chyba nie nadaje sie do zycia z innymi ludzmi..

Skąd ten wniosek?

ciezki ze mnie przypadek wspolzycia z otoczeniem. na widok ukochanychj mi osob pierdze ze szczescia i straszny fetor sie rozsciela wokolo.

zlesie czuje, czuje sie gorsza i brzydsza, czuje, ze mnie nie lubia, nie jesteme dosc glosna.wkurza mnie to, ze gdy idziemy np jakas waska uliczka, wszystkie pra do przodu zeby isc razem i sobie zartuja a ja ide za nimi. niby sa zabawne, smieszne, lubie je ale z drugiej strony jest mi zle. ale wiem, to wszystko moja wina, bo gdybym byla pewna siebie to by nie bylo takiego uczucia i moglabym z nimi sie dobrze czuc. a teraz w jakis sposob moze im zazdroszcze tego, ze zachowuja sie tak swoobodnie. :(

podszywacz... myślisz, ze w to uwierzymy ??????

ostatnio mnie taki jeden dowartosciowal. powiedzial ze tak mi ladnie smierdzi z oczka. ze go to podnieca

podszywaczu, super robota, prawie sie nie zorientowalam, ze to ty pisales.

co zrobic by miec to gdzies, czuc sie dobrze ze soba? help:O