Gość xaniax28 Napisano Kwiecień 4, 2012 Mój tata nie miał w zeszłym tygodniu chemii, bo wyszły mu złe wyniki krwi. Lekarka powiedziała, że to dlatego, że brał ketonal i nic osłonowego. Dała mu jakąś osłonę i cały zeszły tydzień siedział w domu i ją brał. W ten poniedziałek pojechał znów do szpitala, wyniki krwi wyszły już dobre. Wczoraj miał pierwszy wlew i w pewnym momencie strasznie spadło mu ciśnienie (50 i coś tam - dokładnie nie wiem). Dziś miał to samo, okazało się, że to jakaś reakcja uczuleniowa, dali mu jakieś lekarstwa i wszystko poszło ok, tata czuje się dobrze. Jutro trzeci, największy wlew - żeby tylko wszystko było dobrze. Ja w maju wychodzę za mąż, planuję wesele... :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 4, 2012 Do ania28. Kochana, wspieraj cały czas tatę. Bądź przy nim, rozmawiaj o weselu, o tym że musi Cie do ołtarza odprowadzić.. Musi czuć, że jest Wam wszystkim bardzo potrzebny.. Ja już niestety nie będę miała mamy na swoim ślubie.. Wchodzę w dorosłe życie bez niej.. :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Pączek1 0 Napisano Kwiecień 4, 2012 Witam Dziś byliśmy w Bystrej na pierwszej chemii. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość angela67 Napisano Kwiecień 4, 2012 witam wszystkich... tydz temu pochowalam wujka ktory zmarl na to dziadostwo...:( chorobe wykryto u niego we wrzesniu wybral 8 chemi. zrobili mu w styczniu badania i okazalo sie ze guz sie zmniejszyl i pani doktor zrobila mu dwa tyg przerwy i chciala podac jeszcze 4 chemie po ktorych mial miec operacje... nie stety wybral tylko jedna:( schudl do 45 kg nie jadl nic przez 4-6 tyg organizm mu sie zapadl:(((mial przezuty wszedzie do krwi kosci do mozgu... przez ostatnie dwa tyg nie mowil nie poznawal ludzi:(((ja mieszkam we Francjii widzialam sie z nim w grudniu na swieta ale teraz jak pojechalam na pogrzeb to nie dopoznania nawet sprowadzilismy mu krople Beres z wegier ale nie stety:(( moze jak bysmy wiedzieli o nich wczesniej to moze by pomoglo.... z rakiem nikt nie wygra on jest silniejszy od wszystkiego... w sercu jest tylko pustka i ogromny bol... ja w wieku 9 lat stracilam mama i tez na raka... jest tyle geniuszy ale zeby ktos wynalazl lekarstwo na to to nie ma nikogo;(trzymajcie sie chociaz jest cholernie ciezko... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 4, 2012 Pączku, napisz jak po chemii. Jak reaguje organizm. Pozdrawiam:* Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 4, 2012 Angela, Kochana jestem z Tobą. :( :* Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość xaniax28 Napisano Kwiecień 4, 2012 Mój tata po pierwszej chemii, poza tym, że bolały go mięśnie ze zwględu na to, że nie brał osłony czuł się bardzo dobrze, miał super apetyt i bardzo dużo jadł... Dużo jadł też pewnie ze względu na to, że jak tylko wykryli mu raka rzucił palenie... Ciekawe jak będzie teraz, po drugiej chemii... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 4, 2012 Póki je to bardzo dobrze. Kiedy nie będzie chciał jeść po chemii zaproponuj mu odżywke ensure. Moja mama gdy nie mogła patrzeć na jedzenie po chemii, piła to. Pomagało organizmowi walczyć z ta cholera. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość angela67 Napisano Kwiecień 4, 2012 na apetyt przy chemioterapi sa dobre NUTRADRINKI W APTECE Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 4, 2012 To też. Ale mojej mamie akurat tamto lepiej podchodziło. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B. Napisano Kwiecień 5, 2012 Zaglądam tu od ponad roku, za kilka dni Święta... kolejne Święta bez mamy. Boli to strasznie, psychika wysiada po codziennym myśleniu, wspomnieniach. Pozdrawiam tych co walczą z tą chorobą i życzę im dużo wytrwałości i pogody ducha Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gochi Napisano Kwiecień 5, 2012 23 minie 7 miesiecy od smierci taty a ja mialam nadzieje ze z miesiaca na miesiac bedzie lepiej ale niestety jest coraz gorzej tesknie coraz bardziej jeszcze te swieta szok...mimo wszystko zycze wam wszystkim wesolych swiat a najbardziej zdrowia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gochi Napisano Kwiecień 5, 2012 23 minie 7 miesiecy od smierci taty a ja mialam nadzieje ze z miesiaca na miesiac bedzie lepiej ale niestety jest coraz gorzej tesknie coraz bardziej jeszcze te swieta szok...mimo wszystko zycze wam wszystkim wesolych swiat a najbardziej zdrowia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość angela67 Napisano Kwiecień 5, 2012 no nie stety jest ciezko... u nas dzisiaj dwa tyg jak wujka z nami nie ma:( byl dla mnie jak prawdziwy ojciec... taki dobry... wspanialy... jak przezyc te swieta? nie wiem... zostawil zone i dwojke dzieci (blizniaki16 lat)i co najgorsze zmarl w domu u dzieci w pokoju... jak oni maja te swieta spedzic ... nie mam pojecia nie miesci mi sie w glowie jakie to zycie jest niesprawiedliwe...:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 5, 2012 To będą Nasze pierwsze święta bez mamy.. Mój Boże, nie wyobrażam sobie tego. Dziś mijają 3tyg. Od pogrzebu.. :( pusto, głucho.. Nijak.. :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B. Napisano Kwiecień 5, 2012 Mama zmarła w zeszłym roku 5 dni przed Świętami Wielkanocnymi... Dzień przed śmiercią ustalaliśmy potrawy, które zrobimy, placki jakie upieczemy. Zrobiliśmy to co chciała, aby było na światecznym stole. Każde kolejne Święta niosą ze sobą ból, smutek i żal, nigdy już nie będzie jak kiedyś. To prawda, u mnie też z każdym dniem coraz gorzej. Minie rok, a nie potrafię sobie z tym poradzić. Bardzo za nią tęsknię i modlę się aby Jej dusza zaznała spokoju. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 5, 2012 Powiedzcie mi Kochana, czy śniły się Wam Wasze Mamy, Ojcowie, Bliscy? Snila mi się moja mama, mówiła że wszystko jest w porządku, dobrze.. I tylko nie może się denerwować.. I koniec snu.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość agata 83 Napisano Kwiecień 5, 2012 witam, szukam dobrego onkologa z wrocławia, u mojej cioci wykryto guza płuca wielkości 8 cm , mamy skierowanie do szpitala na grabiszyńską, ordynatorem jest tam prof renata jankowska czy ktoś z was się u niej leczył??? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Paulinaaaa80 Napisano Kwiecień 5, 2012 kilka miesięcy temu moja córeczka zachorowała na nowotwór-guz mózgu, był to dla mnie wielki cios kiedy pomyślałam, że mogłabym ją stracić.. stracić największy skarb w moim życiu.. Jeździłam z nią do najlepszych lekarzy i klinik, potrafiłam pojechać na drugi koniec polski ponieważ miałam w sobie iskierkę nadziei, że uda mi się ją uratować... Lekarze skazali ją na chemioterapię która nie pomagała a wręcz przeciwnie-przez nią stan mojej córeczki był coraz gorszy, Lekarze nie dawali już szans, mówili że dają jej góra 3 miesiące życia. Mój świat mi się wtedy zawalił... Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogę ją stracić.. byłabym w stanie sprzedać WSZYSTKO co mam gdyby to miało uratować jej życie.. nikt kto nie ma dziecka nie zrozumie co wtedy czułam... Nie mogłam się poddać, musiałam być twarda i uśmiechać się do niej nie pokazując że jest źle.. Pewnego dnia natrafiłam w internecie na stronęwww.pg.home.pl , pomyślałam "kolejni oszuści" jakich w sieci jest na pęczki, ale coś mnie tknęło aby jednak spróbować. Przestudiowałam każde zdanie zawarte na stronie i postanowiłam napisać do nich e-maila. Na początku byłam nie pewna lecz musiałam chwytać każdej opcji ratunku dla mojej córeczki. Nie wierzyłam jednak, że istnieje coś takiego jak "leczenie na odległość" lecz teraz choć jest to dla mnie niewyobrażalnie cenny dar wiem, że WSZYSTKO jest możliwe. Wysłałam im wyniki badań, po uzgodnieniu i długich rozmowach telefonicznych gdzie mogłam zadzwonić do nich o każdej porze dnia i nocy, wspierali mnie na duchu i dawali nadzieję, nadzieję na lepsze jutro podjęli się wykonania zabiegu, choć w zależności od diagnozy takie zabiegi muszą być powtarzane nawet 3 razy. Już po tygodniu zauważyłam, że stan mojej córeczki się poprawia.. to może brzmi niewiarygodnie ale sama nie mogłam w to uwierzyć.. Dziś moja córeczka ma 12 lat, jest pięknym, uśmiechniętym i zdrowym dzieckiem!!!!!! Jestem najszczęśliwsza na świecie. Dziękuję bogu każdego dnia za to, że natrafiłam na Pana Jarka i Zbyszka, to niesamowici ludzie.. Cena takiego zabiegu kosztuje 25 000 PLN, jednak można się z nimi umówić na 2 raty.. Wierzę, że taka suma jest dla niektórych niewyobrażalnie wysoka ale życie jest bezcenne.. Macie GWARANTOWANY efekt .... Z Całego serca polecam, aby wejść na tą stronę i skontaktować się z nimi jeśli macie kogoś chorego w rodzinie, kogoś komu lekarze nie dają już szans, jeśli nie macie takiej kwoty oni was nie skreślą.. spróbujcie, życie ludzkie to największy dar od boga, bezcenny. Pozdrawiam, Paulina www.pg.home.pl Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 6, 2012 Kliniki we wrocławiu niestety nie znam. Moja mama leczyła się w łodzi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B. Napisano Kwiecień 6, 2012 Adkaaaa śni mi sie mama, są to zwykłe codzienne prozaiczne sytuacje, gdzie nie ma mowy o chorobie, ale i też miałam takie sny, że mama była zdrowa a tato był chory i leżał. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 6, 2012 Ta paulina jakaś podejrzana się wydaje.. Mi też zwykle, codzienne sytuacje.. Czas nie leczy ran.. Przyzwyczaja tylko do bólu.. :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B. Napisano Kwiecień 6, 2012 Adkaa czas rozdrapuje rany każdego dnia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Pączek1 0 Napisano Kwiecień 6, 2012 Proszę kliknąć Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Pączek1 0 Napisano Kwiecień 6, 2012 [url=http://pl.20dollars2surf.com/?ref=560522]http://pic.20dollars2surf.com/ban_pl_72890_560522.gif Nie bierz życia na serio. I tak nie wyjdziesz z niego żywy:D:D:D http://srv35.odsiebie.com/bUs1OjZoOXoyfl80MRwuaGlBLjs5by58Nnw3NTNOYTo5Qg==/UHoGCwYADxcFTg0AGClSWkcqXVhUUFdFFEwGBhUtW1xiSDY7NDgxKw==/diabeek%20003.gif Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Kamilas1234 Napisano Kwiecień 6, 2012 Kilka tygodni temu moja mama rzuciła palenie. Skarżyła się na duszności, więc poszła na rentgen płuc. Tam były widoczne małe guzki w jednym płucu, prawym, więc skierowali ją na dokładniejsze badania do szpitala w Warszawie na Płockiej (podobno jeden z lepszych w Polsce ośrodków od chorób płuc). Od początku podejrzewali nowotwór. Robili różne badania i wczoraj walnęli diagnozę - rak. Nie można operować, bo jest umiejscowiony blisko aorty i ze względu na kształt. Radioterapia też nie wchodzi w grę, ale nie powiedzieli czemu, zostaje tylko chemia. Podejrzewali przerzuty do serca, ale echo serca na całe szczęście wykazało, że serce jest zdrowe. Wczoraj zrobili jej też bronchoskopię i czekamy teraz na wynik. Od wyniku echa serca było uzależnione, czy mama wróci na święta do domu - dziś wróciła, ale we wtorek wraca tam. Na razie nie wiemy, jaki to typ nowotworu, jaka wielkość, stadium, jaka będzie chemia - pewnie po wynikach bronchoskopii dadzą nam jakiś opis tego paskudztwa, rozważamy też konsultację w jakimś innym szpitalu. Lekarz prowadzący był zaskoczony kondycją mamy, po powrocie do domu mama nie może usiedzieć w miejscu, ciągle biega po schodach na pierwsze piętro w górę i w dół, sprząta, pierze, gotuje i nie widać po niej zmęczenia. Oddycha normalnie. Ma 60 lat. Oczywiście jej pomagamy, ale to jest taka osoba, która ciągle musi coś robić, zawsze taka była. Mama czuje się świetnie, duszności zniknęły, kaszlu prawie nie ma (średnio dwa krótkie kaszlnięcia na godzinę, ale niedawno rzuciła palenie). Narzeka na ból prawej ręki, promieniujący do szczęki (czytałem, że to objaw ucisku guza na nerwy), ale bierze Ketonal i ból znika. Największy problem jest z dziadkami - rok temu ich syn, brat mamy zmarł też na raka płuca. Z tym, że jego przypadek był inny - był spawaczem i ciągle wdychał rakotwórcze substancje, był byłym alkoholikiem, który wyszedł z nałogu, ale do samej śmierci był też nałogowym palaczem, palił znacznie dłużej, więcej i mocniejsze papierosy, niż mama (mama paliła takie cienkie lighty, czy jak to się nazywa). Wujek od dawna miał duszności, krótki oddech i bardzo ciężki kaszel, szybko się męczył. Niestety nie przeżył operacji. Dziadkowie ledwie się pozbierali po tej tragedii i na razie nie wiedzą o chorobie mamy - myślą, że to sprawy ginekologiczne, myślą też, że chodzi o inny szpital. Boimy się im powiedzieć, oboje są grubo po 80-tce. Ciężko jest też z tatą - ma trudny charakter i jest niespotykanym wręcz pesymistą. Kiedy lekarze dopiero podejrzewali nowotwór, on już był pewien i planował, co zrobić z domem po śmierci mamy. Kiedy podejrzewali przerzuty na serce (które, jak pisałem, zostały wykluczone), on już wszystkim nagadał, że na są potwierdzone przerzuty na organy wewnętrzne. Rozmawiał z lekarzem i tata mówi, że radioterapii nie będzie z powodu rozmiarów guza - według niego 7 na 5 cm, z tym że nie bardzo mu wierzymy, bo on zawsze wszystko przeinacza i wyolbrzymia. Jak ktoś mu powie 3, to on to przeinacza na 30. Czekamy na szczegółowy opis po wynikach bronchoskopii. Mama jest pełna humoru i energii, wczoraj po tej diagnozie się podłamała, ale dzisiaj energia wróciła. Nie ma problemów z oddechem, trochę boi się chemii, ale wszyscy (oprócz taty, który zawsze zakłada najgorszy scenariusz) mamy nadzieję, że to nic strasznego. Bardzo nas zaniepokoiło, że nie będzie operacji i radioterapii, a jedynie chemia, ale będziemy walczyć. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa Napisano Kwiecień 6, 2012 Monika Żebyś wiedziała.. :( powiedz mi Kochana ile masz lat? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Ircia 1 Napisano Kwiecień 6, 2012 Paulina Twoja wypowiedz jest dla mnie nieprawdziwa i zalatuje mi powiązaniem ze stroną , którą podajesz. Instytut na Płockiej jest dla mnie b. dobry . W nim leczył sie mój tata , a potem dostał skierowanie od nich na Ursynow. Po brachyterapi kiepsko sie czuje , jest do tego cholernie nerwowy. Kochani wytłumaczcie mi czemu chory nie kwalifikuje się na radioterapię a na chemię tak . Zawsze myślałam , ze chemia jest mocniejsza od naświetlan i dlatego tłumaczyłam sobie , ze tata na chemię jest za słaby ze względu na wiek i inne choroby a na naświetlania się zakwalifikował. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Max Zander vel Klaun 20 Napisano Kwiecień 6, 2012 "Kamilas1234 Kilka tygodni temu moja mama rzuciła palenie. Skarżyła się na duszności, więc poszła na rentgen płuc. Tam były widoczne małe guzki w jednym płucu, prawym, więc skierowali ją na dokładniejsze badania do szpitala w Warszawie na Płockiej (podobno jeden z lepszych w Polsce ośrodków od chorób płuc). Od początku podejrzewali nowotwór. Robili różne badania i wczoraj walnęli diagnozę - rak. Nie można operować, bo jest umiejscowiony blisko aorty i ze względu na kształt. Radioterapia też nie wchodzi w grę, ale nie powiedzieli czemu, zostaje tylko chemia. Podejrzewali przerzuty do serca, ale echo serca na całe szczęście wykazało, że serce jest zdrowe. Wczoraj zrobili jej też bronchoskopię i czekamy teraz na wynik. Od wyniku echa serca było uzależnione, czy mama wróci na święta do domu - dziś wróciła, ale we wtorek wraca tam. Na razie nie wiemy, jaki to typ nowotworu, jaka wielkość, stadium, jaka będzie chemia - pewnie po wynikach bronchoskopii dadzą nam jakiś opis tego paskudztwa, rozważamy też konsultację w jakimś innym szpitalu. Lekarz prowadzący był zaskoczony kondycją mamy, po powrocie do domu mama nie może usiedzieć w miejscu, ciągle biega po schodach na pierwsze piętro w górę i w dół, sprząta, pierze, gotuje i nie widać po niej zmęczenia. Oddycha normalnie. Ma 60 lat. Oczywiście jej pomagamy, ale to jest taka osoba, która ciągle musi coś robić, zawsze taka była. Mama czuje się świetnie, duszności zniknęły, kaszlu prawie nie ma (średnio dwa krótkie kaszlnięcia na godzinę, ale niedawno rzuciła palenie). Narzeka na ból prawej ręki, promieniujący do szczęki (czytałem, że to objaw ucisku guza na nerwy), ale bierze Ketonal i ból znika. Największy problem jest z dziadkami - rok temu ich syn, brat mamy zmarł też na raka płuca. Z tym, że jego przypadek był inny - był spawaczem i ciągle wdychał rakotwórcze substancje, był byłym alkoholikiem, który wyszedł z nałogu, ale do samej śmierci był też nałogowym palaczem, palił znacznie dłużej, więcej i mocniejsze papierosy, niż mama (mama paliła takie cienkie lighty, czy jak to się nazywa). Wujek od dawna miał duszności, krótki oddech i bardzo ciężki kaszel, szybko się męczył. Niestety nie przeżył operacji. Dziadkowie ledwie się pozbierali po tej tragedii i na razie nie wiedzą o chorobie mamy - myślą, że to sprawy ginekologiczne, myślą też, że chodzi o inny szpital. Boimy się im powiedzieć, oboje są grubo po 80-tce. Ciężko jest też z tatą - ma trudny charakter i jest niespotykanym wręcz pesymistą. Kiedy lekarze dopiero podejrzewali nowotwór, on już był pewien i planował, co zrobić z domem po śmierci mamy. Kiedy podejrzewali przerzuty na serce (które, jak pisałem, zostały wykluczone), on już wszystkim nagadał, że na są potwierdzone przerzuty na organy wewnętrzne. Rozmawiał z lekarzem i tata mówi, że radioterapii nie będzie z powodu rozmiarów guza - według niego 7 na 5 cm, z tym że nie bardzo mu wierzymy, bo on zawsze wszystko przeinacza i wyolbrzymia. Jak ktoś mu powie 3, to on to przeinacza na 30. Czekamy na szczegółowy opis po wynikach bronchoskopii. Mama jest pełna humoru i energii, wczoraj po tej diagnozie się podłamała, ale dzisiaj energia wróciła. Nie ma problemów z oddechem, trochę boi się chemii, ale wszyscy (oprócz taty, który zawsze zakłada najgorszy scenariusz) mamy nadzieję, że to nic strasznego. Bardzo nas zaniepokoiło, że nie będzie operacji i radioterapii, a jedynie chemia, ale będziemy walczyć." Bo to zasłużona kara:P.Ale jak będziesz błagać o litość to podam kilka metod na nowotwory.I jeszcze zapewniam że metody oficjalne nie są zdrowe:P.Gdzieś tak zdrowe jak palenie tytoniu a może nawet mniej:P. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Max Zander vel Klaun 20 Napisano Kwiecień 6, 2012 " [zgłoś do usunięcia] Paulinaaaa80 kilka miesięcy temu moja córeczka zachorowała na nowotwór-guz mózgu, był to dla mnie wielki cios kiedy pomyślałam, że mogłabym ją stracić.. stracić największy skarb w moim życiu.. Jeździłam z nią do najlepszych lekarzy i klinik, potrafiłam pojechać na drugi koniec polski ponieważ miałam w sobie iskierkę nadziei, że uda mi się ją uratować... Lekarze skazali ją na chemioterapię która nie pomagała a wręcz przeciwnie-przez nią stan mojej córeczki był coraz gorszy, Lekarze nie dawali już szans, mówili że dają jej góra 3 miesiące życia. Mój świat mi się wtedy zawalił... Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogę ją stracić.. byłabym w stanie sprzedać WSZYSTKO co mam gdyby to miało uratować jej życie.. nikt kto nie ma dziecka nie zrozumie co wtedy czułam... Nie mogłam się poddać, musiałam być twarda i uśmiechać się do niej nie pokazując że jest źle.. Pewnego dnia natrafiłam w internecie na stronęwww.pg.home.pl , pomyślałam "kolejni oszuści" jakich w sieci jest na pęczki, ale coś mnie tknęło aby jednak spróbować. Przestudiowałam każde zdanie zawarte na stronie i postanowiłam napisać do nich e-maila. Na początku byłam nie pewna lecz musiałam chwytać każdej opcji ratunku dla mojej córeczki. Nie wierzyłam jednak, że istnieje coś takiego jak "leczenie na odległość" lecz teraz choć jest to dla mnie niewyobrażalnie cenny dar wiem, że WSZYSTKO jest możliwe. Wysłałam im wyniki badań, po uzgodnieniu i długich rozmowach telefonicznych gdzie mogłam zadzwonić do nich o każdej porze dnia i nocy, wspierali mnie na duchu i dawali nadzieję, nadzieję na lepsze jutro podjęli się wykonania zabiegu, choć w zależności od diagnozy takie zabiegi muszą być powtarzane nawet 3 razy. Już po tygodniu zauważyłam, że stan mojej córeczki się poprawia.. to może brzmi niewiarygodnie ale sama nie mogłam w to uwierzyć.. Dziś moja córeczka ma 12 lat, jest pięknym, uśmiechniętym i zdrowym dzieckiem!!!!!! Jestem najszczęśliwsza na świecie. Dziękuję bogu każdego dnia za to, że natrafiłam na Pana Jarka i Zbyszka, to niesamowici ludzie.. Cena takiego zabiegu kosztuje 25 000 PLN, jednak można się z nimi umówić na 2 raty.. Wierzę, że taka suma jest dla niektórych niewyobrażalnie wysoka ale życie jest bezcenne.. Macie GWARANTOWANY efekt .... Z Całego serca polecam, aby wejść na tą stronę i skontaktować się z nimi jeśli macie kogoś chorego w rodzinie, kogoś komu lekarze nie dają już szans, jeśli nie macie takiej kwoty oni was nie skreślą.. spróbujcie, życie ludzkie to największy dar od boga, bezcenny. Pozdrawiam, Paulinawww.pg.home.pl" Ale drożyzna:P.Za tyle mogę zaproponować kilkanaście kuracji które znam i tylko 1 jest w porównywalnej cenie do tego:P.1 i do tego potwierdzona przeze mnie metoda na nowotwory jest w cenie otake bonifikata 100%:D. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach