dla mnie rokiem niedobrym. Pracę mam również wyczerpującą psychicznie. Kłopoty finansowe też mam, hihihi. A jeśli chodzi o emocje, to..od kiedy, Sisi spadły mi różowe okulary i zaczęłam pracować nad sobą, żeby jakoś żyć i funkcjonować, emocje potrafię tłumić, skrywać. Ale to naprawdę od niedawna to wypracowałam. A ja myślę, 42 że to jest tak troszkę powód do dumy, bo to znaczy, że potrafisz panować nad sobą. I ja się cieszę z tego. Evasion....wybieraj sercem...ja tak bym robiła. Pewnie, że nie wiem, jak wygląda w domu tak naprawdę, ale dla dzieci to jeszcze gorsze, kiedy mama płacze. Dzieci są szczęśliwe, kiedy mama jest szczęśliwa. Pamiętaj, że to Ty jesteś najważniejsza w życiu. Bo jak Tobie będzie dobrze to i dzieciom będzie dobrze. Jak Ty będziesz uśmiechnięta to i dzieci będą się śmiać. A jeśli już coś się dzieje, to nie cofnie się, tylko w miarę upływu lat, będzie się pogłębiać. Ale może warto naprawić...? Sisi...miłość jest cudowna, gdy potrafi przytulić i ukoić a nie ranić, prawda? Napisz coś o sobie.... Aaaa....42! ja w ubiegłym tygodniu też przechodziłam grypę żołądkową...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Grace, dziekuje za dobre słowa. A co do próby naprawienia... Chyba juz nie chce. Przez pierwsze lata małżeństwa żebrałam o czułość ciepło. A mąż jakby tego nie słyszał. Wszystko rozumiem, moze nie miał ochoty troche po dzieciach przytyłam, ogólnie moje ciało nieco sie zmieniło ale nie uważam by był to powód do odtrącenia a tak sie wtedy czułam. Miałam silna nerwicę, kłopoty z sercem. Ja to nazwałam syndrom niechcianej kobiety. Kiedy pewnego dnia poprosiłam, zeby mnie pocałował bo bardzo tego potrzebuje, to usłyszałam zeby mnie całowali inni faceci bo on nie ma ochoty. Wtedy poczułam jakby mnie piorun raził. Od tamtej pory wszystko sie zmieniło. Wziełam sie ostro za siebie. Obiecałam sobie, że pozałuje tych słów. Znalazłam prace, schudłam, i co najwazniejsze nauczyłam sie byc samowystarczalna, role sie odwróciły to on zabiegał o mnie. Ale tamte przykre słowa na zawsze zostały w pamięci. Niedawno skonczyłam 30 lat. Zrobiłam podsumowanie swojego życia i moge je podzielic na dwa okresy. Okres bierny, kiedy byłam w kazdym calu podporzadkowana męzowi i okres aktywny kiedy krok po kroku odkrywałam smak zycia i samą siebie. Zdecydowanie ten drugi okres bardzoej mi się podoba. Jestem pewna siebie, odważna tylko nie bardzo moge sobie poradzić z sytuacją w domu. Kiedy wracam po pracy wszystko się zaczyna. Jakies docinki, złośliwe uwagi to mnie zbija z tropu i znów sie czuje jak kiedyś. Zakompleksiona i zahukana. Mam wrażenie jakby toczyła się pomiędzy nami walka kto jest silniejszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Evasion...ja wiem tylko jedno...jeśli NIE JEST SIĘ SOBĄ w związku, to trzeba z niego uciekać! Wiem o tym sama a...jakoś tego nie robię. Dojrzewam widocznie dopiero, u Ciebie pojawia się \"koszmarek w domu\" dużo wcześniej niż u mnie. Współczuję Ci bardzo, wiem co to znaczy tak żyć. Ich nic nie zmieni. A my tylko ciągle będziemy płakać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uciekanie, ciągłe uciekanie... Nie uważam tego za najlepszy sposób. Z problemami trzeba się zmierzać, rozwiazywać je, naprawiać to, co się popsuło, zmieniać, udoskonalać. Ucieczka to ostateczność, zaś problemy to codzienność. Znam osoby, które z uciekania przed problemami uczyniły sobie codzienność, sposób na życie. I wiecznie przed wszystkim, i co najgorsze, przed samą soba, uciekają. Uciekają też przed ciepłem, życzliwością, miłością bliskiej osoby...Uciekają w nieszczęśliwość i cierpienie... Nie podoba mi się ten pomysł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paluszku....witaj.. jak ja się z Tobą nie zgadzam... Piszę tylko o sobie teraz, nie o wszystkich kobietach. Napisałeś: \"Uciekają też przed ciepłem, życzliwością, miłością bliskiej osoby...Uciekają w nieszczęśliwość i cierpienie...\" Boże Ty mój...gdybym to ja miała choć odrobinę tego ciepła i życzliwości....nie mam tego Paluszku, a pragnę. Mam w sobie tak potężne pokłady miłości, ciepła...i nie ma to ujścia. Mąż, postępując jak postępuje, odtrąca uczucie. I wiesz, na kogo przelewam tę swoją serdecznośść i ciepło? Na swoją piesię. Paranoja, prawda? A czy wiesz, że wzruszyłeś mnie Paluszku, kiedy Was czytałam? Napisałeś o swoich dwóch tęsknotach....dwóch marzeniach....dwóch pragnieniach. I to właśnie mogę też napisać o sobie. Ja nie uciekam przed miłością..ja chcę tej miłości. A nieszczęśliwość i cierpienie, jak napisałeś...mam na codzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_jak_ty
mam 41 lat, prawie tyle ile autorka tematu. jestem sama. z wyboru. (ale bywa, że mam wątpliwości co do tego mojego wyboru.czasem w trudnych chwilach myślę: "cholera, moze lepiej być jednak w najbardziej bylejakim związku niż sama?" ale jak was przeczytałam, to jakby moje wątpliwości się zmniejszyły. Dziękuję. I na koniec mam jedno do powiedzenia: czy same czy w nieudanym związku (jeszcze) - warto iśc swoją drogą. Nie przekreślac siebie. Nie żyć tylko dla dziecka. Nie ratować związku. Postawić na SOBIE. Mam w końcu jedno niepowtarzalne życie. Mam dopiero 41 lat, nigdy już nie będę młodsza. Pół życia za mną, to fakt. Ale pół - przede mną. Niczego nie marnować i nie przekreślać siebie z powodu, że nie mam 20-paru lat, że nie mam związku, że przez ostatnie kilka lat podupadałam i olewałam siebie. Wspierajmy się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, Paluszku...ja właśnie chcę uciec od nieszczęścia i łez a wpaść...w ramiona... dobrej istoty ludzkiej...w ramiona ciepłego uczucia. Tylko to trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paluszku...niezbyt jasno napisałam. Nie jest trudno znaleźć dobrego, ciepłego człowieka. Istnieją tacy. Trudno jest...odejść po 20 latach🌼!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takich fajnych ludzi tu spotkałam i...ledwie tu weszłam...ledwie Was poznałam...topik umarł...szkoda! Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość windaaaaa elektryczna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jeszcze raz podniosę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GRACE u ciebie to nie jest prosta sprawa, bez pomocy psychologa sobie nie poradzicie, az nie do wiary, że tyle lat wytrzymałaś tak żyć, to straszne, pozdrawiam :-D 🌼 PS Jeżeli chodzi o mnie to mam rodzinę, pracę, którą kocham , żyje nam się dobrze, nie narzekam :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość windaaaaa elektryczna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak lub nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna optymistka
Hej kochani wrócilam właśnie znad morza.Zajrzałam na mój topik i coś cienko. Grace pisz ,to naprawdę dobrze robi.Nawet jeżeli nie będziemy Ci w stanie doradzic coś sensownego to samo pisanie ma działanie terepeutyczne.Pozwala uporządkować myśli i emocje.Buźka. (a ja chyba jednak zimą wole góry choć nie powiem było fajnie)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Optymistko .....
a co u ciebie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna optymistka
Chwilowo pass.Czekam na rozwój wypadków .14 luty juz tuż, tuż (nawet do rymu mi wyszło ).Nie wiem wprawdzie czy z lekka się nie zacięłam.Piszę tak enigmatycznie bo sama już nie wiem czego chcę.Trzymajcie kciuki za mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna optymistka
Beato -kobieto po. Napisałaś 29.01 że czemu od dwóch lat jestes sama? Powiedz czy wychodzisz na zewnątrz siebie ,do ludzi ,czy jesteś juz gotowa na jakis inny związek ,czy podświadomie nie czekasz na JEGO powrót? Interesuje mnie to też ze względu na mnie samą.Chyba jestem do Ciebie podobna w odczuciach .Chciałabym w jakis sposób przygotować sie na to co mnie bedzie czekać po rozstaniu. Ja wiem ,że każdy z nas jest inny i inaczej przeżywa swoje emocje ale pewne prawidłowości pozostają. Jeśli chodzi o Ciebie to myślę ,że jeszcze nie dojrzałaś do nowego. Piszcie do mnie .Potrzebuję wsparcia .To cholernie trudne zmieniać swoje życie w wieku 54 lat.Ale możliwe.(Trochę mój wrodzony optymizm opadł-ale ja sie podniosę!)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna optymistka
Hej Czterdzieści dwa. Wiesz on jest taki smutny ,ze aż mi go żal.Myślę ,że trzeba to skończyć tak czy inaczej bo to nas zniszczy. Napisz mi co uwazasz ,że on myśli ( w oparciu o własne odczucia -choć to nie koniecznie musi być prawdą) Takie niedomówienie dla mnie jest gorsze od wiedzy. Myślę ,że jeżeli on nie potrafi cieszyć sie tym co ma ,jeżeli nie potrafi mnie docenić to nie warto tego ciągnąć.Ja nie czuję się namiastką szczęścia z kimś innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna optymistka
czterdzieści dwa wejdź na pocztę.Dziękuje za szczerość.Odpisałam na Twój e-mail.Buźka.To dziwne ale zamiast mnie zdołować to co napisałaś mnie podniosło.Ja chyba jestem lekko kopnięta.Moja terapeutka mówi ,ze nie mieszczę sie w żadnych schematach.Nawet mi to pochlebia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna optymistka
czterdzieści dwa ten e-mail doszedł. Chyba,ze napisałas kolejnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co by nie powiedziec to ......... najlepszym lekarzem jest czas Czas leczy rany i wiem, że to dla ciebie pusty frazes, ale to prawda Nie ma lekarstwa innego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutna optymistka
do wl a ile go potrzeba po 30 latach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jednych zdrada zegnie jak kij bambusowy - wtedy po jakims czasie zaczna się prostować. Innych zdrada złamie i ......................(tak pewnie jest u ciebie, nie dziwię się, bo to kawał waszego wspólnego zycia i ...) na to pomaga czas, złamana dusza musi się zrosnąć, tak samo jak zrastają się połamane kości ... Wtedy trzeba to przeczekać, pozwolic czasowi pokryć to patyną ... PS Myslę, że niezależnie od tego co będzie tak czy tak....... właśnie potrzebujesz czasu Podziwiam ciebie, że mimo wszystko skoczyłaś jakby \" głową w dół\" i chcesz zaryzykować, zacząć jakby od nowa mimo, że pewnie jakaś część ciebie woła \"uciekaj\", pozdrawiam zycze szczęścia bo na pewno na nie zasługujesz 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×