Od miłości po...?

Miałem do niedawna przyjaciółkę z którą w wakacje bardzo sie przyjaźniłem. Zakochałem się w niej i jej to wyznalem aczkolwiek bylo to uczucie nieodwzajemnione. Nie wziela tego jakos do siebie, dalej sie przyjaźnilismy. Widywalismy sie codziennie gadalismy ze soba w szkole potem na gg, esy. Od jakiegos momentu ona zaczela coraz rzadziej sie kontaktowac, potem tylko ja od czasu do czasu sie odezwalem az w koncu przestalismy sie do siebie wogóle odzywac. Mijaly sobie tygodnie niby sie widywalismy, ale potem gdy probowalem sie z nią skontaktować nie odzywala sie. Kiedys do niej poszedlem spytac o co chodzi i czemu sie nie odzywa co u niej slychac ale zbyła mnie tekstem że "miała swoje powody" i wyprosila mówiąc ze pogadamy kiedy indziej- odparłem że juz na pewno nie i wyszedlem. Pousuwalem totalnie wszystko- archiwum, jej numery tel., esy, zaczelem udawać ze jej nie widzę gdy sie mijamy. Nie wiem co jest, ale czuje do tej osoby jakąś straszną niechęć i jej widok mnie denerwuje wręcz psuje mi humor. No i jestem zmuszony widywac ją codziennie:/ Fajnie, nie?