Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kasia123456

Dlaczego życie z drugą osoba musi być grą ?

Polecane posty

Gość kasia123456

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całe życie jest grą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musi młoda damo
graja tylko ci, ktorzy sa za slabi by kochac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia123456
Wiec dlaczego ci szczerzy przegrywają? Dlaczego w malżeństwie ( może nie zawsze. ale zaczynam coraz bardzie w to wątpić ) osoba bardzie zgodna przegrywa, jest zdominowana a do tego nie doceniana przez swego wspolmałżonka. Dlaczego ja, która nie cierpię gierek, nienawidzę gniewania się , cichych dni , dostję jeszcze bardziej w tyłek. Przez 20 lat to ja jestem ta wyciągajhecą ręke, to ja dążę do zgody, niejednokrotnie winnym jest mój mąż. I dlaczego dopiero jak sie postawiłam i nie odzywałam przez tydzień ( to dla mnie wieczność) zauważyłam, ze zaczął mnie szanować, jakby mniej się boczyć o byle co? Dlaczego nie można z drugim człowiekiem po prostu po sprzeczce porozmawiać, wyjaśnić sobie? Dlaczego nawet przytulenie się nie pomaga?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musi młoda damo
można oczywiscie, ale twój małżonek tez nie jest święty... pokazałaś mu jak może bez wysiłku osiągnąć to co chce ( w tym wypadku twoją "kapitulację") to stosował mechanizm skutecznie. Czytałam ostatnio fajną książkę "szantaż emocjonalny" , gdańskie wydawnictwo psychologiczne to wydało. Poczytał, przestaniesz tak łatwo dawać sobą manipulować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia123456
Mój mąz mi kiedyś powiedział: " Nigdy sie tak nie kochaliśmy jak po kłótniach, kilku dniach nierozmawiania". To wredne. To znowu ta wredna gra. Dzisiaj nie rozmawiamy drugi dzień. Co chwilę mówię sobie - nie daj się, nie odpuśc , bo niczegio sie nie nauczy. Nie chce tak. Nie chcę, zeby pisali tu ludzie, którzy świetnie dogadują się w zwiazkach. Wystarczająco jestem zdołowana wyobrażeniami o idylli moich koleżanek. Chociaż one też myślały, ze u nas to ciągle miodowy miesiąc. Tak gramy i tak podpowiada nam wyobrażnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość według mnie musi być grą
Ja np. nie chciałbym, żeby ktoś o mnie wszystko wiedział: co lubię jeść, o której chodzę spać, czemu postępuję tak a nie inaczej. Dla mnie prywatność - rzecz święta!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musi młoda damo
a chcesz takich zabaw? nie? to mu to powiedz. powiedz mu, ze ciebie męczy to czy tamto i NIE MASZ OCHOTY na wieczne powtarzanie takich schematów. Ja polecam metodę: przykro mi, ze tak myślisz/czujesz I ROBIENIE SWOJE!!! Przecież, żeby były takie przepychanki musi być osoba, która do nich dąży, ale i ta która NA NIE POZWALA!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia123456
Też to jakiś czas temu czytałam i wtedy pomogło. Ale ja ciagle o tym samym. Dlaczego to sobie robimy????? Załamałam się, gdy moja mama przyznała sie kiedyś, ze mogła na tacie wszystko wymóc dąsając sie przez klka dni. Odpowiedziałam jej wtedy - : No widzisz, to ja teraz jestem po tej drugie stronie. A wiec jednak zycie to gra. Mniej sprytni, ci, którzy nie są w nią dobrzy albo przegrają, albo się jej naucza . BUUUUU Nie chcę!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musi młoda damo
do w/g mnie: nie wróżę ci wobec tego żadnego bliskiego związku, skoro chcesz trzymać ludzi na taki dystans: ciężko przytulić się do kogoś jeśli dopuszczalny dystans to wyciądnięta ręka :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musi młoda damo
kaśka, pomyśl tak: przychodzi twój ślubny i tłumaczy ci że pokochał łowienie ryb i od tej pory będzie trzymał w lodówce wiele przezroczystych pudełek z żywą przynętą i innymi robalami. Ty brzydzisz się robali. Zgodzisz się na to tak bez mrugnięcia okiem, bo on ma takie kaprycho własnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia123456
Tak, dokładnie, osoba , która na to pozwala. Przerabiałam przez 20 lat ( a może nawet wiecej tłumaczenia, ze ja się tak nie bawie ), dopiero po moim tygodniowym "zawieszniu" pomogło. Tylko, ze problem polega na tym, ze ludzi mojgo pokroju takie ciche dni po prostu niesamowicie wrecz fizycznie bolą. Nie potrafie przejść nad tym do porzadku dziennego ( chciaz to nie do końca prawda - juz sie nauczyłam. Ale zawsze ten pierwszy dzień jest zaskoczeniem, ściskaniem w żolądku, potem się niedaję. Ale i tak ciągle mysle - co to komu daje - ta ciezka atmosfera w domu, to mijanie się bez słowa, to , na co patrzą dzieci ).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia123456
Nie zrozumialam coi miałeś ( miałaś ) na myśli pisząc o robalach>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość według mnie musi być grą
Ja sobie też nie wróżę, ale cóż widocznie tak mi jest pisane :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musi młoda damo
no coż, też sa ludzie, którzy sa wstanie zrozumieć tylko to, co poczują na własnej skórze... brak wyobraźni i empatii... ale Kasiu, takiego sobie wybrałaś to i metody musisz dostosować do konkretnego egzemplarza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musi młoda damo
o robalach... no, ja bym podniosła krzyk, że nie chcę robali w lodówce, bo ja sie tego pieroństwa brzydzę!!! I za każdym razem jak by mi wzrok padał na robale to bym się chyba shaftowała do tej lodówki. Ale jakby mu STRAAAASZNIE ZALEŻAŁO to widząc, że nie da rady inaczej zaczęłabym szukać jakiegoś kompromisu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia123456
Podobało mi sie o tych metodach dostosowywanych do danego egzemplarza. I chyba tego będę się trzymać. Naprawdę już mi lepiej . Tak ma być i koniec. A w sprawie kompromisów, to hohoho !!! Na jakie ja już kompromisy nie szlam. Być może poszłam za daleko. Dziękuję bardzo za rady. Niestety musze zmykać. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że nie musi być grą, życie z bliskimi. Jeśli chodzi o żonę, męża. w ogóle partnerów życiowych, to... ...najczęściej błąd tkwi w samym założeniu, czyli po prostu wybraliśmy źle, pomyliliśmy się, więc odsłaniając się, okazując szczerość oczywiście tracimy. W końcu to dostrzegamy i zaczynamy uprawiać grę, często zakłamując samych siebie, że to jest miłość, że to normalne, że takie jest życie. Wydaje mi się także, że często powtarza się taki schemat: jedna z osób (niewazna płeć!) w małżeństwie, narzeczeństwie, nieformalnym związku, jest wyłącznie dawcą a druga biorcą. Jedna jest nosicielem a druga pasożytem. Oczywiście najczęściej nie jest to tak proste jak u zwierząt, bo przecież jesteśmy ludźmi i nasza psychika i zależności psychiczne są niezwykle skomplikowane. Jednakże takie układy są powszechne, po prostu sprytny dominujący osobnik szuka kogoś na kim będzie żerował, na różne sposoby, ale zawsze pojawia sie dominacja psychiczna, bo od niej wszystko się zaczyna... Nie jestem, żadnym specjalistą. Po prostu się rozglądam i zastanawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie musi młoda damo
w zasadzie nieżle powiedziane, doktorku, ale jednego elementu ci zabrakło: tej presji KTOŚ MUSI SIĘ PODDAĆ!!! Jak sie postawi sztorcem to wtedy żerujący ma do wyboru dwa rozwiązania: albo zmienić swoje nastawienie, albo pójśc w długą... I wiesz co? Niektórzy to nastawienie zmieniają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, ale ta presja nie trafia w próżnię. Nikt kto jest mocny psychicznie, stabilny emocjonalnie, pewny siebie nie pozowoli na to by nim dowolnie powodować, by go uzależnić w tak negatywnym sensie, bo miłość, uczucie to także swego rodzaju uzależnienie ale przecież pozytywne. I dalej: jeśli potencjalna ofiara postawi się sztorcem, i będzie tak stała konsekwentnie i zrobi to bardzo wcześnie, to najczęściej już na początku dopiero powstający związek się rozpada, bo pasożyt traci zainteresowanie wierzgającym nosicielem. Zgadzam się oczywiście, ze gdy już związek trwa, nosiciel również może poprawić swoją sytuację, konsekwentnym stawaniem na sztorc. Myślę, że w znacznej większości osoby poszukujące łatwego życia u boku wszystkoznoszącej/ego, są słabe psychicznie, jest to bowiem ich sposób na życie... ...więc jeśli wszystkoznoszący/ca konsekwentnie będzie się uniezależniał (nie godząc jednocześnie w sam związek) w którymś momencie zyska przewagę a przy tym jakiś zakres wolności. Od jakiegoś czasu obserwuję małżeństwo, w którym ON od początku ustalił układ: Ja Pan i Władca ty się ciesz, że jestem taki łaskawy, (chcę zaznaczyć, że On nie jest potworem, raczej brak mu wrażliwości i empatii) przez naście już lat małżeństwa Ona wywalczyła sobie zupełnie inną pozycję, teraz ma nad nim pewną przewagę. Jasne, trudno nazwać to miłością ale takie życie jest lepsze niż gorycz poniżenia i zależności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×