Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

mamma mia

ZAPLANOWANA DATA I PŁEć !!!

Polecane posty

Dzięki Lili, dzięki Ja-neczka. Mądrze gadacie dziewczyny. Ja to wszystko wiem, jestem młoda to fakt ale mam spory bagaż doświadczeń, niekoniecznie tych dobrych. Nie użalam się jednaki nad sobą tylko korzystam z tej wielkiej walizy, która są różne sytuacje i wnioski z dawnych lat. Myślę, że dzieki temu umiem doceniac to co mam, umiem sie tym cieszyc, ale będąc z kimś kto zawsze widzi tylko ciemną stronę i goni za czymś za czym sam nie wie nie jest łatwe. Nie jestem może super wylewną osobą, ale ON jest otoczony tak grubym pancerzem, że żaden kilof w postaci najczulszych słów i dotyków nie zadziała, a jeśli tak to jest to dla niego wstęp do seksu. Z jednej strony rozumiem i tłumaczę tę jego oschłośc bo miał rozbity dom, trudne życie. Pokochałam to co siedzi pod grubą skorupą i czasem bardzo bardzo żadko daje o sobie znac. Chyba cały czas ciągło mnie do ludzi, których nie da się tak łatwo rozgryźc. Wiem, mój wybór, sama jestem sobie winna. Ale chyba nie umiałabym byc z kimś kto mówi szybciej niż myśli, zasypuje czułymi gestami i słówkami. Tacy ludzie wydaja mi się nieszczerzy. Ale z drugiej strony liczę na szacunek nie tylko schowany gdzieś głęboko ale czasem okazany, na przytulenie, które nie jest wstępem do seksu, na zrozumienie gdy nie mam siły lub czasu zrobic wszystkiego co powinnam, na uśmiech gdy mi smutno i na zauważenie. Właśnie tego mi w moim ślubnym brakowało. I dlatego moje serce zbłądziło... Zobaczyłam w kimś erratę do wydania pod tytułem \'mój mąż\', która zawierała wszystko to czego mojemu ślubnemu brakuje. Fakt, na chwilę zgupiałam ale to działo się jakby poza mną. To był poprostu szał zmysłów, złudzeń, niespełnionych pragnień. Nie zdradziłam męża fizycznie. To wszystko działo się w naszych głowach i upust dawało tylko w słowach i gestach. Sądziłam, że już nie jestem podatna na takie opętania, takie coś jest dobre dla nastolatek... Tak myślałam, jeszcze przed majówką, ale tam stało się. Ktoś wypowiadał moje myśli zanim ja zdążyłam złożyc je w zdanie, okazywał szacunek, dawał poczucie bezpieczeństwa, opiekował się moim dzieckiem i potrafił poprawic humor jednym spojrzeniem lub gestem... Walczyłam z tym co czuję tak bardzo jak mogłam. Wywalczyłam tylko tyle, że mój zdrowy rozsądek został dopuszczony do głosu i każe mi walczyc o moją rodzinę. Ale w tym momencie to nie do mnie należy decyzja. Ja zbłądziłam i to on ma zadecydowac czy jest w stanie mi wybaczyc i jeszcze raz zaufac. Częśc z Was pewnie potępi mnie w myśli lub słowie, ze sama jestem sobie winna itp. Byc może, ale ludzi przyciąga do siebie nie tylko czysty bilans zalet i wad, rozsądne wyliczanki - z tym będzie lepiej. Przynajmniej tak byc nie powinno, albo w małym stopniu. Górę jednak bierze magia w postaci hormonów lub chemi, ale jednak przygasza wszystkie racjonalne myśli typu - przecież nie możesz... Opętało mnie i tyle. Ale wiem, ze każdy ma jakieś wady, a zwadami mojego męża już nauczyłam się życ i radzic sobie z nimi, choc momentami doprowadzaja mnie do szału. Tym bardziej że on ciągle stawia wymagania i kompromisy w naszym związku sa raczej jednostronne, ale zniosę to wszystko dla pięknych rodzinnych chwil, które też się zdażają i chyba najwspanialszy nawet ojczym nie potrafi kochac tak szczerze jak prawdziwy tata. Ja jestem gotowa walczyc o nas, ale nie wiem czy druga strona będzie miec na to siłę i ochotę. Dziś ma byc ta decydująca rozmowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość helga z wehrmachtu
ja bym chciała mieć dwie córki, no zobaczymy, jak będzie inaczej , to bedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WYMAGAJĄCA------
mamma mia nie potępiam Cię i rozumię aż za natto.... Lata podobnych doświadczeń.... On , którego zdanie zawsze było pierwsze i ostatnie i ja z dzieckiem, pokornie znosząca poniżenia i upokożenia dla dobra malego... Mój mąż slawny prawnik tak niewiele dawal z siebie, wydawało mu się, że powinien mi wystarczyć sex który dawał i nazwisko... Wszystko na pokaz a za drzwami mieszkania- głaz, cham i gbur. Chcialm żeby mnie kochał, okazywał uczucia, szanowal, żeby maly miał prawdziwy szczęśliwy dom... Nie byłam nigdy kopciuchem, dbałam o siebie, podobałam sie mężczyznom ale traktowałam ich jak powietrze, bo ON był mimo wszystko najważniejszy!!! Nie ważne, ze ranił, że potrafił sam wyjechać na wczasy, bo ciężko pracował i mu się należało- mnie sie nie należało. Nigdy nie został sam z dzieckiem, jak miałam dyżur maly zostawał u moich rodziców. Kiedyś usłyszał jak mówilam, ze chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko- wpadł w szał i wtedy podjelam decyzję, że muszę odejść, bo tak nie mam mozliwości spotkania kogokolwiek innego kto da mi trochę ciepla, milości, wsparcia, kto będzie miał na względzie dobro moje i mojego syna. I zastawilam go po 10 latach. Wychodząc z małżeństwa praktycznie boso, przecież nie będę się sądzić z adwokatem... Dostaję alimenty chyba najnizsze jakie mogą być, wprosy upokarzające... Rodzice pomogli mi stanąć na nogi... Poznałam po czasie kogoś, kto jest odwrotnością mojego męża. Jesteśmy małżeństwem 2 lata mamy roczną córeczkę i zajzałam tu bo planujemy synka.... Tomek pokochał mojego syna, zresztą taki postawilam warunek, a i dla mojego syna słowo "tata" kojazy sie z tym drugim a nie biologicznym ojcem. To On uczył go jeżdzić na nartach, pokazał "trochę" Europy i to dopiero On z nim odrabia lekcje, czy gra z nim w tenisa... W tej chwili moje dyżury nie są tylko moimi problemami, dla Tomka jest to naturalne, ze zostaje wtedy z dziećmi, a ja wracam spokojna rano do domu... Rozstanie to nie koniec świata, jeśli nie jesteś szczęśliwa nie marnuj życia. Mnie z perspektywy czasu szkoda tych 10 straconych lat.... Nie zgadzaj się na wszystko co zarząda Twój mąż, bo będziesz sie nienawidzieć... Pomyśl o sobie i o swoim dziecku, może właśnie dla niej nie powinnaś tkwić w tym związku.... Nie mozesz zgodzić się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Wymagająca. Biję się z myślami, bo z jednej strony chciałabym zachowac resztki siebie i poczuc się szczęśliwsza niż jestem teraz, ale z drugiej strony mój nie-idealny mąż potrafi byc dobrym tatą, choc czasem mało zaangażowanym. Ale potrafi pobawic się z małą, zostaje z nią i radzi sobie... Boże, jakie to wszystko trudne. Wczoraj postawił warunki. Miedzy innymi mam zrezygnowac ze szkoły na rok, co jest dla mnie absurdem. Nie ma praktycznie żadnego logicznego uzasadnienia, tylko jest jakby karą za to co się stało. Czuję się jak dziecko które ktoś stara sie wychowac. Ale ja juz dzieckiem nie jestem. Chcę żeby ktoś kochał mnie za to jaka jestem i dokładnie taką jaka jestem, a nie taką jaką chce żebym była... Wiem, że jeśli teraz ustąpię, on może przestac się ze mną liczyc i już zawsze będzie chciał mną kierowac, a jeśli uniosę się dumą , mogę kiedyś żałowac że poświęciłam rodzinę dla swoich ambicji.. Ta roczna rezygnacja ze szkoły psuje tez inne plany. Właśnie za rok miałabym juz ją z głowy i wtedy, jeśli wszystko wróciłoby do normy, miało byc drugie dziecko. Teraz wiem, ze nawet nie powinnam myślec o drugim bobo, jak nie ma pewności czy utrzyma sie to co jest. Ale tak na prawdę nigdy nie ma. A ja nie chcę żeby moja córka była sama. W najblizszym czasie to wszystko pójdzie w jedną albo w druga stronę, bo narazie staramy się dogadac i ustalic jakieś sensowne plany, ale są one trochę rozbieżne... Gdybym tak jak Ty Wymagająca byla całkowicie nieszczęśliwa z mężem, nie zastanawiałabym się ani chwili. Ale on ma jakby dwa wcielenia. Czasem potrafimy się powygłupiac, pogadac i dobrze bawic, ale jak są problemy tak jak teraz to już nie jest tak kolorowo. On najchętniej umyłby od wszystkiego ręce, zwalił wine na wszystkich wokół.. A życie to przecież nie jest bajka i trudnych chwil czeka nas jeszcze sporo. Po prostu obawiam sie, że nasz dom ma za słabe fundamenty, a taka niestabilna konstrukcja bywa bardziej niebezpieczna niż życie bez domu... Gdybym miała pewnośc, ze ułoży mi się tak jak Tobie Wymagająca, chyba zdobyłabym się na odwagę i zaczęła od nowa. Ale tak bardzo boję się wyrzutów ze strony mojej córki za kilka lat że odebrałam jej szansę na normalny dom. Może akurat udałoby się stworzyc szczęśliwy dom z osoba, która jak narazie wydaje sie do tego idealna, ale co jeśli by nam nie wyszło? Przecież nie można dziecku przedstawiac co chwila nowego tatusia... Najrozsadniej byłoby walczyc o to co jeszcze ma szanse na bycie rodziną, ale zastanawiam sie gdzie są granice, bo przecież nie można całkowicie zmienic siebie dl;a czyjegoś \'widzi mi się\'... Chyba tak na pocieszenie moja córcia pierwszy raz zawołała siusiu i załatwiła sprawę fachowo na kibelku :) Fajnie chociaż na chwilkę móc sie uśmiechnąc... Wczoraj jeszcze były szanse na to że będzie oki. Pojechaliśmy nad wodę na spacer. Milo było. Zgodziłam sie na warunki, ale dziś w nocy obudziłam sie i stwierdzilam, że to trochę nie fair, no i że tyle planów popsuje. Nie chciałam go budzic więc napisałam długi poemat o tym co czuję w związku z jego warunkiem, żeby przemyślał to jeszcze raz itp. Na 2 strony A4 on odpowiedział jednym slowem - NIE... Taka jest właśnie wylewnośc mojego męża i takie są z nim dyskusje.. Chcialabym umiec przewidziec co bedzie dla nas obu lepsze ale nie potrafię. W obydwu wyjściach widzę tyle samo dobrych co i zlych możliwych skutków. Dlatego jestem w kropie i nie wiem co dalej robic ze swoim życiem... Przepraszam, ze tak diametralnie zmieniłam wątek tego topiku, ale tak wyszło. Podświadomie cały czas pragnę mojego jeszce nienarodzonego synusia, choc nie mam juz takiej pewności kiedy będę mogła dac mu życie i kto się do tego przyczyni... Ale chcę aby pojawił się w moim życiu gdy tylko poczuję, że czeka tu na niego spokojne miejce wypełnione miłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WYMAGAJĄCA------
mamma mia On nie ma prawa wymagać od Ciebie żebyć rzuciła szkolę, tym bardziej ze to ostatni rok musisz ją skończyć. Musisz starać się usamodzielnić bo tylko to da Ci poczucie bezpieczeństwa gdybyś jednak zostala sama z córeczką. Nie możesz dać się zdominować!!! Wiesz mi też wydawało się przez wiele lat że " raczej" jestem " szczęśliwa" i przez te "kilka chwil" które wydawały mi się namiastką rodziny i szczęścia w rodzinie ciągnęłam to tyle lat... co najmniej o 5 za dużo. Dziś mam już przwie 40 i dlatego tak strasznie szkoda mi tego straconego czasu, nikt mi go nie zwróci... Jeśli zgodzisz sie na taki "chory" układ który proponuje Ci Twój mąż będzie to koniec... już zawsze on będzie rozdawal karty i o wszystkim decydował... Mój ex też zawsze wiedział lepiej co jest dla mnie dobre. Co do Twojej córeczki to wydaje mi się że jeśli ma patrzeć na swoją nieszczęśliwą matkę, godzącą się na wszelkie poniżenia dla dobra rodziny to raczej nie wpłynie najlepiej na jej wychowanie... Czy chciałabyś żeby kiedyś w przyszłości tkwila w takim związku jak Ty? Odpowiedz sobie na to pytanie.... Wiem, ze musisz podjąć ważną decyzję, że jest Ci ciężko, rozważ wszystkie za i przeciw i jeśli chcesz żeby zaświecilo dla Was jeszcze slońce nie stawiaj wszystkiego na jednej szali. Ile masz lat? Czy możesz liczyć na wsparcie rodziny? Wiesz ja przez wiele lat kryłam przed rodzicami, ze jest źle... czasami z bezsilności wsiadałam z malym do samochodu i jechałam przed siebie placząc bo nie chciałam się pzryznać że coś jest nie tak. I o dziwo jak zdobylam się na rozmowę, a byłam już mocno dorosłą osobą, moi rodzice odetchneli... widzieli wcześniej ze coś jest nie tak ale nie chcieli się wtrącać, widzieli, że cierpię i że nie jest dobrze w naszej rodzinie mimo ze o tym nie mówilam... i przyznali się że kamień spadł im z serca... Kochana jesteś silna ale musisz sama podjąć decyzję.... Pamiętaj nie daj się zdominować, jeśli na to pozwolisz z czasem będzie tylko gorzej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja uważam,ze mamma mia-ma nieco inną sytuację niz TY Wymagająca. W-jestes odważną i dzielną kobietą i wspaniale,ze udało Ci sie ułożyc sobie i synkowi życie. Spotkałaś wspaniałego mężczyznę-i chwała Bogu za to:) A jeśli planujesz chłopca to zapraszam na topik DOśWIADCZONE MAMY W OCZEKIWANIU NA KOLEJNE MALENSTWO.tam spotkasz mamy ,które podobnie jak Ty planują kolejne dzieciaczki wg metody Wójcika;) A,ze przeważnie jesteśmy mamami synków-to pomożemy Ci:) wrając do tematu to uważam,ze łatwo jest przekreślić jednym czynem czy złą albo nieptzrmyślaną decyzją wszystko. Mysle,ze Twój bagaz doświadczeń nie jest tak ciężki jak Wymagającej-a poniewaz jesteście młodym małżeństwem-to wiele rzeczy wymaga dotarcia. Rozumiem-zauroczenie,to samo spojrzenie na świat itp Tylko kiedyś zauroczenie minie... Tak naprawdę nie wiesz czy ten facet potrafi stanąć mocno na nogach i nie masz pojęcia jak zachowa sie w zwykłych codziennych sprawach. Jest dziecko-malutkie-potrzebujące obojga rodziców -które choruje,ma humory,fochy itp.... To zupełnie inny swiat niż spacery po parku i oglądanie gwiazd. Dla mnie to wielki znak zapytania i szkoda mi by było zaprzepaszczac wszystko to co masz-dla jednej czy też kilku chwil namiętności.I wielkiej niewiadomej. Może [pownniście zadbac o jakis czas sam na sam...Pobyć ze soba,odkryć sie na nowo? Przynajmniej dac sobie i waszej rodzinie szansę...? Ja uważam ,ze rodzina jest święta-i to moje zdanie. A tak naprawdę nie wydarzyło się NIC abyś mogła ot tak to przekreślic... Przepraszam za szczerość-ale piszę zgodnie ze swoim sumieniem-ale też doświadzeniem i pewnie dłuższym stazem i małżeństwa i życia.Pozdrawiam dziewczyny:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lilli ale Mamamia nie piszę, że ma zamiar zostawic męża i odejśc do innego, więc nie rozumiem co niby ma przekreślać. Decyzja jest jej męża i to on może wszystko przekreśłić ona nie ma na to wpływu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję dziewczyny za słowa, które dodaja otuchy mimo że decyzja i tak sama sie nie pojawi. Wiele prawdy jest w tym co piszesz Wymagająca... Już wcześniej miewałam tego wszystkiego dośc. Chciałam wrócic do0 rodziców ale tak bardzo bałam się że będą cierpiec jeszcze bardziej niż ja. Ale wmawiałam sobie i robie to nadal, że problemy są zawsze mniejsze lub większe, a kłótnie bywają w najlepszych związkach. teraz po tym wszystkim w nowym związku może stałabym się zbyt hmmm.... wymagająca :) Może szykałabym dziury w całym, albo desperacko próbowała to utrzymac. czasem myślę, że powinnam na jakiś czas pobyc zupełnie sama, ale przy malej to niewykonalne, bo ona potrzebuje taty - prawdziwego lub przyszywanego, ale potrzebuje mężczyzny dajacego poczucie bezpieczeństwa, miłośc i wskazówki na przyszłośc jak budowac kiedyś własny zwiazek. I właśnie co do tego ostatniego to pragnęłabym dac jej nieco inny przykład... Ale chyba każda matka chce dla swojego dziecka lepiej bo nigdy i nigdzie nie jest perfect... Teraz jestem w pewien sposób uzależniona od męża bo mieszkanie jest jego, mimo, że wspólnie się dorabialiśmy wszystkiego co jest w nim. Mam za kiepską pracę, żeby coś wynając, ale szukam jej żeby móc byc niezależną i spokojną w kazdej sytuacji. Wiem, ze jeśli zniknęły byśmy z tego domu, Ł. odczułby co stracił. Doceniłby wreszcie to, że mimo że nie było tak jakby tego chciał w każdym szczgóle, to było dobrze. Ale teraz wie że przystanę na jego warunki bo nie mam gdzie się ulotnic. Dom moich rodziców stoi dla mnie otworem i aż sama jestem w szoku że zamiast \'a nie mówiłam\' usłyszałam \' co kolwiek by się nie działo jestem po twojej stronie\'. Przynajmniej tek jest z mamą bo tata wie mało. I właśnie on powstrzymuje mnie przed powrotem do domu, bo dręczyłoby mnie jego samo zawiedzione spojrzenie... Natomiast sprawca zamieszania mieszka z babcia i chorym tata... Wiec tam tez byloby ciezko dla nas o spokojny kat. Chcialaby moc byc szczesliwa pozostajac soba i zapewniajac Malej poczucie bezpieczenstwa ktrego tak bardzo potrzebuje. Tak bardzo jak i ja....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boze, zakadajac ten topic nawet przez mysl mi nie przeszlo, ze stane przed wyborem i planowaniem tak diametralnie innej sprawy niz plec drugiego dziecka.... Jak to zycie czasem zaskakuje... Pytalyscie o moj wiek, wiec mam 24 lata. Niby w tym wieku niektore nawet jeszcze nie mysla i wlasnej rodzinie a ja juz w perspektywie mam rozwod, ktory nie wiem czy bylby tragedia czy ratunkiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WYMAGAJąCA------
mamma mia i co postanowiłaś??? Chyba źle się zrozumiałyśmy- moim zdaniem powinnaś próbować usamodzielnić się sama, a zostawienie męża i zamieszkanie z facetem tylko dlatego, że nadajecie "na tych samych falach" to błąd!!!! Przeczytaj jeszcze raz moje posty ... ja nic nie pisala o tym zebyś sie rzucala w ramiona przyjaciela... to zły pomysl!! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie rzuciłam się w ramiona przyjaciela... I nie rzuciłam się w żadne ramiona... Jesteśmy z mężem ale relacje są trochę zimne. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie... Wracając choc trochę do głónego wątku topicu, to moja \'bratowa\' (kobitka mojego ciotecznego brata) jest w 4tym miesiącu ciązy. W najbliższym czasie chcę przeprowadzic z nią taki wsteczny wywiad, aby powróżyc kto się może urodzic wg tych wójcikowych wyliczanek. Będzie można sprawdzic skutecznosc metod takich jak chińskie tablice, dieta i odpoowiedni dzień cyklu :) Tak bardzo mi szkoda, że posuło się miedzy nami (choc może się ociepli), ale popsuł się też plan drugiej ciązy... Ta jego decyzja o szkole to komplikuje. A narazie dla świętego spokoju przystałam na ten warunek, ale po wakacjach chcę zrobic drugie podejscie do tematu... Zobaczymy :) Z reszta tak sobie myślę, że jeśli między nami zaczęłoby sie na prawdę układac, to może udałoby się skończyc szkołę z brzuszkiem.. Już zdobyłam tak tytuł magistra i szczerze mówiąc było dużo łatwiej niż przed ciążą :) No ale to sa sprawy do obejścia. Póki co jednak między nami musi odżyc zaufanie, szacunek i chęc wzajemnej pomocy... Nie jest idealnie ale mamy szansę na odbudowanie, ba, nawet odrestaurowanie naszego związku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co tam u was
Hej, jak planowania? udało sie któreś???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miszka piszka
nie rozumiem, dlaczego niektóre osoby mówią autorce, że ma brac co sie uda i nie wydziwiać jezeli jest szansa wycelowania w płec i w termin, to dlaczego nie spróbować ? jak sie nie uda, to przeciez nie wywali tego dziecka do kosza - ale a nuz się uda ? chociaz jeden z tych czynników ? a moze się udadzą oba ? to nie jej wina, że niektóre osoby mają problemy z płodnoscią; ona na pewno tez ma jakieś swoje problemy, ale nie kaze całemu swiatu za nie pokutować - np. nie jesść pizzy, bo ona ma problemy z nadwagą i pizzy jesć nie może - albo kupowac pierwszy lepszy samochód, bo jej nie stac na zaden i tez nie dziwie się , ze ludzie wola uniknąć chodzenia w zaawansowanej ciąży w takie upały jak na przykład teraz - tez jak planowałabym ciążę, to starałabym się najlepiej w ten sposób, żeby poród był na wiosnę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×