Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Onaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

Francuzki nie tyja!

Polecane posty

Gość GiaDeath
kolejna głupia xiazka...nic odkrywczego, 3ba jesc wszystko z umiarem.....ale po co marnowac papier?:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakas tam ewka
teraz sie robi kase na dietach-nawet Cezary Zak napisal ksiazke jak schudnac on to jeszcze utzymuje wage a np ten koles z Kiepskich ktory gra Boczka tez jak sie odchudzil wydal ksiazke a jo jo u niego i tak bylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie do końca! U nas wyglądało to tak: śniadanie, około 7.30 rano. Śniadania jadają \"na słodko\" - czyli grzanka z dżemem, kawa, dzieci czekolada, jakis owoc. Z tymi legendarnymi rogalikami to gorzej - jeśli ktoś ma daleko do piekarni a wstaje wcześnie ;) Ok. południa obiad: przystawka, jakaś sałata np., danie główne i deser. Ok 16-17 pora podwieczorku - tez najczęściej cos słodkiego, owoc. No i kolacja - nie wcześniej niż o 19.30 - znowu przystawka, \"normalne\" ciepłe danie, deser i do tego jeszcze gdzieś tams ery wplecione. Taką kolację kończy sie późno... Oczywiście daleka jestem od generalizowania - aczkolwiek na tyle na ile poznałam kulturę Francuzów, a miałam do tego wiele okazji i czasu, i obserwowałam wiele różnych rodzin, to mneij więcej tak właśnie wygląda ich sposob odżywiania się ;) Żebyście widziały jakie oczy robiła na mnie jedna z Francuzek, keidy oznajmiłam, że w moim domu obiad jemy koło 15 albo i 16 - kiedy wszyscy z pracy wracają, a na kolację to każdy wsuwa kanapkę kiedy ma na to ochotę... I to pytanie: Too..to jak wy wytrzymujecie od rana do tego obiadu jak nie jecie nic na \"midi\" (południe)...?? U nich na prawdę jedzenie to rytuał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przychylam sie do wypowiedzi madzieek :) kilka razy bylam we Francji i mialam okazje jadac na bankietach oraz w restauracji. Rzeczywiscie przed 20 ciezko gdziekolwiek zjesc jakis obiadek. I Jedzenie to rytual :) Generalnie u nas jada sie byle co i byle jak a we Francji ludzie jedza mniejsze ilosci ale bardzo roznorodnie. Taka kolacja trwa nawet 3 godziny i je sie duzo roznych pysznosci ale te przyjemnosci sa dawkowane. Do tego winko i co najwazniejsze ludzie sie bawia i rozmawiaja. W Polsce niestety w wiekszosci przypadkow kazdy je sam a nie cala rodzina i cos odgrzewanego na predce. Je sie jak juz czlowiek umiera z glodu a wiec szybko i zachlannie. Pomyslcie sobie jak w wiekszosci domow wyglada kolacja wigilijna. 12 potraw a zazwyczaj po pol godziny wszystko sprobowane i nikt sie nie moze ruszac. Jak wyscigi. I jeszcze nie wiem czy pamietacie ale swego czasu dzieci uczono aby nie rozmawiac przy jedzeniu tylko jesc: \"czekolada marmolada przy jedzeniu sie nie gada\". A ludzie na swiecie ucztuja czyli jedza, pija i rozmawiaja. Po francuskiej kilkugodzinnej kolacji zakonczonej cudownym deserem czlowiek nie czuje sie napchany tylko syty i idzie spac bez wyrzutow sumienia. Wprowadzam podobne zasady u siebie w domu ale rodzine ciezko oduczyc po kilkudziesieciu latach przywyczajen jedzenia w pospiechu i zazwyczaj byle czego. Musimy sie uczyc kultury jedzenia :) milego dnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość francuzeczka3
Jesli patrzec na zasady zywienia Francuzi odzywiaja sie fatalnie. Sniadanie to najwazniejszy posilek dnia, a oni czesto nic nie jedza rano, pija tylko kawe lub kawet z rogalikiem(taki rogal to sam tluszcz i bardzi wysoki IG), czyli zwalniaja sobie przemiane materii. O 12,13 jedza lunch i potem obfita kolacje o bardzo pozniej porze, a przeciez wieczorami nie powinien sie czlowiek objadac. Oni nie tyja, my tak, przynajmniej na poczatku. To samo tyczy sie Wloch. Oni po prostu maja taki sposob odzywiania zakodowany w genach, my nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość francuzeczka3
Jesli chodzi o to celebrowanie jedzenia i 3 godzinne kolacje, to mi to akurat nie odpowiada. Doba jest tak krotka, ze nie wyobrazam sobie marnowania 3 godzin wieczorem na jedzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a dla mnie to byly cudowne momenty :D - uczta dla podniebienia i mozliwosc porozmawiania z przyjaciolmi bo zazwyczaj czlowiek nie ma jak tylko ciagle gdzies goni :) co kto lubi :) zapomnialam dodac, ze ja mam ta ksiazke i przeczytalam od deski do deski. Nie zachwycila mnie. Przemawiaja do mnie argumenty dr Agatstona nie Mireille Guiliano. Poza tym ta ksiazka to troche taka bufonada jakie to wyjatkowe sa francuskie kobiety. I smiac mi sie chce z wspominanaego czesto nowojorskiego ryneczku na Union Square gdzie to mozna taka zdrowa zywnosc kupic. Bywam tam czesto i niczego nie moglabym zjesc. W srodku metropolii posrod huku samochowdow i smrodu spalin oraz rozkladajacych sie smieci. Ludzie stojacy w upale, ociekajacy potem serwuje ta zdrowa zywnosc. Znacznie fajniejszy est polski lokalny ryneczek :) Stosuje diete SB od dwoch lat i takie zywienie mi bardziej odpowiada. Natomiast podoba mi sie nie to co jedza francuzi ale jak to jedza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ktos tu pytal o ta ksiazke bo mieszka za granica. Ta ksiazka najpierw stala sie bestsellerem za granica zanim dotarla pod nasze rodzime strzechy. podaje link dla zainteresowanych: http://search.barnesandnoble.com/booksearch/isbnInquiry.asp?z=y&EAN=9781400042128&itm=1 http://www.amazon.com/French-Women-Dont-Get-Fat/dp/1400042127/ref=sr_1_3/102-8090164-8040922?ie=UTF8&s=books&qid=1187626475&sr=1-3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A najbardziej podobaja mi się pikniki!!! Bagietka, serek, jakieś warzywka i winko - i z tmy wszystkim poł nocy nad Sekwaną... Hehhh, zatęskniłam za paryska atmosferą... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Onaaaaaaaaaaaaaaa
No wlasnie - bagiety, tluste sery - jedzone w nocy, a tylek chudy? Pozazdroscic tylko :-D Moze po takim pikniku nie je sie potem pol dnia, zeby bilans kaloryczny wyrownac :-D No i to wino - jak oni moga tyle tego pic? Kolezanka mowila, ze nawet w szpitalu musiala pic codziennie 2 szklanki. A ja juz po jednej mam na drugi dzien mega kaca :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alez to swieta prawda ze jak jesz reularnie bez podjadania to chudniesz a jesli duzo to conajlniej nie tyjesz. mieszkam teraz w belgii, a przedem do dwojego faceta jezdzilam co jakis czas i ich sposob zywienia jest podobny do francuzow. male sniadanie tupy kawa i rogal albo inna slodka bulka z czekolada nieraz. potem lunch kolo poludnia, zwykle kanapki lub salatki i ok. 19 duzy obiad. a po obiedzie piwo bo to ich napoj narodowy. i gdzie tal szklaneczka albo dwie. pija piwo litrali i nie zwykle 5% a porojnie warzone co ma 700 kcal. w rodzinie mjego faceta nie ma ani jednej osoby z nawet lekka nadwaga. kobiety w wieku 60 lat sa zagrabne chociaz kazda urodzila trojke lub wiecej dzieci. i co? jak zaczelam rok temu jesc jak oni, komletnie zrezygnowana to okazalo sie ze schudlam; jadlam duzo, staram sie ograniczac slodycze i smieci no i sie ruszlama ale nigdy tak szybko nie schudlam bez wysilku prawie. tutaj normalny obiad to aperitif - czyli jakis alkohol na apetyt. potem jakies przekaski typu oliwki, krewetki czy chipsy. zupa, fakt ze dosc chuda. obiad wlasciwy. menu od piatku: piatek - spaghetti z gora sera sobota - malze z frytkami niedziela - wypasny obiad - stek z frytkami poniedzialek - mieso z brazowym ryzem i fasolka szparagowa wtorek - makaron w sosie smietanowym curry zgroza, na kazdej diecie to wykluczone. a ja jem i nie tyje i jestel juz w 100% pewna ze jedym z powodow jest niepodjadanie; jak sie czlowiek przywyczai do 3-4 posilkow o stalych porach to chudnie bo organizm wie, ze o takiej porze dostanie okreslona ilosc pozywienia i nie ma co odkladac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Onaaaaaaaaaaaaaaa
Tylko jak wytrzymac na tym porannym rogaliku i kawie do lunchu? Jak zjem cos slodkiego na sniadanie (a zwlaszcza pszenne pieczywo np. z dzemem) to juz po godzinie jestem glodna :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
normalnie. albo sie przywyczaisz. albo jedz wieksze sniadanie. dochodze dp wniosku, ze nie tyle ilosc jest wazna co regularnosc i niepodjadanie. ja kiedys jechalam na samej kawie na sniadanie i przyznaje, ze nie bylam glodna. na kopenhaskiej tez pijesz kawe z cukrem i zamula cie tak, ze przez iles godzin nic nie dasz rady zjesc. rogalik z kawa.? prosze bardzo, wytrzymasz ale musi byc kawa. najlepiej z mlekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość french affair
nie ma chyba nic gorszego niz na sniadanie wypic kawe zagryzajac slodkim rogalikiem bez kompletnie zadnych wartosci odzywczych i z wysokim IG. Oni od tego nie tyja, bo jedza tak od urodzenia, ale Polka po licznych dietach z obnizonym metabolizmem utyje jedzac na sniadanie rogalika i o 19 wypasiona kolacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Onaaaaaaaaaaaaaaa
Mi tam nawet po kawie i dosc obfitym sniadaniu juz za 3 godziny sie chce jesc :-( Chyba nie dla mnie ta francuska dieta. Wole zjesc piec mniejszych posilkow, niz sie nawtryniac jak swinka obiadem trzydaniowym z deserem, po ktorym sie nie rusze, i kolacja, po ktorej pewnie nie moglabym zasnac :-O Zreszta zauwazylam, ze jak jem mniejsze porcje, to nie chodze taka glodna. A jak wszamie porzadne, wielkie sniadanie, to potem caly dzien mi sie chce jesc. Pewnie takiemu rozepchanemu zoladkowi ciagle sie ssanie wlacza :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Onaaaaaaaaaaaaaaa
No wychodzi to mniej wiecej co 3 godziny - czasem co 2,5 jak jem cos, co szybko ,,po flakach przeleci,, :-D Ale nieraz sie nie wyrobie i jem 4 posilki, albo 3 , ale musze byc baaaaaaaardzo zajeta, zeby nie mic czasu myslec o jedzeniu :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fatcat słyszała taką teorie..
ze nie powinno sie stosować diet w stylu francuskiej czy śródziemnomorskiej bo... nie jesteśmy przecież z tamtych regionów. oni jedzą to co maja na swojej ziemi (przynajmniej kiedyś tak musiało być - bo teraz wiadomo,pełna unifikacja) i nie tyją bo to zakodowane jest od stuleci. wychodzi na to niestety - i tu pewnie wzbudzę kontrowersje ze dla nas najodpowiedniejsza jest kapusta kiszona, kluchy,mięsa, biały chleb i wszystko to co "polskie". dawniej na naszych ziemiach jadało sie jeden posiłek dziennie za to obfity. no i co wy na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze i racja,ze gdybysmy tylko na polskiej kuchni się opierali ,to bylibysmy szczupli --tylko warunek zadnych fast-fudow i coca-coli i wysoko przetworzonej zywnosci .Dawniej polscy chłopi głodowali na przednowku...a Wielki Post to tez po cos był,albo poszczenie w piatki........Tylko jak się ma do teg-polskie przysłowie --jedz,pij i popuszczaj pasa!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kiedys ludzie jedli posilki prosto z pola a my ze sklepu :) wszystko wysoko przetworzone - groch gotuje sie w 20min a nie trzy godziny :D pomidory moga lezec w lodowce trzy tygodnie i nie plesnieja. Poza tym pieczywo tez jadali z maki nieoczyszczonej a nie bielutkie. Nie ma sensu porownywac zamierzchlych czasow do terazniejszych. pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nadal uwazam, ze podstawa skutecznosci tej francuskiej niby-diety jest regularnosc. Testuje to na sobie od pewnego czasu i przy niewielkich ograniczeniach kaloryczych, ale przy regularnych porach posilkow +/- 1,5 godziny nadal schudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania1981_A
kupiłam tę książkę dwa lata temu i byłam nią zachwycona miałam sporą wiedzę o dietetyce, ale ta książka zachęciła mnie do wprowadzenia tych zasad w życie - i o to właśnie chodzi wcześniej byłam na diecie SB, która nauczyła mnie dobrych nawyków żywieniowych [przytyłam potem 6-8 kg dlatego że zaczęłam pracę, przestałam się tyle ruszać, zbyt późno jadałam itd. - no i odeszłam trochę od zasad SB, a szkoda] dzięki ksiązce "Francuzki nie tyją" zaczęłam chodzić gdzie tylko się da, zaczęlam wychodzić na spacery, kupiłam rower i niekiedy poruszam się nim w weekendy zamiast samochodem; niekiedy wybieram schody zamiast windy bardzo mi pomogło spisywanie wszystkiego co jem i piję przez 3 tygodnie - taki przegląd tego co i jak jem. Od momentu przeczytania ksiązki bardziej rozsmakowałam się w jedzeniu, zaczęłam gotować wiele nowych potraw, próbować nowych smaków; zaczęłam więcej wydawać na jedzenie w mysl zasady, ze powinno ono byc przyjemnością - i to jest wspaniałe, inaczej ominęłoby mnie wiele przyjemności. Zaczęlam też jeść mniej, sporo chodzić, nie jesc na ulicy, bardzo ograniczylam slodycze i schudlam. Warunkiem utrzymywania wagi jest niejadanie "na mieście" obiadów w przerwie lunchowej tylko przynoszenie ich ze sobą z domu. Czyli gotowanie czas zacząć. Ostatnio też ćwiczę. dla zdrowia. Polecam każdemu. Poza tym wtedy naprawdę można jeść wiecej i nie tyć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie! Jesli ktos chcialby odsprzedac te ksiazke, to ja bym ja ewentualnie odkupila. Mam jej wersje w innym jezyku ale potrzebuje po polsku dla siostry. Prosze o kontakt pod oficient@gmail.com Z gory dziekuje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×