Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Witam Biesiadę! Dla wszystkich biesiadniczek z okazji Mikołaja! \"Będę prawdziwy, bo są tacy, którzy mi ufają. Będę czysty, bo są tacy, którzy troszczą się o mnie. Będę silny, bo wiele trzeba wycierpieć. Będę odważny, bo trzeba odważyć się na wiele. Będę przyjacielem wszystkich: wrogów i tych, którzy nie mają przyjaciół. Będę dawać i zapominać o darze. Będę pokorny, bo znam swoją słabość. Będę patrzeć w górę i śmiać się, i kochać, i dźwigać.\" Howard Arnold Wolter Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Wszystkim bez wyjątku życzę przede wszystkim Miłości i Słońca w sercach! Od Mikołaja... Bądź jak dziecko - pełne prostoty i radości, bez zahamowań. Nie bądź naczyniem, z którego przelewają się problemy; ty także przecież potrafisz się śmiać. Otwórz się jak kwiat na słońce, spróbuj każdego dnia na nowo polubić ludzi, którzy żyją wokół ciebie. Spróbuj pocieszyć tych, którzy płaczą i są zrozpaczeni, także wtedy, gdy swój ból ukrywają pod maska zadowolenia. Użycz trochę miłości tym, którzy są za mało kochani; żyj dla innych, a wtedy dopiero poczujesz co znaczy być szczęśliwym. Pomyśl jakie to wspaniałe! Szczęście drugiego człowieka leży w twoich rękach! Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA____JARZEBINKO👄,SREBRNA AKACJO👄,MAGNOLIO👄_____witajcie🖐️ Przepiekne Mikolajkowe prezenty!! Dziekuje slicznie❤️ 🌻🌻🌻 Pozwolcie,ze i ja rozpakuje prezent dla WAS :) :):)🌻🌻🌻:):) Nagle jestem bez pracy! Kubel zimnej wody po pochwalach Inez! Zdenerwowalam sie nie na zarty.Nie mialam zadnych wiekszych oszczednosci,zeby pozwolic sobie na bezrobocie. Nie przepracowalam w UK nawet roku,wiec o zasilku nie bylo mowy. Zostalam znowu bez pracy w brudnym miescie,ktorego nienawidze do dzisiaj i w ktorym przenigdy nie chcialabym zamieszkac na stale. Zadzwonilam do agencji,do managera Winstona.Nie odbieral mojego telefonu.Wowczas koledzy pospieszyli mi z pomoca.Jeden z nich zastrzegl sobie swoj numer telefonu ,a drugi zaoferowal sie porozmawiac z managerem w moim imieniu. Manager obiecal Mateuszowi,ze znajdzie mi inna prace.Mysle sobie: \"Jak zwykle ta sama spiewka.Szukaja ci niby pracy,a ty siedzisz jak mul i sie ludzisz\".Musze stad zwiewac,gdzie pieprz rosnie. Pozegnalam sie sie z kolegami.Zadzwonilam do Michala.Rozmowa nie trwala zbyt dlugo.Byl zbyt chamski i dlatego szybko zakonczylam te rozmwe.Powiedzial mi,ze wraca do Polski,bo w przeciwienstwie do mnie ona ma do czego wracac. W Polsce mial wielki dom,ktorego nie byl w stanie utrzymac.Mimo to czul sie lepszy ode mnie. Po kilku dniach zadzwonila do mnie Agata z informacja o Michale.Okazalo sie,ze wywalono Michala z pracy i z hostelu.Przyczyna byla scysja z Waldkiem odnosnie porzadkow. O Michale zapomnialam szybciej niz myslalam. Nowy Rok,nowe zycie? Zaraz po Nowym Roku 2007r. kupilam bilet do Polski na 4-tego stycznia.Tymczasem 2 stycznia zadzwonil do mnie Winston z agencji i powiedzial,ze wracam do pracy na Stansted od 3-go stycznia. Zjawilam sie w pracy.Brenda przydzielila kazdemu prace,a mnie pominela.Stwierdzila,ze nie ma dla mnie pracy.Byla mocno zdziwiona,co ja tu robie? Odparlam,ze przyslal mnie Winston. Kazala mi zaczekac,bo byc moze cos sie znajdzie dla mnie,jesli ktos nie stawi sie do pracy.Tak tez sie stalo. Na nastepny dzien ta sama szopka.Mialam juz serdecznie dosyc tego pomiatania mna.Mysle sobie:\"Co ja tu robie? Nie dosc,ze wykonuje upokarzajaca prace,to jeszcze mam o nia walczyc? W koncu jestem osoba wyksztalcona.Dosc tego! Trzeba uciekac stad! Zaczelo do mnie docierac,jak nisko upadlam.I jak bardzo czuje sie upodlona.Jade do Polski.Nie zmienie juz decyzji! Nie dosc,ze robota najgorsza z mozliwych,to jeszcze jakis matol mna pomiata! Jakos sobie poradze! Zreszta,i tak musze jechac zalatwic wszystkie formalnosci z mieszkaniem.A potem moze pomysle o Szkocji,o Aberdeen?.Na Orkney nie mam po co wracac! Dzisiaj nie zawracam sobie tym glowy.Najwazniejsze,ze zobacze swoich synow! Tak bardzo za nimi tesknie,,, cdn Z Mikolajkowym pozdowieniem HO HO HO HO :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pędzą sanie z reniferem,Mikołaj jest czarodziejem.Wór prezentów zawsze ma,no i śmieje się ha,ha.Bo w ten dzień kolorowy,każdy humor ma balowy.I nikt już nie smuci się,Mamy taki dzień. KOCHANE DRZEWKA👄❤️ Wspaniałych Mikołajek i moc prezentów. Przytulam cieplutko!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
♥$$$$$$$$ $$$$$$$$$$$$ $$$$$$$$$$$$$$$$ $$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ $$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ ._$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$____$$ .___$$$$$$$$$$$$$$$________$$ ____$$$$$$$$$$$$________$$ ______$$$$$$$$__________$$ ______$$$$$$__#♥#♥____$$ ______$$$$$$__##♥#__$$ ________$$________$$ ________$$____$$$$ ________$$$$$$ Już Mikołaj, grzeje sanie, Czego pragniecie, niech się stanie... Każde z marzeń, skrytych w głębi, Święty Mikołaj może spełnić... Dziękuję za życzenia i pozdrawiam gorąco!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Cicho Kard. Adam Sfefan Sapieha Cicho Boską spełniać wolę Cicho bliźnim ulżyć dolę Cicho kochaj ludzi, Boga Cicho - oto święta droga Cicho z swymi dzielić radość Cicho wszystkim czynić zadość Cicho innych błędy znosić Cicho życzyć, błagać, prosić Cicho zrzec się, ofiarować Cicho ból swój w sercu chować Cicho jęki w niebo wznosić Cicho skrycie łzą się rosić Cicho kiedy ludzie męczą Cicho, gdy pokusy dręczą Cicho zmianę życia znieść Cicho krzyż z Jezusem nieść Cicho Jezus w hostii sam Cicho milcząc mówi nam Cicho ufaj zbawcy swemu Cicho tęsknij, wzdychaj ku Niemu Cicho z cnoty zbieraj plon Cicho aż nadejdzie zgon Cicho ciało spocznie w grobie Cicho da Bóg niebo Tobie Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozmowa bez słowa Shadow Milczysz... Ja milczę. A jednak wciąż płyną słowa... Szepczesz? Nie... To wiatr w ogrodzie się schował... ...chciałbym... dotknąłem tylko twej dłoni... Ty chciałaś... Uśmiech; zamyślenie z twarzy przegonił... Pójdziemy? Więc wstali i poszli, nie rzekłszy prawie słowa. Tak w milczeniu toczyła się serc rozmowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Dzeń,dzeń,dzeń... Jedzie Grudzień po grudzie, ale w drogę wziął sanie. Hej! Pomóżcie mi ludzie, bo mi konik ustanie. Dzeń,dzeń,dzeń... Jakże jechać na płozach, gdy brak śniegu na drodze? Zaprzę gnijcie do woza, by zatrzęsło się srodze. Dzeń,dzeń,dzeń... Panie Grudniu wstąp do nas, na śnieg trochę poczekaj. Biała zima zamglona idzie lasem z daleka. Dzeń,dzeń,dzeń... Spędzę z Wami chwil parę, niezbyt wiele mam czasu Bo podarek zielony muszę przywieżć Wam z lasu. Dzeń,dzeń,dzeń... (wiersz znaleziony w sieci) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj jest ten rodzaj ciszy, Że każdy wszystko usłyszy: I sanie w obłokach mknące, I gwiazdy na dach spadające, A wszędzie to ufne czekanie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA________--witajcie🖐️❤️ Za oknem bialo,siarczysty mroz,a w domku___cieplutko,milusio. Pala sie swiece o roznych zapachach,,,a ja na dlugich rozmowach telefonicznych.Dla mnie sa one zawsze budujace i pokrzepiajace. Jakos nie mam ochoty wysciubiac nosa na dwor.Pelny relaks. Znalazlam cos,,:) o nadziei,,, W brzuchu ciężarnej kobiety były blizniaki. Pierwszy zapytał drugiego: - Wierzysz w życie po porodzie? - Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem. - Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać? - No nie wiem, ale bedzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią... - No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina. - No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, i ta się bedzie o nas starać. - Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest? - No przecież jest wszędzie wokół nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było. - Nie wierzę! Zadnej mamy nie widziałem czyli jej nie ma... - No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę,że prawdziwe życie zaczyna sie dopiero później... Autor nieznany Pozdrawiam bardzo serdecznie👄❤️🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W oczekiwania na Swieta Bozego Narodzenia,,, Bożonarodzeniowy dar Czerwona tarcza słońca coraz szybciej chyliła się ku zachodowi. Ostatnie długie promienie przetykały łagodnie czuby najwyższych sosen, wzniecając kręgi iskier w napotkanych pojedynczych płatkach śniegu. Dobiegał końca kolejny, mroźny grudniowy dzień. Na skraju niewielkiej świerkowej polany tkwił nieruchomo samotny człowiek. Zamyślonym wzrokiem błądził po obsypanych świeżym śnieżnym pierzem drzewach, jak gdyby czegoś jeszcze poszukiwał. Tuż za nim, na starych drewnianych saneczkach, leżała ścięta przeszło godzinę temu mała choinka na święta. Nic nie mąciło przedwieczornej ciszy, nawet urwis-wiatr z rzadka tylko potrącał tę czy inną gałązkę. - Najwyższy czas wracać już do domu - pomyślał samotny człowiek. Było już naprawdę późno. Zdecydował się nie wracać tą samą drogą co zawsze, tylko wybrał mniej wygodny skrót przez sosnowy zagajnik. Dokuczało mu zmęczenie i niewiele go obchodziły pierwsze płatki śniegu, które niebawem poczęły wirować w powietrzu. Odetchnął za to z ulgą, kiedy doleciało go znajome naszczekiwanie psów, a później zamajaczyły tuż przed nim - niczym wielkie śnieżne grzyby - wtulone w grudniową noc domki rodzinnej wioski. W każdym z nich paliło się światło, rozlegały się krzyki zachwyconych dzieci, raz nawet poczuł zapach przyrządzonej świątecznej ryby. Tylko ostatni domek mocno odróżniał się od pozostałych: nienaturalnie cichy, mroczny, jakiś nieswój - nawet dróżkę prowadzącą do drzwi zdążył przysypać świeży śnieg. Był to jego dom. Dom-przyjaciel, ale również niemy świadek bolesnych wydarzeń. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dwa lata wcześniej przetoczyła się przez wioskę epidemia szkarlatyny. Bezlitosna choroba, drwiąc z wysiłków lekarzy, wyciągała drapieżne ręce po coraz to nowe ofiary. Zanim została pokonana, wielu ludziom nadszarpnęła zdrowie. W domu leśniczego poczyniła największe spustoszenie: najpierw straciła życie córka, a w parę dni później również młoda żona leśniczego. Usłużny i miły do tej pory człowiek zmienił się w samotnika o ponurym spojrzeniu. Ludzie zaczęli się go bać. Prawie nikt go nie odwiedzał, zresztą on sam wolał całe dnie przesiadywać w lesie, gdzie spędził też pierwsze święta po stracie rodziny. Upływający czas łagodził stopniowo ból tęsknoty za najbliższymi. Młody leśniczy stał się spokojniejszy i przestał stronić od ludzi. Nadal jednak częstym gościem na jego twarzy był bezbrzeżny smutek, zwłaszcza kiedy widział inne rodziny, szczęśliwe, rozbrzmiewające hałasem dziecięcych zabaw. On był sam i to najbardziej go gryzło. Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi: Wstańcie, pasterze - doleciał go w pewnej chwili donośny śpiew kolędy z domu sąsiada-piekarza. - Tak, to prawda - pomyślał leśniczy. - Ja też mam powstać i nie dać się zwyciężyć rozpaczy, chociaż straciłem najbliższe mi istoty. Może i dla mnie zajaśnieje dziś szczęśliwa gwiazda? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pracy w domu czekało go mnóstwo. Najpierw narąbał drew i rozpalił w piecu, gdyż w całym mieszkaniu było bardzo chłodno. Potem wziął się za sprzątanie. Wytrzepał stary chodnik, pozamiatał, poodkurzał. Przy ubieraniu choinki poczuł się nagle dziwnie radosny - po raz pierwszy w ciągu tych ostatnich ponurych lat. Przyrządzając kolację w małej kuchence, z wdzięcznością wspominał żonę, która, wykazując dużo cierpliwości, nauczyła go gotowania kilku potraw. Myślał też o niespełna siedmioletniej córeczce, często śpiewającej mu wesołe piosenki. Którąś z tych piosenek zapamiętał dosyć dobrze i nawet polubił. Nakrywając teraz do stołu, mruczał dziecięcą kolędę, z rzadka tylko fałszując. Tuż przed posiłkiem wyszedł na chwilę z domu. Lubił takie krótkie, wieczorne spacery. Pod nogami chrzęścił świeży dywan ze śniegu, wiatr ustał zupełnie i tylko niebo nad głową iskrzyło się coraz to nowymi gwiazdami. Wieczorną ciszę przerywały jedynie radosne okrzyki dzieci sąsiadów. Trójka chłopców wybiegła na dwór, by ulepić przed domem bałwana ze świeżego śniegu. Po skończeniu zabawy zmęczeni ale i szczęśliwi chłopcy pobiegli do domu cieszyć się z otrzymanych świątecznych prezentów. Wróciwszy do mieszkania, leśniczy bardziej wyczuł niż spostrzegł jakąś zmianę. Podejrzliwie obejrzał wszystkie kąty. Wszędzie panował porządek, tylko że ktoś niespostrzeżenie odwiedził jego mieszkanie i potrącił choinkę. Dolna gałąź drzewka kołysała się jeszcze, przyozdobiona wielkim sercem z piernika. - Kto go tu powiesił? - zdziwił się leśniczy, podchodząc bliżej. Delikatnie wziął piernik do ręki. Oby twoje serce było wielkie - błysnął lukrowy napis na boku czekoladowego serduszka. Ze wzruszenia mężczyzna wypuścił piernik z dłoni. - To na pewno dzieci piekarza go przyniosły - domyślił się wreszcie. - Kochane dzieciaki, pamiętały o mnie! cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zasiadł do kolacji. Dopiero w tym momencie poczuł, jak bardzo był zmęczony i głodny. Barszcz z grzybami, chociaż może nie najlepiej przyrządzony, smakował mu jak rzadko kiedy. Równie szybko zniknęła z talerza ryba w galarecie. Kiedy rozpoczął deser, usłyszał pukanie do drzwi. Właściwie nie było to pukanie, tylko jedno dość silne uderzenie w drzwi. - Co się tam dzieje? Czyżby wiatr na nowo rozpoczął swe nocne harce? - pomyślał. - Nie, tym razem to nie może być wiatr. Dłuższą chwilę nasłuchiwał, ale hałas nie powtórzył się więcej. Nie mogąc dłużej powstrzymywać ciekawości, szarpnął za klamkę i gwałtownie otworzył drzwi. Zamiast wybuchnąć złością, ze zdziwienia aż otworzył usta. Na progu siedziała drobna, wynędzniała postać. Podarte, przyprószone śniegiem stare ubranie nie stanowiło wystarczającego zabezpieczenia przed kłującym zimnem, czego najlepszym dowodem był głośny kaszel dziecka. Leśniczy nie tracił czasu. Zabrał niespodziewanego przybysza do środka, ściągnął zeń podarte ubranie, polecił ogrzać się przy piecu. Dziewięcioletnia może, wystraszona dziewczynka z przyjemnością przytuliła się do ciepłego kaflowego pieca. Po dwóch kubkach gorącej herbaty zaczęła trochę nabierać rumieńców, nadal jednak kaszlała. Chciwie pochłonęła podaną jej resztę barszczu. Kiedy postawił przed nią dopiero co odgrzane drugie danie, spojrzała na niego z wdzięcznością, choć nieśmiało, i zabrała się do jedzenia. Leśniczy czuł się tak onieśmielony, że nie bardzo wiedział, jak zacząć rozmowę. W pewnym momencie jego wzrok padł na czekoladowe serduszko, wiszące teraz spokojnie na gałęzi choinki. Podszedł do drzewka, zerwał piernik i przyniósł go dziecku. W oczach dziewczynki błysnęła prawdziwa radość. Wbiła zęby w piernik i delektowała się każdym jego kęsem. - Dziękuję - wykrztusiła między jednym a drugim kęsem. - Kiedy jeszcze miałam mamę, marzyłam o takich piernikach. Ale mama była biedna... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zamierzał pytać o nic więcej. Najprawdopodobniej matka dziewczynki wędrowała od wioski do wioski i najmowała się do każdej domowej pracy - prania, sprzątania... Co się właściwie stało z tą biedną kobietą i w jaki sposób jej córka trafiła do domku leśniczego? Odpowiedź na to pytanie leśniczy uznał za sprawę mało ważną. Być może dziewczynka sama kiedyś o tym opowie, jak nabierze więcej sił i ochoty. - Czy upieczesz mi jeszcze takie serduszko? - zapytało dziecko już śmielszym głosem. - Jeśli zostaniesz, upiekę ci całe mnóstwo czekoladowych serduszek - obiecał. Jakiś czas siedzieli jeszcze przy piecu. Później, kiedy dziewczynka zaczęła się robić senna, przeniósł ją na łóżko w sypialni, dokładnie okrył grubą kołdrą i sam też położył się spać. Kaszel minął i dziecko zapadło w zdrowy, głęboki sen. Przed zaśnięciem leśniczy jeszcze chwilę się modlił. Wspominał zmarłą żonę i córeczkę, dwa ponuro przeżyte lata i to, że dane mu było w dniu dzisiejszym wyzwolić się z ciemnej nocy duchowego załamania. Wspominał i dziękował, a jego anioł stróż z radością przedkładał tę modlitwę u tronu Najwyższego. - Boże, najbardziej Ci dziękuję, że znowu zesłałeś mi kogoś, kogo mogę kochać - wyszeptał na zakończenie leśniczy, po czym mocniej przytulił dziecko do siebie, jakby w obawie, że ten świeżo zdobyty skarb odpłynie w nieznaną dal wraz z pierwszym oddechem nowego, bożonarodzeniowego poranka. o. Franciszek Czarnowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość och ta milość
Dałby Bóg by zesłał mi kogoś, kogo mogłabym tak mocno pokochać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Wiersze Ewy Na brzegu morza dziś rano Znalazłam muszelkę białą Uchem łowię jej szepty Szumi ciągle to samo Mówi o nocach gorących O gwiazdach na niebie lśniących Jestem dla Ciebie morzem Słońcem za nieboskłonem Liściem zielonym na wietrze Ogniem płonącym przy drodze Usiądź koło mnie wędrowcze Ogrzej się w moich płomieniach Świat stoi przed nami otworem Nie powiem Ci do widzenia. Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedy ucichnie mój ból Zobaczę tęczę na niebie Kiedy obeschnie moja łza Zapomnę, że widziałam Ciebie Kiedy położę się do snu Nie będzie już Ciebie Zamknę moje uczucia I schowam je dla siebie Głowę moją uniosę wysoko I spojrzę w chmury Zobaczę tam różne kontury Obejmę moje ramiona I będę pocieszona Kupię bukiet rumianków Postawię je w kolorowym dzbanku Usiądę w bujanym fotelu I będę pocieszona Wezmę psa na kolana I trwać tak będę do rana Kiedy ucichnie mój ból...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do A. Ewa Podniosłeś wczoraj zdeptana różę Kolce zraniły moją duszę Mój krzyk poszybował wysoko w gore I echem zastukał do Ciebie Podałeś mi dłoń swoją silną I otworzyłeś Twoje piękne serce Oparłam swoja duszę bezpiecznie I ufnie spojrzałam w przyszłość Czarny Anioł odszedł ode mnie W moim sercu tęcza rozbłysła Twoich mądrych i ciepłych słów Jestem już inna niż byłam Dziękuję i .. proszę o jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ SREBRNA AKACJO___________witaj🖐️👄 Dziekuje👄 Czas na kolejne zwierzenia Alicji :) :):)🌻🌻🌻:):) Na przerwie mowie do chlopakow,ze jade do Polski.Z ta informacja poszlam rowniez do Brendy.O godz.18:30 mam samolot.A ona sie pyta___po co?Zignorowalam to glupie pytanie.Jaki bylby sens psuc sobie nastroj w ostatnich chwilach? ___Ale ja nie mam ludzi do pracy .Musisz tu zostac___wykrzyknela Brenda. __A co mnie to obchodzi? To twoj problem i zaraz wychodze__odparlam. Tymczasem ona zlapala za telefon i zadzwonila do agencji.Podala mi sluchawke.I wszyscy zaczeli mnie przekonywac do zostania,bo nie maja ludzi do pracy. __Sluchajcie,mam bilet do Polski i zadnej pewnosci pracy tutaj.Szkoda mi wiec czasu.Skoro juz rozmawiamy,to moze wytlumaczycie mi,o co w tym wszystkim chodzi? ___Brenda mowi,ze z toba nie mozna sie dogadac,bo nie znasz angielskiego. Chcialam go zapytac,w jakim jezyku w takim razie rozmawiamy teraz.Chyba nie po polsku? Agent podenerwowany poprosil inna Polke_Mariole.Ona rowniez zaczela mnie przekonywac do pozostania chociazby jeszcze dwa dni.Obiecal takze wyplacic mi w piatek wszystkie godziny awansem/placili z 2-tygodniowym poslizgiem/,a takze zwroca mi koszty biletu m-cznego/70 funtow/. Zaczela sie akcja na dobre.Wszyscy wokol prosili mnie o pozostanie. Skoro biora pod uwage rozliczenie,zgodzilam sie i wrocilam do pracy.W koncu nie chodzilo o jakies grosze lecz o powazna sumke.Dlaczego mam im robic prezent? W imie czego? Niestety,bardzo gorzko pozalowalam swojej decyzji.Otoz nazajutrz przyszlam do pracy na lotnisku i dowiedzialam sie,ze mam prace w toalecie .Moje oburzenie osiagnelo apogeum.Ale co mialam robic? Przyjelam. O godz.13:00 nagle w mojej toalecie zrobil sie ruch.Wpadla chyba 10-osobowa grupa mundurowych i cywili.Wyprosili wszystkie pasazerki i zablokowali wejscie.Mnie nakazoano zostac.Zaczeli robic rewizje. Mysle sobie:”Zamach bombowy,czy co? Oni caly czas przeszukiwali wszystkie kabiny,panele pod sufitem,mojego troilley”a wlacznie.Jedna z osob przez caly czas stala i bacznie mnie obserwowala.Nie mialam zielonego pojecia,o co chodzi!!! ___Znalezliscie cos?___pytam w koncu jednego z nich. __Nie__pada odpowiedz. Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️👄🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to moze jeszcze jeden post???? :):)🌻🌻🌻:):) Wreszcie jeden z nich przyniosl mi jakas pomaranczowa torbe na prezenty.Widzialam ja wczesniej na umywalce .Mialam ja wyrzucic.Byla pusta.Czekalam,kiedy wyjda pasazerki. Nie zwracalam na nia wiecej uwagi.Nie wiem,czy ktoras z nich ja wziela,czy wyrzucila,,, Czasami kobiety poloza cos na umywalce i robia np.makijaz.A pozniej wychodza zapominajac o pozostawionej rzeczy. Zawsze____ gdy mialam pewnosc,ze nikt sie do tego nie przyznaje,zanosilam do biura rzeczy znalezionych.Tam dostawalam pokwitowanie. Chwile pozniej policjant pokazuje mi znaleziona pusta torbe pomaranczowa i pyta,czy wczesniej ja widzialam.Chcialam powiedziec,ze tak,ale wymsknelo mi sie,ze widze ja po raz pierwszy.Pewnie moj Duch Opatrznosciowy pospieszyl mi z pomoca.Zadzwoniono po supervisora. Przyszla Brenda z Litwinka_Aldona.Dalej nie widzialam,o co im chodzilo.Wyczulam jednak ,ze o cos jestem podejrzana.Tylko o co? Wszyscy mnie otoczyli i z ta cywilno-mundurowa swita ku uciesze pasazerow na Stansted. Wyszlismy z toalety.Boze kochany,jaki wstyd.Ludzie gapili sie na mnie jak na najgorszego kryminaliste.Sensacja jakich malo.Tylko brakowalo moich znajomych wsrod tych gapiow. Zeszlismy na dol do pokoju dla pracownikow.Tam wzieli moja torbe do sprawdzenia.Nic nie znalezli.A niby co mieli znalezc w mojej torbie? Nie mialam zielonego pojecia,o co im chodzilo.Brzydzilam sie zlodziejstwem. Bylam jedynie oburzona ich posadzeniem wlasnie mnie..Puscili mnie. Chodzilo o kamere.Na oczy jej nie widzialam. Zdenerwowalam sie nie na zarty.Nie raczyli nawet mnie o to zajscie przeprosic.A poniewaz nigdy niczego nikomu nie ukradlam,wiec pytam ich o szczegoly.,,,, cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DOBRANOC 🖐️ i SREBRNA AKACJO🖐️ DOBRANOC Wielu skarzy sie: \"Mam skolatane nerwy\". Zyjemy zagonieni i w pospiechu. Zagubilismy sens ciszy i spokoju, nocy,ktora Bog dal nam na odpoczynek. Zaklocone noce czynia czlowieka rozdraznionym, a nerwowosc stwarza nowe problemy. Zlosc odbija sie na zoladku. Zgorzknienie powoduje nadmiar zolci. Pesymizm odciska sie na usposobieniu. Noca jady dzialaja dalej, az jest sie zupelnie skwaszonym, nieznosnym,nie do wytrzymania. A krzepiacy sen umknal! Sprobuj poczekac do nastepnego dnia, zanim zaczniesz sie denerwowac.Zobaczysz, jak malo warta jest ta cala zlosc. Dobry mocny sen rozwiaze nie jednen problem. Nie idz nigdy spac z jadem w sercu. Pomysl o pieknych sprawach minionego dnia. Napelnij swe serce ufnoscia, wyrozumialoscia,dobrocia i przebaczeniem. Nie kladz sie do lozka w zlym humorze. Idz spac z sercem, ktore jutro bedzie potrafilo kochac. Phil Bosmans D O B R A N O C B I E S I A D O 🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ścieżki życia Podczas wakacji pewien człowiek udał się na przechadzkę po lesie, rozciągającym się nieopodal miasta, w którym zamieszkiwał. Błądził po nim przez kilka godzin aż zgubił się. Długo próbował odnaleźć drogę prowadzącą do domu, przemierzając wszystkie ścieżki, ale żadna nie wyprowadziła go z lasu. Nagle natknął się na innego człowieka, który podobnie jak on, chodził po lesie i wykrzyknął: - Dzięki Bogu, że jest tu jeszcze inny człowiek. Czy mógłbyś mi wskazać drogę do miasta? W odpowiedzi usłyszał: - Nie, bowiem ja także się zgubiłem. Ale istnieje pewien sposób, który może nam pomóc: musimy sobie powiedzieć, którymi ścieżkami próbowaliśmy już wyjść z lasu. To nam pomoże odnaleźć tę, która nas stąd wyprowadzi. Autor nieznany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Jak pokochać szarość dnia? Marcin Był sobie szary, ale piękny gołąb. Szukał on swojego miejsca na świecie. Nigdzie nie mógł go znaleźć, niestety. Odwiedzał różne części świata, zwiedzał. Gdziekolwiek się nie znalazł, zawsze było coś do zarzucenia innym gołębiom i krukom, które przebywały w jego środowisku, zawsze. W jednym miejscu gołębie były miłe i czułe, lecz raniły niestałością uczuć, niespełnionymi obietnicami. Kruki zaś demoralizowały wszystkich swoimi czarnymi charakterkami. Nie było sposób siedzieć w takiej atmosferze. Trzeba było szukać dalej, dalej, dalej. W innym miejscu gołębie były oddane, poświęcające się, ale miały tak wstrętne charaktery, poranione przez kruki, że nie sposób było się z nimi dogadać. Jeszcze dalej spotykał inne gołębie, inne kruki. Nigdzie nie było tak idealnie. Nigdzie nie można było znaleźć chociaż jednego przyjaciela takiego, jakiego by się oczekiwało. Nigdzie. Nigdzie. Szary, ale piękny gołąb zrozumiał, że nic nie zmieni jego marzeń, oczekiwań, tyle sobie wyobrażał, tyle pragnął nie tylko dla siebie, ale i dla innych... Doszedł do jednego, budującego wniosku, że skoro świat nie może się zmienić na jego życzenie, to chociaż on sam, bez oglądania się na innych, zacznie iść w kierunku samowychowania... jeśli ja się zmienię, to iskierka dobroci zacznie zmieniać także i innych... bez uwag, bez krytyki, bez potępiania, bez osądzania. Gdy to zrozumiał, gdy postanowił tak żyć, nagle jego oczy otworzyły się... Ujrzał świat oczami, którymi wcześniej nie widział. Ujrzał świat oczami serca. Był ślepy na wszystko, co dzieje się wokół. Oceniał wszystkim pod kątem pozoru nie wysilając się na drobną chęć zrozumienia raniących postaw gołębi, kruków. Spostrzegł, że sam jest taki, jacy są i inni. Zauważył nawet w sobie odbicie lustrzane niektórych kruków. Spoglądając na siebie, w perspektywie wad innych, spostrzegł, że jego pióra zaczęły bieleć. Nie były już tak szare, jak wcześniej w czasie wycieńczającej podróży po świecie, która zdawała się już go niestety postarzać. Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bywaj mi bywaj Antonina Krzysztoń Bywaj mi bywaj kwiatku poranny Ciebie tuliłam nad ranem Białych firanek wiatr nie porusza pomiędzy nimi schowany Ciebie błękitny w flakonik wstawię całego na świat odsłonię Będziesz mi będziesz niebo wspominał Urwany dziś przd wschodem Nie pytaj miły gdzie ja chodziłam bo moje stopy nie wiedzą I moje oczy myślą że śniły one Ci nic nie powiedzą Tam grało wszystkim Księżycem chmurą nie mogłam z Tobą pozostać Kwiatami krzewem polaną łąką w gałązkach i moich włosach Już prawie wszystkie płatki opadły cała podłoga zasłana Błękitnych piórek ja nie wyrzucę Zatańczę z nimi nad ranem Będę wirować, będę opadać w Księżyca promień się wwiją Tańcząc i nucąc z księżycem znikną te co kłaniały się świtom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×