Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Gość 60 siatka
Nie smućcie się dziewczyny;:-D dni zimowe prędko mina wiosna z majem wróci......................................... A tymczasem:-D Zapadł cichy wieczór , już ucichł wiatru wiew Gdzieś w oddali słychać , harmonii tęskny śpiew Biegnę wąską dróżką , co pośród gór się pnie Bo pod jarzębiną dwóch chłopców czeka mnie Jarzębino czerwona , któremu serce dać Jarzębino czerwona , biednemu sercu radź Jeden dzielny tokarz , a drugi , kowal zuch Cóż mam biedna robić , podoba mi się dwóch Obaj tacy mili , a każdy dzielny druh Droga jarzębino , którego wybrać mów Jarzębino czerwona ... tylko jarzębina , poradzić może mi Ja nie mogę wybrać , choć myślę tyle dni Przeszła wiosna lato , już jesień złotem lśni Już się ze mnie śmieją , dziewczęta z mojej wsi Jarzębino czerwona ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
zerwone wino Znają nas knajpki i koty w zaułkach, letnią nocą lubimy włóczyć się. Zgubić nas łatwo i łatwo odszukać, śmiech przed nami biegnie i gitary dźwięk. Refren I: Już późno, a nam się wcale nie chce spać, głęboka północ zegarów graniem wita nas. Znów dzień przeminął - dał może mniej, niż pragnął dać. Czerwone wino będziemy sączyć aż po brzask. Nasze piosenki zbierane z ulicy mają wszystko, co nam przynosi dzień: szczyptę radości i kroplę goryczy, łzy miłości lub zawodu cień. Refren I. Refren II: Już późno, a nam ta noc nie daje spać, głęboka północ cygańską drogą wiedzie nas. Znów dzień przeminął - nie wszystkim jutro szczęście da. Czerwone wino będziemy sączyć aż po brzask.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
Laura i Filon Już miesiąc zaszedł, psy się uśpiły l coś tam klaszcze za borem, Pewnie mnie czeka mój Filon miły Pod umówionym jaworem. Nie będę sobie warkocz trefiła, Tylko włos zwiążę splątany, Bobym się jeszcze bardziej spóźniła, A mój tam tęskni kochany. Wezmę z koszykiem maliny moje I tę plecionkę różowe: Maliny będziem jedli oboje, Wieniec mu włożę na głowę. Prowadź mnie teraz, miłości śmiała, Gdybyś mi skrzydła przypięła, Żebym najprędzej bór przeleciała, Potem Filona ścisnęła. Ot już i jawor... Nie masz miłego! Widzę, że jestem zdradzona! On z przywiązania żartuje mego... Kocham zmiennika Filona! Pewnie on teraz koło bogini Swej czarnobrewki Dorydy, Rozrywkę sobie okrutną czyni, Kosztem mej hańby i bidy. Pewnie jej mówi, że obłądzona Wpieram się w drzewa i bory, I zamiast jego białego łona Ściskam nieczułe jawory. Filonie, wtenczas, kiedym nie znała Jeszcze miłości szalonej, Pierwszy raz-em ją w twoich zdobyła Oczach i mowie pieszczonej. Jakże mię mocno ubezpieczała, Że z tobą będę szczęśliwą! Ą z tym się chytrze ukryć umiała, Że bywa czasem fałszywą. Ale któż zgadnie, przypadek jaki Dotąd zatrzymał Filona? Może on dla mnie zawsze jednaki, Może ja próżno strwożona? Oh, nie! on zdrajca, on u Dorydy, On może teraz bez miary Na sprośne z nią się wydał niewstydy, A ja mu daję ofiary... Widziałam wczoraj, jak na nią mrugał, Potem coś cicho mówili... Pewnie to dla niej ten kij wystrugał, Co mu się wszyscy dziwili. Jakżeby moją hańbę pomnożył, Gdyby od Laury uwity, Wieniec na głowę Dorydy włożył, Jako łup na mnie zdobyty! Wianku różany, gdym cię splatała, Krwią-m cię rąk moich skropiła, Bom twe najmocniej węzły spajała I z robotą-m się kwapiła. Teraz bądź świadkiem mojej rozpaczy, I razem naucz Filona, Jako w kochaniu nic nie wybaczy Prawdziwa miłość wzgardzona. Tłukę o drzewo mój koszyk miły, Rwę wieniec, którym splatała: Te z nich kawałki będą świadczyły, Żem z nim na wieki zerwała... Kiedy w chruścinie Filon schroniony Wybiegł do Laury spłakanej, Już był o drzewo koszyk stłuczony, Wieniec różowy stargany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
lubię wracać tam gdzie byłem Co dzień nas gna W nowe strony zadyszany czas. W sto dat, w sto spraw Wciąga nas, gna nas. I moje dni Wszechobecny pośpiech, czasu znak Naznaczy mi, Może przez to tak lubię: Lubię wracać tam, gdzie byłem już Pod ten balkon pełen pnących róż, Na uliczki te znajome tak. Do znajomych drzwi Pukać myśląc, czy, Czy nie stanie w nich czasami Ta dziewczyna z warkoczami. Lubię wracać w strony, które znam, Po wspomnienia zostawione tam, By się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich Choćby nikły cień, pierwszych serca drżeń, Kilka nut i kilka wierszy z czasów, Gdy kochałeś pierwszy raz. W samym środku zdyszanego dnia Oglądasz się tak jak ja, jak ja. Oglądasz się Tam, gdzie miłość zostawiłaś, spójrz Ty jedna mnie umiesz pojąć, bo lubisz: Lubisz wracać tam gdzie byłaś już Pod ten balkon pełen pnących róż, Na uliczki te znajome tak. Do znajomych drzwi Pukać myśląc, czy, Czy nie stanie w nich czasami Tamten chłopak ze skrzypcami. Lubisz wracać w strony, które znasz, Do mej twarzy tulić swoją twarz, By się przejrzeć w niej, Odnaleźć w niej Choćby nikły cień, pierwszych serca drżeń Kilka nut i kilka wierszy z czasów, Gdy kochałaś pierwszy raz. DOBRANOC

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak ja cię lubię 60 siateczko...👄 Nie mogłam wejść na topik:( Dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny 60
Witam wszystkie mile panie na topiku❤️ Dopijam kawę i z kumplami jadę do Berlina w interesach... Wam kochani życzę miłego weekendu i miłych spędzonych w oazie chwil:-D wrócę po niedzieli,wiec dowidzenia do miłego zobaczenia... :-D ************************************************************* 1. Kapral mówi do szeregowca: - Masz żetony telefoniczne? - Jasne, stary! - Masz mówić: Tak jest panie kapralu! A wiec masz żetony telefoniczne? - Nie panie kapralu! ******************************************************************************* Wnusio wysyła babci paczkę z wojska. Babcia otwiera paczkę, patrzy- granat, a obok list... - Kochana babciu, jak pociągniesz za kółeczko, dostanę trzy dni przepustki. ********************************************************************************** Co ma żołnierz w spodniach? Żołnierz w spodniach ma chodzić długo i oszczędnie ********************************************************************************* Kapral pyta szeregowca: - Z czego zrobiona jest lufa karabinu? - Ze stali. - Dobrze z czego zrobiony jest zamek karabinu? - Też ze stali - Źle. - Dlaczego źle? - Spójrzcie sami, szeregowy, co tu w książce napisali: "Zamek zrobiony jest z tego samego materiału" ****************************************************************************

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny 60
Dzika różyczko! Wczoraj wieczorem do was jak nigdy tyle napisałem nawet wymieniłem wszystkich bywalców Nickami..Wysyłałem z 15 mnnut. A potem była katastrofa bo mi to moje mozolne pisanko ktoś wrąbał A za drugi kwadrans mailem potop w łazience bo z nerwów o kąpieli zapomniałem i przez to miałem dodatkowa robotę, pranie chodniczków itd...Zdenerwowałem sie co mi się rzadko zdarza i postanowiłem , ze do kompa już nigdy nie wejdę:-D Oto rezultat:-D czy to już do oazy uzależnienie:-D Pozdrawiam wszystkie panie bez wyjątku i śle ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️ :-D Jak długo żyje mysz?? - To zależy od kota. :-D Na lekcji biologii nauczycielka mówi: - Pamiętajcie, że nie wolno całować kotków ani piesków, bo od tego można zachorować. A może ktoś z was poda przykład? Zgłasza się Jasio: - Ja mam, proszę pani. Moja ciocia całowała raz kotka. - I co? - No i zdechł. :-D Jasio na lekcji polskiego odmienia rzeczownik "kot" przez przypadki: - Mianownik: kot - Dopełniacz: kota - Celownik: kotu - Biernik: kota - Narzędnik: z kotem - Miejscownik: o kocie - Wołacz: kici kici! 4. Wpada niemiecka mysz do baru siada na stołku i się wydziera do barmana: - Kufel Heinekena proszę!!! - Mogę ci nalać ale pod barem śpi kot - rzecze barman polerując kieliszki... - To poproszę pól kufelka i znikam - wyszeptała wystraszona mysz. Wpada francuska mysz do baru siada na stołku i się wydziera do barmana: - Lampkę Chatou proszę!!! - Mogę ci nalać ale pod barem śpi kot - rzecze barman polerując kieliszki... - To poproszę pól lampeczki i znikam - wyszeptała wystraszona mysz. Wpada polska mysz do baru siada na stołku i się wydziera do barmana: - Setkę wódki proszę!!! - Mogę ci nalać ale pod barem śpi kot - rzecze barman polerując kieliszki... - Hmm... to jeszcze 2 sety i budzić Skurwiela!!! 5. Dwie kobiety i facet zbiegli z więzienia. Uciekali wiele kilometrów, aż wreszcie zobaczyli stodołę z sianem. Nie mieli sił dalej uciekać, więc postanowili ukryć się w sianie i odpocząć. Kiedy wdrapali się na samą górę, znaleźli trzy puste worki. Pomyśleli, że schowają się do worków dla lepszego kamuflażu. Godzinę później przybyli ich śladem więzienni strażnicy. Kapitan rozkazał jednemu wejść na górę i przeszukać siano. - No i co? Co tam widzisz? - krzyknął kapitan. - Nic szczególnego. Siano i trzy worki - odpowiedział strażnik. - Sprawdź, co jest w tych workach - polecił kapitan. Strażnik kopnął pierwszy worek w którym była pierwsza kobieta i usłyszał: - Hau! Hau! Pomyślał chwilę i odkrzyknął kapitanowi: - W pierwszym jest pies. Potem kopnął drugi worek, w którym chowała się druga kobieta i usłyszał: - Miau! Miau! - W drugim jest kot - zawołał do kapitana. Następnie kopnął worek, w którym siedział facet. Nic - cisza. Kopnął jeszcze raz. Znowu nic - cisza. Kopnął trzeci raz, aż usłyszał zniecierpliwiony głos: - Ziemniaczki!!! Ziemniaczki!!! DO USŁYSZENIA:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Dziękuję Saro za wszystko:-D Różo, samotny witam rannych ptaszków... *** Przyjaźń ma umiejętność i dar obserwacji najlepszego lekarza, pilność i wytrwałość najlepszej pielęgniarki, cierpliwość i czułość matki. *** Przyjaźń to piękny kwiat, przyjaźń otacza świat, przyjaźń osusza łzy, przyjaźń to ja i Ty! *** Życie bez przyjaźni, to jak ogród bez kwiatów! *** Przyjaciel, to ktoś, kto pozwala mi być taką, jaka jestem i nie myśli, że jestem niespełna rozumu. Ktoś, kto z wyrazu mojej twarzy odczytuje, że potrzebuję porozmawiać o tym, co się dzieje lub nie w moim życiu. Udziela mi wsparcia bez osądzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niesmiala
Fragment z Pana Wołodyjowskiego Pogoda była jesienna, cicha. Słońce chodziło po niebieskim stepie nie splamionym żadną chmurką, lejąc blask obfity na skały, pola i lasy. W tym blasku sosny wydawały się czerwone i złote, a nitki pajęcze, pouczepiane do gałązek drzew, do burzanów i traw, świeciły tak mocno, jak gdyby były same ze słonecznych promieni utkane. Październik dobiegał do połowy dni swoich, więc wiele ptactwa, zwłaszcza co czulszego na chłody, poczęło już z Rzeczypospolitej ku Czarnemu Morzu wędrować: na niebie widać było i klucze żurawiane z donośnym okrzykiem lecące i gęsi, i stada cyranek. Tu i ówdzie, wysoko, wysoko, tkwiły w błękicie na rozpostartych skrzydłach groźne dla powietrznych mieszkańców orły; gdzieniegdzie chciwe połowu jastrzębie zataczały powolne koła. Atoli zwłaszcza w gołych polach nie brakło i tego ptactwa, które ziem i się trzyma i w trawach wyniosłych rade się kryje. Co chwila spod kopyt lipkowskich bachmatów zrywały się z szumem stada rdzawych kuropatw; kilkakroć też ujrzała Basia, lubo z daleka, stojące na straży dropie, na których widok płonęły jej policzki, a oczy poczynały świecić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam cię nieśmiała mila koleżanko 👄 Opowiedz mi o jesieni o chwilach ciepłych pełnych szeptów spadających liści o wietrze goniącym mgły na wrzosowiskach o szronie który świtem trawy bieli pajęczą nicią o deszczu... Wojciech Gruszczyński Wpadnę później:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wow! kochane tak już od rana śniadaniowanie, dosiadam się z wielka ochota , dziś przecież sobota a w oazie tak milutko i ciepło... Nie przeszkadza wam , ze się przysiądę jeszcze w szlafroczku :-D bułeczki z powidłami znakomite i ten wystrój tu taki wesoły ,wspaniała ta nasza oaza... Ja dostawiam jeszcze słoiczek miodu, częstujcie się, bardzo proszę to od mojej babuni:-D http://kopalniawiedzy.pl/m/foto/1172170509_876364.jpeg Jesień Zapach zwiędłych liści przeszył mnie cala wiatr potargał włosy widziałam ostatniego odlatującego motyla który na swych skrzydełkach skrywał moja niewinność tak zdecydowanie już jesień... Sofia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ZBLIŻA SIĘ ZIMA...Ja już tęsknie za nią... Zła zima Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła! Szczypie w nosy, szczypie w uszy Mroźnym śniegiem w oczy prószy, Wichrem w polu gna! Nasza zima zła! Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła! Płachta na niej długa, biała, W ręku gałąź oszroniała, A na plecach drwa... Nasza zima zła! Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła! A my jej się nie boimy, Dalej śnieżkiem w plecy zimy, Niech pamiątkę ma! Nasza zima zła! Maria Konopnicka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pieśń o domu Kochasz ty dom, rodzinny dom, Co w letnią noc, skroś srebrnej mgły, Szumem swych lip wtórzy twym snom, A ciszą swą koi twe łzy? Kochasz ty dom, ten stary dach, Co prawi baśń o dawnych dniach, Omszałych wrót rodzinny próg, Co wita cię z cierniowych dróg? Kochasz ty dom, rzeżwiącą woń Skoszonych traw i płowych zbóż, Wilgotnych olch i dzikich róż, Co głogom kwiat wplatają w skroń? Kochasz ty dom, ten ciemny bór, Co szumów swych potężny śpiew I duchów jęk, i wichrów chór Przelewa w twą kipiącą krew? Kochasz ty dom, rodzinny dom, Co wpośród burz, w zwątpienia dnie, Gdy w duszę ci uderzy grom, Wspomnieniem swym ocala cię? O. jeśli kochasz, jeśli chcesz żyć pod tym dachem, chleb jeść zbóż, Sercem ojczystych progów strzeż, Serce w ojczystych ścianach złóż!... Maria Konopnicka pa pa !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie 🌼 widze ze sniadanko juz na stole - przylacze sie ❤️ trudno jest wejsc na nasz topik wieczorami i ne muli - bo juz w piatek szczegolnie masa ludzi na necie siedzi i dlatego te problemy, ja też wczoraj wieczorkiem nie mogłam sie dopchac tu do oazy wiec odpusciłam. Moze przy sobocie na spacer dacie sie zaprosic? http://www.zamek-lancut.pl/pl/ZamekDzisiaj/Galeria,fotografii/Park%20jesien%202005 Ja pedze dzisiaj na inwentaryzacje wiec miłego Wam spacerowania życze i do wieczorka http://wujekbrzydal.wrzuta.pl/audio/67h8U5SCBA/sdm_-_02_-_wedrowka_zycie_jest_czlowieka 🌼👄❤️🌼👄❤️🌼👄❤️🌼👄❤️🌼👄❤️🌼👄❤️🌼👄❤️🌼👄❤️vv🌼👄❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez już wstałam i korzystam z wyjścia Jasia po świeże bułeczki:) Wczoraj było naprawdę okropnie z wejściem na topik... Przeczytałam wiec ciekawe opowiadanie:) Jest naprawdę życiowe ... Wiec przy sobocie poczytajcie sobie... Tylko nie jestem pewna czy mam prawo do tego by je na forum kopiować, ale myślę czy tak czy tak czytają je tylko internauci... Pozdrawiam wszystkie dziewczynki i całuję mocno👄 Opowiadanie skalda się z 3 rozdziałów:) Naprawdę ciekawe! Trzy żony i jeden mąż. „AMELIA – do kawy” Pani Amelia. Tak, Pani Amelia miała poczucie... Poczucie takiej zdrowej można by rzecz - wyższości. Nie takiej chorobliwej. Była uplasowana w pewne konwenanse. Tak jak każdy. Nie no, nie można powiedzieć, żeby Pani Amelia... Była złym człowiekiem. Nie, nie, nie! Była bardzo dobra! Zaprowadziła psa sąsiadów do lekarza, czy tez zrobiła zakupy. Poszła na imieniny sąsiadki. A tam na tej imprezie sama wywracała oczami i nie mogła zrozumieć głupoty ludzkiej. Sama też często robiła imprezy. Najlepsze były te urodzinowe. Robiła masę ciast: szarlotkę, sernik na dwa sposoby: z proszku Doktora Oetkerrera, drugi na zimno. Ale to były nieważne desery, bo szczytem zdolności kulinarnych była legumina i tiramisu. Oczywiście, przepis znała tylko ona. Ważne było, żeby sąsiad spod 4 był zadowolony i zjadł pięć kawałków ciasta. Pewnego razu jedna z sąsiadeczek, ta najgłupsza, przyszła z prezentem i powiada: - Pani Amelko kochana - w pani Amelce zagotowało się, bo nie przepada za zdrobnieniami - oto prezent. Pani Solenizantka otworzyła pudełeczko, a tam...KOLCZYKI. Sąsiadka na to: -Och! prawda, że piękne? Ma pani dziurki, prawda? - Piękne! ale nie mam dziurek. I nie zrobię... - powiedziała z poirytowaniem, uprzedzając następne pytanie, które widziała, wydobywające się z otwierających się ust sąsiadki ... Nie, nie, nie... wystarczy. Pani Amelia. Była kobietą piękną wytworną, nawet w przydomowych pracach, w kapciach z pomponem czy dresach, ale i w różnych sukniach, które sama potrafiła uszyć. Była zdolną kobietą! Pięknie śpiewała i grała na fortepianie. Najbardziej lubiła patrzeć przez okno swojej kamienicy co się dzieje na ulicy. Oczywiście ukradkowo. Bardzo chciała widzieć, ale nie specjalnie pragnęła, być widzianą. Lubiła obserwować, ale nie specjalnie, żeby jakoś tak od razu, lecieć na ploty, do sąsiadki z pod 4. Śmiało, można stwierdzić, że... Czuła się i była samotna. Miała pieniądze. Odłożone, zarobione, przez świętej pamięci męża nieboszczyka. Samotna wśród ludzi. Obcych oczywiście. Dzięki statusowi i ramom, w których przyszło jej niegdyś u boku męża, bogatego bankiera, egzystować, Pani Amelia była znana. Czasem pokazywała się publicznie. Zawsze sama. Mieszkała na piątym piętrze starej poniemieckiej, wrocławskiej kamienicy. W oknach miała jasne jak śnieg firanki koronkowe, spadek... po cioci ze wsi - mistrzyni szydełkowania i robienia na drutach. Często patrzyła w lustro. Lubiła...Uśmiechała się, patrzyła jak to co mam, piękne zostaje nie ruszone przez nieubłagany zegar. Mowa o pięknym, nieskazitelnie prostym nosie oraz głębokich, ciemnych chabrowych oczach. Oczywiście dostrzegała to co się zmieniało. Pojawiały się zmarszczki, ale to nie był problem. Pani Amelia raz na miesiąc bywała u kosmetyczki. A co! Musi jakoś wyglądać w towarzystwie, które notabene denerwuje ją. Przecież nie może być na językach. Sprzątać lubiła bardzo. To znaczy. Nie lubiła, ale czuła obowiązek czystości. Brud był wrogiem, którego należało przepędzić niczym Turków Seldżuckich z Ziemi Świętej w Średniowieczu. Dwa razy w tygodniu było odkurzanie, pranie, prasowanie, którego nienawidziła. Co do czyszczenia powierzchni płaskich, to podłogi „mopowała”, a blaty, czyściła coca-colą. Była to rada wprost z kobiecej telewizji od Perfekcyjnej Kobiety Sprzatajaco-piorąco-odkurzającej. Najlepszej na całym świecie! No i tak. Pewnego dnia, przy porannej kawie. Winien jestem jeszcze wyjaśnienie, że kawa, dobra kawa w życiu pani Amelii, odgrywała bardzo ważną rolę. Lavazza tylko i wyłącznie. W domu i towarzystwie. Była to kawa wymagana bezwzględnie! A żadne słodzenie nie było dobre... ni kawy ni herbaty. Żyła dość spokojnie. No, nie liczy się jakaś awantura na poczcie, czy uwłaczające wręcz pośliźnięcie się na winogronie w hipermarkecie. Jako rekompensatę otrzymała swoją ulubioną i zarazem najdroższą kawę. Pani Amelia na ciuchach znała się dość dobrze. A jeszcze lepiej na wyłudzaniu rabatów. Nie było sklepu, w którym nie zapytała się o rabat i go nie dostała! Ważne też było kupowanie lekarstw w aptekach. Wszystko potrafiła zdobyć bez recepty, bo musiała mieć zapas w domowej apteczce! Nikt nie zakłócał spokoju pani Amelii. Do czasu, gdy... Podpis: Sevrin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja was lubie
Wiosenko! ciekawe opowiadanie takie jakby o nas , będę z ciekawością czekała na dalsze odcinki byleby dzisiaj bo weekend:-D śniadanie wspaniale:-D miłego dnia WBW życzę:-D❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczynki!!! Dzień dobry wszytym :-D Wiosenko, wiesz , ze kocham czytać wiec nie mecz mnie dłużej, gotuje gołąbki i co raz zaglądam do netu.... A tu jak nic to ni:( Jak jesteś odezwij się proszę , daj jakiś znak...:) Podoba mi się wiosenko to opowiadanie.... Saro dzięki za śniadanie.. Co ten nasz Samotny tak często wyjeżdża, może ma kogoś na oku:-D Nieśmiała opis jesieni ciekawy... Różyczko, śliczne fotki.. całuje Was WBW i czekam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
Witam WBW👄 Wiosenko kochana, o ciąg dalszy proszę!👄❤️🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hallo ! WbW wpadlam zyczyc Wam milego weekendu:-D Ja z MM wyjezdzam do znajomych, wroce jutro wieczorkiem to tylko 80 km... Mysle Wiosenko, ze ciag dalszy opowiadania wtedy doczytam , bardzo ciekawe:) Oshiro Elena Credo przyjazni Wierzę w ciebie, przyjacielu. Wierzę w twój uśmiech - otwarte okno twojego istnienia. Wierzę w twoje spojrzenie - odbicie twojej uczciwości. Wierzę w twoje łzy - znak obecności w smutkach i radościach. Wierzę w twoją dłoń - zawsze wyciągniętą, by dawać i otrzymywać. Wierzę w twój uścisk - szczere przyjęcie twojego serca. Wierzę w twoje słowo - wyraz tego co kochasz i czego oczekujesz. Wierzę w ciebie przyjacielu, tak po prostu w wymowę ciszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Złota:-D hi hi hi hi !!!! Spójrz tylko co ja dziś gotuje:-D :-D http://www.kulinaria.pl/obrazki/szkola/golabki6.jpg Ale zbieg okoliczności:-D Trzy żony i jeden mąż... W -dla wszystkich AUTOR: Sevrin \"WANDA – po obiedzie” Pani Amelia nie była w domu, kiedy chodził listonosz. Doprowadziło to ją do szewskiej pasji, bo to oznaczało, że musi odwiedzić najbardziej znienawidzoną przez siebie instytucję jaką jest Poczta Polska. Od razu zabrała się, wsiadła w samochód i pojechała. Na pocztę nie było daleko. Pani Amelia weszła i przed jej oczyma zrobiło się dość czerwono, zielono i tęczowo-kolorowo. W małym holu poczty było gro osób. Po prostu trafił ją szlag. Stanęła na środku i rzekła do jedynej urzędniczki pracującej: - Pani jest tutaj sama? - Jak widać – odrzekła bezczelna urzędniczka i powróciła do pracy. Pani Amelia w ogóle nie zrażona odpowiedzią urzędnika państwowego, szybko zripostowała: - Ja nie pytam jak widać, czy jest tutaj pani sama. I tak w ogóle to poproszę z kierowniczką. Przerażona pani z okienka rzekła: - Ale koleżanki mają przerwę... – z trudem przełknęła ślinę. - To proszę, żeby kierowniczka usiadła na stanowisku. – ton pani Amelii był taki, że z zaplecza jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki zjawiły się inne pracowniczki urzędu. Dzięki interwencji szybko odebrała list. Na końcu kolejki stał jakiś facet. Rzekł z uśmiechem: - Ładnie to pani załatwiła. Pani Amelia popatrzyła na niego chłodno i rzekła: - Wiem! – i wyszła. Zastanawiając się gorączkowo, że to nie ona powinna robić awantury. Chyba... Wróciła do domu, otworzyła list. I przeczytała dość szokujące wyznanie: „Amelio! Nigdy nie chciałem, żebyś dowiedziała się w ten sposób. Jest mi bardzo ciężko o tym pisać. W ogóle to nie powinnaś o tym wiedzieć. Nie jestem twoją matką, ani nikim, ale mam bardzo ważne informacje o śmierci twojego męża. Wiedz, że to nie była zwykła śmierć. Odwiedź męża. - Wanda.” - No pięknie... – wymamrotała i przywołała obraz pogrzebu swojego nieboszczyka męża. Nie był to zwykły pogrzeb. Był dziwny i niejasny. Pełno ludzi, których mało znała. Prawie wogole. Trumna była otwarta. To wszystko przez teściową. Jej stare, wiejskie zwyczaje! O matko boska! Pamięta że zza woalki dojrzała dziwnie smutnych ludzi. Smutnych z brzydkim, zadowolonym błyskiem w oku. Na chórze w cieniu stał człowiek ukryty w cieniu, a obok niego dwie kobiety. Wtedy nie zwracała na to uwagi. Była zbyt przejęta. Ciemności zbierały się? Pani Amelia, nie była zdenerwowana. Jeszcze raz oglądnęła wideo z pogrzebu. Ważne były dwie osoby. Dwie kobiety i facet z chóru. Pani Amelia, odrywała się właśnie od kawy, szycia i imieninowych spotkań. Coś było nie tak. Teraz miała 44 lata. Wyjęła z szuflady z bielizną, starą fotografię męża obejmującego ją wpół na jakiejś łące. Na zdjęciu było napisane: „Amelio, nigdy ciebie nie opuszczę i nie narobię już takiego zamieszania. ” Nie wierzyła mu... I co ? Amelia popatrzyła na zdjęcie i rzekła: - Wiesz co Bronek ? Kłamałeś palancie. Okłamałeś mnie... CDN:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
„WANDA – po obiedzie” Pani Amelia nie była w domu, kiedy chodził listonosz. Doprowadziło to ją do szewskiej pasji, bo to oznaczało, że musi odwiedzić najbardziej znienawidzoną przez siebie instytucję jaką jest Poczta Polska. Od razu zabrała się, wsiadła w samochód i pojechała. Na pocztę nie było daleko. Pani Amelia weszła i przed jej oczyma zrobiło się dość czerwono, zielono i tęczowo-kolorowo. W małym holu poczty było gro osób. Po prostu trafił ją szlag. Stanęła na środku i rzekła do jedynej urzędniczki pracującej: - Pani jest tutaj sama? - Jak widać – odrzekła bezczelna urzędniczka i powróciła do pracy. Pani Amelia w ogóle nie zrażona odpowiedzią urzędnika państwowego, szybko zripostowała: - Ja nie pytam jak widać, czy jest tutaj pani sama. I tak w ogóle to poproszę z kierowniczką. Przerażona pani z okienka rzekła: - Ale koleżanki mają przerwę... – z trudem przełknęła ślinę. - To proszę, żeby kierowniczka usiadła na stanowisku. – ton pani Amelii był taki, że z zaplecza jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki zjawiły się inne pracowniczki urzędu. Dzięki interwencji szybko odebrała list. Na końcu kolejki stał jakiś facet. Rzekł z uśmiechem: - Ładnie to pani załatwiła. Pani Amelia popatrzyła na niego chłodno i rzekła: - Wiem! – i wyszła. Zastanawiając się gorączkowo, że to nie ona powinna robić awantury. Chyba... Wróciła do domu, otworzyła list. I przeczytała dość szokujące wyznanie: „Amelio! Nigdy nie chciałem, żebyś dowiedziała się w ten sposób. Jest mi bardzo ciężko o tym pisać. W ogóle to nie powinnaś o tym wiedzieć. Nie jestem twoją matką, ani nikim, ale mam bardzo ważne informacje o śmierci twojego męża. Wiedz, że to nie była zwykła śmierć. Odwiedź męża. - Wanda.” - No pięknie... – wymamrotała i przywołała obraz pogrzebu swojego nieboszczyka męża. Nie był to zwykły pogrzeb. Był dziwny i niejasny. Pełno ludzi, których mało znała. Prawie wogole. Trumna była otwarta. To wszystko przez teściową. Jej stare, wiejskie zwyczaje! O matko boska! Pamięta że zza woalki dojrzała dziwnie smutnych ludzi. Smutnych z brzydkim, zadowolonym błyskiem w oku. Na chórze w cieniu stał człowiek ukryty w cieniu, a obok niego dwie kobiety. Wtedy nie zwracała na to uwagi. Była zbyt przejęta. Ciemności zbierały się? Pani Amelia, nie była zdenerwowana. Jeszcze raz oglądnęła wideo z pogrzebu. Ważne były dwie osoby. Dwie kobiety i facet z chóru. Pani Amelia, odrywała się właśnie od kawy, szycia i imieninowych spotkań. Coś było nie tak. Teraz miała 44 lata. Wyjęła z szuflady z bielizną, starą fotografię męża obejmującego ją wpół na jakiejś łące. Na zdjęciu było napisane: „Amelio, nigdy ciebie nie opuszczę i nie narobię już takiego zamieszania. ” Nie wierzyła mu... I co ? Amelia popatrzyła na zdjęcie i rzekła: - Wiesz co Bronek ? Kłamałeś palancie. Okłamałeś mnie... „KRYSTYNA – podwieczorek” Następnego dnia pani Amelia nie mogła się podnieść z łóżka. Jakoś wszystko ją bolało. Każdy mięsień, ścięgno, kość. Dzień nie zapowiadał się pogodnie. Pani Amelia wstała, umyła się i ubrała. Zrobiła sobie ulubiony kubek kawy. Podczas dogłębnej penetracji mieszkania w poszukiwaniu jakiś niedoskonałości gospodarczych – kurzu czy jakiś paprochów, wzrok pani Amelii napotkał list. List, który wczoraj czytała. Po długich nocnych dywagacjach dużo stwierdziła. Zdecydowała się na nie-zbagatelizowanie sprawy. Zamierzała pojechać na cmentarz męża i z nim wszystko wyjaśnić. Cmentarz przy ulicy Bujwida we Wrocławiu jest dość małą nekropolią w porównaniu z innymi. Pani Amelia miała oczywiście problem z postawieniem samochodu, ale jakoś się udało! Z zadowoloną miną ruszyła do jednego z kiosków przy cmentarzu. Kupiła dwa znicze oraz bukiecik takich małych biały kwiatków – nie pamiętała jak się nazywają. Cholera! Ruszyła szybkim krokiem, aby nie ugrząźć w błocie, które zawsze był na cmentarzach! Aleja zamieszkiwana przez jej męża była dość pusta. Doszła do grobu i doznała małego szoku. Na grobie jej męża nie było już jego podobizny ma małym zdjęciu. Po prostu była wyrwana. Pani Amelia obeszła cały grób. Zauważyła małe ślady dewastacji. Postawiła dwa znicze i kwiatki rzuciła na płytę. Nagle poczuła dotyk na karku. I szept do ucha: - Amelio. Pójdzie pani ze mną. Mam na imię Wanda. Za pół godziny spotkamy się na Sienkiewicza 30/10. Brama i drzwi mieszkania będą otwarte. Proszę zaparkować koło katedry, a potem przyjść. Nie jesteśmy same. Wanda odeszła szybkim krokiem. Amelia nie chciała nawet się za nią oglądać. Wiedziała, że od teraz może być obserwowana. Nie bała się. Nie minęło pół godziny, a była pod kamienicą numer trzydzieści na Sienkiewicza. Weszła do bramy. Śmierdziało uryną. Pani Amelia zakryła nos rękawem i ruszyła pod numer 10. Przedpokój mieszkania był bardzo przytulnie urządzony. Amelia zamknęła za sobą drzwi na zasuwkę i w płaszczu weszła do salonu. Wanda siedziała na fotelu i zapytała: - Napije się pani czegoś? - Myślę, że nie ma na to czasu. Słucham, zatem. - Proszę spocząć! - Nie chcę! Co to za tajemnice!? - Proszę usiąść – rzekła Wanda z naciskiem. - Nie będzie mi tutaj pani rozkazywać! – warknęła Amelia – Proszę gadać o co chodzi !!! Amelia była lekko podirytowana. Nie znosiła jakiś rozkazów. Szczególe jeśli nakazy dotyczyły jej osoby. Wanda była kobietą przy tak zwanej, kości. Miała kręcone czarne włosy, a na jej mocno umalowanej twarzy było widać blizny po trądziku. Wanda powtórzyła: - Usiądź ! Na co, Amelia zmrużyła oczy i wysyczała: - Nie przechodziłyśmy na ty! Chyba, że o czymś zapomniałem – a potem dodała, wzbijając się na wyżyny ciętej riposty – A poza tym masz brzydką cerę. Nie masz pieniędzy na kosmetyczkę ? - Bronek... Nie dawał mi tyle pieniędzy, co tobie. - No to miałaś dość zachłannego męża. Jaki Bronek? Wanda podniosła się ciężko z fotela. Spod grubego tyłka wyciągnęła jakiś pożółkły kartonik. Zaskoczona Amelia złapała w locie, rzuconą przez grubą kobietę kartkę. Gdy spojrzała na odwrót zobaczyła napis. „Wando, nigdy ciebie nie opuszczę i nie narobię już takiego zamieszania.” Amelię trafił piorun. Pierwszy raz od dawna zawrzało w jej wnętrzu. Odwróciła dość szybko zdjęcie. Zobaczyła takie same samo ustawienie. Bronek obejmował Wandę wpół etc. Amelii zaschło w gardle. Z trudem powiedziała: - Skurwysyn! Skurwysyn. - Też tak powiedziałam jak przyszła pewnego razu zobaczyłam trzecią fotografię. Ona mi ją pokazała. – Wanda wskazała podbródkiem w stronę progu, który przed chwilą Amelia miała nieprzyjemność przekroczyć. Stała tam długowłosa kobieta. Miała ciemne włosy, pośród których widać było jasne pasma. Żywym krokiem podeszła do Amelii i rzekła: - Nazywam się Krystyna Robecka - rzekła - A ja Amelia. Kim pani jest? – zapytała - Tym kim pani oraz Wanda. Jestem wdową po Bronku! - Aha! Dobrze. To może Wanda zaparzysz kawę. Nie będziemy chyba strzelać brudzia w takiej sytuacji. - Nie. Ja to zrobię – rzekła Krystyna – Wanda ma Lavazzę. Taką jaką lubisz. - Skąd to wiesz? - Bronek mi powiedział. Amelia usiadła, a Wanda założyła okulary i rzekła z uśmiechem: - Mówiłam, żebyś usiadła! - Tak, tak, tak... – wymamrotała Amelia – Boli mnie głowa. - Czekaj, czekaj... – odrzekła Wanda, grzebiąc w torebce – Pyralginka i dwa Belergoty ? Mnie zawsze pomagają, Bronek mówił że też bierzesz. Pani Amelii zrobiło się sino, czerwono, różowo, zielono przed oczami. Omdlała. Gdy otworzyły się jej oczy. Krystyna ocierała jej czoło mokrą chusteczką. Wanda piła kawkę, bardzo elegancko według jej uznania, odginając mały palec. Amelia uniosła się na poduszkach, tkwiących pod jej plecami. Odtrąciła rękę z chusteczką. Była to ręka Krystyny. Amelia zdenerwowanym tonem powiedziała: - Ale ja Kurwa, nie odginam palca jak piję kawę z filiżanki. - Bronek mówił, że jesteś wybuchowa, ale nie że aż tak. Poza tym to jedyna różnica. Co do tego palca. To jedyna różnica. Uwierz mi. – rzekła Krystyna takim tonem, że Amelia uwierzyła. - Dobra... To o co chodzi? Pokażcie te zdjęcia. – rzekła Amelia – Krystyna? Podałbyś mi torebkę? Wyjęta została trzecia fotografia. Były identyczne. Amelia wstała popatrzyła na dwie kobiety. - Jest jeszcze jakaś ofiara? Jakaś durna cipa, co wpadała w sidła... Mojego...ekhm...naszego męża? -Tak. Ja. – z magicznego progu odezwał się trzeci głos. Amelia skamieniała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×