Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Gość Ja was lubie
👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja was lubie
Ja już Was Kocham❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jasiek 64
DOBRANOC Zwiędły listek Nie mogłem tłumić dłużej Najsłodszych serca snów, Na listku białej róży Skreśliłem kilka słów. Słowa, co w piersiach drżały Nie wymówione w głos, Na listku róży białej Rzuciłem tak na los! Nadzieję, którąm pieścił, I smutek, co mnie truł, I wszystkom to umieścił, Com marzył i com czuł. Tę cichą serca spowiedź Miałem jej posłać już I prosić o odpowiedź Na listku białych róż. Lecz kiedy me wyrazy Chciałem odczytać znów, Dojrzałem w listku skazy, Nie mogłem dostrzec słów. I pożółkł listek wiotki, Zatarł się marzeń ślad, I zniknął wyraz słodki, Com jej chciał posłać w świat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tuuuuja
Oto na powitanie nowego dnia,wklejam(może mi się uda) wspaniałą galerię obrazów z teorii chaosu.Taki w koło nas jest świat.http://www.tkk.net.pl/~mmichalak/index.php?ac=galeria

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ranne ptaszki 🌻 poczestuje sie chetnie smakowitościami Kasiulko ❤️ Tujoo naprawde ciekawa ta galeria,jest czym nacieszyć oczy-taka paleta barw,w taki chmurny dzień ❤️ na dobry początek dnia: http://mzagro.wrzuta.pl/audio/nAUW6vOQHV/edyta_gorniak_-_kiedy_tesknie http://www.strykowski.net/dziecistudio/Zabawy_dzieciece_-_zdjecia_4228.php http://www.strykowski.net/zdjecia_odczucia_fotografia_symbole/delikatna_fotografia,_zdjecie_rozy_412.php Uśmiechnijcie się! 🌻 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny60
Dziewczyny, skarby wy moje oj, dbacie starego dziada...👄 Jak ja do świat w w spodnie wlezę tak lobię te wasze słodkości... DZIEKUJE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny60
A ja Was tylko żartami częstuje... Zaraz będzie dostawa:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny60
Jaskiniowiec wezwał do swojej jaskini dentystę, żeby fachowo usunął mu bolącego zęba. Dentysta wyjmuje z walizeczki dwie maczugi: małą i dużą. Jaskiniowiec pyta: - Do czego służy ta mała maczuga? - Do usunięcia zęba. - A ta duża? - To środek uśmierzający ból. Proszę pochylić się i skierować głowę w moją stronę. : Rodzina jaskiniowców przyjechała na wypoczynek w góry. Wchodzą do luksusowego hotelu "Jaskiniowy raj" i pytają recepcjonistkę: - Czy ma pani jakąś dużą, ładną jaskinię z widokiem na Giewont? Recepcjonistka wychodzi na chwilę do piwnicy, wraca z kilofami oraz łopatami i mówi: - Oto narzędzia, proszę wybrać skałę i wykuć sobie odpowiednio dużą jaskinię! Do jaskini wchodzi jaskiniowiec ubrany w białą skórę z mamuta polarnego i trzymając w ręce wielki sopel lodu w kształcie maczugi. Syn właściciela jaskini na jego widok krzyczy: - Tato, duch! - To nie żaden duch, synku - odpowiada ojciec. - To tylko nasz daleki kuzyn z epoki lodowcowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Serdecznie witam wszystkie moje kochane koleżanki i wiernych kolegów, którzy dzielnie towarzysza nam od początku założenia oazy... tuuuuja, nie mogę się na to cudo napatrzeć wspaniale...👄👄 Motylku kochany👄👄Cudowna jesteś i nas rozpieszczasz tym zaproszeniem do cukierni:) Wesołku,wirtualnie :-D wszystko możemy:P Różyczko,kwiatuszku piękny zjadłam aż dwa👄👄 Wczoraj poszłam późno spac nie mogłam nasycić się poezja... dziś boli mnie troszkę głowa, ale wezmę APAP i wpadnę jeszcze troszeczkę.. W pracy mamy dziś luzy:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waterlily
👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waterlily
fajne kawały:-D Wpadnę później👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny60
Marysia pyta się krasnoludków: -Co dzisiaj robiliście w lesie? -Ja zbierałem jagody, na kompot! - odpowiada jeden krasnoludek -A co ty robiłeś? -pyta Marysia -Ja zbierałem mak. Też na kompot. Noc. W kuchni ze skrzypieniem otwierają się drzwi od lodówki. Wychodzi z niej spasiona mysz. W jednej łapie trzyma wielki kawał żółtego sera, a drugą ciągnie za sobą wielkie pęto kiełbasy. Kieruje się do pokoju, skąd rozlega się potężne chrapanie gospodarzy. Taszczy ten cały majdan z żarciem przez środek pokoju w stronę szafy, pod którą ma wejście do swojej norki. Już prawie przy wejściu do swej norki, dostrzega pułapkę na myszy, a na niej malutki kawałeczek słoninki. Mysz kręci z dezaprobatą głową i mruczy: - Jak dzieci, jak dzieci! Jedzie Czerwony Kaputrek przez las do babci na rowerku i jak to w bajce o Czerwonym Kapturku bywa zza krzaka wyskoczył wilk i połamał Kapturkowi rowerek. Na to Kapturek w płacz i na skarge do misia - Co sie stało? - pyta miś. - Wilk połamał mi mój rowerek. - Nie płacz zaraz to załatwimy - i poszli do wilka. Niedzwiedz wkurzony złapal wilka za futro i mówi: - Jak za chwile nie pospawasz tego rowerka to masz przewalone! Wilk sie przestraszyl wziął spawarke i naprawił rowerek. Czerwony Kapturek pojechał dalej do babci. Wilk nie dał za wygraną i pobiegł na skróty do babci zjadł ją, przebrał się i wskoczył do lóżka. Przyjechał Kapturek do domu babci: - Babciu a czemu ty masz takie duze uszy? - Żeby cie lepiej slyszeć. - A czemu masz takie czerwone oczy? - OD SPAWANIA!!!!! Do wieczorka mile i sympatyczne koleżanki👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wielbicielka...
Czytałam wpis samotnej...👄 Tak bardzo mi smutno... Ja tez przeżywałam to piekło:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niesmiala
👄 Pewna kobieta podlewała rośliny w swoim ogrodzie, kiedy zobaczyla trzech staruszków, z wypisanymi na twarzy latami doświadczeń, którzy stali naprzeciw jej ogrodu. Ona nie znała ich, więc powiedziała: - Nie wydaje mi się, abym was znała, ale musicie być głodni. Wejdźcie, proszę, do domu i zjedzcie coś. Oni odpowiedzieli: - Nie ma w domu męża? - Nie, odpoczywa, nie ma go w domu. - W takim razie nie możemy wejść - odpowiedzieli. Przed zmierzchem, kiedy mąż wrócił do domu, kobieta opowiedziała mu to, co się zdarzyło - A więc, skoro wróciłem, zatem poproś ich teraz, aby weszli. Kobieta wyszła, aby zaprosić trzech mężczyzn do domu. - Nie możemy wejść wszyscy do domu - wyjaśnili staruszkowie. - Dlaczego? - chciała się dowiedzieć kobieta. Jeden z mężczyzn wskazał na pierwszego ze swoich przyjaciół i wyjaśnił: - On ma na imię Dostatek. Następnie wskazał drugiego - On ma na imię "Sukces", a ja mam na imię "Miłość". Teraz wróć i zdecyduj razem z Twoim mężem, którego z nas zaprosicie do waszego domu. Kobieta weszła do domu i opowiedziała swojemu mężowi wszystko, co powiedzieli jej trzej mężczyźni. Ten się ucieszył : - Jak pięknie! - Zaprosimy Dostatek, aby wszedł i wypełnił nasz dom!!! Jego żona nie zgadzała się i spytała: - Mój drogi, dlaczego nie mielibyśmy zaprosić Sukcesu? Ich córka słuchała tej rozmowy i weszła im w słowo: - Nie byłoby lepiej, gdybyśmy pozwolili wejść Miłości? W ten sposób nasza rodzina byłaby pełna miłości. - Posłuchajmy rady naszej córki, powiedział mąż do żony. Pójdź i zaproś Miłość, niech będzie naszym gościem. Żona wyszła i spytała - Który z Was to Miłość? Niech wejdzie, proszę i będzie naszym gościem. Miłość usiadła na wózku i ruszyła w kierunku domu. Także dwaj pozostali podnieśli się i ruszyli za nią. Trochę zdziwiona kobieta pyta Dostatek i Sukces: - Zaprosiłam tylko Miłość, dlaczego idziecie także wy? Oni odpowiedzieli razem: - Jeżeli zaprosiłabyś Dostatek lub Sukces, pozostali dwaj zostaliby na zewnątrz, ale zaprosiłaś Miłość, a tam gdzie idzie ona, idziemy i my. - Tam, gdzie jest Miłość, jest też Dostatek i Sukces. MOJE ŻYCZENIE DLA CIEBIE JEST NASTĘPUJĄCE: Jeśli jesteś smutny, życzę Ci Spokoju i Szczęścia. Jeśli brakuje ci wiary w siebie, życzę, abyś uwierzył w swoje talenty i wykorzystał je. Jeśli jesteś nieśmialy, życzę ci miłości i odwagi. Podaruj swoją Miłość razem z tą historyjką osobom, które lubisz i cenisz. icon

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niesmiala
Bigos uwielbiam Dziękuje👄 Chetnie się poczęstuje...:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki listeczku za bigosik...:-D Za szybko pochwaliłam się tymi luzami w pracy... Jestem zawalona znowu po uszy papierzyskami... Pa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Milo mi Was znowu powitac w tak licznym gronie:) Dziekuje za pczestunki:-D Piekne Fotki, wiersze i zarciki:-D Wczorajszy Babiniec moge zaliczyc do udanych, mimo niepogody przyjaciolki moje mialy dobry nastroj co i sie mnie udzielilo... Wipilysmy butelke czerwonego wina, zjadlysmy kope ciasteczek czekoladowych :-D A na kolacje byla tradycyjna salatka jarzynowa i ryba po grecku... Dien uplynal na smiechu, wesolka kawaly tez im opowidzialam i bawilysmy sie wspaniale w babaskim naszym towarzystwie jak za szkolnych lat... Naprawde mile sa takie spotkania... Janusz poszed zagrac w szachy do sasiada , bo naturalnie moja sasiadka towarzyszyla nam juz po raz drugi :-D Caluje was wszystkich i zycze milego wieczorku:-D bo robi sie juz szarowka za oknem:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierszyki dla przyjaciół! Jeżeli smutek poczujesz a oczy zaszklą się łzami. Pamiętaj, że jestem z Tobą: i snem i myślami! 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość belzebubaaa
hyj Wom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
Wow.! A kysz belzebubie wstrętny:-D Jedzą, piją, lulki palą, Tańce, hulanka, swawola; Ledwie karczmy nie rozwalą, Cha cha, chi chi, hejza, hola! Twardowski siadł w końcu stoła. Podparł się w boki jak basza; "Hulaj dusza! hulaj!" - woła, Śmieszy, tumani, przestrasza. Żołnierzowi, co grał zucha, Wszystkich łaje i potrąca, Świsnął szablą koło ucha, Już z żołnierza masz zająca. A.Mickiewicz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jacek48
Pozdrawiam wszystkie mile panie👄 Teksty » C » Czerwone Gitary » Ciągle pada Ciągle pada! Asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby, Mokre niebo się opuszcza coraz niżej, żeby przejrzeć się w marszczonej deszczem wodzie. A ja? A ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę, Patrzę w niebo, chwytam w usta deszczu krople, patrzą na mnie rozpłaszczone twarze w oknie, to nic. Ciągle pada! Ludzie biegną, bo się bardzo boją deszczu, Stoją w bramie, ledwie się w tej bramie mieszcząc, ludzie skaczą przez kałuże na swej drodze. A ja? A ja chodzę, nie przejmując się ulewą ani spiesząc, Czując jak mi krople deszczu usta pieszczą, ze złożonym parasolem idę pieszo, o tak! Ciągle pada, alejkami już strumienie wody płyną, Jakaś para się okryła peleryną, przyglądając się jak mokną bzy w ogrodzie. A ja? A ja chodzę w strugach wody, ale z czołem podniesionym, Żadna siła mnie nie zmusza i nie goni, idę niby zwiastun burzy z kwiatkiem w dłoni, o tak. Ciągle pada, nagle ogniem otworzyły się niebiosa, Potem zaczął deszcz ulewny siec z ukosa, liście klonu się zatrzęsły w wielkiej trwodze. A ja? A ja chodzę i niestraszna mi wichura ni ulewa, Ani piorun, który trafił obok drzewa, słucham wiatru, który wciąż inaczej śpiewa. Ciągle pada, nagle ogniem otworzyły się niebiosa... który wciąż inaczej śpiewa. A ja? A ja chodzę desperacko i na przekór... patrzą na mnie rozpłaszczone twarze w oknie, to nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALlISS
Dziś coś dla Ludzi Honoru KWESTIA HONORU - Na pewno nam sprzeda tę częstotliwość? – Jean poluzował krawat. - Ależ oczywiście – zapewnił go mój szef. – To stary, schorowany człowiek, który potrzebuję pieniędzy na lekarstwa. - To po co umówił się z nami w tym dziwnym miejscu? – pokazał za okno. – Nie rozumiem dlaczego nie mogliśmy załatwić sprawy w biurze. Tak, to była zagadka, dlaczego rotmistrz Jerzy Walewski ściągnął nas tu. Jak okiem sięgnąć same łąki, za którymi wiła się Bzura. W to miejsce przyprowadziła nas jedynie polna droga. Zresztą nie mieliśmy pewności, czy to jest właściwe miejsce. Nie było tu żadnego charakterystycznego znaku, choćby drzewa czy kamienia. Położenie tego miejsca ustaliliśmy wyłącznie na podstawie mapy. Wyznaczały je dane od rotmistrza, 19 stopni i 20 minut długości wschodniej oraz 52 stopnie i 6 minut szerokości północnej. - Co ta za pomnik mijaliśmy po drodze? - Nie wiem – wzruszył ramionami mój szef. – Może Jacek będzie wiedział? – zwrócił się do mnie. - To pomnik bitwy nad Bzurą. - Wygraliście? - Początkowo tak... - Ale ostatecznie nie – pokiwał ze zrozumieniem głową. – To jest właśnie u was najdziwniejsze. Im większe baty dostaniecie, tym bardziej to świętujecie. Boże, jak jest gorąco – usiłował wachlować się gazetą, ale jego koszula już dawno pokryła się plamami potu. – Czy to warto tak się było tu tłuc? – zwrócił się do mojego szefa. - Myślę, że tak. Ta jego częstotliwość obejmuję całą południową Warszawę, z Piasecznem, Konstancinem, aż po Górę Kalwarię. Tam mieszkają najlepiej zarabiający w tym mieście. - I pomyśleć, że to jego radio... jak ono się nazywa? - „Nadzieja” – podpowiedziałem, tłumacząc od razu nazwę na francuski. - No właśnie, ta „Nadzieja” nadaję tylko dwa dni w tygodniu, po kilka godzin. Co za marnotrawstwo! – obruszył się. – Co tam w ogóle leci? - Audycję dla kombatantów. - A z czego ono się utrzymuję? - Z jego emerytury. - To za co on wykupił koncesję? - To stacja społeczna, takie koncesję są bardzo tanie. - Nie zawracaj Jeanowi głowy – burknął mój szef, choć przecież odpowiadałem tylko na pytania naszego zagranicznego zwierzchnika. Doskonale rozumiałem powód jego zdenerwowania. Rotmistrz Jerzy Walewski doprowadzał go od jakiegoś czasu do takiej pasji, że mówienie o właścicielu radia "Nadzieja" bez odrobiny pogardy, było dla niego nie zrozumiałe. Kiedy dowiedział się pół roku temu, że tak łakoma częstotliwość jest w posiadaniu jakiegoś emeryta-pasjonata, od razu obiecał Jeanowi, że załatwi ją dla naszej rozgłośni. Myślał, że jak rotmistrz usłyszy o kwocie pięćdziesięciu tysięcy „odstępnego”, to jeszcze go z wdzięczności pocałuję w rękę. Ale staruszek zadał mu na spotkaniu tylko kilka pytań i następnie oświadczył, że nie będzie rozmawiał z kimś, kto nie ma pojęcia o drugiej wojnie światowej. Przez następnych kilka miesięcy Walewski nie chciał słyszeć o jakiejkolwiek rozmowie. Mój szef chodził jak struty i najchętniej nie odpowiadałby w ogóle na pytania Jeana o obiecaną częstotliwość. Wreszcie wpadł na pomysł, żebym to ja zadzwonił do rotmistrza. Wiedział, że historia jest moją pasją, ale na wszelki wypadek kupił mi kilka książek o ostatniej wojnie. Dostałem nawet tygodniowy urlop okolicznościowy, żeby je dokładnie przeczytać. Wiedziałem, że nie jest to konieczne, bo staruszek zadał szefowi kilka bardzo podstawowych pytań, ale w jego mniemaniu była to wiedza tajemna. Urlop wykorzystałem chętnie, książki przeczytałem. Zadzwoniłem to rotmistrza. Bałem się, że odłoży słuchawkę, więc od razu po przedstawieniu mu się powiedziałem, że jestem gotów do odpowiedzi na każde jego pytanie. Zgodził się ze mną spotkać. Podczas mojej wizyty w jego ursynowskim mieszkaniu (w trzynastopiętrowym bloku, na którego dachu powiewała dumnie polska flaga, zaopatrzona w znak Polski Walczącej) okazało się również, że mamy inne wspólne hobby. Były nim konie, do których pasją zaraziła mnie kilka lat temu jedna z moich byłych dziewczyn*. Rotmistrz był ułanem i mógł rozprawiać o tych zwierzętach godzinami. Znał się chyba też z każdą stadniną w Polsce. - Masz coś do jedzenia? – zapytał szef, spoglądając łakomie na mój duży plecak. - Nie. - To co ty tam masz? - Kilka drobiazgów. Odwiedziłem Walewskiego jeszcze kilkukrotnie. Podczas tych wizyt niemal zaprzyjaźniliśmy się, dlatego poradziłem mu, żeby podniósł cenę za odstąpienie koncesji. On się tylko uśmiechnął i zapytał, czy muszę pracować tam, gdzie dotychczas. Bo jego znajomy ma bardzo dużą stajnie niedaleko Warszawy i chciałby zatrudnić kogoś od marketingu. Żeby go nie zrażać powiedziałem, że rozważę jego propozycję. Wtedy też udało mi się go namówić na rozmowę z moimi bossami. Mój szef mało się nie posikał ze szczęścia. Jeanowi wytłumaczył wtedy, że moja obecność podczas spotkania jest nieodzowna, bo francuski rotmistrza jest słaby (Francuz naturalnie nie przyjmował do wiadomości istnienia na świecie jakiegokolwiek języka, poza swoim własnym), a polszczyzna archaiczna i mogę się przydać przy tłumaczeniu. Obydwie rzeczy zresztą były nieprawdą, bo rotmistrz, jako przedstawiciel przedwojennej elity, świetnie władał językiem Moliera, a po polsku mówił normalnie. Choć rzeczywiście mój szef miał problemy ze zrozumieniem go. Ale to już inna historia. - Strasznie się spóźnia – Jean zerknął niecierpliwie na zegarek – Wydawało mi się, że ludzie starej daty są raczej punktualni... – dokończył już ze wzrokiem utkwionym w jakimś punkcie za naszymi plecami. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy chmurę pyłu, która cały czas się powiększała. A gdy była już całkiem spora, zamieniła się w rotmistrza, jadącego na koniu. Walewski był wyprężony jak struna i nie widać po nim było jego osiemdziesięciu kilku lat. Zwłaszcza, że jego mundur wyglądał jak nowy. Za jego koniem stąpał dostojnie drugi osiodłany rumak. Dopiero kiedy ta „kawalkada” zatrzymała się przy nas, rotmistrz chwycił za uzdę luzaka. - Rotmistrz Jerzy Walewski... – zaczął się przedstawiać, nie zsiadając z konia. Robił to po francusku, wymieniając również numer swojego pułku i w skład jakiego zgrupowania wchodził. Nie zapomniał przy tym o ostatnim przydziale służbowym i nazwisku dowódcy. – Przepraszam za spóźnienie... - Ależ to bez znaczenia – odpowiedział Jean, który razem z moim szefem patrzyli na rotmistrza, jak na jarmarkowego cudaka. - Pozwolę sobie nie zgodzić się z panem. Moje spóźnienie ma znaczenie i to bardzo duże – zaprzeczył rotmistrz. Wtedy już wszystko było dla mnie jasne. Może zdziwicie się, że to zrobiłem, ale wiedziałem dobrze, co za chwilę usłyszą moi zwierzchnicy. Usiadłem na siedzeniu samochodu i wziąłem do ręki mój plecak. Otworzyłem go i zacząłem wydostawać jego zawartość. W tym czasie rotmistrz kontynuował swoją mowę, która przykuwała cały czas uwagę Jeana i szefa. - To jest szalenie ważne. Gdyby pański kraj – zwrócił się do Jeana – nie spóźnił się z pomocą dla Polski, nie zginęło by wiele milionów ludzi. Hitler był od waszej strony zupełnie bezbronny. Ale wy woleliście schować się za tą waszą linią Maginota i robić sobie te swoje pokojowe manifestację, które kosztują świat tak wiele istnień. To wam zresztą zostało do tej pory. Tu, nad tą rzeką – pokazał na wstęgę Bzury – mogliśmy wygrać bitwę, gdybyście ruszyli tylko swoje śmierdzące tyłki i zmusili do wycofania Niemców choćby kilku dywizji. - Ale o co panu chodzi? Czy mam pana przepraszać za marszałka Petaina? - Nie, zwłaszcza, że biedny, głupi Petain nie miał wtedy nic do gadania – rotmistrz wykazał się lepszą znajomością historii Francji niż jej obywatel. - To po co pan się ze mną spotkał? Nie chcę pan nam odsprzedać częstotliwości? - Nie. - Dlaczego? - To kwestia honoru. I tak pan nie zrozumie. - To po co pan nas tutaj ściągał? - Pana kolega – pokazał ruchem głowy na mojego szefa – nie daję mi spokoju od pół roku. Ciągle wierzy, że odstąpienie miejsca w eterze, to tylko sprawa pieniędzy. Mam nadzieję, że to przedstawienie, da panom jasno do zrozumienia, że nie mam ochoty na żadne targi. No jak, chłopcze, jesteś już gotowy? – zwrócił się do mnie. - Tak jest, panie rotmistrzu. Ominąłem zdumionych byłych zwierzchników, którzy nie zauważyli, że za ich plecami przebieram się w strój do jazdy konnej. Zabrałem go na wyraźne życzenie Walewskiego, choć raczej spodziewałem się, że po transakcji zabierze mnie do którejś z zaprzyjaźnionych stadnin. Wsiadłem na luzaka i pogalopowaliśmy przez łąki. Zatrzymaliśmy się dopiero na niewielkim wzniesieniu, ostatnim, które dawało możliwość zobaczenia samochodu. Chociaż minęły już ponad dwie minuty, Jean i mój szef stali wciąż w tych samych pozach. Francuz pewnie przeklinał dzień, w którym zesłano go do tego zwariowanego kraju. Mój szef pewnie przeklinał mnie, będąc pewnym, że sam to ukartowałem. Ale żaden z nich nie był w stanie zrozumieć tego, co się stało. Bo to kwestia honoru. jacekgetner

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ol
👄 A ja często w obecnych czasach zadaje sobie to pytanie... Czy ktoś jeszcze wie co oznacza słowo honor? Bez komentarza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochani👄 Witam i pozdrawiam oaze i jej bywalcow... Czarly czuje sie lepiej, rana tez wyglada juz calkiem niezle w sobote bedzie mial zdjete szwy:) Piesio zrobil sie zwawszy i najwyrazniej powraca do normy... Cieszymy sie z tego wszyscy... Poczytalam sobie duzo pieknych wierszy i dwa pozwolilam sobie przeniesc na moj topik... Fotki, piosenki, opowiadania , dowcipy piekne , ciekawe i wesole , mysle o tych ostatnich...:-D Ciesze sie , ze moge choc chwilke pobyc z wami i poczuc sie jak u siebie.... Jestescie the best !!!👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
Alisario👄 Piosenka na dobry początek. Cygański romans Gdy przyjdzie cichej nocy czar, Gdy księżyc w niebie lśni, Cygański tabor wzywa nas, Na strunach skrzypiec smyczek drży. Jum, dari, dań, ... Cygana pokochałam ja, Rozniecił w sercu żar. Cygańska miłość wiecznie trwa, Ma w sobie jakiś dziwny czar. Jum, dari, dari, ... Choć jasny jest księżyca blask, Choć śpiewu tyle w krąg, Cień jakiś w swoich oczach masz, Choć ręce dotykają rąk. Jum, dari, dari,... Ogniska płomień dawno zgasł, W popiele skrył się żar. Lecz noc ta pozostała w nas, Bo tli się jakiś dziwny czar. Jum, dari, dari,...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×