Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość SA so SA

sterylizacja zwierząt - proszę o opinie!

Polecane posty

Gość SA so SA

BARDZO PROSZĘ O POMOC. Krótka moja historia: Gdy mieszkałam z rodzicami, mieliśmy kotkę, którą zdecydowaliśmy się wysterylizować. Wtedy o tym dokładnie nie myślałam, dla mnie to był zwykły zabieg. Dopiero gdy wróciła - otumaniona, okaleczona, nie mogłam darować sobie co jej zrobiliśmy. My, jej opiekunowie, kazaliśmy wyrwać jej macicę. Okaleczyliśmy ją nieodwracalnie. Powiem wam szczerze - ona też b. źle to przeszła. Przez dobrych parę miesięcy była przygaszona... zupełnie inny kot. Potem trochę "wróciła do siebie". Ale postanowiłam - nigdy więcej okaleczania zwierząt dla ludzkiej wygody. Tak się złożyło że związałam się i zamieszkałam z facetem który ma suczkę i kotkę. Z suczką jest mniejszy problem - to duży pies, postanowiliśmy więc po prostu regularnie (co 5 mscy) wozić ją do weterynarza na zastrzyki antykoncepcyjne. Jestem szczęsliwa, bo nie musieliśmy jej okaleczać. Zresztą to nie jest już młody pies, ma 10 lat. Problem jest z kotką. Ja bardzo chciałam mieć jeszcze kilka kotów, więc "pozwoliliśmy" kotce urodzic. Urodziła dwie samiczki. Zatrzymamy je. Kotki mają 4 msce, a okazało się że nasza Kota znów jest w ciąży. Właśnie odjechał od nas weterynarz, jesteśmy umowieni na jutro na sterylizację kotki wraz z aborcją. Za pół roku trzeba to samo zrobić z małymi. Niby wszystko proste - ludzie się nie przejmują, zawozimy ją, odbieramy, po kłopocie. A mi się chce płakać. Wyobraziłam sobie, że to ja miałabym jutro jechać na wycięcie macicy. Podejrzewam że dzisiejszą noc przepłaczę. Bardzo chciałabym żeby ktoś mnie zrozumiał. Jestem nadwrażliwa, jestem wegetarianką od kiedy skończylam 14 lat (teraz mam 27), mam fioła na punkcie zwierząt. Podchodzę do tego bardzo emocjonalnie - zawiedziemy ją... Ona nam ufa, a my chcemy ją okaleczyć. I to za nic. Tylko dlatego że miała pecha urodzić się samicą. Będzie cierpieć, będzie ją bolało. Nie wiem jak to przeżyję. Ona nic nie rozumie. Tak bardzo mi jej żal. I dwóch małych też. Jeszcze nie wiedzą co je czeka. Czy możecie mi napisać jakoś .... o zaletach sterylizacji, przekonać jakoś, żebym nie przeżywała tego. Mówi się że to zwykły zabieg, ale to poważna operacja - wycięcie organów... Przecież nikt nie chciałby mieć wycinanej macicy albo jąder. Znów mi się zbiera na płacz :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heinrich putyn
mialem suczkie bardzo kochliwa, i coz musialem szczeniaki usypiac chloroformem, lepiej juz wykastrowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SA so SA
eee...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SA so SA
ktokolwiek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po czesci Cie rozumiem.... ale.... sama mam w domu kotke, kiedy pierwszy raz byla w rui i widzialam jak sie meczy , postanowilam poddac ja sterylizacji. Wybralam dobrego weterynarza, zawiozlam i odebralam tego samego dnia. Wyglad jej po wyjsciu z klatki nie byl mily, nie wyszla jeszcze dobrze z narkozy, wygladala jakby przez miesiac nic nie jadla i mimo tego, ze lzy do oczu mi sie cisnely wiedzialam ,ze zrobilam dobrze. Nasza kotka jest kotem domowym, nie wychodzi \"na dwór\" i niestety , ale znoszenie odglosów jakie wydaje kotka podczas rui jest niemalze niemozliwe.... nie wspomne o widoku, kiedy kotka ociera sie o wszystko i wyglada tak, jakby zwijala sie z bólu... rozumiem, ze komus moze byc bardzo trudno poddac \"przyjaciela\" na czterech lapach takiemu zabiegowi - ale to tylko dla dobra... i naszego i zwierzaka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z kotem jest prościej, wycina sie jądra i jest po klopocie, kot jest w formie juz tego samego dnia. gdybym miala kotke zdecydowałabym sie na zastrzyki. Ponoć wycięcie macicy zwiększa ryzyko raka sutkow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SA so SA
nefrtytowa - ale co mogę zrobić teraz, gdy ona jest już w ciąży? Od wczoraj jestem wręcz zdecydowana by tego nie robić. PRzepłakałam cały wieczór. Myslę że na pewno istnieje jakiś inny sposób. Wszytsko przez moją przeklętą wrażliwość. Oczywiście - moglibyśmy pozwolić jej urodzić ponownie, a potem dawać zastrzyki ale.... przyzwyczaję się do małych kotów i już ich nie oddam. :O A na tyle kotów sobie pozwolić nie możemy. Jest jeszcze inny sposób - zastrzyk poronny. Ale już wiem co się ze mną stanie, gdy zobaczę wydalone płody. :( Boże, czy nie mogę być bardziej twarda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×