Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość woo

PSYCHOTERAPIA--CZY WARTO??

Polecane posty

Gość woo

Jestem w obecnej chwili pod opieką psychiatry. Gdy poszłam do niej po raz pierwszy to wiedziałam, że chcę posprzątać w swoim życiu. Miałam dość wszystkiego i biorąc pod uwagę dorobek mojego życia nic nie osiągnęłam. Chciałam to zmienić. Pani zapytała czego od niej oczekuje a ja powiedziałam, że chcę dowiedzieć się o sobie tego czego do obecnej chwili nie wiem. Nie umiałam żyć. Żyłam właściwie może ok 5 lat, reszta? Reszta to była wegetacja. Zaproponowała mi więc psychoterapię a ja się zgodziłam. Dzisiaj nie jestem pewna swojej decyzji gdyż mam wrażenie, że nie służy mi ona. Rozdrapywanie ran wpędza mnie w dziwny rodzaj przemyśleń, do podejmowania decyzji, których kiedyś bym nie podjęła. To z kolei zmusza wpędza mnie w kołowrót pytań..,,,dobrze?, żle? A może nie, a może tak?,, Czy na tym ma polegać cudowna moc terapii?? Jeśli tak to jaki będzie efekt końcowy? Do tej pory dowiedziałam się o sobie, że nic nie potrafię. Powinnam się zastanowić nad każdym posunięcie. Jestem zbyt dokładna a zarazem leniwa. Osiągnęłam sukces a zarazem nic nie osiągnęłam. Pomóżcie mi proszę. Czy tak właśnie ma wyglądać terapia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po twojej wypowiedzi wnioskuję ze masz niskie poczucie własnej wartości niewiem z czego to wynika,ale myślę ze po kilku spotkaniach z psyhoterapeutom nabierzesz pewności siebie i odzyskasz poczucie wartości pamiętaj że spotkania z psychologiem napewno Ci nie zaszkodza a pomogą!Ja sama zastanawiam się nad wizytą bo jestem po przejściach i choć od tego czasu jest mi coraz lepiej to widzę sama że czasami ciężko jest mi odnależć się w różnych zwyczajnych sytuacjach sama mam niskie poczucie wartości ale walczę z tym!Mam teraz kochanego faceta który mnie wspiera!Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxxxxxxxxxxxxxxxxxx
a mozna zapytac masz depresje? czy jakies inne zaburzenia=moze depresja? bo jak masz taka jeszcze umiarkowana to moze nie ma po co chodzic do jakiegos czlowieka zeby udawal ze sie interesuje czyimiś problemami no i zeby zmienial Twoje nastawienie do siebie bo to chyba sama musisz zrobic z pomoca innych ludzi, dopóki Cie nie zaakceptuja bedzie jak dawniej albo idz do innego zeby podniosl Twoja samoocene a moze ta depresja odbiera Ci chec do wielu rzeczy wg mnie tacy lekarze maja to w d-u-p-i-e malawrocek widzisz Ty masz faceta a ja nie bo jestem najgorsza przegrywam z kazda nie ma mnie kto wesprzec gdybym wygladala inaczej wszystko byloby inne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może tu nie o wygląd chodzi droga xxxx ja też nie nalezę do piękności ale mam wiele innych cech w sobie które mój facet zauważył!A co powiesz na to że przez 9 lat jeden facet wmawiał mi że jestem beznadziejna ,brzydka zagóba i wogóle i w koncu rzecz jasna uwierzyłam w to a pózniej pomyslałam sobie niech spada palant i zaczełam pracować nad odbudowaniem własnej wartości,i udało się! uwierz w siebie a wtedy inni uwierzą w Ciebie,jeśli będziesz w taki sposób myslała napewno nie znajdziesz sobie faceta!Ja też kiedyś myslałam kto mnie bedzie chciał skoro jestem taka beznadziejna ale gdy uwierzyłam w siebie nagle znależli się inni faceci zaczeli mnie zauważać i zrozumiałam że nie ja jestem wstrętna i niegodna zadnego fajnego faceta,tylko problem tkwił w moim podejściu!Uwierz w Siebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woo
małowrocek.......................................................................Masz racje....mam cholernie niskie poczucie własnej wartości. Nazwałaś rzeczy po imieniu a w ogóle mnie nie znasz. Więc albo masz podobny problem albo jesteś strasznie bystra. Skąd ono wynika pytasz. Nie wiem. Jednak się domyślam. Myślę, że tak jak wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Moi rodzice nigdy nie mówili mi, że jestem w czymś dobra. Wręcz przeciwnie. Zawsze był jakiś powód aby się ze mnie pośmiać. Niby nie było to złośliwe ale jednak. Byłam zahukana i czułam się niechciana gdyż rodzice zajmowali się wyłącznie własnymi sprawami. Dzieci jakby im przeszkadzały a służyły po to aby na starość nii się zaopiekowały. Takie mam wrażenie. Nigdy mnie nie wychowywali jedynie dbali o moje potrzeby. Czyli dawali kase babci czy opiekunce i odwiedzali od niedzieli na pół godz. Opiekunowie jakoś również nie przejmowali się zbytnio moim istnieniem. Może demonizuje problem ale uważam, że zostałam okaleczona. Gdy byłam starsza nie mogłam również nawet mieć własnego zdania bi jakie by ona nie było było wyśmiane o ile różniło się od ich zdania. Tragedia i ubezwłasnowolnienie. Próba zawładnięcia ciałem i duszą. Tak to widzę. Jak więc w takich warunkach można wychować człowieka o wysokim stopniu samooceny. Niemożliwe. Jednak przyszedł czas, że zrozumiałam, że nie jestem gównem. Jestem wartościowym człowiekiem ale było to w liceum. Potem uwierzyłam nawet, że jestem piękną kobietą ale to także było za pózno bo po rozwodzie. Mój ex nigdy nie dawał mi do zrozumienia, że jestem kobietą jego marzeń. Po prostu mnie kochał. Ale uroda? Jaka uroda. Dla niego byłam przeciętniaczką i w to wierzyłam. Dopiero po rozstaniu zauważyłam, że właściwie mogłam mieć każdego faceta bo niemal każdy oglądał się za mną a wcześniej tego nie widziałam. W efekcie zrobił się w mojej głowie kogel mogel. Wierzę we własne siły ale zarazem przestaje bo niby jak ktoś taki....itd. Niby wiem, że jestem atrakcyjna a jednak stale szukam czegoś co mogłoby potwierdzić, że jestem przeciętniara na którą nikt nie zwróci uwagi. Stąd moje dążenia do osiągnięcia ideału kobiety, której nie złapiesz np. na oczku w rajstopach. Nie!!! to byłby koszmar. Jeżeli chodzi o rozum to również wiem, że są rzeczy, które próbowały osiągnąć osoby mi znane ale niestety poległy. Mi się udało. Byłam dumna ale za jakiś czas myślałam....,,Boże, jak ja jestem do dupy,,. I nie jest ważne, że niektórzy podziwiają mój upór i desperackie dążenie do celu a na końcu zwycięstwo. Co z tego jak są lepsi a ja nigdy nie będę taka jak oni. Wiem....to chore ale wynurzyłam się tu na maksa. Może popełniłam błąd ale tego potrzebowałam. Psychiatrze nie potrafię wyłożyć tematu z różnych względów. Jestem zbyt cienka aby się otworzyć przed obcym. Jestem na terapii , ona zadaje pytania a ja zastanawiam się jak to powiedzieć abym w jej oczach była kimś więcej jak jestem. Przeistaczam fakty a potem zastanawiam się co jest prawdą, czego oczekuje gubię się we własnych myślach. Chcę być szczera a za chwile wskakuje mi inna myśl, która mówi NIE TO NIE TAK! Mam wrażenie, że są we mnie 2 osoby. Jest mi ciężko....tak strasznie ciężko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woo
Piszecie o depresji. Psychiatra twierdzi, że nie jest to typowa depresja lecz związana z przejściowymi kłopotami. Tyle tylko, że całe moje życie to jeden wielki kłopot. Czasami daje radę a jak nie daje to płacze i myślę o najgorszym. Ale czy popełniłabym samobójstwo? Nie wydaje mi się. Raczej myślę o unicestwieniu mojej osoby w sposób niezależny ode mnie. Jakiś wypadek kontrolowany....niby niechcący....znowu się oszukuje. Nie wiem sama czy mnie stać na to. Myślę, że nie ale za chwile... Zastanawiam się także czy psychiatra jest odpowiedni dla mnie . A może zmienić. Jak zacznę zmieniać to wpadnę w błędne koło a tego bym nie chciała. Zbyt dużo niewiadomych w mym życiu. Ja niczego nie jestem pewna. Czy jest na to lekarstwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woo
Dodam jeszcze, że mój facet, który jest przy mnie nie szczędzi mi komplementów. Dla niego jestem naj pod każdym względem. Jednak problem polega na tym, że mam wrażenie często iż tylko tak mówi. Doszukuję się fałszu. I choć wiem, że to mnie gubi mój mózg nie słucha. Robi mi wieczną borutę. Mam ochotę zaglądnąć w głąb moich zwojów mózgowych i wyciąć ten kawałek, który odpowiada za ten bałagan, który wciąż niszczy moje marzenia. Do tego stopnia, że nie wiem czy je w ogóle jeszcze mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woo
Naprawdę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Psycho....
Nie wiem jakie Tobie przyniesie korzyści psychoterapia..Ja byłam bardzo sceptycznie nastawiona, wydałam na nią mnóstwo pieniędzy (60zł za 45minut , 2 razy w tygodniu + dojazdy, a nie bylam wtedy w najlepszej sytuacji finansowej).Przerwałam po niecałym roku ,bo myślałam ,że nic mi nie dała.Wmawiałam sobie ,że moja terapeutka siedzi tam tylko dla kasy i ma mnie gdzieś.Jednak ku mojemu zaskoczeniu zauważyłam ,że pozbyłam sie skrajnie chorych zachowań , nie okaleczam się , mimo przeciwności nie próbowałam sie jeszcze zabic ,a mam wiecej problemów niz wtedy . Wczesniej miałam kilka prób.. Mam w środku jakiś głos , który mówi mi "jeszcze jeden dzien musisz wytrzymać" i wytrzymuje tak każdy kolejny. Czy jestem szczesliwa?? Nie wiem.. Ale terapia mi pomogła, moze gdybym doprowadziła ja do konca żyło by mi sie lepiej i bardziej wierzyłabym w siebie...Jednak w moim przypadku to co zdziałała to bardzo dużo. Pozdrawiam i zycze powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pąpon
a ja nie chodzę na psychoterapie, bo się zastanawiam... Na wizycie u psychiatry lekarz zadał mi prosto z mostu (moze to tak wygląda zwyczajowo) pytanie: co panią tu sprowadza?... a ja, jak wryta nie wiedziałam co powiedzieć. Siedziałam i ogladałąm paznokcie, próbując się nie rozpłakać. Więc zastanawiam się co powiedzieć jak pójdę do psychologa(bo dostałąm skierowanie) i usłyszę to samo pytanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Psycho....
Powiedz właśnie to co nam napisalaś, to co czujesz i ze chce Ci sie płakać..dalej to juz oni wiedza o co pytac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja bylam
u psychologa i nigdy k..wa wiecej. Ledwo sie trzymalam,to facet mnie wypytywal o wszystko, myslalam, ze zdechne z bolu, caly dzien sie nie moglam pozbierac. Po takiej rozmowie i wywlekaniu syfow czlowiek ma ochote sznur skrecic. Nigdy wiecej!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki............
jakbym czytała o sobie.... nie umiem Ci pomóc, ale jestem z Tobą....trzymaj się... w końcu po burzy świeci słońce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woo
Psycho....tylko, że odkąd chodzę tam, mam wrażenie, że życie mi się bardziej skąplikowało. Jeszcze bardziej zastanawiam się nad każdym krokiem, analizuje każdą decyzje. Pani zadawałam i na jednym ze spotkań pytanie,,A co dla siebie?,, Nie umiałam powiedzieć i zaczęłam się zastanawiać czy ja żyję tu dla siebie czy bliskich. Doszłam do wniosku, że dla bliskich przede wszystkim. Ale czy to nie jest przyczyna mojego stanu? Acha....warto się zastanowić na tym więc myślę. Czy jak będę trochę egoistką to czy będę szczęśliwsza? Ale jak mogę być szczęśliwsz jeśli bliscy nie będą i tak w kółko. pąpon.. Rozumie Cię....mnie także zapytała na pierwszej wizycie ,,Co pani dolega,, Powiedziałam jej, że nie radzę sobie ze sobą popadam w beznadzieje i tak jakoś się zaczęło. Kolejne pytanie padło od niej i było konkretniejsze. Czym dłużej tam chodzę mam wrażenie, że więcej mam problemów i nic we mnie nie było prawdziwe. Czy to normalne odczucie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Psycho....
Miałam to samo..podczas terapii przerwałam szkołe, bo nie mogłam sobie poradzić z tym wszystkim.Zrozumcie ,ze terapia to 0,5 do 2 lat męki (zalezy od przypadku) i wywlekania wszystkiego ale po tym czasie przychodzi ulga.Lepiej wykorzystac ten czas niż cale zycie sie zameczac i pchać w chore relacje z innymi tylko dlatego,że nie dajemy sobie rady ze sobą.Stąd sie biora późniejsze patologie , bo COŚ nie zostało do konca wyleczone. Z drugiej strony zawsze możesz zmienic terapeute , ale ja też na swoją narzekałam a teraz mysle ,że nie było tak źle. Człowiek w depresji nigdy nie umie odpowiedziec na takie pytania, dlatego je zadają , to czesc badania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pąpon
woo --- ponoć tak czasami bywa w psychoterapii, że jest gorzej gorzej a potem sie poprawia - gdześ czytałam że to normalne. Planuję zakupić 'Psychoteripia. Poradnik dla pacjenta" (czy jakoś tak) J. Aleksandrowicza Może wyczytam coś co mi pomoże... Własnie, czas jest ważny. Ja zastanawiam się już jakieś 8 miesięcy (od pierwszej i jak narazie ostatniej wizyty)... Efektów braak, a czas leci. btw, coś u was zdiagnozowano? u mnie zaburzenia osobowości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woo
Terapia to nic przyjemnego. Na samym początku mówiłam co mnie boli. Z czasem okazało się, że prawdopodobnie boli mnie co innego. To tak jak z każdym innym lekarzem. Pójdziesz zbadać gardło a powie Ci że chorujesz na nerki, kręgosłup i wątrobę. Dopóty się nie leczysz to jesteś powierzchownie zdrowa jednak jak wpadniesz w szpony lekarza to wyszuka wiele czego sama byś nigdy nie spostrzegła . Podobnie jest z autem u mechanika. Ale tylko podobnie i zazdroszczę autom, że działają według schematów. Jest im łatwiej o diagnozę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pąpon
ja podjęłam decyzje - jutro dzwonie w sprawie terminu heh... Wiem, żę muszę, że nie mogę sugerować się tzw. lepszymi dniami, kiedy myślę że sama sobie poradzę. Nie nastawiam się że będzie lekko i przyjemnie. Ja też wegetuję i chce zacząć żyć... Ile już chodzisz na terapię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woo
Pierwszy raz poszła dawno i zrezygnowałam bo przestałam wierzyć w jej moc. Natomiast jak przestałam wstawać z łóżka to stwierdziłam, że albo pójdę albo umrę. Moja kuzynka z którą piszę, powiedziała mi że czasami wystarczą prochy aby naprawić mózg i że ona tak zrobiła po śmierci mamy. Pomogło. Mnie także namówiła. Poszłam. Jednak mój problem jest bardziej złożony jak jednorazowa trauma jaką ona przeżyła w związku ze śmiercią mamy. W efekcie podjęłam się przejść przez to piekło. Chodzę 2 miesiąc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woo
Dziękuje Wam za zainteresowanie i chętnie będę się dzieliła swoimi problemami i przemyśleniami. O ile macie ochotę.:) A teraz dobranoc wszystkim.:) hellishbloodystorm.... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozpoczelam psychoterapie i ma ona wygladac tak ze przychodzac na spotkanie mowie o czym chce-obojetnie- przyszłosc, przeszłosc ,terazniejszosc,osoba,sex,samopoczucie ,sny-cokolwiek -co chce-zupelnie moj wybor,praktycznie moj monolog -przez kilkadziesiat spotkan miał ktos taki system?bardzo trudne mi sie to wydaje a i czy ktos z Was zgadzał sie na nagrywanie takich rozmow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TAAKk
Tak własnie wygląda psychoterapia. Mówisz, mówisz, mówisz.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem wiem wiem ale łatwie by mi bylo gdybym miałą narzucony lub przynajmnie zasugerowany temat mojego monologu a nie sama decydowac o czym chce mowic-bo spoko na pierwszym czy na drugim spotkaniu a pozniej?-moze na razie mnie to przerazilo a pozniej bedzie prosciej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×