Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Witajcie;) ja tak na chwileczke dosłownie, zajrzałam tu pobyć choć przez chwilkę z Wam 🌼 teraz mam taki okres z pracy że w domku jestem gościem, a do tego jeszcze szkolenia w weekendy i też niestety poza domem. Mam nadzieję że znajdę chwilkę zeby ponadrabiać zaległości poczytać Was, podelektować sie wierszami, zdjęciami, piosenkami http://www.wrzuta.pl/audio/9t5mBBlRBb/anita_lipnicka_-_zimy_czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam wszystkich w oazie:-D Kasiuniu, nic dziwnego teraz przed okresem świątecznym dla kobiet pracujących zawodowo to rzeczywiście ...❤️ Ja mimo, ze już na spoczynku, ale tez nie narzekam na brak pracy. Dzieci zaganiane , to ja tak nadrabiam ,a to porobię zakupy a to wymyje któremuś okna... chociaż oni protestują, to mi ich szkoda i mam gimnastykę...:-D Takie już życie matek,ale ciesze się , ze ich mam .... Szanują mnie i kochają i to się dla matki tylko liczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krasicki Ignacy, Świat zepsuty Wolno szaleć młodzieży, wolno starym zwodzić, Wolno sie na czas żenić, wolno i rozwodzić, Godzi się kraść ojczyznę, łatwą i powolną; A mnie sarkać na takie bezprawia nie wolno? Niech się miota złość na cię i chytrość bezczelna - Ty mów prawdę, mów śmiało,satyro rzetelna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja was lubie
cześć kochane!👄❤️ Pozdrawiam wszystkie serdecznie:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jasiek64
hej, moja panno HEJ, MOJA PANNO - Zgubiłaś się gdzieś, jak droga we mgle, w pół słowa zostawiłaś mnie. Przez cztery tygodnie wściekły, jak pies, czekałem i łudziłem się. Chodziłem, jak pijany, tam i tu, myślałem, że się zdarzy cud i na "dzień dobry" znowu powiesz mi, że przecież się nie stało nic. Hej, moja panno, odjechałaś w siną dal i został tylko żal. Hej, moja panno, gdybym wiedział, gdybym czuł, nie byłbym, jak twój anioł stróż. Hej, moja panno, odjechałaś w siną dal i został tylko żal. Hej, moja panno, jeśli chcesz, to wracaj tu, lecz na mnie więcej nie licz już! Mówiłaś mi, że świat nie jest zły, że teraz tylko ja i ty, że dla mnie wszystkie noce i dni, że jeszcze tak nikogo nikt... A ja za tobą, jak do ognia ćma, na ślepo do samego dna, i wokół palca owinęlaś mnie, a teraz pewnie śmiejesz się. Hej, hej, moja panno. . . itd. Teraz już zostań przy kim zechcesz, lecz proszę cię, nie! nie wracaj tutaj więcej! Tak, tak! Nie wracaj tu, bo jeśli cię zobaczę, kto wie, ja boję się, że znowu głowę stracę. Chodziłem, jak pijany, tam i tu, myślałem, że się zdarzy cud i na "dzień dobry" znowu powiesz mi, że przecież się nie stało nic. Hej, moja panno. . . itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jasiek64
Najwięcej witaminy Szwedki są wysokie, zgrabne, higieniczne, zdrowe, Ale ponoć dosyć chłodne, bo... polodowcowe. Trzeba przyznać, atrakcyjne, zwłaszcza Szwedki młode - co? - nooo! Ale jakbyś czuł się w domu, w którym wieje chłodem?! Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny I to jest prawda, to jest fakt: dziewczęcy urok, wdzięk i takt... I chyba w całym świecie piękniejszych nie znajdziecie. Za jeden uśmiech oddałbym Chicago, Paryż, Krym! Są Francuzki, które ponoć słyną w świecie z mody, Zdobią twarze w makijaże i pachnące wody, Lecz jak czułbyś się nad ranem idąc do roboty, Gdybyś nagle poczuł w nozdrzach zapach firmy Coty, Albo zamiast pokowboić w dalekiej Syberii - co? Miałbyś całe swoje życie spędzić w perfumerii? Najwięcej witaminy... (Chicago, Paryż i Krym) O! i Krym też, właśnie też Krym, o tak! też! o, o, o, o... Od Rosjanki chciałem buzi, rzekła mi: nie nada... Bardzo miłe są Węgierki, ale nie pogadasz... Czeszka tylko mnie rozśmiesza, chociaż lubię Czechów - Gdybym wydał sie za Czeszkę, umarłbym ze śmiechu! Najwięcej witaminy... Niemki czyste, oczywiste, dobre są na żonę, Miałbyś zawsze wysprzątane mieszkanie z balkonem, Lecz jak czułbyś się w tym domu czystym, oczywistym, Gdyby w kuchni ktoś przy dziecku mówił po niemiecku??? Najwięcej witaminy... Są Japonki bardzo grzeczne, ciche, ciemnookie, Wschodnie gejsze niedzisiejsze, skośne, niewysokie, Może dałbym się Japonce nawet zauroczyć, Ale jak tu takiej Chince spojrzeć prosto w oczy??? Najwięcej witaminy... - sala śpiewa - ja tańczę - Najwięcej witaminy... i jeszcze dorzuciłbym Piotrków Trybunalski... ale po dożynkach... Najwięcej witaminy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Starsza 65
Poczytajcie wnukom::-D DZIEWCZYNKA Z ZAPAŁKAMI Było bardzo zimno; śnieg padał i zaczynało się już ściemniać; był ostatni dzień w roku, wigilia Nowego Roku. W tym chłodzie i w tej ciemności szła ulicami biedna dziewczynka z gołą głową i boso; miała wprawdzie trzewiki na nogach, kiedy wychodziła z domu, ale co to znaczyło! To były bardzo duże trzewiki, nawet jej matka ostatnio je wkładała, tak były duże, i mała zgubiła je zaraz, przebiegając ulicę, którą pędem przejeżdżały dwa wozy; jednego trzewika nie mogła wcale znaleźć, a z drugim uciekł jakiś urwis; wołał, że przyda mu się on na kołyskę, kiedy już będzie miał dziecko. Szła więc dziewczynka boso, stąpała nóżkami, które poczerwieniały i zsiniały z zimna; w starym fartuchu niosła zawiniętą całą masę zapałek, a jedną wiązkę trzymała w ręku; przez cały dzień nie sprzedała ani jednej; nikt jej nie dał przez cały dzień ani grosika; szła taka głodna i zmarznięta i wyglądała taka smutna, biedactwo! Płatki śniegu padały jej na długie, jasne włosy, które tak pięknie zwijały się na karku, ale ona nie myślała wcale o tej ozdobie. Ze wszystkich okien naokoło połyskiwały światła i tak miło pachniało na ulicy pieczonymi gęśmi. "To przecież jest wigilia Nowego Roku" - pomyślała dziewczynka. W kącie między dwoma domami, z których jeden bardziej wysuwał się na ulicę, usiadła i skurczyła się cała; małe nożyny podciągnęła pod siebie, ale marzła coraz bardziej, a w domu nie mogła się pokazać, bo przecież nie sprzedała ani jednej zapałki, nie dostała ani grosza, ojciec by ją zabił, a w domu było tak samo zimno, mieszkali na strychu pod samym dachem i wiatr hulał po izbie, chociaż największe szpary w dachu zatkane były słomą i gałganami. Jej małe ręce prawie całkiem zamarzły z tego chłodu. Ach, jedna mała zapałka, jakby to dobrze było! Żeby tak wyciągnąć jedną zapałkę z wiązki, potrzeć ją o ścianę i tylko ogrzać paluszki! Wyciągnęła jedną i "trzask", jak się iskrzy, jak płonie! mały ciepły, jasny płomyczek, niby mała świeczka otoczona dłońmi! Dziwna to była świeca; dziewczynce zdawało się, że siedzi przed wielkim, żelaznym piecem o mosiężnych drzwiczkach i ozdobach; ogień palił się w nim tak łaskawie i grzał tak przyjemnie; ach, jakież to było rozkoszne! Dziewczynka wyciągnęła przed siebie nóżki, aby je rozgrzać - a tu płomień zgasł. Piec znikł - a ona siedziała z niedopałkiem siarnika w dłoni. Zapaliła nowy, palił się i błyszczał, a gdzie cień padł na ścianę, stała się ona przejrzysta jak muślin; ujrzała wnętrze pokoju, gdzie stał stół przykryty białym, błyszczącym obrusem, nakryty piękną porcelaną, a na półmisku smacznie dymiła pieczona gęś, nadziana śliwkami i jabłkami; a co jeszcze było wspanialsze, gęś zeskoczyła z półmiska i zaczęła się czołgać po podłodze, z widelcem i nożem wbitym w grzbiet; doczołgała się aż do biednej dziewczynki; aż tu nagle zgasła zapałka i widać tylko było nieprzejrzystą, zimną ścianę. Zapaliła nowy siarnik. I oto siedziała pod najpiękniejszą choinką; była ona jeszcze wspanialsza i piękniej ubrana niż choinka u bogatego kupca, którą ujrzała przez szklane drzwi podczas ostatnich świąt; tysiące świeczek płonęło na zielonych gałęziach, a kolorowe obrazki, takie, jakie zdobiły okna sklepów, spoglądały ku niej. Dziewczynka wyciągnęła do nich obie rączki - ale tu zgasła zapałka; mnóstwo światełek choinki wznosiło się ku górze, coraz wyżej i wyżej, i oto ujrzała ona, że były to tylko jasne gwiazdy, a jedna z nich spadła właśnie i zakreśliła na niebie długi, błyszczący ślad. - Ktoś umarł! - powiedziała malutka, gdyż jej stara babka, która jedyna okazywała jej serce, ale już umarła, powiadała zawsze, że kiedy gwiazdka spada, dusza ludzka wstępuje do Boga. Dziewczynka znowu potarła siarnikiem o ścianę, zajaśniało dookoła i w tym blasku stanęła przed nią stara babunia, taka łagodna, taka jasna, taka błyszcząca i taka kochana. - Babuniu! - zawołała dziewczynka - o, zabierz mnie z sobą! Kiedy zapałka zgaśnie, znikniesz jak ciepły piec, jak gąska pieczona i jak wspaniała olbrzymia choinka! - i szybko potarła wszystkie zapałki, jakie zostały w wiązce, chciała jak najdłużej zatrzymać przy sobie babkę, i zapałki zabłysły takim blaskiem, iż stało się jaśniej niż za dnia. Babunia nigdy przedtem nie była taka piękna i taka wielka; chwyciła dziewczynkę w ramiona i poleciały w blasku i w radości wysoko, wysoko; a tam już nie było ani chłodu, ani głodu, ani strachu - bowiem były u Boga. A kiedy nastał zimny ranek, w kąciku przy domu siedziała dziewczynka z czerwonymi policzkami, z uśmiechem na twarzy - nieżywa: zamarzła na śmierć ostatniego wieczora minionego roku. Ranek noworoczny oświetlił małego trupka trzymającego w ręku zapałki, z których garść była spalona. Chciała się ogrzać, powiadano; ale nikt nie miał pojęcia o tym, jak piękne rzeczy widziała dziewczynka i w jakim blasku wstąpiła ona razem ze starą babką w szczęśliwość Nowego Roku. H.Ch. Andersen

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam dziewczynki kochane!👄 Ciesze się , ze mogę was znowu odwiedzić:-D I przesłać parę buziaków:-D 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄👄 Chciałam sprawdzić tez, czy nie ma tu mojego sobowtóra.ha ha ha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybałuszona jakiego ty Sobowtóra szukasz tu go na pewno nie znajdziesz......hahaha!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DOROTA55
Opowiadanie wigilijne Zdarzyło się to na Węgrzech, w małym miasteczku liczącym około 1500 mieszkańców. Nauczycielka szkoły powszechnej była zagorzałą ateistką. Całe jej nauczanie zmierzało do tego, aby odebrać dzieciom wiarę w Boga. Dzieci nie śmiały się bronić. A jednak ich rodziny były wierzące i głęboko przywiązane do praktyk religijnych. Ojciec Norbert, proboszcz parafii, zbierał dziatwę w kościele, na lekcje katechizmu. Nauczanie religii napotykało na wielkie trudności, a jednak dzieci wynosiły z tej nauki wiele i uczęszczały do sakramentów św. Panna Gertruda, miała jakiś tajemniczy sposób wykrywania dzieci, które przyjmowały Komunię św. i po prostu szalała. A chyba nikt nie mógł donosić, bo cała parafia i dzieci były zżyte. W klasie IV a była dziewczynka 10-letnia imieniem Anielka, bardzo inteligentna, sumienna. Miała złote serduszko i każdemu spieszyła z pomocą. Była lubiana przez wszystkich. - Pewnego dnia - opowiada o. Norbert - prosiła mnie o pozwolenie, aby mogła codziennie komunikować. - Czy wiesz na co się narażasz? zapytałem. - Księże proboszczu, ona mnie nie pochwyci na żadnym zaniedbaniu się. Gdy przyjmuję Komunię św. jestem silniejsza - powiedziała uśmiechnięta. Pozwoliłem. Od tej chwili IV a stała się jakby przedpiekłem. Nauczycielka uwzięła się na nią i obsypała wyzwiskami. Dziecko znosiło je po bohatersku, lecz mizerniało i bladło. - Anielko, czy to nie za ciężko? - pytam. - O nie. Jezus więcej wycierpiał. Byłem zachwycony postawą dziecka. Nie mogąc przyłapać jej na zaniedbaniu, nauczycielka postanowiła osłabić wiarę dziecka. Wobec masy argumentów, które przeciw Bogu wytaczała, Anielka często nie umiała znaleźć odpowiedzi i stała milcząca tłumiąc łkanie. Wiara jej była niewzruszona. Pozornie nauczycielka triumfowała. Milczenie Anielki wyprowadzało ją z równowagi. Pozostawała więc tylko modlitwa. Rzecz stała się głośna w całym miasteczku i okolicy. Dla wszystkich było jasne, że w tej wątłej dziewczynce nauczycielka atakowała wspólne dobro - skarb wiary. Nawet rodzice dodawali jej otuchy. Wszyscy ją podziwiali. Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, 17 grudnia p. Gertruda wymyśliła okropną zabawę, która w jej mniemaniu miała złamać dziecko. - Co robisz, gdy rodzice cię wołają? - Przychodzę. - Doskonale. - A co się dzieje, gdy rodzice wołają kominiarza? - Kominiarz przychodzi. Serduszko jej biło mocno wyczuwając podstęp. P. Gertruda pyta dalej: - Dobrze, kominiarz przychodzi, ponieważ jest, ponieważ istnieje. Ty również przychodzisz na wezwanie, ponieważ istniejesz. Ale wyobraź sobie, że rodzice wołają babunię, która umarła, Czy przyjdzie? - Myślę, że nie. - Brawo. A jeżeli zawołają Czerwonego Kapturka czy wróżkę leśną - co się wtedy stanie? - Nikt nie przyjdzie, bo to bajki. - Doskonale - triumfowała nauczycielka. Bardzo mądrze odpowiadasz. Widzicie, że osoby istniejące, przychodzą na wezwanie, nieżyjące - nie przychodzą. - Tak - odpowiedziały dzieci chórem. - Małe doświadczenie. Anielko wyjdź z klasy. Dziewczynka usłuchała. A teraz dzieci zawołamy ją. - Anielko, krzyknęło zgodnie 30 dzieciaków, myśląc, że to jakaś zabawa. Anielka weszła. - A więc gdy wołacie kogoś kto istnieje - przychodzi. Nie przychodzi ten, kto nie istnieje. Wyobraźcie sobie teraz, że wołacie Dzieciątko Jezus. Czy są między wami takie, które wierzą w Dzieciątko Jezus? Cisza, a potem kilka nieśmiałych głosów: Tak, tak. Nauczycielka teraz zwraca się do Anielki: - A ty czy wierzysz, że Dzieciątko Jezus usłyszy gdy je zawołasz? Anielka wykryła teraz podstęp i odczuła ulgę. - Tak wierzę, że usłyszy - odpowiada z nagłą mocą. - Doskonale. Ale spróbujmy. Zawołajcie więc wszystkie razem głośno: Przyjdź Dziecię Jezus. Raz, dwa, trzy - wołajcie. Dziewczynki spuściły oczy. W głębokiej ciszy rozległ się szatański śmiech. - Oto, o czym chciałam was przekonać. Nie odważycie się wołać, bo wiecie dobrze, że nie przyjdzie to wasze Dzieciątko Jezus. A ponieważ was nie usłyszy - nie istnieje, jak Czerwony Kapturek i inne postacie z bajek. Jest tylko bajką, którą nianie opowiadają dzieciom przy kominku, ale nikt nie bierze tych opowiadań poważnie, bo nie są prawdą. Speszone dzieci milczały przytłoczone pozornie oczywistością wypowiedzianych przez nauczycielkę słów. Może nawet w małych dziecięcych serduszkach obudziła się wątpliwość ... - Rzeczywiście, jeżeli istnieje dlaczego Go nie widzimy? Anielka stała w ławce śmiertelnie blada. Nauczycielka rozkoszowała się mieszaniem dzieci. Nareszcie zwyciężyła tę niegodziwą dziewczynkę. Nagle, stało się coś nieoczekiwanego. Anielka wyskoczyła na środek klasy, i z oczyma pełnymi blasku krzyknęła: Dobrze, zawołajmy! Słyszycie mnie? Wszystkie wołały razem: Przyjdź Dziecię Jezus. W mgnieniu oka, cała klasa znalazła się na nogach. Ręce złożone, wzrok palący, serca ściśnięte ogromnym pragnieniem i krzyk: Przyjdź Dziecię Jezus. Nauczycielka nie spodziewała się czegoś podobnego. Bezwiednie cofnęła się i utkwiła oczy w Anielkę. Chwila głębokiej ciszy i znów wdzięczny dziecięcy głos: Jeszcze raz ... Był krzyk, który skały kruszył - powiedziała potem jedna z dziewczynek. I wówczas stało się ... Dzieci nie patrzyły na drzwi, ale na przeciwległą ścianę, na której bieliła się twarzyczka Anielki. Ale oto, bezszelestnie otworzyły się drzwi i dzieciom wydawało się, że całe światło w nich się skupiło ... światło to roslo, potężniało ... aż przybrało postać ognistekj kuli. Wtedy ogarnęło je przerażenie, ale tylko przez chwilke tak, że nawet nie zdążyły krzyknąć. Sala się rozwarła i we wnętrzu jej ukazało się Dzieciątko tak zachwycające, że dzieci oniemiały z wrażenia. Dzieciątko uśmiechało się do nich i choć nie mówiło ani słowa, sama obecność zdawała się czymś przesłodkim. Lęk i zdumienie zniknęły i dzieci odczuwały tylko jakieś przeogromne szczęście. Trwało to chwilkę! Kwadrans? Godzinę? Tu świadectwa dzieci są różne, ale wszystkie jednogłośnie potwierdziły fakt. Opowiadają nawet zgodnie takie szczegóły jak: że Dziecię było biało ubrane i robiło wrażenie słońca. Bił od Niego taki blask, że światło dnia w porównaniu z nim wydawało się ciemnością. Kilka dziewczynek doznało jakby porażenia oczu, inne patrzyły swobodnie z najwyższym zachwytem. Dzieciątko nie powiedziało nic, uśmiechało się tylko słodko, aż zniknęło w świetlistej kuli, która również zaczęła powoli wtapiać się w mrok. Drzwi się same cichutko zamknęły, a zachwycone dziewczynki, z serduszkami przepełnionymi radością, nie mogły przez chwilę powiedzieć ani słowa. Nagle okropny krzyk rozdarł powietrze. Jak oszalała, z oczyma, które wyszły z orbit, nauczycielka wołała dzikim głosem: Przyszedł, przyszedł ... gwałtonie rzuciła się do drzwi zamykając je z trzaskiem. Anielka, jakby się obudziła ze snu. Widzicie, więc On jest. A teraz podziękujmy, że nas wysłuchał. I wszyscy uklękli, mówiąc żarliwie: Ojcze nasz ... Zdrowaś Maryjo ... i Chwała Ojcu. Rozległ się dzwonek na koniec lekcji i dziewczynki wybiegły na pauzę. Rzecz oczywiście stała się głośna. Pytane jedne po drugich, dziewczęta dawały zgodne, identyczne odpowiedzi. W ich zeznaniach nie było najmniejszej rozbieżności. Dziwił również fakt, że zdarzenie całe nie wydawało się im czymś nadzwyczajnym. - Ponieważ byłyśmy zaskoczone, Dzieciątko Jezus musiało przyjść, aby nas ratować - tłumaczyła jedna z dziewczynek. A nauczycielka? Co się z nią stało? Musiano umieścić ją w sanatorium, gdzie przez czas pewien powtarzała bez przerwy: Przyszedł, przyszedł ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuje to Wszystko takie piekne👄 KOLĘDA WĘDROWNA Po lodzie po lodzie Póki duch w narodzie Po śniegu po śniegu Ale bez pośpiechu Po nocy po nocy Nikt nas nie zaskoczy Po grudzie po grudzie Potem będzie luźniej Po lesie po lesie Czasem też nas niesie Po prośbie po prośbie Kiedy w sercu mroźnie Po pracy po pracy Wypić coś z rozpaczy Po niebie po niebie Gdy nasz dom w potrzebie Powoli powoli Bo już wszystko boli Po trochu po trochu Do Nowego Roku Prowadź nas raźnie Nasza polska biedo Dobrze że nadzieja Jest w tobie kolędo Adam Ziemianin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dumny
Krasicki Ignacy, Ptaszki w klatce "Czegóż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody - Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody". "Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę; Jam był wolny, dziś w klatce - i dlatego płaczę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×