Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lesny_dziadek35

Smutno mi...

Polecane posty

Gość lesny_dziadek35

Drogie panie.... szukam miłej pani która chciałaby zgrzeszyć ze mną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lesny_dziadek35
bo jak nie znajdzie sie chętna, to znowu zmuszony bede zgrzeszyć z moim psem:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lesny_dziadek35
No to przepraszam, jak żadna, to żadna. Idę stąd, co prawda pies już przede mną ucieka, ale mam jeszcze kozę w obórce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lesny_dziadek35
Mam również koze w nosie, urządzimy sobie zaraz trójkącik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lesny_dziadek35
Przepraszam, że zaprzątam Paniom uwagę swoją skromną osobą, ale teraz naprawdę potrzebuję pomocy i to wcale nie dla zaspokojenia mojej chuci. Pali mnie w tym samym miejscu, tylko powód jest inny.. Otóż udałem się do obórki, gdzie stoi moja koza Tosia, żeby z nią ulżyć sobie w mojej samotności. Wziąłem ze sobą ziemniaczane obierki i garść naci z marchwi, ona tak to uwielbia.Kiedy koza żarła obierki, zgasiłem światło dla dodania chwili intymności. Przez uchylone drzwi stajenki sączyła się księżycowa poświata, powietrze bylo przesiąknięte slodkawym zapachem siana i piżmową, pobudzajcą zmysły wonią kozich bobków. Koza lubieżnie mlaskała pożerając obierki, a jej migdałowe oczy pobłyskiwaly w świetle miesiąca. Nie czekając już ani chwili dłużej, w tej pełnej elektryzującego erotyzmu atmosferze ściągnąłem kalesony i uwolniłem swojego jednookiego węża, który prężył się i pulsował, a jego głowa lśniła w księżycowym świetle. Delikatnie położyłem dłoń na grzbiecie Tosi i spróbowałem przysunąć jej powabny futrzasty zadek do swoich kolan, a ta , jaby w nią diabeł wstąpił. Beeeee, zabeczala przeraźliwie i jak nie tryknie mnie z całej siły w przyrodzenie, ażem z obórki wyleciał i padł na murawę sztywny już cały z bólu. Tosia niewdzięcznica przeskoczyła mnie i nadal pobekując zniknęła w chaszczach. A ja nieszczęsliwy i niespełniony, na wpół żywy turlałem się w straszliwych boleściach po całym podwórzu. Gdzieś po kwadransie podczołgałem sie do krypy z wodą i zanurzyłem w niej swoje obolałe klejnoty, buchnęła para jak przy hartowaniu rozgrzanej do czerwoności podkowy. Jednooki wąż, niedawno taki dumny, dyndał bezwładnie jak gesia szyja z poderżniętym gardłem. Księżyc zaszedł, zaczęło świtać. W blasku jutrzenki moja upokorzona męskość wyglądała jak olbrzymi krwisty befsztyk ze starej krowy. Zgięty wpół, na rozkraczonych nogach z kalesonami w garści doczłapałem się do mojej chatki i wołam pomocy. Potrzebna mi jest pielęgniarka. Może któraś z Pań byłaby tak dobra i ulitowała się nad leśnym dziadkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×