Gość ojejciu Napisano Sierpień 6, 2007 Jestem mloda mezatka z dwo letnim stazem i rocznym dzidziusiem. Przed slubem moj maz kupowal mi kwiaty(bez okazji),zabieral gdzie tylko sie dalo,potrafil sluchac-wiedzialam ze potem sie to zmieni.Wiadomo-obowiazki,praca,potem jeszcze dziecko.Nigdy nie sadzilam ze malzenstwo bedzie wygladac jak tamte beztroskie czasy,jestem realistka.Jednak nie sadzilam ze bedzie az tak.Az tak znaczy ze siedze caly czas w domu,a ze mieszkam w nieduzej miejscowosci to naprawde nie mam gdzie wyjsc-tyle co na spacer czy do sklepu.Zadnej rozrywki,tylko obowiazki,typowa ze mnie kura domowa.Tyle ze ja sie w tym nie odnajduje.Jestem nadal bardzo atrakcyjna dziewczyna,przykro mi jest ze maz mnie nigdzie nie zabiera-po prostu mu sie nie chce.Oczywiscie moze byc zmeczony po pracy ale nawet w weekendy jesli nie zrobie mu awantury to nigdzie sie nie ruszymy. Probowalam z nim rozmawiac,ale konczy sie tak ze obiecuje i dalej nic. Jest mi zle.Kocham meza ale szlag mnie trafia i wiem ze niejeden facet bylby w siodmym niebie gdyby mogl wyjsc gdzies ze mna,za to moj jak juz to robi mi wielka łaske.Potem sie dziwi ze sie nie ciesze,a ja po prostu czuje sie upokorzona ze to ja wciaz nalegam,prosze,wyklocam o cos co mi sie bezwzglednie nalezy,chcialabym zeby to bylo z jego inicjatywy..........ale beznadzieja.Zawsze to samo.Mam dosc... Jak sobie radzicie w takich sytuacjach??? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach