jestem deską przegrałam zycie 0 Napisano Marzec 29, 2007 Pisałam już kiedyś o moim chłopaku, którego kocham nad życie i który na nic mi nie pozwala (łącznie z gg, pb, wychodzeniem po ciemku itp, itd) , zamyka w klatce, bo taki jest i zmienić sie nie potrafi choćby nie wiem jak bardzo chciał, bo tak naprawdę ludzie się nie zmieniają... chciałabym go nie kochać... a świata poza nim nie widzę, mimo tego jak mnie rani. Dlaczego to jest tak trudne? :( Nieświadomie niszczy mnie od wewnątrz i siebie samego też. Gdy coś co robie nie jest po jego myśli, każe mi wybierać pomiędzy tym a nim , gdy sie opieram mówi \"bardziej zależy Ci na tym gównie niż na mnie, i taka Ty jesteś\" przed chwilą gdy rozmawialiśmy na ten temat powiedziałam że to, że ma do mnie pretensje że wchodzę na gg jest za dużą przesadą i każdy mu to powie, bo to jest chore... a on na to, że pech bo taki już jest i się nigdy nie zmieni i że po 2 latach naszego związku powinnam to zrozumieć i jeśli się dowie że weszłam (nie ma neta) to zrobi mi szopke i dowie sie na czym mi naprawdę zalezy ;/;/ ... mówi że się stara że próbóje ale mu nie wychodzi i nie potrafi być inny... i że ja nie dorosłam że jestem dziecinna bo tego nie rozumiem i że gdybym była dojrzalsza to on by mi wystarczył a nie moje dyskoteki koleżanki itp .... ;/ tak bardzo chciałabym żeby mi na nim przestało zależeć... a nie przestaje i to w ogóle, z drugiej strony gdy pomyśle, że miałabym go nie chcieć to łzy napływają mi do oczu..:(:(:( Czuję się jak bym siedziała w jakimś bagnie... może gdybym poznała takiego idealnego dla mnie faceta... to by mi przeszło ? Teraz trudno dobie to wyobrazić, że miałabym go nie kochać, wydaje mi się to niemożliwe, najgorsze jest to że gdzie nie spojrzę, tam wszystko mi się z nim kojarzy, czego bym nie robiła, zawsze o nim myśle... i tak od 2 lat... nigdzie w pobliżu nei ma fajnych kolesi, nikt mi się nie podoba z tych których znam... i nikt mnie nie pociąga w najmniejszym stopniu :(:(:( moje życie to porażka... dlaczego nikt nie umie pomóc... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
zzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz 0 Napisano Marzec 29, 2007 Idź do psychologa,koniecznie,natychmiast.On pomoże Ci zerwać ten toksyczny zwiazek,im szybciej tym lepiej dla Ciebie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wiem co czujesz Napisano Marzec 29, 2007 moj zwiazek tez kiedys byl toksyczny, ale nie az tak. postawilam mu ultimatu i sie zmienil, naprawde!! teraz wychodze normalnie, on to rozumie, mam kumpli, kolezanki, zainteresowania, zakupy z kolezanka. on poprostu nie byl az tak hardcorowo zaborczy. teraz ja potrafie jasno powiedziec czego chce. nie wiem co ci doradzic, bo u ciebie jest gorzej. ale wiem jedno, nie daj sie zmienic!! ja ciezko to przezylam i czasem do mnie wraca ten stres. badz soba, on musi umiec cie uszanowac i tolerowac, bo zniszczy ci zycie!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
jestem deską przegrałam zycie 0 Napisano Marzec 29, 2007 jakie ultimatum?? jeśli ja mówie, że albo przestanie mnie traktować jak psa to nie bedziemy razem... on na to że mam z nim zerwać jesli mi nie odpowiada, chociaż kocha mnie tak że ma obsesje... chyba nie mysli że jestem do tego zdolna... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
jestem deską przegrałam zycie 0 Napisano Marzec 29, 2007 pomoże ktoś...?:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dziczek malutki Napisano Marzec 29, 2007 Wiesz, to co napiszę raczej Cię nie pocieszy, ale może da trochę do myślenia... Moja przyjaciółka była z takim facetem i to nie 2 a 7 lat.... Myślę że on był jeszcze gorszy od Twojego, bo nie dość że na nic jej nie pozwalał to jeszcze traktował jak szmatę... Przy znajomych potrafił ją zmieszać z błotem a ona tylko siedziała cichutko jak myszka.... Na dodatek coraz bardziej ją od siebie uzależniał materialnie... Gdy straciła pracę wziął ją do siebie i pomagał finansowo... Tyle lat z nim wytrzymała przypłacając zupełnie swoim zdrowiem psychicznym... Miała ciężką depresję i nerwicę... Kochała go mimo to a im dłużej z nim była tym ciężej jej było z nim się rozstać choć myślała o tym ciągle... Szkoda jej było tych lat, które razem przeżyli... Wreszcie udało nam się ją wyrwać od niego i zaopiekować do czasu gdy stanęła na nogi. Dojście do siebie o ile to było możliwe zeszło jej 2 lata, bo oczywiście po rozstaniu jeszcze jej nie odpuszczał, błagał zeby do niego wróciła i gdyby jej znajomi nie powstrzymali, to pewnie byli by razem... Od tamtego czasu minęły 4 lata i ona ciągle chodzi do psychiatry i ciągle się z niego leczy... Bo w jej przypadku to już uzależnienie psychiczne od tego człowieka... Obawiam się że u Ciebie też może być to samo... Tobie może zdawać się że go kochasz i w tym przekonaniu możesz żyć do końca swoich dni... Ale to trzeba przetrwać... Jeżeli sama nie możesz to koniecznie skorzystaj z pomocy.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
makrela z nutką dekadencji 0 Napisano Marzec 29, 2007 http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800 sprobuj odpowiedziec na pytania postawione w ankiecie jesli kilka z nich jest twierdzacych, wiej gdzie pieprz rosnie teraz zobacz ile temat ma stron a kazda z nich to czyjas historia chcesz dodac swoja? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach