In vitro... genetyczna manipulacja, czy szansa na dziecko?

a moi znajomi od 11 lat probuja i nic ona miala 2 lub 3 operacje co za meka, o malo sie zwiazek nie rozpadl i w ich przypadku to bym wolala adopcje juz chyba nie beda miec dzieci

Dzięki.. :)

Same zabiegi to nic przyjemnego (najgorsze sa \"przygotowania\"), ale podobno \"sie oplaca\" jak sie uda... czego dowodem narodzone dzieci. A co do adopcji, to w Polsce trudno jest dziecko adoptowac... wielu ludzi to zniechęca.

jestem oburzona faktem, że w naszym "prorodzinnym" kraju państwo nie refunduje programów leczenia bezpłodności i wspomaganego rozrodu, czyli metod zapłodnienia in vitro, a głosy za delegalizacją tej metody są dla mnie niedopuszczalne, dla niektórych par jest to jedyna droga do posiadania własnego potomstwa, przy niewielkiej w istocie pomocy medycyny, jednak jest jeszcze druga strona medalu, jak daleko medycyna posunie sie w tym kierunku? czy nie zaczniemy tworzyć nadludzi? to nie jest moja paranoja, bo już wiadomo, że można grzebać w genach, więc co dalej?

znane są przypadki, gdy kobiety "użyczały sobie" komórek jajowych, która jest w takim przypadku matką, metoda in vitro sprzyja też powstawaniu tzw. surogatek, zjawisku o wątpliwej moralności,

Za \"grzebaniem w genach\" nie jestem absolutnie... nawet wybor plci dziecka to dla mnie zdecydowanie za daleki krok. To, że nasz kraj jest zacofany to każdy wie, ale rzeczywiście to oburza... szczególnie, kiedy na tematy aborcji, in vitro i inne \"radiomaryjne koniki\" wypowiadają się ludzie w etylu 20 letniego posła Bosaka... Przykre również jest to, że robi się swoista nagonke na ludzi ktorzy z takich metod korzystają... Straszne!

łatwo mi przyjąć takie stanowisko, bo sama mam dzieci poczęte jak najbardziej naturalnie, zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie, którzy zmagają się z problemem bezpłodności, raczej nie zawracają sobie głowy etyczną strona tego zagadnienia,

Znam takich ktorzy sobie \"zawracaja\" tym glowe... jednak chęć posiadania potomstwa zdecydowanie wygrywa... Poza tym jesli chodzi o etykę, to zazwyczaj w poczucie winy wpędza ludzi ksiądz z ambony, niekoniecznie doinformowany. Będzie im wmawial, ze aby urodzilo sie jedno dziecko dziesięcioro innych musi zginąć (a jak pisałam to nieprawda). To tak samo jak opowiadanie, ze tbletki antykoncepcyjne to srodki wczesnoporonne... na tej samej zasadzie.

ale ja nie o tym, bo pisząc o etycznej stronie zagadnienia miałam na myśli takie dylematy - do czego to może doprowadzić z x lat,

za x lat

tak jak z GMO, do czego doprowadzić może ewentualnie wiadomo poniekąd i tak dalej, takie gdybanie

Jeśli wytyczy się granice to nie powinno stać sie nic zlego.. myślę ze poki co ludziom nie zalezy na blondynach z niebieskimi oczami o aryjskich rysach, tylko na dzieciach... Zwyklemu smiertelnikowi daleko zatem do klonow i takich tam... Ale niebezpieczenstwo oczywiscie istnieje i tu sie zgadzam, dlatego sami musimy sobie wyznaczyc takie granice.