Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sad____angel

co ja mam biedna teraz zrobić?

Polecane posty

Gość sad____angel

Sama już nie wiem co robić, co myśleć, a przede wszystkim czy słuchać głowy czy serca... Ta cała sytuacja mnie dobija... wiem, że to nie jest tylko i wyłącznie jego wina, bo wina zawsze leży po środku, nikt nigdy nie obiecał, że będzie lekko, że zawsze będzie pięknie, chociażby tak piękne jak dzisiejsza pogoda... Na początku było, było dobrze, wiadomo na początku ma się te różowe okulary, przez które człowiek spogląda na świat, wtedy wszystko wydaje się piękne, różowe, takie właśnie jak nasze myśli, zaczyna się snuć plany, nie zawsze na odległą przyszłość... no i z czasem pojawiają się pierwsze przeszkody... wiadomo, że świat nie ogranicza się tylko do naszych dwóch osób... No i pojawiły się problemy na uczelni... niby nic wielkiego, ale przez jeden zawalony egzamin, tak wiem może wydawać się to głupie, ale naprawdę nie wiem dlaczego nie zaliczyłam w pierwszym terminie... to była moja pierwsza porażka... do tego doszły te same problemy w domu, te same co w zeszłym roku, dwa, trzy, cztery... lata temu, niby zawsze się cieszę jak wracam do domu, do mojego domu, ale to tylko na początku, dopóki nie zaczną się kłócić, ciągle mają te same pretensje, aż się nie chce tego słuchać, świeta wyglądały dokładnie tak samo, mama miała pretensje do taty o brak kasy... eh zresztą nie tylko o to... wszystko odbija się na mnie... mimo, że tego nie widać... jak zawsze staram się robić dobrą minę do złej gry... ale ile można, więc chwilami wyżywałam się na nim, później było mi z tym źle... mówił, że rozumie... kiedy byłam z nim, to tak jakby tamto wszystko traciło znaczenie, na chwilę, ale zawsze ta chwila pomagała, przetłumaczył mi, że jeden zawalony egzamin to nic wielkiego, że zaliczę poprawke i rzeczywiście tak było... ale czas po feriach zimowych... już nie był taki kolorowy... zaczęło denerować mnie jego zachowanie, to w jaki sposób do mnie mówi, teraz sam stwierdził, że miał potem "wyrzuty sumienia", raz kiedy wracaliśmy z kina... o mało co się nie popłakałam, dokłądnie nie pamiętam co powiedział, ale o mało co nie pękło mi serce... oczy świeciły mi się od łez, ale żadnej nie uroniłam... moje postanowienie, takie stare, że nigdy nikt nie zobaczy jak płacze, ale już je złamałam kilka razy... Teraz siedzę i myślę, co dalej, nie potrafie sobie wyobrazić życia bez niego... chociaż próbowałam, ale nic mi z tego nie wyszło, przez święta dałam mu czas do namysłu... ale po dzisiejszej rozmowie, widziałam, że moje nieodzywanie się nie wyszło na dobre... chociaż nie raz skasowałam napisanego smsa, czekałam, aż on coś napisze, nie doczekałam się, bo on doszedł do takiego samego wniosku, że poczeka, aż ja napiszę... wiem, że to może głupie, ale czasem wkurzało mnie to, że wiele razy napisałam smsa i nie dostałam odpowiedzi, wiem, że może akurat w tym momencie nie mógł, ale mógł później, albo chociaż sygnał puścić, żebym się nie martwiła... Wiem, że ciężko nam będzie spróbować od nowa... ale stopniowo oswajam się z myślą, że, że jego niedługo już nie będzie... chociaż i tak będę go widywała od poniedziałku do czwartku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość latka
Jak na mój gust to zmień podejście. Ja mam, miałam podobnie. W domu ciągłe kłótnie, denerwowałam się z byle powodów na chłopaka, ale nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Patrząc z perspektywy czasu to wszystko było niepotrzebne. Trzeba zmienić swoje podejście, ja jestem na tym etapie. Na razie mieszkam u niego, więc rzadziej kłócę się z rodzicami, staram sie w ogóle mniej denerwować i nie traktować go jak swojego zbawienia. Staram sie nie stwarzać problemów z niczego, bo nie warto. Troche chaotycznie wszystko opisałaś, więc nie wiem, na jakie pytanie odpowiedzi oczekujesz, ale mówię Ci, wyluzuj trochę, pij ziółka uspokajające, spójrz na siebie jak na najpiękniejszą dziewczynę na ziemi, a od razu Ci się trochę polepszy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co.ja.mam
u mnie w domu rodzice walczyli do tej pory jestem sama, iwec jesli masz faceta, z którym jako tako mozesz wytrzymać inie wkurza Cię jego obecność to się go trzymaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sad____angel
wiem, że chaotycznie to opisałam, bo sama mam bałagan w głowie, ja się nie kłóce z rodzicami, to oni się kłócą, i to się tak ciągnie od dawna, za dużo kłopotów na mnie spadło, kiedy jeszcze chodziłam do gimnazjum... musiałam wszybko dorosnąć... staram się zmienić, ale nie zawsze mi to wychodzi, zmieniłam nawet podejście do miasta w którym studjuje, które początkowo wydawało mi się największą karą... (musiałam wybrać między kierunkiem, a miastem... wybrałam kierunek) nawet jak jestem na niego wściekła, to jak się pojawia to mi przechodzi... i już o nic nie mam pretensji... zresztą wszyscy znajomi mają o mnie zupełnie inne zdanie, niż tutaj sama opisałam, na codzień jestem uśmiechnięta, zwariowana z milionem pomysłów, które się zmieniają, szukam swojej drogi w życiu, i czasem niestety przejeżdżam się na swoich pomysłach i decyzjach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×