Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość fruuzia

Nie cierpie sobotnich wieczorów

Polecane posty

Gość laptopka
nie, w biegu, nie zrozumiałaś mnie.... ja nie chcę nic takiego, powiem więcej, ja nie wyobrażam sobie życia ani z tym człowiekiem, ani z żadnym innym, tak jak to określiłaś "do końca życia"... przynajmniej tak to widzę na dziś... nie umiem się cieszyć tym co mam teraz, inaczej: boję się cieszyć, że znów ktoś mnie zrani...więc po co oszukiwać? Jak mogę dać cokolwiek, skoro sama nie chcę nic wziąć, bo uważam, że wszystko jest nieszczere i kłamstwem? Nie mam prawa zmieniać czyjegoś życia w piekło tylko dlatego, że skoro np. nie może się ze mną spotkać albo jest na tyle zajęty że nie może zadzwonić albo smsa napisć, to ja oczywiście mysle, że mną się bawi, poszedł do innej (nie mówię mu tego co sobie wyobrażam w tym względzie, bo wiem, że wtedy napewno byłby koniec tego co jest teraz)... itp bzdury... co dziwne, nie czuję, żeby tak robił... bardziej sobie to wmawiam analizując jego zachowanie, słowa, co powiedział na coś, co ja powiedziałam, już po fakcie; czytam smsy i wyciągam z nich jakiś ukryty sens (oczywiście negatywny) a, że niestety nie należy do osób bardzo wylewnych a wręcz przeciwnie, głęboko wszystko ukrywa to mam pole do popisu w tym względzie... po za tym skoro ja nie potrafię ufać to nie mam prawa oczekiwać, że ktoś mi zaufa... bez sensu - błędne koło... rozsądek mija się z wyobraźnią... po za tym solidnie dobijają mnie problemy, które mam, te "zwykłe", codzienne... walka z długami, z prawnikami - dzięki mężowi mam duże problemy finansowe i jakiś cas temu dowiedziałam się, że jestem chora... dostaję po głowie od jakiegoś czasu z każdej mozliwej strony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie u mnie mija dzien za dniem - kazdy taki sam... zona niby zerwala kontakt z tym gosciem, ale ja nie mam do niej ani krzty zaufania... codziennie zawożę i przywożę ją z pracy, przygotowuję obiady, później siedzimy, sluchamy muzyki, rozmawiamy, nawet próbujemy zartowac ale to nie jest to... czasami mam wrazenie ze siedze obok obcej osoby... to jest zwiazek w ktorym nie ma milosci... trzy dni temu gdy bylem sam w domu dostalem takiego ataku rozpaczy, ze... nawet nie chce o tym pisac... czy to naprawde jest moje zycie??? zadaję sobie pytanie dlaczego nie odszedlem 10 lat temu po pierwszej zdradzie, wtedy nie bylo jeszcze dziecka, nie było jeszcze slubu... w pierwszej chwili takie mialem wlasnie mocne postanowienie jednak tak straszliwie mnie blagala o wybaczenie, otrzymalem wowczas list, w ktorym napisala ze juz nigdy nie spojrzy na innego mezczyzne... mam ten list do dzis... uleglem, wybaczylem, a z czasem wlasciwie nawet zapomnialem o tym wszystkim - a przynajmniej nie wracalem do tego pamiecia... wrocila milosc... wlasciwie po slubie to ja juz jej bezgranicznie ufalem - teraz pluję sobie w brode: jak moglem byc tak naiwny!!!! swoja droga jak to mozliwe, ze mozna sie tak szybko odkochac, ot tak po prostu znalezc sobie nowszy model a starą zuzytą zabawkę chcieć wyrzucic na smietnik??? ja rozumiem, ze bywaja w malzenstwach rozne sytuacje, ktore sprawiaja, iz istotnie nie jest mozliwe dalsze zycie z osobą, ktorej slubowalo sie wiernosc po grób: alkohol, przemoc fizyczna, psychiczna itp. ale czy pragnienie przezycia czegos tak ekscytujacego jak skosztowanie \"zakazanego owocu\" jest wystarczającym powodem aby rujnowac malzenstwo, rodzinę??? oczywiscie ten wyidealizowany \"zakazany owoc\", ktory tak slodko smakuje, bo mozna go skosztować tylko raz w miesiącu przez jeden weekend okazuje sie \"miloscia zycia\" - żenada!!! moze ja powinienem byl sobie zacząć zmieniac zonę co pięć lat (to oczywiscie kretyński zart wynikający z mojej bezsilności w podejmowaniu prób zrozumienia tego wszystkiego co się porobilo z moim zyciem... jesli chodzi o alkohol to ja w ciagu ostatnich 3 miesiecy wypilem go wiecej niz przez 7 lat malzenstwa :( awantur i podniesionego glosu nie cierpie a juz absolutnie nie toleruje dzwieku tluczonego szkla wrrrrrrr - to chyba taki uraz z dziecinstwa kiedy to tego typu \"wrazenia\" byly mi dawkowane od czasu do czasu... owszem mam swoje wady a za najwieksza z nich uwazam fakt, iz niestety nie jestem czlowiekiem baaardzo wylewnym - w sensie nie jestem gadułą - to z pewnoscia rowniez wyniesione z dziecinstwa... jednak nigdy nie zrezygnowałem z zapewnien o swojej milosci... rok temu dowiedzialem sie od zony, iz zbyt czesto mówie jej ze ją kocham... ogromnie mnie to zabolało, lecz w swojej zaślepionej naiwnosci nie domyslilem sie niczego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uff, no to sobie troche pogadałem... od razu człowiekowi ulżyło :( ale prawdziwa próba nerwów dopiero przede mną - w przyszłym tygodniu znów wyjeżdzam na dwa tygodnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kopnijcie mnie w tylek
Tylko czy warto czy ona jest tego warta? dla dziecka taki zwiazek bez milosci to gorsze niz rozwod,dlaczego chcesz to ciagnac za wszelka cene przeciez ona cie znowu zdradzi>?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak jak napisalem w ktoryms z poprzednich postów to jest OSTATNIA szansa... jesli jeszcze raz zdradzi... bede musial wreszcie stanąć na wysokosci zadania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laptopka
Właśnie przyszło mi do głowy takie pytanie....... Painkiller, czy ty kochasz jeszcze swoją żonę i jeśli tak czy możesz jej to wiedząc co znów zrobiła powiedzieć? To dziwne, ludzkie zachowania są takie same..... mój mąż też w "pewnym" momencie przestał chcieć słyszeć i czuć co ja czuję.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
laptopka - to trudne pytanie... ja przezywam totalna bitwe skrajnych uczuc i emocji w swoim wnetrzu, trudno to co jeszcze zostalo nazwac miloscią, wiec mysle ze jedyna szansa jest jedynie na zbudowanie czegos w rodzaju \"małżeństwa z rozsądku\" w którym bedzie obowiązywać zasada ograniczonego zaufania, oczywiscie pod warunkiem ze ten romans zony rzeczywiscie nalezy juz do przeszlosci... a propos zaufania... laptopka - ja jestem przekonany, ze juz nigdy nikomu nie zaufam tak do konca... czy to byłaby nadal zona, czy tez moze ktos inny... doskonale rozumiem Twoje odczucia w tym względzie, czytając Twoje posty czuję ten sam strach przed zaufaniem... i niestety chyba jest on w pełni uzasadniony - jesli ktos potrafił tak \"pięknie\" w zywe oczy kłamac... no cóz, jej dziadek był Cyganem a to najwyraźniej do czegos zobowiązuje :( zastanawiam sie, moze te \"cyganskie geny\" powodują także niechęć do stabilizacji i stałości uczuć...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli jacyś mężczyźni przeglądają ten topik - mogę tylko krzyknąć ku przestrodze: nie wierzcie Cygance!!! choćby to była Gypsy Queen :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laptopka
Wiesz, painkiller, ja myślę, że to nie jest kwestia genów..... gdyby Twoja żona miała męża Cygana, to po takiej zdradzie, to ja jej współczuję...... Z tego co wiem, to w cygańskich rodzinach to jest nie do przyjęcia coś takiego.... to co innego.... mój mąż, jest "czystym" Polakiem, do bólu wręcz czystym, czym się szczyci bardzo mocno.... i co? To samo.... nie ma znaczenia najmniejszego jakie są geny, to boli tak samo.... cholera, takich ludzi powinno się znaczyć na tyle widocznie, żeby inni wiedzieli z kim mają doczynienia...... ale jestem zła!!!!! Wyć mi się chce.... mam straszną huśtawkę uczuć... ech, szkoda słów... podziwiam Ciebie za to, że znajdujesz siłę do jeszcze jednej szansy..... chciałabym być złym prorokiem ale obawiam się, że z tego wszystkiego to tylko ponownie będziesz cierpiał.... uważam, że jak ktoś ma to "coś" we krwi, to nic nie pomoże.... obym się myliła tym razem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no z tą Cyganką to ja trochę przesadziłem, ona miała dziadka Cygana i to wszystko: jej ojciec a mój teść - syn Cygana nawet do tego się nie przyznaje, odcina się od tych korzeni totalnie, natomiast jej matka pochodzi z \"czystej\" polskiej rodziny wręcz o szlacheckich tradycjach (mezalians) - ale właściwie po co ja to piszę... laptopka masz rację - pochodzenie, geny... to wszystko nie ma znaczenia jesli ktoś ma to \"coś\" we krwi... ja równiez mam niesamowitą huśtawkę uczuć i wciąż zastanawiam się czy ona naprawdę ma to \"coś\" we krwi zakorzenione w sposób permanentny, czy też może jednak ostatecznie zdobyła się na porzucenie zycia w kłamstwie, w co narazie próbuję wierzyć... laptopka w kazdym razie za to \"znaczenie\" ludzi zeby wiedziec z kim się ma do czynienia to chciałbym Ci przybić piątkę!!! genialny pomysł!!! ktoś kto dopuścił się zdrady powinien mieć na czole niezatarte znamię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i oto nadchodzi czas kolejnej próby... ostatniej rozpaczliwej próby ratowania małżeństwa... jutro wyjezdzam do pracy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szkoda zycia painkiller
painkiller mysle ze ty powadzisz w tym momecie bardzo niebezpieczna gre ktora przegrasz ..... najgorsze jest to ze wiesz ze zona cie juz nie kocha ze znow zdradzi szkoda zycia painkiller !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laptopka
bardzo nas tu ostatnio mało........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JA TEZ NIE CIERPIE SOBOTNICH
wieczorow i siedzenia w domu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego gdzieś nie pójść
?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moje doswiadczenia
po moich doświadczeniach życiowym z "miłością mojego życia" mogę powiedzieć, ze można przevbaczyć jedną zdradę i próbować naprawiać..... no bo nigdy nie wiadomo.... Ale jak zdrdzi ponownie, to wiadomo, że już będzie to robił. wtedy nic nie naprawiać tylko wiać jak się uda najdalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze przez topiki
co tam u was slychac , mam nadzieje ze same dobre dni za wami i przed wami pozdrawiam.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wtorek dzisiaj
podnosze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozdrawiam
co tam u was slychac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w drodze przez topiki
tak sie zastanawiam co u was slychac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj slychac...... zycie potrafi tak zaskakiwac, stawiac w tak nieoczekiwanych sytuacjach... ze wrecz wydawaloby sie, ze takie rzeczy tylko w ksiazkach i filmach przydarzyc sie moga.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×