Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość saasdsadds

nie umiem juz normalnie jesc albo dieta albo obzarstwo...

Polecane posty

Gość ficcco
saasdsadds: wtu i teraz ONA ma w pewnym sensie racje, nie mozna pozwolic aby zycie krecilo sie wokol jedzenia, wizyty na forum sa forma przypomnienia o tym, ze jest jedzenie i ze ono jest problemem. dlatego moze warto, zebysmy pisaly nie tylko, o tym. warto, zebysmy pisaly o innych rzeczach, o naszym hobby itd. ja nie jestem terapeuta, troche sie wprawdzie interesuje psychologia i kiedy mialam powazniejsze problemy, czesto siegalam, bo fachowa literature. wiem tez, co mi pomoglo i taka wiedza moge sie podzielic natomiast pewnie nie zastapie profesjonalisty. ja jestem na dobrej drodze aby zakceptowac siebie w pelni i mam nadzieje, ze komus bede mogla cos podpowiedziec; saasdas nie zalamuj sie, naprawde mozna sobie z tym poradzic, glowa do gory;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
saadsadsad- jesli cgcesz pisz na maila pannanikt211@wp.pl Tam CI wszystko opisze, naprawde NIE MOGE tu wchodzi, a teraz wpadalam TYLKO na Twoj topic,pozdrwaiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sassadsad
dziekuje ci ONA, jesli to jeszcze tu przeczytasz to wiedz ze w kilka dni dodalas nadzieji mnie i pewnie wielu osobom anonimowym ktore tylko to czytaja... (ja sama kiedys takie topiki tylko sledzilam, nie wypowiadajaca sie...) focca :) tobie ci tez dziekuje za checi niesienia pomocy potrzebujacym, czyli m.in. mi hihi :) ok, to jak mozesz to mozesz tu pisac wywody nawet filozoficzne odnosnie tego co tobie pomoglo i pomaga...poczawszy od zmina w sposobie jedzenia, az do zmian w twojej psychice, sposobie postrzegania swiata i wogole zmina jakie poczynilas od czasu wyjscia z tej choroby.... ja juz wam pisalam co moze byc u mnie powodem obzartwa...tak na marginesie to dziwny nalog...ludzie zyjacy ze mna napewno nie przypuszczaja ze moja uzywka bylo do tej pory,nie chce pisac jest - jedzenie...dla ogoly tylko...jedzenie, dla nas narzedzie do dazenia do perfekcji, karanie siebie, odreagowania.... wiem ze musze wierzyc w siebie,mowic sobie jaka jestem fajna,ladna...nie krytykowac,nie karcic w myslach,nie pnizac widzac kogos szczuplejszego.... poza tym musze mowic nie gdy na cos nie mam ochoty,nie godzic sie na niewygodne sytuacje...tyle i az tyle.... no i nie dazyc do tego zeby wszyscy mnie lubili i nie przejmowac sie opiniami innych,wlsnie,zawsze to bylo dla mnie jak wyrok,jakbym nie wiedziala jaka jestem tylko uzalezniala od zaslyszanych opinii na swoj temat zdania o mnie samej..... mie wiem co jeszcze... napiszcie prosze co mozna zmienic jeszcze w swoim zyciu... co zrobilyscie zeby z tego wyjsc... i co z jedzniem..chyba pozostaje jesc wszystko? poki co czuje sie nijako....nie czuje radosci zycia, raczej smutek...niczym nie spowodowany... to smutek zwiazany z ta wlasnie choroba...smutno mi ze zmarnowlam weekend i tyle juz lat... dni... chwil... smutno mi ze mam wiekszy brzuch niz tydzien temu... ale chce byc zdrowa... nie miec takich dolow po... calusy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sassadsad
aha niestety do mojej niskiej samooceny przylozyla sie moja mama,zupelnie nieswiadomie bo mnie kocha...jest twarda babka,ale to tylko skorupa,bo wewnatrz ma dobre serce i jest wrazliwa...ma nerwice,to ja usprawiedliwai...ale kazdego dnia lubi powiedziec: nic bys beze mnie nie osiagnela, nie dasz sobie bee mnie rady w zyciu... wrylo mi sie to w psychike...jako ze razem pracujemy tzn siedzimy w domu i mamy taki swoj domowy biznes to slysze te slowa kazdego dnia...czasem to boli...nawet w zartach jak mowi do mnie - sierotko...w sensie ze nic nie umiem zrobic sama...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ficcco
a tak z własnego doswiadczenia: pierwsze, co zrobilam, to przestalam sie odchudzac; jem normalnie: tzn. wtedy, gdy jestem głodna i koncze, gdy czuje sie syta; tak, jak pisałam, zaczęłam regularnie uprawiać sport: staram się ruszać ok. godziny dziennie; na poczatku robilam, to by nie przytyc, teraz dla przyjemnosci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdsasasasa
hej to ja... u mnie dalej zle... mysle ze to przez to ze zawsze mialam taki schemat jedzenie duzo i wszystko bo potem bedzie dieta i ograniczenia... dlatego teraz podswiadomie chyba jem bojac sie ze od jutra np postanowie diete i juz nie bede jesc wszytskiego... paranoja,wiem... ale choc mnie kusi, choc chcialabym popostowac pare dni by znow zobaczyc fajan figurke to NIE! NIE ZROBIE TEGO! NIE PRZEJDE JUZ NA DIETE! kochana ficco wlasnie jestem w trakcie czytania polskiego linku od ciebie i powiem szczerze ze jestem w szoku :( bo to powazne schorzenie,skoro juz tyle publikacji i badan i niestety nie za pocieszajacych wnioskow jest na ten temat :( wlasnie sie dowiedzialam ze nie umiem jesc normalnie i nie umiem przestac gdy jestem glodna i mam zerowe szanse schudnac na diecie bo zawsze wtedy bede chciala ja zlamac :( super :( no coz... poczytam dalej i poszukam jakis rad...i podpowiedzi... dziewczyn prosze napiszcie jak to u was wygladalo krok po kroku? poczawszy od 1 dnia? wogole juz nie bylyscie na diecie,zadnych ograniczen ale tez obzarstwa tak? czy pojawialy sie potem jeszcze napady? czy odrazu przeszlo? masz jeszcze adresy innych pomocnych stron? od czego wogle zaczac...? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdsasasasa
ZAWSZE W MASCE - Portret bulimiczki Jej figura jest przeciętna, ma nawet skłonności do niewielkiej nadwagi. Może jednak gwałtownie chudnąć lub tyć. To zależy od częstotliwości ataków objadania się i stosowania środków przeczyszczających. W jej wyglądzie zwracają uwagę zniszczone zęby, czasem krwawe wybroczyny na twarzy, opuchlizna oraz blizny lub rany na dłoniach od zębów, powstające w trakcie prowokowania wymiotów. Bulimiczka jest niespokojna, nerwowa i humorzasta: wesoła, a za chwilę smutna. Z jednej strony idealizuje obraz własnej osoby, wiele od siebie oczekując, z drugiej - na skutek niskiej samooceny pogardza sobą. Bardzo potrzebuje akceptacji otoczenia, ale kiedy się z nią spotyka, nie wierzy w jej prawdziwość. Bardzo słabo radzi sobie z przykrymi emocjami, jest mało odporna na stres. Czuje się tak, jakby nie istniała, ponieważ nie potrafi wyraźnie określić granic własnego "ja". Jest zawsze taka, jaką chciałoby ją widzieć otoczenie. Naiwnie myśli, że spełniając oczekiwania innych, zasłuży sobie na miłość i szacunek. Tworzy ją świat zewnętrzny i obecna chwila. Nie potrafi odmawiać. Powiedzenie "nie" wiąże się dla niej zawsze z jakąś stratą, a z poczuciem straty nie radzi sobie zupełnie. Nie umie powiedzieć, czego oczekuje od życia, czego pragnie. Dlatego mocno angażuje się w wiele czynności (działalność społeczna, koła zainteresowań, sport, prace charytatywne, nauka, seks). Tak wiele zobowiązań ją przerasta, ale ona nadal nie umie powiedzieć "nie", bo nie potrafi dokonywać wyborów. Jest aktorką grającą w różnych teatrach. Ta różnorodność prowadzi czasem do wystąpienia mitomanii, kłamstw i gubienia się w rzeczywistości. Bulimiczka nigdy nie ściąga maski. Boi się spojrzeć sobie prosto w twarz, zajrzeć w głąb siebie. Nakłada więc kolejne maski i gra "superkochankę", "duszę towarzystwa", "superkumpla" lub "supercóreczkę". Jednak mimo rozpaczliwej walki o odrobinę sympatii i akceptacji ze strony otoczenia, wciąż prześladuje ją uczucie osamotnienia, niedostosowania i beznadziejności. Obwinia się o wszystkie niedociągnięcia i niepowodzenia. Stale towarzyszy jej strach, że może zostać zdemaskowana. Nie odrzuca swej seksualności i kobiecości. Wprost przeciwnie. Chętnie flirtuje, starając się zdobyć chociaż namiastkę prawdziwej miłości. Często zachowuje się impulsywnie, nie jest w stanie osiągnąć samokontroli. Bulimiczka nierzadko kradnie, nadużywa alkoholu i narkotyków. W przeciwieństwie do anorektyczki doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ma problemy z jedzeniem i że zupełnie sobie z nimi nie radzi. Przed wyznaniem prawdy bliskim i lekarzowi powstrzymuje ją wstyd. Nie chce burzyć starannie wypracowanego obrazu własnej osoby i przyznać, że są chwile, gdy zupełnie nie panuje nad sobą i MUSI JEŚĆ! JEŚĆ! JEŚĆ! To pomaga jej rozładować napięcie, a także dostarcza przyjemności. Gdy bulimia przybiera charakter uzależnienia, chora sama nie wie, czego boi się bardziej: życia z bulimią, czy życia bez bulimii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdsasasasa
przerazajace... tylko co daje mi swiadomosc ze juz wiem ze mam zaburzenia odzywiania? :( nic nie wiem dalej jak je pokonac... blagam napiszcie jak to uwas wygladalo..po koleji od poczatku... bo dzis chyba jest dzien poczatku nowego zycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny przeczytałam cały topik. TO WSZYSTKO JEST O MNIE. Właśnie taka jestem, a raczej byłam bo od 1,5 miesiąca jem \"normalnie\" tzn zdrowo, bez liczenia kalorii i z malymi grzeszkami po których staram się nie nieć wyrzutów sumienia. Najważniejsze to umieć nazwać swój stan po imieniu, zrozumieć wagę swojego problemu i zać sobie sprawę z jego istnienia. Dwa miesiące temu pierwszy raz w życiu własnie na forum kafe przeczytałam o kompuslach. Wcześniej nie wiedziałam że to jak żyję, jak traktuję swoje ciało i psychikę to są właśnie kompulsy. Zawszy myślałam że poprostu taka jestem, że mam tendencję do tycia, całe życie się odchudzalam tzn wyglądało to dokładnie tak jak to opisujecie czyli np 2 tygodnie ostrej diety a potem tydzien obżarstwa albo tydzień diety, weekend obżarstwo i znowu tydzień diety weekend obżarstwo, i dziwiło mnie że mam tak gwałtowne wachania wagi. Potrafiłam w 2 tygodnie zrzucić 4 kg a potem w ciągu tygodnia przytyć z nawiązką. I własnie nie potrafiłam zjeść normalnie tzn jak byłam na ostrej diecie i nagle mnie wzięło na kawałek pizzy to nie potrafiłam na tym poprzestać, myślałam a co tam jak już i tak zjadłam coś tak tuczącego to teraz się nażrę jak świnia a dietę zacznę od jutra. Tylko że \"jutro\" zawsze następowało po 2-3 dniach obżarstwa, wtedy przychodziło opamiętanie i ogromne wyżuty sumienia, obietnice że znieniam swoje życie i w końcu euforia że \"tak od jutra dieta będę szczupła\" - a po paru dniach znowu przychodziło zalamanie i obżarstwo i wyżuty sumienia i tak w kółko, i tak w kółko, i tak w kółko. Od 1,5 miesiąca żyję normalnie :) Jem 4 małe zdrowe posiłki dziennie, dokładnie takie żeby się najeść ale nie do syta, po 18-tej tylko piję wodę i herbatki. Mam grzeszki, potrafie codziennie przez 3 dni zjeść 2-3 herbatniki i nie mam wyżutów sumienia i potrafię poprzestać na tych 2-3. Ktoś tu ładnie napisał \"najważniejsze to pozbyć się wyżutów sumienia\" i to jest prawda, to działa. Dziś potrafię zjeść coś smcznego i tuczącego ale z umiarem i nie rozpoczyna to maratonu obżarstwa tak jak kiedyś. Jedna zasada której stram się nie naginać nawet jak mnie zgina w pół :) to nie jedzenie po 18-tej. I naprawdę dziewczyny bardzo ważne jest to żeby sobie nie odmawiać jeżeli czujecie że poprostu musicie ale to musicie dziabnąć coś na co macie wielką ochotę a wiecie że to tuczy, dziabajcie tylko ze z umiarem, bo właśńie sukcesywne odmawianie sobie wszystkiego co pyszne prowadzi do kompulsów - ja to zrozumiałam i teraz jestem szczęśliwa bo jeszcze nigdy przez tak dlugi okres czasu nie miałam kompulsów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Numby
ja tez tak mam. jedzenie sprawia, ze czuje sie bezpiecznie. nie lubie jesc z rodzina, wole sama. kieys schudlam ok. 15 kg- dieta prawie glodowkowa, tylko 3 kromki chleba rano, a potem tylko kilka pomidorow. obecnie przytylam 10 kg. kiedy pomysle , jak wspaniale sie wtedy czulam, to ... :( czasem mysle o samobojstwie nawet- zrec, glodowac sie, zrec ... chujowe zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sadasdsad
focca czy znasz jeszcze jakies inne pomocne strony? z tej ang nie wiele rozumiem... a polska przeczytalam ale nie widze tam zadnych rad, raczej smutne stwierdzenie faktow-to choroba,zdrowienie nie jest proste... u mnie juz lepiej...staja na nogi...i mam nadzieje juz wiecej nie cierpiec z tego powodu i nie miec napadow... gdy znacie jakies strony z radami jak z tego wyjsc bede wdzieczna za podanie... pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie obżeranie się przeplatane z normalnym jedzeniem miało podłoże psychologiczne. Często tak jest, ale nie wiemy o tym. Często nasze zachowania wynikają z emocji, z którymi nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Mi nawet do głowy nie przyszło, że mój problem, to nie sprawa dla dietetyków, do których namiętnie chodziłam, tylko do terapeuty. Zasugerowała mi to kuzynka, która sama chodziła na terapię. Podrzuciła mi ten artykuł https://www.psychologgia-plus.pl/nie-moge-przestac-myslec-o-jedzeniu.html i poleciła panią Anetę Cieślak z tej poradni. Muszę przyznać, że żałuję, że na początku nie przyszło mi do głowy, że problem może być ukryty głęboko w moim umyśle. Myślałam do tej pory, że walczę z ciałem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasia

Po pierwsze BALANS! Miałam to samo! I to jedyny złoty środek - BALANS. Powiedz sobie, szczerze do lustra: muszę schudnąć, żeby być zdrowsza i muszę zdrowiej jeść. I nie ma wymówek. A wszystko się serio zacznie układać. Zacznij być szczera sama ze sobą. U mnie przekleństwem były słodycze. Co schudłam gdy ich nie jadłam to zaczęłam jeśc i od nowa 5kg na plus. I znowu zrzucanie. Byłam sfrustrowana a ciężko mi żyć bez cukru. Wkurzyłam się i poszperałam w necie. Znałazłam wpis dziewczyny co mówiła, że je słodycze i nie tyje. Pomyślałam, ale bujda. A nie! Bo jadła zdrowe zamienniki popularnych dostępnych słodyczy. Jest taki ebook Fit Słodycze. Kup sobie i zacznij przygotowywać w chwilach kryzysu takie fajne zamienniki. To jest pyszne, tam masz wszystko rozpisane i te rzeczy są wartościowe przy okazji także. Powodzenia i głowa do góry:))) !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×