Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 20 latka

Pierwszy raz jestem szczera...

Polecane posty

Gość kurcze poryczalam sie
Autorko topicu ty chyba piszesz o mnie:( Mam wszystko tak samo moze zjedna roznica , walcze o studia ktore wlasnie oblewam:( Reszta sie zgadza! Wszystko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jakiś czas temu (praiwe 2 lata temu) pisałam tutaj tak samo...bo tez rozstałam się z facetem, którego kochałam, który był moj a jedyną miłością, z którym mieliśmy wieksze plany już, ślub, mieszkanie itd... i nagle okazało się , że jestes nieszczęśliwa,że nic mnie nie obchodzi, że ona zabrał mi wsyztsko: moja miłość, radość, nadzieję, że nic juz bez Niego sie nie liczy... przesypiałam cale dnie, płakałam, olewałam zajęcia na uczelni, a żeby zmusic sie do wyjścia z łózka brałam silne leki uspokajające, które powodowały, że co prawda nie płakałam ale czułam obojętnośc totalną, później brałam większe dawki i już ciagle spałam... któregos dnia stwierdziłam, że ja tak nie chcę, nie chcę marnowac kolejnych dni, tygodni, ale chcę zacząć żyć na nowo..nie myslałam wtedy o kochaniu kogo s innego dla mnei to bylo nie do pojęcia, ale myslałam o tym, aby odzyskac motywacje do życia, aby oddychać, cieszyć sie z każdego poranka... Nie mówię, że stało się tak z chwilą kiedy tylko o tym pomyslałam, ale zaczęłam walczyć sama ze sobą z tym cierpieniem i bezsilnością...nie wiem ile czasu mi to zajęło, ale wiedziałam, że chcę!!! a wybaczcie, ale skoro u Was trwa to tak długo, to znaczy, że nie chcecie mysleć o sobie...u mnie minely niecałe dwa lata. i nie mówie o uczuciach bo był pierwsza moją miłością, i to pozostanie, ale odkryłam w sobie neispodziewane pokłady energii, radości, optymizmu i miłości.... to nieprawda co piszecie, i o czym ja myslałam kiedyś, że odchodząca osoba to wsyztsko ze sobą zabiera... to my zrucamy winę na Nią, nie dając sobie drugiej szansy..... ja sobie dałam, ale chciałam!!! chciałam!!!... Wam tez niech sie zachce, tak to marnujecie najlepsze lata swego życia!!!...Powodzenia:]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i pusćcie tę osobę, uwolnijcie ja ze swoich myśli...zacznijcie myśleć o sobie...naprawde dzxiewczyny, wiem, że mozna, gdybym ja sie nie zapierała, nie odrzucała mysli o Nim...nie wmawiała sobie, e przecież , nawet nie muszę, ale, że chcę zyć dalej...to pewnie dalej przesypiałabym całe dnie płacząc po nocach....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podpowiadaczka
Wyleczyć się z takiej miłości nie da. Nie ma sposobu. Nawet czas tego nie zmieni. Tyle wiem. Pomóc możesz sobie sama, zmieniając nastawienie do sprawy. Nie myśl o tym jak o straconej sznasy, jak o nieudanej próbie, generalnie wyrzuć z głowy myślenie negatywne. Zastanów się jak piękne to było, ile daliście sobie szczęścia, żę niektórzy nawet tego nie dośiadczaja w życiu. Patrz na to pozytywnie, wyciągnij wszystkie dobre aspekty i one dadzą Ci siłę i energię. To działa. Lekarz wysłucha (nawet ten na państwowej posadzie), może jak będzie trzeba da Ci leki, ale zmienić możesz to tylko Ty jedna. Uwierz, że to możliwe. A kiedy już poczujesz w sobie siłę, pójdzie z górki i on też zmieni do Ciebie nastawienie - na lepsze ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lodzianka077
idz do lekarza pierwszego kontaktu i niech ci przepisze cos na depresję, np efectin albo seroxat. a ztym chlopakiem zerwij kontakt, jakby cos mialo z tego byc juz by dawno bylo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×